Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Tadeusza Mazowieckiego potrzeba składania narodu

90. rocznica urodzin Tadeusza Mazowieckiego. Fot. Marcin Kiedio

Z okazji 90. rocznicy urodzin Tadeusza Mazowieckiego redakcja kwartalnika „Więź” zorganizowała debatę „Siła spokoju. Jakiego przywództwa Polacy potrzebują?”.

Dwuczęściowa dyskusja odbyła się w środę, 19 kwietnia 2017 r., w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki w Warszawie.

Tadeusz Mazowiecki był założycielem i pierwszym redaktorem naczelnym „Więzi”, działaczem katolickim, doradcą „Solidarności” podczas strajku w Stoczni Gdańskiej, uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu i pierwszym premierem Trzeciej Rzeczypospolitej. W pierwszej połowie lat 90. był specjalnym wysłannikiem ONZ w Bośni i Hercegowinie. Współtworzył Unię Demokratyczną i Unię Wolności. Jest współautorem obowiązującej Konstytucji. Od 2010 r. był doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego do spraw polityki krajowej i międzynarodowej. Kawaler Orderu Orła Białego i papieskiego Orderu św. Grzegorza.

W dzisiejszej polityce łatwo by się nie przebił

W pierwszej części spotkania prof. dr hab. Andrzej Friszke (historyk, Instytut Studiów Politycznych PAN, „Więź”) i prof. Piotr H. Kosicki (historyk, University of Maryland, visiting professor McGill University), odpytywani przez Zbigniewa Nosowskiego, zastanawiali się „dlaczego Tadeusz Mazowiecki był jaki był?”. – Kluczowe dla niego było doświadczenie II wojny, okupacji, zbrodni i wszystkiego, co się z II wojną wiąże. Z tego wynikało poczucie niepewności czasów i losów. Mazowiecki wyprowadzał z tego doświadczenia także uwrażliwienie wobec faszyzmu, antysemityzmu i skrajnych ideologii – mówił prof. Friszke.

Prof. Kosicki zwracał uwagę, że pierwszy naczelny „Więzi” był osobą nastawioną na dialog: – Dla Mazowieckiego nieistotne było to, czy rozmawia z osobą niewierzącą, z marksistą. Z każdym można znaleźć pewne osie dialogu, wokół których prowadzi się rozmowę. 

Piotr H. Kosicki i Andrzej Friszke
Profesorowie Piotr H. Kosicki i Andrzej Friszke. Fot. Jakub Halcewicz

– Dialog, to jest dla niego słowo klucz – dodał prof. Friszke. – Mazowiecki wierzył, że jest możliwość spotkania humanizmów: laickiego, świeckiego, chrześcijańskiego, katolickiego. Wciąż istniała w nim potrzeba składania narodu. Zakładał, że walka z bezpieką nigdy nie może przerodzić się w nienawiść. Celem polityki jest osiągnięcie czegoś dobrego, a nie pokonanie przeciwnika. Można pokonać zło, żeby osiągnąć dobro, ale nie przeciwnika – mówił prof. Friszke.

Zdaniem historyka Mazowiecki w dzisiejszym świecie politycznym miałby trudności z przebiciem się: – Jego styl wymagał od odbiorcy uwagi, Mazowiecki chciał prowadzić do refleksji. Dziś mamy przewagę emocji nad refleksją. Mazowiecki dawał wyraz swojemu zgorszeniu stanem polskiej polityki w ostatnich latach. Krytykował nadmierną grę partyjną, ignorowanie kontekstów międzynarodowych. Choć był politykiem katolickim, dla niego ważne było chrześcijaństwo w rozumieniu szerokim. Mazowiecki nie był chadekiem. Dlaczego? Bo uważał, że wiara i kultura warunkowana przez wiarę nie mogą być zamknięte w konfesyjności.

Mazowiecki, „kruchy mocarz”

W drugiej części spotkania odbyła się dyskusja „Jakiego przywództwa Polacy potrzebują?”. Udział wzięli: prof. dr hab. Andrzej Rzepliński (prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, były prezes Trybunału Konstytucyjnego), prof. dr hab. Jadwiga Staniszkis (socjolog, emerytowana profesor Uniwersytetu Warszawskiego), dr hab. Kazimierz M. Ujazdowski (prawnik, europoseł, były minister kultury i dziedzictwa narodowego) i dr Adrian Zandberg (historyk, członek zarządu krajowego Partii Razem). Rozmowę moderowała Agnieszka Magdziak-Miszewska.

Prof. Rzepliński podkreślił paradoks modelu przywództwa Tadeusza Mazowieckiego: – Dla mnie był on przywódcą w dwóch momentach, w których był bardzo kruchy, ale przez to właśnie był mocarzem. W tej jego kruchości była nasza siła. Mówię o pamiętnej chwili, gdy inaugurował przywództwo w Sejmie i na chwilę stracił przytomność. Drugi raz, gdy znalazł się w niedźwiedzich ramionach kanclerza Kohla. W Krzyżowej rozpoczął się cud pojednania polsko-niemieckiego – mówił były prezes TK.

– Mazowiecki umiał dobrać do pierwszego gabinetu ludzi, którzy byli świetnymi fachowcami. Dziś otaczamy się dziś ludźmi bardzo podobnymi do nas, tworzymy getta i nie wiem, czy dzisiejsza rzeczywistość zaakceptowałaby takiego przywódcę jak Mazowiecki – dodał prof. Rzepliński.

90. rocznica urodzin Tadeusza Mazowieckiego
Agnieszka Magdziak-Miszewska, prof. Jadwiga Staniszkis, Kazimierz M. Ujazdowski, prof. Andrzej Rzepliński i Adrian Zandberg. Fot. Marcin Kiedio

Ujazdowski zwrócił uwagę na to, że bez sprawnego państwa i mechanizmów nie ma dobrej polityki: – W 1989 r. nie było mechanizmów ani sprawnego państwa. Mieliśmy do wyboru silne przywództwo i wolne dryfowanie. Tadeusz Mazowiecki potrafił podejmować decyzje trudne, m.in. dotyczące inflacji i polityki gospodarczej, nikt z oponentów nie był gotowy wziąć za to odpowiedzialności, Leszek Balcerowicz nie był pierwszym, któremu zaoferowano tę misję. Mazowieckiego charakteryzowało myślenie państwowe i umiejętność podejmowania trudnych decyzji. Nie był chadekiem, ale doprowadził do ustawy chroniącej życie i wprowadzającej religię do szkoły. To lokuje go – w dzisiejszym rozumieniu tego nurtu – bliżej chadecji.

Wesprzyj Więź

– Doskonałość instytucji nie jest gwarantem stabilności państwa – mówił Zandberg. – Przywództwo jest często efektem łatania dziur powstałych z braku zaangażowania politycznego. I to jest mój zarzut wobec polskiej inteligencji, która wycofała się z aktywności społecznej na rzecz prywatnych karier. I w ślad za nią poszła duża część społeczeństwa. Właśnie dlatego dzisiejsze polskie partie polityczne są słabiutkie, gdyż zrzeszają malutką liczbę osób. To nie przywództwa dzisiaj brakuje. Brakuje przestrzeni dla dialogu i kompromisu. To są słowa z salonowych dyskusji, ale żeby dialog i kompromis były możliwe, musi istnieć przestrzeń na spór. Chociażby o to, czy się komuś podoba projekt umiarkowanej świeckości, gdy idzie o państwowość polską. Dialogowanie o dialogu nas nie zbawi. Co nas zbawi, to przestrzeń realnego konfliktu wartości i dialogu. Tego nam brakuje zdecydowanie bardziej niż przywództwa.

– Może po prostu zbyt łatwo i zbyt szybko zagubiliśmy model państwa włączającego obywateli? – pytała Magdziak-Miszewska.

– Obserwujemy wzajemne rozczarowanie w stosunkach między ludźmi, którzy próbują być aktywni – powiedziała prof. Staniszkis. – Przed pokoleniem Adriana Zandberga postawiono zadanie żałosnego rozumienia demokracji jako systemu podporządkowania państwa partii wybranej w wyborach. Tymczasem istotna jest nie wola partii, ale prawo. Musimy bronić rządów prawa i wyzwolić się od poprawności politycznej. Musimy bronić demokracji i nie stawiać na jednostki, zwłaszcza zasłużone.

Podziel się

Wiadomość

Od lat sześćdziesiątych gdy zaistniało Koło Poselskie – obserwowane z taką nadzieją, poprzez oddalenie się w samotność Lasek, by podjąć decyzję o premierowaniu, po prosty, brzozowy krzyż na grobie, ta sama ciągłość, może wywodząca się od Maritaine’a

„Z każdym można znaleźć pewne osie dialogu, wokół których prowadzi się rozmowę.”
Dialog z marksizmem gdy ten posługiwał się przemocą? Fałsz! Uczciwi uczniowie Marksa z PPS byli prześladowani nie mniej zajadle niż ludzie Kościoła, mimo, że teoretycznie ideowa przepaść była mniejsza. Straciłbym do Tadeusza Mazowieckiego poważanie jako polityka, gdyby wierzył w autentyczny dialog z komunistami. Mam nadzieję, że decydował się na udział w oficjalnym życiu publicznym, bo był lub chciał być realistą i widział, że w zamian za akceptację dla systemu, na czym komunistom zależało (skoro nie stać ich było na eksterminację Kościoła) jest możliwość wynegocjowania jak najszerszych ustępstw (całe społeczeństwo nie mogło, jak wydaje się „twardej” prawicy, żyć jak żołnierze wyklęci), a gdy stracił na to nadzieję, wycofał się. Przywołanie doświadczenia faszyzmu brzmi ex post jak alibi dla kapitulacji wobec komunistów, czego przejawem był artykuł o bp Kaczmarku. Tadeusz Mazowiecki takiej mało wiarygodnej obrony nie potrzebuje. W sąsiednim artykule red.Nosowski tego nie czyni.

Nie udało się jednak Panu zarzucić na mnie sieci, bo ja nie jestem pryncypialnym przeciwnikiem dialogu katolików z uczniami Marksa, którzy chociaż już schodzą ze sceny, to w mojej opinii jeszcze nie rzucili swojego ostatniego słowa. W Rzeczpospolitej zamieściłem kiedyś dwa artykuły o teologach wyzwolenia (o mało znanym w Polsce, ale jedynym, który u naszych komuchów bywał Frei Betto i o abp Romero) krytycznie oceniając ich niepryncypialne stanowisko wobec przemocy, ale nie odmawiając im „praw obywatelskich” w Kościele, jak to czyni ciężkozbrojna prawica czy „paleo-konserwatyści”. Dlatego moja ocena „listu” Tadeusza Mazowieckiego jest następująca.

Jeżeli jego adresatem był ideowy marksista (ktoś taki jak Kołakowski, Pomian czy jak najbardziej Bauman z lat ’60), któremu zaczęły się otwierać oczy nawet niekoniecznie w sprawie tej ideologii, co systemu realnego socjalizmu, to będę obrońcą Tadeusza Mazowieckiego gdyby ktoś go chciał atakować za to, że nie miał postawy żołnierza wyklętego. Jeżeli jednak list adresowany był do osoby takiej jak Andrzej Werblan, to przyrównałbym Tadeusza Mazowieckiego do flirtującego z totalitaryzmem głównego bohatera filmu Istvana Szabo „Mefisto” granego przez Klausa Marię Brandauera – nie odmówiłbym mu trochę dobrych intencji, ale uznał taką postawę za głęboką porażkę o poważnych konsekwencjach etycznych.

Myślę, że Mazowiecki zwracał się do „Kołakowskiego”, ale nie dam głowy, czy tak myślą prof.Friszke („Dialog, to jest dla niego słowo klucz. […] Zakładał, że walka z bezpieką nigdy nie może przerodzić się w nienawiść. Celem POLITYKI jest osiągnięcie czegoś dobrego, a nie pokonanie przeciwnika” – partnerem politycznym mógł być tylko „Werblan”, nie „Kołakowski”, który nie miał żadnej władzy) i prof. Kosicki („Dla Mazowieckiego nieistotne było to, czy rozmawia z osobą niewierzącą, z marksistą. Z KAŻDYM można znaleźć pewne osie dialogu, wokół których prowadzi się rozmowę ” – Werblana jako partnera dialogu takie sformułowanie nie wyklucza).

„Dialogowanie” z Werblanami byłoby jak nawracanie SBeków w czasie przesłuchania, w który to sposób bronią się niektórzy księża przed zarzutami zbytniej „otwartości” wobec funkcjonariuszy. Krytycznie oceniam pochwałę Mazowieckiego przez obu profesorów za dialog, ale nie dlatego, jak mnie Pan prawdopodobnie podejrzewa, że partnerami są marksiści, ale dlatego, że totalitaryści (czasem to się da, a czasem nie da rozdzielić). Tego aspektu wypowiedzi prof.prof.Friszke i Kosickiego dotyczył mój komentarz.

Nie znam życiorysu prof.Kosickiego, ale to, że taki „dialog” pochwala prof.Friszke który bardzo dobrze zna środowisko KORu to mnie naprawdę dziwi. W jednej z książek prof.Friszke jest wyciąg z przesłuchania Jacka Kuronia przez SB – na każde pytanie odmawiał odpowiedzi i odmówił złożenia podpisu pod oświadczeniem, że odmawia odpowiedzi. Taki dialog z ludźmi, którzy stosują wobec ciebie przemoc to rozumiem. A prof.Friszke chyba nie rozumie.
Pozdrawiam,

Ja z Panem dialoguję, a Pan myśli, że sieci jakieś na Pana zarzucać chcę. Nie ten adres…
Spytałem, bo w Pańskim poprzednim komentarzu wyraźnie brakowało tego właśnie rozróżnienia – i dlatego brzmiał on zadziwiająco, jak na Pana, ahistorycznie. Teraz rozumiem Pański punkt widzenia.
Dodam tylko, że ja nie spotkałem w swoim życiu w PRL ideowego marksisty, ale to łaska późnego urodzenia. Tadeusz Mazowiecki, owszem, ich spotykał.

Pisząc o zarzucaniu sieci nie podejrzewałem Pana o żadne złe intencje, tylko o uprawnione w dyskusji „zastawianie pułapki”, co niedościgle czynił już Sokrates by podprowadzać uczniów do Prawdy. Ale przyznam, że pomyślałem, iż kieruje się Pan stereotypem prawicy zamkniętej na dialog (czy ja jestem prawicą to nie wiem, za takiego uznają mnie „lewacy”, bo prawicowi koledzy stracili co do mnie pewność. Pozdrawiam,