Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Franciszek wymusza samodzielność

Papież Franciszek podczas synodu biskupów o rodzinie 25 października 2015 r. Fot. Mazur / catholicnews.org.uk

Papież nie jest takim przywódcą, za którym można podążać bez namysłu. Uczę się, że nie mogę przyjmować jego słów bezkrytycznie.

Od początku wojny w Ukrainie mierzę się z pytaniami o postawę papieża wobec niej. Te pytania przychodzą i z serca, i od innych ludzi. Rodzą się ze zwątpienia, rozczarowania, a czasem nawet zgorszenia niektórych osób postawą Franciszka. Czytelnicy portalu Więź.pl doskonale znają ten kontekst – opublikowano w nim bowiem wiele ważnych artykułów na ten temat (lista poniżej). Nie ma więc potrzeby, aby te głębokie odczucia wielu katolików i niekatolików szerzej opisywać.

Szukam więc odpowiedzi na te zwątpienia; odpowiedzi, która będzie jednocześnie szczera i prosta. Długie konstrukcje intelektualne podkreślające wieloaspektowość i skomplikowanie sytuacji papieża oraz Watykanu zupełnie do mnie nie przemawiają.

Franciszek jest dla mnie autorytetem duchowym. Choć jego słowa bywają przykre i trudne, to nie wyczerpały one mojego kredytu zaufania

Ks. Jan Słomka

Udostępnij tekst

Papież jest autorytetem duchowym dla katolików i – jak się okazuje – także dla wielu niekatolików oraz niechrześcijan. Słowa przywódcy duchowego takiej rangi nie mogą stawać się zrozumiałe dopiero po dokonaniu subtelnych interpretacji. Muszą przemawiać czytelnie – jednocześnie do serc i umysłów.

Moje odczucia i oceny zmieniały się przez minione dwa miesiące i zapewne dalej będą się zmieniać. Zdaję tu sprawę z tego, jak rozumiem postawę Franciszka dzisiaj, 3 maja 2022 r.

Stawać po stronie ofiar

Pomogły mi informacje o nieudanych próbach wstawiania się przez papieża u Władimira Putina za mieszkańcami okupowanego przez Rosjan Mariupola. Franciszek prosił prezydenta Rosji (rzecz jasna, bezskutecznie) o zgodę na utworzenie korytarzy humanitarnych umożliwiających ewakuację cywilom.

Zrozumiałem wtedy, że Franciszek ma dwa absolutne priorytety.

Po pierwsze, chodzi mu o stawanie po stronie ofiar. Temu celowi papież podporządkowuje pozostałe działania. Albo stanowczo publicznie potępia sprawcę: jak Trumpa za decyzję o budowie muru na granicy z Meksykiem, albo omija go milczeniem – jak Putina.

Te wybory mogą być dyskusyjne, ale skoro podlegają powyżej podanemu kryterium, to – według mnie – da się je obronić. Dlatego zresztą w swoich dwóch rozmowach z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim Franciszek w pełni i bez stawiania zastrzeżeń stanął po stronie walczącej Ukrainy, uznając jej prawo do obrony.

„Nie” dla wojny dobra ze złem

Po drugie, papież nie chce pozwolić na to, aby jakakolwiek wojna otrzymała od niego pieczęć (czy choćby pozór) wojny świętej, słusznej i sprawiedliwej. Ten priorytet też do mnie przemawia – i do rozumu, i do serca.

W tym kontekście czytam słowa papieża z samolotowej rozmowy z dziennikarzami: „Wszyscy jesteśmy winni”. To dla mnie mocna przestroga, abyśmy nie ustawiali siebie po stronie absolutnego dobra walczącego z absolutnym złem. Być może dlatego właśnie Franciszek pozostawia innym jasne dopowiedzenie, że Putin stworzył system totalitarny i jest agresorem, który rozpoczął ludobójczą wojnę.

Taka postawa faktycznie ustawia biskupa Rzymu w pozycji zbyt oddalonego obserwatora. Ale gdy to oddalenie jest połączone z aktywnym zaangażowaniem po stronie ofiar, jestem w stanie bronić tej postawy.

Pozostaje otwarte pytanie: Czy papież w takiej sytuacji powinien głośno i jednoznacznie nazwać totalitaryzm totalitaryzmem, czy też zostawić tę rolę przywódcom politycznym świata oraz episkopatom lokalnym i innym autorytetom?

Franciszek wybrał tę drugą drogę. Zwłaszcza w Polsce – gdzie mamy głęboko wrytą świadomość, czym są totalitaryzmy i zagrożenie ze strony Rosji – taka droga nie budzi spontanicznej akceptacji. Wyjątkowo wyraźnie widzimy jej ograniczenia. Ja też czuję opór i nie przyjmuję tej drogi Franciszka z entuzjazmem. Ale jednak uznaję jej wartość duchową.

Nie przyjmować bezkrytycznie

Z drugiej strony właśnie dziś rano przeczytałem słowa Franciszka z wywiadu dla „Corriere della Sera” o „szczekaniu NATO pod drzwiami Rosji”. Wiem, że cały kontekst je łagodzi – ale i tak nie jestem w stanie ich bronić.

Ewidentny jest tu południowoamerykański duch podejrzliwości wobec Stanów Zjednoczonych i sceptycyzmu wobec NATO. Od papieża oczekuję jednak wzniesienia się ponad tego typu lokalne uwarunkowania. Wobec tych słów mam tylko jeden komentarz: „Nie pokładajcie ufności (…) w człowieku, u którego nie ma wybawienia” (Ps 146,3).

Wesprzyj Więź

Franciszek jest dla mnie autorytetem duchowym. Dlatego takie słowa, jak przytoczone powyżej, są dla mnie przykre i trudne. Ale nie wyczerpały one mojego kredytu zaufania.

Uczę się, że nie mogę przyjmować bezkrytycznie słów Franciszka. Nie jest on takim przywódcą, za którym można podążać bez namysłu. Wymusza samodzielność.

*

Franciszek wobec wojny Rosji z Ukrainą. Komentarze na Więź.pl

Podziel się

8
Wiadomość

Jak prawie wszyscy jestem za upadkiem Rosji, jej rozpadem na małe państwa tak jak to stało się z monarchia austrowęgierska, no Rosja nie podziela moich poglądów wiec tzw. „szczekanie NATO pod drzwiami Rosji” wywołało wojnę. Nie ma to nic wspólnego z cierpieniem Ukrainy, naszym współczuciem dla nich. Ja tez jestem za ofiarami a nie za sprawcami tylko wojna Rosja-Ukraina jest wojna zastępcza za wojnę USA-Rosja, a właściwie to za niewypowiedziana wojnę USA-Chiny

Panie Januszu, to NIE jest wojna zastępcza! Dał Pan sobie wmówić nieprawdę, na czym zależy Rosji. Wojnę zastępczą toczą dwa mocarstwa na terytorium kraju trzeciego. W Ukrainie zamieszana jest tylko Rosja, która zaatakowała, chcąc stworzyc nowy rząd i podporządkowac przynajmniej część kraju. USA nie były i nie są wmieszane – bardzo starają się ograniczyć swój udział do pomocy militarnej legalnemu rządowi. To jest wojna agresywna. Natomiast Rosja usiłuje teraz przedstawić swoją agresję jako odpowiedź na agresję USA czy NATO, by wzbudzić sympatię u przeciwników USA np. w Ameryce Łacińskiej (vide Argentyna i logika Franciszka). Jak widać jest skuteczna.
Polecam felieton profesora R. Kuźniara we wczorajszej Rzeczpospolitej.

Nie umiem powiedzieć co bardziej mnie oburza i dobija.
Wypowiedzi Watykanu i Franciszka – czy próby jego obrony, zrozumienia i jakiegoś takiego
ustawienia się względem nich przez wiernych i duchownych.
Naprawdę.

Nie bardzo rozumiem, jaka treść kryje się za wyrażeniem: „Franciszek jest autorytetem duchowym”? Może ktoś, np. profesor teologii, który jest autorem tego „gimnastycznego” teksty, wyjaśni.

Nie o glossy, wypiski czy cytaty z dokumentów tu chodzi. Tu na prawdę już nie chodzi o to i nie można zatrzymywać się „na progu” jakiejś eklezjalnej formuły. Ale o faktyczną treść pojęcia. I to jest poważne pytanie.

Patrząc na Rosje mam poczucie, że jest to cywilizacja kłamstwa, a może bardziej zakłamywania świata i gry pozorów. Papież, jak rozumiem, nie ma z tym większego problemu, a nawet więcej, lubi tu i tam dołożyć swoją cegiełkę.

To cywilizacja kłamstwa, ale wciąż ładnie mówi o chrześcijaństwie i zakazuje marszów LGBT, ideologii gender, neomarksizmu i czego tam się jeszcze paleokonserwatystom nie podoba.

Księże Profesorze! Oczywiście, że papież „wymusza samodzielność” ! Każdy odpowiedzialny za innych, nauczający, rodzic, nauczyciel musi „wymuszać samodzielność”. Bez tego nie ma rozwoju ani wzrostu. Obawiam się, że wieloletnie zaniedbania ludzi odpowiedzialnych za formację księży i wymuszania posłuszeństwa raczej niż myślenia samodzielnego doprowadziło do kryzysu Kościoła, którego jesteśmy świadkami. Dobrze, że się to kończy. Trochę szok, ale chyba inaczej się nie da. Kto może być przywódcą, za którym mamy „podążać bez namysłu”? Bóg dał nam ROZUM i wolną wolę, tego się jeszcze chyba ciągle uczy na katechezie? I może zamiast zajmować się postawą Papieża wobec wojny warto zająć się swoją postawą wobec tejże? W ramach wpływów własnych i możliwości? Ilu kleryków i ich nauczycieli jest w stanie poświęcić WŁASNY WOLNY czas na pomoc uchodźcom (i/lub WŁASNE fundusze)? Potrzeby są naprawdę spore, i różne. Tak ze 4 godziny w tygodniu by bardzo dużo zmieniło :-)Serdecznie pozdrawiam

W polskim kościele istneiaje pojęcie „święta nakazane”. Czyli ktoś może np. nakazać świętować lany poniedziałek . Można też nakazać myśleć jak jakis biskup lub papież lub inny reprezentant czegoś takiego jak hierarchia. Albo można świętować jak chce się świętować i nie słuchać jakiś biskupów czy papieży i innych hierarchi jak np. królowa w UK. Ale prawdopodobnie wyznawców hierarchia wszelakiej będzie cały czas dużo. Po prostu niektórym ludziom jest to do czegoś potrzebne. A mi np. nie jest