Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Nie żyje Ludwik Dorn, intelektualista w takim stylu, jaki dziś zdarza się rzadko

Ludwik Dorn (w środku) na konwencie Prawa i Sprawiedliwości. Kielce, 21 października 2006. Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl

Był współzałożycielem Prawa i Sprawiedliwości, w ostatnich latach otwarcie krytykował swoją dawną formację.

Nie żyje Ludwik Dorn, były marszałek Sejmu, wicepremier i szef MSWiA. Informację o jego śmierci podał portal Interia, potwierdziła ją Polska Agencja Prasowa.

Urodził się 5 czerwca 1954 roku w Warszawie. Po maturze studiował socjologię na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, ukończył ją w 1978 roku. W tamtym czasie chodził na spotkania z Jackiem Kuroniem, w 1975 roku brał udział w organizowaniu akcji zbierania podpisów przeciwko zmianom w Konstytucji, tzw. Listu 59. Rok później zaangażował się w pomoc dla prześladowanych robotników i zaczął działać w Komitecie Obrony Robotników. Od 1977 roku był współpracownikiem redakcji podziemnego miesięcznika „Głos”, w którym publikowali działacze KOR.

Zakładał Ośrodek Badań Społecznych NSZZ „Solidarność” Regionu Mazowsze i pracował w nim jako socjolog. W stanie wojennym był ścigany listem gończym, ukrywał się przez półtora roku w Gdańsku i w Warszawie.

W latach 80. utrzymywał się z tłumaczenia (pod pseudonimem Dorota Lutecka) angielskich powieści szpiegowskich, m.in. Johna le Carré i Lena Deightona. Był przeciwnikiem porozumień Okrągłego Stołu.

Od początku lat 90. bliżej współpracował z Jarosławem Kaczyńskim, który zakładał Porozumienie Centrum i wspierał kandydaturę Lecha Wałęsy w wyborach prezydenckich. Po zwycięstwie Wałęsy został zatrudniony w Kancelarii Prezydenta (której szefem został Jarosław Kaczyński) na stanowisku kierownika zespołu analiz. Odszedł z tej pracy wraz z innymi urzędnikami wywodzącymi się ze środowiska PC po konflikcie braci Kaczyńskich z prezydentem.

Od 1992 roku był wiceprezesem PC. W wyborach parlamentarnych w 1997 roku został wybrany do Sejmu III kadencji.

W 2001 roku, wspólnie z Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi oraz grupą współpracowników z PC, brał udział w założeniu Prawa i Sprawiedliwości. Został powołany na stanowisko wiceprezesa tej partii. W wyborach parlamentarnych 2001 uzyskał mandat posła na Sejm IV kadencji . Od grudnia 2002 roku był przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS.

31 października 2005 roku został ministrem spraw wewnętrznych i administracji w mniejszościowym rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Wkrótce po nominacji na to stanowisko został także powołany na urząd wiceprezesa Rady Ministrów. 6 lutego 2007 roku złożył dymisję z funkcji wicepremiera i ministra. Premier Jarosław Kaczyński przyjął dymisję z funkcji ministra, pozostawiając jednocześnie Dorna na drugim z tych stanowisk. Podanym publicznie powodem dymisji była rozbieżność zdań z premierem w „ważnej sprawie związanej z funkcjonowaniem resortu”. 8 lutego 2007 roku został odwołany z funkcji ministra spraw wewnętrznych i administracji.

27 kwietnia 2007 roku Sejm powołał go na stanowisko marszałka Sejmu. Urzędowanie zakończył po kilku miesiącach, 4 listopada.

W wyborach parlamentarnych 2011 uzyskał mandat poselski z listy Prawa i Sprawiedliwości. Cztery lata później w wyborach prezydenckich opowiedział się za Andrzejem Dudą. W 2020 roku poparł Szymona Hołownie.

W ostatnich latach krytykował rząd Zjednoczonej Prawicy. Uważał, że „przaśna polityka Prawa i Sprawiedliwości jest katastrofalna dla budowania naszej tożsamości”. „PiS przestał mieć jakiekolwiek ideowe i intelektualne podstawy do prowadzenia polityki historycznej. Jako że natura nie znosi próżni, to de facto jedyny koncept polityki historycznej, który PiS musiał przejąć, sformułowali narodowcy” – mówił w wywiadzie rzece „Rzeczpospolita Trzecia i Pół” Jaremy Piekutowskiego.

Był ceniony za swoją kulturę osobistą. „Dorn to człowiek dużego formatu. Intelektualista w takim stylu, jaki dziś zdarza się rzadko” – napisał na Facebooku Piekutowski. Podobnie napisał Tomasz Terlikowski: „Zrobiłem z nim przed laty kilka wywiadów. Każdy z nich był dla mnie ucztą intelektualną. Cytowanie angielskich poetów i świadomość, że rozmawia się z kimś o błyskotliwej, niespotykanej inteligencji. Ludwik Dorn to był polityk-intelektualista”.

Wesprzyj Więź

W wolnych chwilach zajmował się tłumaczeniem wierszy (m.in. Johna Keatsa i Williama Butlera Yeatsa), a także pisał bajki. Jedna z nich, „O śpiochu tłuściochu i o psie Sabie”, została wyróżniona na ogólnopolskim konkursie „Wielcy poeci piszcie dla dzieci”.

Pochodził z rodziny żydowskiej. Ochrzcił się jako dorosły w 2000 roku. „Do wiary dochodziłem poprzez rozum. To była dla mnie konsekwencja wieloletnich przemyśleń. Potężny wpływ miały też pielgrzymki Ojca Świętego. Największym cudem jest dla mnie niedzielna msza święta wraz z Eucharystią. To jest swego rodzaju cud socjologiczny – co niedziela od wieków przychodzą ludzie i powtarzają te same słowa. I nie chodzi o frekwencję na niedzielnej mszy. Po prostu: «Gdzie dwóch lub trzech jest w imię moje…». Tego nie powinno być, a jest. I innych dowodów na istnienie Pana Boga oraz Trójcy Świętej nie potrzeba” – mówił w wywiadzie-rzece „Rozrachunki i wyzwania” Agnieszki Rybak i Amelii Łukasiak.

Przeczytaj też: Radom ’76. Jak młodzi inteligenci poznali „drugą Polskę”

Podziel się

4
1
Wiadomość

Na pewno nie otrzymałby tytułu „intelektualisty w takim stylu…”, gdyby nie zaczął krytykować PiS. Już wiemy, co jest kluczem do honorów, więc może jeśli J. Kaczyński przejdzie do PO, zostanie tutaj nazwany mężem stanu.