rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

„Czym jest poezja, co ocala?”. Dialog Ryszarda Krynickiego z Czesławem Miłoszem

Ryszard Krynicki, 2009. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Na pytanie: „Czym jest poezja, która nie ocala / Narodów ani ludzi?”, Krynicki odpowiada innym pytaniem: „Czym jest poezja, co ocala? / Jedynie imiona, cienie / ludzi i rzeczy?”. Między tymi słowami przewaliła się historia.

Coraz bardziej lapidarna w wyrazie, zbliżająca się do granic milczenia i na pozór samowystarczalna poezja Ryszarda Krynickiego uwikłana jest zarazem w misterną i wieloraką sieć związków międzytekstowych.

[…] dialog z Czesławem Miłoszem rozpoczyna polemiczne przywołanie „Przedmowy” do tomu „Ocalenie”[1]. W wierszu „Silniejsze od lęku” (NN 99), na zasadnicze pytanie –

Czym jest poezja, która nie ocala
Narodów ani ludzi?

– jego następca odpowiada innym pytaniem:

Czym jest poezja, co ocala?
Jedynie imiona, cienie
ludzi i rzeczy?

Krynicki etycznemu wymogowi Miłosza nadaje sens bardziej heroiczny i przeciwstawia go zbiorowości. Bo „narody i ludzie” nie zawsze godni są ocalenia, wywołują także „nieludzkie wojny”, organizują „pogromy”. Ale nawet wówczas „nie potrafią zniweczyć” poezji

Aleksander Fiut

Udostępnij tekst

Między tymi słowami przewaliła się historia. Miłosz stawiał swoje pytanie zaraz po wojnie, w obliczu niebywałego unicestwienia pojedynczych osób i całych narodów, bezlitosnego, nihilistycznego zakwestionowania humanistycznej tradycji oraz nieubłaganie postępującej sowietyzacji polskiego społeczeństwa.

[…] zawierała się w cytowanym pytaniu pośrednia polemika z poezją socrealistyczną, podporządkowaną propagandzie, czyli „wspólnictwu urzędowych kłamstw”, poezją zdegradowaną do „piosenki pijaków, którym za chwilę ktoś poderżnie gardło” albo błahą, służącą rozrywce – „czytanką z panieńskiego pokoju”. Program ocalenia stawał się zatem rozpaczliwą obroną przed zapadaniem w nicość i zapomnieniem ludzi, wartości i przedmiotów, którym jedynie nader kruche, ulotne trwanie zapewnia poetyckie słowo (warto przypomnieć maksymę Miłosza: „Co nie jest wymówione, zmierza do nieistnienia”). Był ten program ponadto obroną godności samej poezji, zakłamanej, ideologicznie zinstrumentalizowanej na prawicową czy lewicową modłę, a także wtrąconej w przeraźliwy banał przez reguły socrealizmu.

Krynicki, pisząc swój wiersz, miał już za sobą doświadczenie sowietyzacji, przeżył swoje życie w PRL. Ale bliższa mu była zarazem tradycja inna, obca Miłoszowi – tradycja awangardy. Dlatego obok zabarwionego ironią sceptycyzmu wobec maksymalistycznego programu wielkiego poprzednika, by ocalić, co skazane na zniknięcie, dochodzi tutaj także do głosu niewiara w mimetyczną wagę języka. On ocala jedynie zapis w zawodnej pamięci „cienie ludzi i rzeczy”.

Program Krynickiego brzmi inaczej. Poezja, jak powiada, „czym więcej być może, jeżeli nie trwożnym / jak bicie śmiertelnego serca, / silniejszym od lęku przed nędzą i śmiercią / głosem / sumienia?”. Wzmacnia zatem moralistyczny wydźwięk przesłania Miłosza, a zarazem etycznemu wymogowi nadaje sens bardziej heroiczny, uwewnętrznia go i przeciwstawia zbiorowości. Bo „narody i ludzie” nie zawsze godni są ocalenia, wywołują także „nieludzkie wojny”, organizują „pogromy”. Ale nawet wówczas „nie potrafią zniweczyć” poezji pojętej jako głos indywidualnego sumienia. […]

W wierszu „Marzenia” (WW 237) z tomu „Wiersze, głosy” pojawia się trawestacja początku „Dużo śpię”[2]. Na Miłoszowe „Dużo śpię i czytam Tomasza z Akwinu / albo Śmierć Boga, takie protestanckie dzieło” Krynicki odpowiada frazą:

„Dużo spać i czytać świętego Tomasza z Akwinu”.
Albo chociaż raz
wyspać się do syta, wyleczyć spojówki,
napisać list bez jednego skreślenia,

czytać, czytać.

Co było namysłem nad erozją chrześcijańskiej wyobraźni, medytacją nad bólem, którego źródło jest niedocieczone, a którego nie może uleczyć ani doktor medycyny, ani znachor, zamienia się w refleksję nad codziennym życiem i jego uciążliwościami. Wysoki ton zostaje zastąpiony mową potoczną, fundamentalne problemy drobnymi troskami, ale prywatność wyznania pozostaje. Jak gdyby mieszkaniec PRL uznawał, że problemy poety znad zatoki San Francisco są dla niego niedosiężnym luksusem. Ważniejsza okazuje się elementarna dbałość o zdrowie i wytężona lektura.

Szczególnie niezwykłe jest nawiązanie Krynickiego do wiersza „Biedny chrześcijanin patrzy na getto”[3]:

niemy,
z zakrytą głową,
stoję z kamykiem w ustach
przed murem z ognia
i zapomnienia

policzony
do pomocników
śmierci

(„Fragmenty z roku 1989”, WW 299)

Mur z ognia to – najdosłowniej – Holocaust, Całopalenie. Ale także płonące warszawskie getto. I Ściana Płaczu w Jerozolimie. Wobec porażającej zbrodni ludobójstwa przystoi milczenie. Ale wobec zapomnienia o tej zbrodni?

Wyglądy i wglądy
Aleksander Fiut, „Wyglądy i wglądy”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022

W wierszu Miłosza przemawia chrześcijanin, który wyobraża sobie, że jego trup mógłby się zmieszać z trupami Żydów i Niemców, ofiar i katów. Trupy pozbawione zostają malowniczej, romantycznej aury, pociągającej estetyczną ambiwalencją makabry – są już tylko rozkładającymi się zwłokami, mięsem i kośćmi, pracowicie pochłanianymi przez owady. Następuje ostateczna i nieodwołalna degradacja – po końcu świata zwycięża wszystkożerna, obojętna przyroda. Nie ma miejsca na Boga – jego miejsce zajmuje „strażnik-kret”, którego „powieka obrzmiała jak u patriarchy”. Nie ma także miejsca na ostateczne wyrównanie ziemskich rachunków. Pozostaje lęk, by chrześcijanin nie został policzony „między pomocników śmierci / Nieobrzezanych”. Lęk tym dotkliwszy, że dotykający bezpośrednio, nie znajdujący ukojenia w wierze w Sąd Ostateczny[4].

Jak pisał w komentarzu do tego wiersza Jan Błoński: „Można być współ-winnym, nie biorąc udziału w zbrodni. Najpierw przez zaniechanie czy przeciwdziałanie niedostateczne. […] jeśli nie wzięliśmy udziału w tej zbrodni, to dlatego, że byliśmy jeszcze trochę chrześcijanami, że w ostatniej chwili pojęliśmy, jak szatańskie to było przedsięwzięcie… Ale od współ-winy wcale to nas nie uwalnia. Skażenie, zbezczeszczenie polskiej ziemi miało miejsce i nadal ciąży na nas obowiązek oczyszczenia”[5].

Słowa te, jak wiadomo, wywołały gorącą dyskusję i gwałtowne ataki na ich autora, oskarżanego – zwłaszcza przez środowiska prawicowe – o kalanie dobrego imienia Polaków, rozdymanie problemu, zapominanie o historycznych okolicznościach.

Krynicki lęk przed oskarżeniem zastępuje empatyczną identyfikacją z ofiarami, spokojnym i pokornym uznaniem współ-winy, zgodą na to, że jest „policzony / do pomocników / śmierci”.

Wesprzyj Więź

Fragment książki „Wyglądy i wglądy”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022. Tytuł od redakcji

Przeczytaj też: Poróżnił ich diabeł, ale i Bóg. Teologiczny spór Miłosza z Różewiczem


[1] C. Miłosz, „Wiersze”, t. 1, Kraków 2001, s. 139.
[2] Tenże, „Wiersze”, t. 3, Kraków 2003, s. 25-26.
[3] Tenże, „Wiersze”, t. 1, dz. cyt., s. 213-214.
[4] Dokładniej zinterpretowałem ten wiersz w szkicu „Głosy niedosłyszane” w swojej książce „Po kropce”, Kraków 2016.
[5] J. Błoński, „Biedni Polacy patrzą na getto”, Kraków 1994, s. 22-23.

Podziel się

Wiadomość