Zima 2024, nr 4

Zamów

Omówienie raportu „Więzi” o ks. Michale Czajkowskim (2006)

Ks. Michał Czajkowski

W latach 1960–1984 ks. Michał Czajkowski był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Jankowski”. U źródeł współpracy leżał szantaż zastosowany przez funkcjonariuszy – najpierw w roku 1956, ponownie w roku 1960.

Omówienie raportu „T.w. «Jankowski». Historia współpracy”, zamieszczonego w miesięczniku „Więź” 2006, nr 7/8. Autorzy opracowania: dr hab. Andrzej Friszke, dr Anna Karoń-Ostrowska, Zbigniew Nosowski, Tomasz Wiścicki. Omówienie niniejsze zostało również opublikowane przez „Więź” w lipcu 2006 r. jako komunikat prasowy. Pełny tekst raportu dostępny jest tutaj.

Po ogłoszeniu zarzutów na temat przeszłości ks. Michała Czajkowskiego, w redakcji miesięcznika „Więź” podjęliśmy decyzję, że chcemy jak najszybciej dokonać gruntownej analizy i weryfikacji tych dokumentów. Dotyczyły one bowiem naszego duszpasterza i asystenta kościelnego naszego pisma (ks. Czajkowski pełnił tę funkcję od jesieni roku 1984, rezygnację złożył 21 maja br.). Gdy postawiono mu tak poważne zarzuty, uznaliśmy, że aby mu pomóc, przede wszystkim musimy poznać prawdę. Zawsze przecież twierdziliśmy na łamach „Więzi”, że relacje między ludźmi trzeba budować na prawdzie, również tej trudnej i bolesnej.

Decyzja o przygotowaniu tego opracowania była uzgodniona z ks. Czajkowskim. Ponadto Andrzej Friszke, Cezary Gawryś, Tadeusz Mazowiecki, Zbigniew Nosowski i Jan Turnau prowadzili z nim wielogodzinne rozmowy. Obok publikujemy specjalne oświadczenie ks. Michała Czajkowskiego, przygotowane 2 czerwca 2006 r., a ostatecznie zatwierdzone przez niego już po lekturze niniejszego opracowania.

Redakcja „Więzi” powołała zespół badawczy w składzie: dr hab. Andrzej Friszke, dr Anna Karoń-Ostrowska, Zbigniew Nosowski, Tomasz Wiścicki. Wszyscy członkowie zespołu zapoznali się z dokumentami SB zgromadzonymi w archiwum IPN. Rozmawiali także z innymi osobami wymienianymi w materiałach archiwalnych. Skupili się na weryfikacji wybranych kluczowych wydarzeń, w tym tych faktów, których prawdziwość kwestionował ks. Czajkowski. Udało się zweryfikować znaczną część realiów.

Ze względu na to, że ks. Czajkowski jest duchownym archidiecezji wrocławskiej, opracowanie zostało przed publikacją przekazane metropolicie wrocławskiemu, abp. Marianowi Gołębiewskiemu.

Dokumentacja sprawy tajnego współpracownika „Jankowski” jest obszerna: 756 kart, czyli 898 stron, oraz dodatkowo 80 klatek mikrofilmu. Obejmują one dokumenty z lat 1956–1984. Brak jakichkolwiek dokumentów z lat 1965–1966 (studia ks. Czajkowskiego w Jordanii i Jerozolimie) oraz 1977–październik 1978 (prawdopodobnie zaginęły). Wśród dokumentów są raporty „Jankowskiego”, w większości pisane na maszynie, rzadko odręcznie, a także liczne notatki oficerów prowadzących.

Autentyczność materiału archiwalnego nie budzi zastrzeżeń. Można się jedynie zastanawiać, czy wszystkie doniesienia pochodziły rzeczywiście od „Jankowskiego”. W przypadku większości rękopisów nie ma wątpliwości, że zostały one sporządzone ręką ks. Czajkowskiego.

Zarówno formalna ocena zgromadzonych materiałów, jak i analiza ich merytorycznej zawartości nie pozostawiają wątpliwości, że dotyczą one ks. Michała Czajkowskiego, a także, iż to on był tajnym współpracownikiem SB „Jankowski”.

W rozmowach z nami ks. Czajkowski nie zaprzeczał większości przedstawionych faktów. Wielu z nich jednak nie pamięta – ani osób, ani wydarzeń. W niektórych przypadkach ks. Czajkowski zdecydowanie twierdzi, że nie mógł przekazywać pewnych informacji, gdyż nie miał do nich dostępu (dotyczy to zwłaszcza wydarzeń z lat osiemdziesiątych). Ponadto ks. Czajkowski stanowczo podkreśla, że nie brał od MSW żadnych wynagrodzeń lub prezentów, choć w swoich dokumentach oficerowie SB kilkakrotnie zanotowali, że takowe mu przekazywali.

W opracowaniu autorzy szczegółowo analizują kolejne okresy kontaktów ks. Czajkowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa, poczynając od nauki w seminarium duchownym (1956), przez studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (1960), studia w Rzymie (1961–1964), pracę naukową i duszpasterską we Wrocławiu (1967–1972), probostwo w Zgorzelcu (1972–1976) aż do okresu 1976–1984, gdy ks. Czajkowski przeprowadził się do Warszawy, pracując naukowo na Akademii Teologii Katolickiej. W przypadku każdego okresu autorzy opracowania prezentują swoje opinie na temat wiarygodności dokumentów SB, stopnia świadomości współpracy i zaangażowania ze strony „Jankowskiego” oraz szkodliwości przekazywanych przezeń informacji.

Opisują także – na tyle, na ile to obecnie możliwe – funkcjonariuszy UB i SB, którzy spotykali się z ks. Czajkowskim. „Jankowski” dostarczał SB rozmaitych informacji, otrzymywał różne zlecenia, dotyczące zdobycia konkretnych informacji lub wpłynięcia na określone środowiska czy osoby. Tylko w części przypadków mamy jednak w dokumentach informacje, czy zadania te były przez niego akceptowane i realizowane.

U źródeł współpracy ks. Michała Czajkowskiego z SB leżał szantaż zastosowany przez funkcjonariuszy – najpierw w roku 1956, ponownie w roku 1960. W kolejnych okresach współpraca przybierała różne formy i intensywność. Różna była częstotliwość spotkań, liczba i merytoryczna zawartość dostarczanych charakterystyk. 

W roku 1956 – gdy Michał Czajkowski był klerykiem w seminarium – krótki epizod współpracy zakończył się jego pisemną rezygnacją. W jedynej notatce z tego okresu jest mowa o księżach i klerykach z seminarium. Do odnowienia współpracy doszło w roku 1960, pod wpływem ponowionego szantażu, gdy ks. Czajkowski, student KUL, wybierał się na studia do Rzymu. Informował on wówczas o sytuacji na KUL.

W pierwszym okresie pobytu w Rzymie (1961–1962) ks. Czajkowski korespondował ze swym dotychczasowym oficerem prowadzącym, nie podając żadnych istotnych wiadomości. Następnie kontakt z „Jankowskim” przejął wywiad MSW (gromadzący m.in. wszelkie informacje na temat Polaków za granicą). Raporty z tego okresu dotyczyły głównie polskich księży w Rzymie.

Po powrocie do Polski ks. Czajkowski był wykładowcą wrocławskiego seminarium duchownego. Dostarczał wówczas informacji przede wszystkim na temat Kościoła we Wrocławiu, w tym licznych napięć wewnętrznych wśród duchowieństwa i innych problemów. Gdy w 1972 r. ks. Czajkowski został proboszczem wiejskiej parafii na peryferiach Zgorzelca, jego kontakty z SB znacznie osłabły.

Po przeniesieniu do Warszawy w 1976 roku i podjęciu pracy na ATK, „Jankowski” informował o sytuacji tej uczelni oraz o innych sprawach dotyczących Kościoła. SB liczyła też na wiadomości z kręgów opozycyjnych, jednak kontakty ks. Czajkowskiego z tymi środowiskami nie były zbyt ścisłe i nadzieje bezpieki nie zostały spełnione.

Od roku 1972 oficerami prowadzącymi „Jankowskiego” byli wyłącznie esbecy najwyższego szczebla – najpierw w województwie wrocławskim, a potem w centrali MSW. Od roku 1975 „Jankowski” praktycznie nie dostarczał już pisemnych raportów. Esbecy pozwalali mu wówczas subiektywnie odczuć, że jest jedynie partnerem w „niezobowiązującej” dyskusji. Jak można sądzić, „Jankowski” był w tym czasie dla SB swego rodzaju „konsultantem”. Rozmowy z nim pozwalały resortowi na dodatkową weryfikację informacji otrzymywanych inną drogą.

Przez cały czas współpracy, a zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, ks. Michał Czajkowski – choć spotykał się regularnie z wysokimi funkcjonariuszami SB i przekazywał im wiele informacji – jednocześnie czynił ludziom wiele dobra i był zaangażowany po stronie „Solidarności”. Nie zawsze robił to, o co był proszony jako t.w. „Jankowski”. SB nie wiedziała nawet o wszystkich jego działaniach. Przykładowo – Karol Modzelewski pamięta, że właśnie przez ks. Czajkowskiego przekazywał z obozu internowania grypsy adresowane do Józefa Piniora, szefa podziemnej „Solidarności” na Dolnym Śląsku. Informacje te bezpiecznie docierały do adresata.

Autorzy opracowania w kilku przypadkach kwestionują wiarygodność zapisków płk. Pietruszki. W świetle opinii bp. Alojzego Orszulika wydaje się niemożliwe, aby to ks. Czajkowski dostarczał Pietruszce pewnych informacji, jakie ten przypisywał „Jankowskiemu”. Kontrowersyjnym zapisem jest także notatka Pietruszki o rozmowie „Jankowskiego” z Prymasem Polski. Kard. Glemp potwierdza, że – jak już mówił wcześniej – nie jest prawdą, jakoby ks. Czajkowski miał go negatywnie nastawiać do ks. Popiełuszki. I kard. Glemp, i ks. Czajkowski mówią zresztą, że ani razu nie spotkali się w rezydencji Prymasa.

Odnalezione błędy czy przeinaczenia w notatkach płk. Pietruszki nie zmieniają jednak istoty rzeczy. W latach 1960-1984 ks. Michał Czajkowski był faktycznie tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Jankowski”. Od tego zarzutu wolny jest jedynie czas jego studiów w Jordanii i Jerozolimie w latach 1964-1966, z którego to okresu nie ma żadnych dokumentów w dostępnych nam archiwach.

Współpraca ta została przez ks. Czajkowskiego gwałtownie zerwana 28 października 1984 r., po zamordowaniu przez funkcjonariuszy SB ks. Jerzego Popiełuszki. W rozmowie z – jak się dopiero później okazało – współorganizatorem tej zbrodni, Adamem Pietruszką, ks. Czajkowski określił ten czyn jako „zbrodnię Kainową”. Pięć dni później, 2 listopada, płk Pietruszka został zatrzymany w związku z udziałem w zamordowaniu ks. Popiełuszki.

Wesprzyj Więź

Analiza zachowanych dokumentów SB odsłania obraz człowieka uwikłanego w sieć szantażu i fałszywych obietnic. Uwikłanego – bo został uwikłany, pozwolił się uwikłać i przez długie lata nie umiał się z tego uwikłania wyzwolić. Czytając te akta, dostrzegamy zatem potężny mechanizm systemu komunistycznego, który cynicznie i z premedytacją używał ludzi do swych własnych celów, niszcząc ich moralnie i duchowo.

Autorzy opracowania stwierdzają na koniec, że ich raport nie zamierzał być próbą sądu nad ks. Czajkowskim. Nie jest też bilansem dobra i zła w jego życiu. Nie da się bowiem zmierzyć ani dobra, jakiego ludzie doznali dzięki niemu, ani zła i potencjalnej krzywdy ludzkiej, jakie mogły być konsekwencją działań „Jankowskiego”. Dobro, jakie działo się za przyczyną ks. Czajkowskiego – o którym trzeba pamiętać – nie przekreśla jednak zła, jakie się wydarzyło przy jego współudziale. Jak też na odwrót – zło nie przekreśla dobra.

Przeczytaj też: Dotyk ciemności, dotyk jasności

Podziel się

Wiadomość