Uczestnicy spotkania na Śnieżce w 1978 r. wspominają, że w pewnym momencie Václav Havel wyciągnął butelkę likieru „Stará myslivecká” z wizerunkiem myśliwego na etykiecie i powiedział: „Jak nie możemy żyć w socjalizmie z ludzką twarzą, to chociaż możemy się napić czegoś z ludzką twarzą”.
W połowie lat 70. XX wieku Czechosłowacja i Polska miały za sobą trzydzieści lat życia w komunizmie, smutny okres stalinizmu i późniejsze nieudane próby uczynienia swoich państw i panującego ustroju bardziej efektywnymi gospodarczo, bardziej przyjaznymi ludziom i bardziej liberalnymi1. Jednak doświadczenia „polskiego Października” z 1956 r. i czeskiego „socjalizmu z ludzką twarzą” z 1968 r. należały już do przeszłości.
Po „praskiej wiośnie” przyszła w Czechosłowacji perfidna, łamiąca charaktery, niszcząca ludzi „normalizacja” lat 1969–1972. Po czystce z początku lat 70. – kiedy w piętnastomilionowym kraju usunięto ze stanowisk, przede wszystkim inteligenckich, 400–600 tysięcy osób – życie kulturalne i intelektualne zostało wyjałowione. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi uratowało pracę za cenę samokrytyki i pisemnych donosów na kolegów; tylko oni sami wiedzą, na ile rzutowało to później na ich życie.
Wydawało się, że zrealizowała się Orwellowska wizja. Jedynymi, małymi wysepkami niezależnego życia były w Czechach undergroundowe grupy muzyczne, a na Słowacji ekologowie i już całkowicie nielegalny ruch „podziemnego Kościoła”. W mikroskali porozrzucani intelektualiści próbowali organizować po domach seminaria dające namiastkę życia umysłowego.
W małej ówczesnej grupie czeskich opozycjonistów znajdowali się także byli działacze komunistyczni i byli wysocy funkcjonariusze reżimu, aktywni podczas próby reformowania ustroju w 1968 r., np. Jiři Hájek i Zdenĕk Mlynář. Hájek to były członek Komitetu Centralnego partii komunistycznej i minister spraw zagranicznych Czechosłowacji, ale też człowiek, który jako pierwszy publicznie wobec świata na forum ONZ zaprotestował przeciwko okupacji Czechosłowacji przez wojska Układu Warszawskiego 21 sierpnia 1968 r. Mlynář z kolei był w drugiej połowie lat 60. sekretarzem KC KPCz do spraw ideologicznych, czyli nadzorował linię polityczną partii w skali całego kraju.
Ci ludzie mieli doświadczenie funkcjonowania w polityce międzynarodowej, znajomość instytucji i mechanizmów dyplomacji, rozumieli też zasady międzynarodowego obiegu informacji. Pod względem know-how w sprawach międzynarodowych byli bardziej kompetentni od polskiego środowiska KOR. Można zaryzykować ocenę, że emocjonalne zaangażowanie w ideę współpracy z sąsiadami z drugiej strony granicy było większe po stronie polskiej, ale koncepcyjnie plan na wykorzystanie tej współpracy był bardziej przemyślany po stronie czeskiej.
Inspiracje: KOR i proces helsiński
Z czeskich relacji wynika, że informacja o powstaniu w Polsce Komitetu Obrony Robotników była swego rodzaju szokiem. Na Polaków patrzono tam jako na naturalnych rebeliantów antykomunistycznych i antyrosyjskich, gotowych do emocjonalnych – słabo, w czeskiej opinii, przemyślanych – wystąpień ulicznych. Zdziwienie wywołała więc zastosowana w Polsce formuła działania opozycyjnego, pokojowa forma Komitetu, przyjęcie za podstawę działania akcji humanitarnej, czyli pomocy osobom represjonowanym. Dużo do myślenia dawała Czechom KOR-owska koncepcja jawnej działalności, włącznie z podawaniem swoich danych personalnych i adresów.
Pierwsza połowa lat 70. w oficjalnym politycznym życiu międzynarodowym upływała pod znakiem Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE), znanej publicystycznie jako proces helsiński. Porozumienia helsińskie, podpisane przez 35 państw, w tym zarówno USA, jak i kraje socjalistyczne, wprowadzały dobrowolne zobowiązanie się sygnatariuszy do przestrzegania także praw tzw. trzeciego koszyka, które były swego rodzaju minimalną, nieuwzględniającą bezpośrednich praw politycznych, wersją praw człowieka.
W 1975 r. w Kongresie USA powstała niezależna, pozarządowa komisja do spraw realizacji porozumień helsińskich. W odpowiedzi grono dysydentów w Moskwie utworzyło podobną grupę, wzywając do tworzenia tego typu instytucji, przede wszystkich na terenie obszaru sowieckiego. Pierwsza grupa helsińska została powołana w listopadzie 1976 r. na Litwie. Działalność grupy moskiewskiej stała się symbolem istnienia dysydentów w Rosji.
Nie umiemy dzisiaj odtworzyć szczegółowo drogi kontaktu pomiędzy Kartą 77 a KOR-em. Dobrze to świadczy o zdolnościach konspiracyjnych obu partnerskich stron
KBWE była inicjatywą bloku moskiewskiego. Związek Sowiecki nie był usatysfakcjonowany zakończeniem II wojny światowej bez traktatu pokojowego, który na poziomie prawno-traktatowym zapisywałby jego mocarstwową pozycję, uzyskaną przez rozbicie III Rzeszy i podporządkowanie sobie krajów wschodnioeuropejskich. Imperialny status Związku Sowieckiego wynegocjowany został w 1945 r. podczas konferencji w Jałcie i Poczdamie, ale moskiewskiemu kierownictwu brakowało do pełnej satysfakcji prawnego nazwania i umocowania tego faktu na poziomie zapisów traktatowych. Związek Sowiecki formułował powyższy cel polityczny w latach 1966–1967, a ogłosił go publicznie jako tzw. apel budapeszteński w 1969 r.
W 1972 r. odbyła się konferencja przygotowawcza, a w latach 1973–1975 toczyły się w Helsinkach, rozbite na kilka tur, rozmowy na temat zasad współistnienia dwóch bloków politycznych w Europie w sposób uniemożliwiający otwarty konflikt. Zbiór tych zasad nazwano „polityką bezpieczeństwa”. Związek Sowiecki dążył do tego, aby traktat końcowy z 1 sierpnia 1975 r. uznać za formalne zakończenie II wojny światowej. Tego celu nie osiągnął, ale uzyskał bardzo dużo. Świat zachodni uznał praktycznie de iure pojałtański podział świata. Z perspektywy marzeń tzw. niepodległościowych środowisk wschodnieuropejskich było to smutne wydarzenie.
Jak rodziła się Karta 77
Dysydenci czescy postanowili odwołać się do formalnych zapisów z Helsinek. Gdy z Polski napłynęły wieści o powstaniu Komitetu Obrony Robotników, pojawiła się myśl o utworzeniu w Pradze podobnej instytucji. Podobnej to znaczy opartej na jawnym członkostwie i stosującej wyłącznie legalne – w świetle obowiązującego prawa komunistycznej Czechosłowacji – metody działania. Głównie miały to być listy do najwyższych władz kraju, petycje, jawne analizy, publiczne oceny.
Dyskutowano, czy wzorem działania powinien być dokładnie polski KOR, zajmujący się sprawami poszczególnych ludzi, czy też bardziej powinna to być organizacja zorientowana na kwestie problemowe, wykorzystująca przyjęte uroczyście przez komunistyczną Czechosłowację „zasady helsińskie”, umożliwiające formalnie stowarzyszanie się obywateli dla przedstawiania władzom opinii w ważnych społecznie sprawach. Taka koncepcja działania zakładała wyrzeczenie się krytyki istniejącego ustroju i całkowite powstrzymanie się od działań, które naruszałyby istniejące prawo i byłyby dla władz państwa owiane tajemnicą. Uznawano, że kraje komunistyczne na tyle mocno nie przestrzegają swoich własnych praw, że istnieje duża przestrzeń działania dla dobra obywateli przez wskazywanie naruszeń i braków w funkcjonowaniu państwa. Pewną rolę przy podjęciu decyzji o powstrzymaniu się od krytyki ustroju odgrywał też zapewne fakt, że prawie wszyscy inicjatorzy posiadali poglądy lewicowe, socjalistyczne, a nawet komunistyczne – chociaż byli przez ten reżim prześladowani i dyskryminowani.
Bezpośrednim impulsem do finalizacji planów utworzenia opozycyjnej platformy było uroczyste propagandowe ogłoszenie ratyfikacji przez Czechosłowację w październiku 1976 r. Międzynarodowych Paktów Praw Obywatelskich i Politycznych oraz rozpoczęty w tym samym czasie proces sądowy muzyków z popularnej muzycznej grupy rockowej Plastic People of the Universe.
Od wiosny 1976 r. toczyły się w środowiskach przyszłych opozycjonistów rozmowy o powołaniu jakiejś organizacji. W listopadzie i grudniu pracowano już nad tekstem proklamacji, która byłaby wydana przy jej powstaniu. Według czeskich historyków, próbujących z detalami odtworzyć proces powstawania dokumentu programowego, ostateczną decyzję o jego przygotowaniu podjęto na spotkaniu 11 grudnia 1976 r. Ustalono, że będzie on zatytułowany skromnie i niepatetycznie: Karta 77. Samym tytułem miał odsyłać do takich pojęć jak Karta Praw Człowieka i Obywatela ONZ czy Magna Carta z historii brytyjskiej.
Pomysł, aby stworzyć tekst nawiązujący do międzynarodowych dokumentów – przyjętych także, a nawet propagowanych, przez komunistyczną Czechosłowację – był sygnałem zarówno dla obywateli Czechosłowacji, jak i dla międzynarodowej opinii publicznej. Wyszedł on prawdopodobnie ze środowiska byłych komunistów, tzw. rewizjonistów. Ich reprezentantem był Zdenĕk Mlynař. Ci „ludzie sześćdziesiątego ósmego” jako wieloletni praktycy funkcjonowania w aparacie partyjnym rozumieli rolę formalnych dokumentów, które można by wprowadzać do obiegu publicznego.
Sam tekst Karty, podsumowujący dyskusję w kilku środowiskach, spisał, jako literat, Václav Havel, konsultując się codziennie z innym pisarzem i dysydentem, Pavlem Kohoutem. Zajęło im to pięć dni. Wiadomo, że 16 grudnia dyskutowano już o przygotowanej propozycji tekstu. Ostateczny kształt był gotowy 20 grudnia. Wtedy właśnie Vacláv Havel stał się jednym z głównych liderów politycznych, choć może nie był jeszcze publicznie znany.
Cały czas trwała dyskusja, jaki ma być kształt powoływanej instytucji opozycyjnej. Wedle Petra Uhla, jednego z czołowych dysydentów – zresztą skrajnie lewicowego i skrajnie antykomunistycznego, bliskiego trockizmowi – ścierały się dwie koncepcje. Pierwsza powoływała się wprost na polski KOR, zakładając utworzenie komitetu o 30 członkach, którzy zdecydują się ujawnić i firmować dalsze działania. Druga (która ostatecznie zwyciężyła) zakładała, że opublikowany zostanie tekst Karty ze znaczącą listą osób z dużym prestiżem społecznym, które poparły deklarację jeszcze przed jej upublicznieniem, ale ta lista będzie otwarta w oczekiwaniu na następne podpisy, być może nawet tysiące, a na pewno setki. Nie chciano powoływać żadnej struktury, władz, przewodniczącego. Jedynym organem byliby rzecznicy, którzy gwarantowaliby prawdziwość obwieszczeń i tekstów sygnowanych przez Kartę jako niezależną inicjatywę społeczną. Miało być ich trzech, zarówno dla zapewnienia pluralizmu, jak i dla utrudnienia służbie bezpieczeństwa ograniczania ich działań (rozumowano, że zawsze jest trudniej aresztować i zastraszyć trzy osoby niż jedną).
Na wspomnianym spotkaniu 20 grudnia zdecydowano, że rzecznikami Karty zostaną: światowej rangi filozof, niegdyś uczeń i współpracownik Edmunda Husserla Jan Patočka, były minister spraw zagranicznych Czechosłowacji w 1968 r. Jiři Hajek oraz Václav Havel. Pavel Kohout wziął na siebie zadanie poinformowania o inicjatywie przy pomocy zaprzyjaźnionych niemieckich dziennikarzy. Zaplanowano publikację dokumentu przez czołowe światowe media i agencje na 7 stycznia 1977 r.
Przygotowanie czystopisu oraz powielenie go w potrzebnej liczbie egzemplarzy do dystrybucji w Pradze wziął na siebie Havel. Oryginał miał złożyć 6 stycznia w sekretariacie przewodniczącego parlamentu, w kancelarii premiera i w agencji prasowej ČTK. Tego samego dnia miał też rozesłać kilkaset kopii pocztą do sygnatariuszy oraz prominentnych ludzi kultury i korpusu dyplomatycznego.
Ostatnie spotkanie przygotowawcze odbyło się 3 stycznia 1977 r. w mieszkaniu Václava Havla (był to znany towarzyski punkt w centrum Pragi; nieskonfiskowana resztka milionowej fortuny dziadka Václava Havla). Służba bezpieczeństwa już od jakiegoś czasu miała tam założony podsłuch, ale została wprowadzona w błąd, ponieważ uczestnicy spotkania umówili się wcześniej, że ze względu na groźbę podsłuchu lub konfiskaty notatek, podając terminy, będą mówili o datach zawsze o 10 dni późniejszych. Dlatego służba bezpieczeństwa przygotowywała się na publikację Karty w dniu 17 stycznia i władze zostały zaskoczone jej ogłoszeniem 7 stycznia.
W spotkaniu uczestniczyło ok. 15 osób, w tym wszyscy ważniejsi inicjatorzy i autorzy Karty: Patočka, Hájek, Havel, Kohout, prof. Václav Černý (wybitny romanista i filozof, znawca kultury hiszpańskiej, jeden z największych wówczas autorytetów moralnych; więziony w latach 50., po 1968 r. tolerowany, chociaż z zakazem publikowania), Ludvik Vaculik (pisarz i dziennikarz; autor najważniejszego tekstu praskiej wiosny z czerwca 1968 r. Dwa tysiące słów), znany aktor Pavel Landovsky, Jaroslav Šabata (przywódca dysydentów w Brnie, w 1968 r. sekretarz tamtejszego komitetu wojewódzkiego partii komunistycznej; psycholog z wykształcenia, założyciel ruchu „Komuniści w Opozycji”, wówczas niedawno dopiero zwolniony z więzienia po pięciu latach odsiadki, od 1971 r.) oraz Ladislav Hejdánek, wywodzący się ze środowisk katolickich, propagator dialogu katolików z marksistami, więziony za ulotki w roku 1971.
Zbieranie podpisów pod tekstem Karty rozpoczęto 20/21 grudnia. Niestety nie była to akcja łatwa. Obchodzono z propozycją złożenia podpisu ludzi ze środowisk kultury, nauki, mediów, aktorów (ale także znanych sportowców). Trzon podpisujących stanowiła grupa kilkudziesięciu osób już funkcjonujących jako opozycjoniści. Dalej było gorzej. Okazało się, że pokłady ostrożności, oportunizmu, karierowiczostwa i zwykłego strachu są bardzo duże. Wiele osób tłumaczyło swoje odmowy odpowiedzialnością za projekty i współpracowników, których mogliby narazić na represje. Wskazywano, że właśnie ważą się losy dofinansowań ich działalności lub zgód na atrakcyjne zagraniczne wyjazdy. Ostatecznie zebrano 242 podpisy. Wskazywało to, że nie uda się zdobyć szerokiego poparcia społecznego, ale też od początku było jasne, że znaczenie tej inicjatywy jest jakościowe, a nie ilościowe.
Zgodnie z planem 6 stycznia po prawie całonocnym przygotowywaniu i adresowaniu kopert oraz naklejaniu znaczków Václav Havel w towarzystwie Ludvika Vaculika wyjechał na miasto z zamiarem najpierw powrzucania około 300 kopert z tekstem Karty do kilkunastu skrzynek pocztowych (aby służbie bezpieczeństwa było je trudniej zlokalizować i zniszczyć), a następnie zawiezienia trzech egzemplarzy do kancelarii rządu, parlamentu i agencji prasowej.
Od chwili wyjścia z domu jechało za nimi kilka aut policyjnych. Samochodem Havla i Vaculika kierował rozpoznawany powszechnie przez ludzi aktor Pavel Landovsky. Kierowca starał się kręcić po wąskich uliczkach, gwałtownie zmieniać kierunek jazdy, ale nie zdołał uciec kilku samochodom profesjonalnych agentów. I tak sukcesem było, że Havlowi udało się na chwilę wyskoczyć z auta i wrzucić do wiszącej na budynku skrzynki pocztowej 40 kopert, czego nie zauważyli ścigający, więc listy doszły normalnie do adresatów.
W pewnym momencie samochód z Havlem zatrzymano. Ludzie na ulicy rozpoznali Landovskiego i pod hasłem „Landovský kręci nowy film” kilkadziesiąt osób otoczyło zarówno auta agentów, jak i Landovskiego, traktując ich jako ekipę filmową i dopytując o szczegóły. Skonfudowani nieumundurowani policjanci odstąpili od rewizji i zatrzymania. Kazali jechać w boczną ulicę i dopiero tam dokonali aresztowania. Havel nie dojechał do zaplanowanych urzędów, ale to już nic nie zmieniało… A następnego dnia o Karcie 77 mówiła już cała Europa.
Anty-Karta
Wieść o powstaniu Karty 77 stała się błyskawicznie ważnym wydarzeniem międzynarodowym. Jeszcze w styczniu 1977 r., w ciągu kilku dni, powstał Międzynarodowy Komitet Poparcia Karty 77, na którego czele stanęli Heinrich Böll, Friedrich Dürrenmatt, Graham Greene i Arthur Miller.
Do połowy lat 80. Kartę podpisało 1200 osób. Prawie 700 kolejnych uczyniło to jeszcze pod koniec lat 80. Dwadzieścia pięć osób publicznie odwołało swój podpis, czyli zostało do tego zmuszonych przez władze.
Oficjalnie Karta 77 została rozwiązana 3 listopada 1992 r., ale w praktyce przestała działać, kiedy po „aksamitnej rewolucji” i pokojowym obaleniu władzy komunistów okazało się, że zróżnicowanie polityczne i ideowe między jej sygnatariuszami jest tak wielkie, że uniemożliwia jakąkolwiek współpracę. Symbolem realnego końca funkcjonowania Karty 77 była publiczna odmowa spotkania się w 1989 r. Václava Havla ze Zdeňkiem Mlynářem.
W czasie swojej działalności Karta wydała 572 oświadczenia krytykujące władze Czechosłowacji za naruszanie praw człowieka w rozumieniu umów międzynarodowych i własnych praw oraz dodatkowo świeżo podpisanych porozumień helsińskich. Karta definiowała się jako „nieformalny, wolny i otwarty związek ludzi […] połączonych chęcią walki o prawa człowieka i obywatela w naszym kraju i na całym świecie”. Wielokrotnie podkreślano, że Karta 77 nie jest żadną organizacją, nie ma statutu ani żadnych organów kierujących, a ponadto jasno deklarowała, że „nie prowadzi żadnej opozycyjnej działalności politycznej”.
Chociaż środowisko Karty starało się unikać sformułowań krytykujących ustrój Czechosłowacji, było oczywiste, że samo jej istnienie naruszało zasady totalitarnego państwa i było opozycją wobec reżimu. Toteż państwo i partia odpowiedziały wściekłym atakiem. Sygnałem do nagonki był artykuł w „Rudem Pravie” z 12 stycznia Ztroskotanci a samozvanci (w wolnym przekładzie: „Przegrani i samozwańcy”), powtórzony później w dziesiątkach wariantów we wszystkich mediach. Ataki personalne na sygnatariuszy były tak intensywne, że powszechnie obawiano się dalszych następstw: być może więzienia, wywózek, odbierania mieszkań. Wytworzyła się taka atmosfera zastraszenia i izolacji, że dawni znajomi przechodzili na ulicy na drugą stronę, żeby tylko nie musieć nawet witać się z napiętnowanymi sygnatariuszami Karty. Telewizja i gazety nazywały sygnatariuszy Karty zdrajcami socjalizmu, ludźmi pozbawionymi uczuć patriotycznych, sługusami imperializmu i moralnymi zerami.
W walce z Kartą 77 kierownictwo partii komunistycznej zdecydowało się na wytworzenie pseudoruchu ludzi kultury: Anty-Karty. 28 stycznia 1977 r. do Teatru Narodowego spędzono kilkuset aktorów, reżyserów, piosenkarzy, plastyków i muzyków. Zorganizowano seans nienawiści i wyzwisk pod adresem ludzi Karty 77 zatytułowany „O nowe twórcze czyny w imię socjalizmu i pokoju”. Wychodzący uczestnicy zgromadzenia musieli składać osobiste podpisy pod czarnosecinnym dokumentem potępiającym. Trauma ta ciągnie się za nimi do dzisiaj. Kto podpisał? Praktycznie wszyscy, ponad 7 tysięcy osób, w tym tak popularni ludzie jak Karel Gott i tak szanowani jak Bohumil Hrabal. Część osób tłumaczy się, że nie wiedziała, co podpisuje, inni usiłują zbagatelizować wymuszony podpis.
Ludzie związani z Kartą i krytycznie nastawieni do reżimu byli zwalniani z pracy, śledzeni, podsłuchiwani, wzywani na przesłuchania, w ich domach przeprowadzano rewizje, a w końcu zaczęły się procesy i zmuszanie ludzi do emigracji.
Sierpień 1980 r. zmienił sytuację i pozycję ruchu dysydenckiego w Polsce, ale i pośrednio w całym tzw. obozie socjalistycznym. Powstanie „Solidarności” stało się jedną z głównych przyczyn rozpadu bloku sowieckiego. W Czechosłowacji średnioterminowo sytuacja rozwijała się odmiennie niż w Polsce. Ruch dysydencki w latach 80. słabł, był w fazie kryzysu, działacze opozycji byli zmęczeni i wypaleni. Część uległa naciskom i wyemigrowała. Komunistyczne władze Czechosłowacji w obawie przed wpływami „Solidarności” z Polski podjęły zakrojoną na dużą skalę propagandową kampanię antypolską i działania na rzecz budowania stereotypów leniwych i zacofanych Polaków, opanowanych przez reakcyjny i anachroniczny Kościół katolicki.
Górskie spotkania dysydentów
Nie umiemy dzisiaj odtworzyć szczegółowo drogi kontaktu pomiędzy Kartą a KOR-em. Nie wiadomo, kiedy dokładnie narodził się pomysł nawiązania współpracy. Podejmowane próby częściowo uzupełniały się nawzajem.
Można powiedzieć, że fakt, iż nie umiemy dzisiaj odtworzyć wszystkich działań i kontaktów, dobrze świadczy o zdolnościach konspiracyjnych obu partnerskich stron. Nie umiała ich także wyśledzić w 1978 r. czechosłowacka służba bezpieczeństwa, która przeczuwała, że środowisko Karty poszukuje kontaktów z Polakami, i uważała, że potencjalnym łącznikiem może być Václav Havel, ponieważ ma swój dom rekreacyjny w pobliżu granicy z Polską.
Prawie na pewno kontakty zostały nawiązane innymi kanałami. Być może pierwszym krokiem była wizyta w Warszawie byłego redaktora „Rudego Prava” (usuniętego z partii po 1968 r.) Františka Vanĕčka, którego poproszono, żeby dotarł do Adama Michnika. Wyboru dokonano na podstawie informacji z mediów międzynarodowych. Vanĕček przez jakichś swoich starych znajomych dotarł ostatecznie do Jana Lityńskiego. Przekazał pomysł.
Inną próbą nawiązania kontaktów, która okazała się bezpośrednim bodźcem do zorganizowania słynnego później spotkania na granicy, była wizyta w Warszawie Tomaša Petřivego. Petřivý, nieco dzisiaj zapomniany, był Słowakiem, miał 22 lata i studiował pisanie scenariuszy w Pradze w szkole teatralno-filmowej FAMU. Był pełnym pomysłów ideowcem, jedną z pierwszych osób, która podpisała Kartę 77. Dotarł do Warszawy, udało mu się spotkać z Jackiem Kuroniem, przedstawić ideę spotkania opozycjonistów na granicy. Za współudział w spotkaniach z polskimi opozycjonistami zapłacił karnym powołaniem do wojska, gdzie był szykanowany i skazany na dwa lata więzienia za odmowę wykonywania rozkazów. Zmarł później w tajemniczych okolicznościach; krążyły plotki, że został zamordowany przez służbę bezpieczeństwa.
O spotkaniu z Petřivym wspominał Jacek Kuroń, pisząc, że potraktował propozycję jako mało realną i niezbyt poważną. Ostatecznie skonsultował ten pomysł z Adamem Michnikiem, Janem Lityńskim i Antonim Macierewiczem i postanowił zaangażować się w jego realizację. Zdecydowali się nie informować o nim kierownictwa KOR, tzw. Starszych Państwa, uważając, że ci uznają pomysł za niepoważny, a dodatkowo grożący kłopotami na poziomie całego bloku komunistycznego.
Istnieje też opowieść, że na pomysł spotkania wpadła Anna Šabatowa, kiedy w domu letniskowym Havla „na Hradečku” przy polskiej granicy znalazła ulotkę turystyczną reklamującą pieszy szlak po sudeckich szczytach, dostępny z obu stron granicy i nazwany pompatycznie Szlakiem Przyjaźni Polsko-Czechosłowackiej.
Organizacja spotkania nie była prosta. Pierwsze podejście, zorganizowane przez Petřivego, zakończyło się fiaskiem. Silna 11-osobowa reprezentacja Karty 77 przyjechała 8 lipca 1978 r. do Malej Úpy w Karkonoszach. Stamtąd grupa udała się na miejsce odpoczynkowe Obři Boudy na wspólnym polsko-czechosłowackim górskim szlaku. Aby utrudnić przeciwdziałanie bezpiece, „chartyści” jechali kilkoma samochodami po 2–3 osoby. Bezpieka nie ingerowała, ale musiało dojść do jakiegoś przekłamania komunikacyjnego, bo Polacy nie dojechali.
Udała się za to następna próba, 29 lipca w tym samym miejscu. Czeska delegacja – może z ostrożności po pierwszym, nieudanym doświadczeniu – była tym razem mniejsza i nie tak prominentna: właściwie Václav Havel, piosenkarka Marta Kubišová i dwie inne osoby. W polskiej grupie byli Jacek Kuroń, Adam Michnik, Jan Lityński i Antoni Macierewicz.
Nie wiedząc, czy spotkanie nie zostanie szybko przerwane przez policję z obu krajów, niemal natychmiast ustalono wspólne oświadczenie: „W dniach dziesiątej rocznicy wydarzeń z 1968 r. – zbratani w obronie prawdy, praw ludzkich i obywatelskich, demokracji, sprawiedliwości społecznej i niepodległości narodowej – deklarujemy wspólną wolę dochowania wierności tym ideałom i działania w ich duchu”.
Następnie uczestnicy zaczęli umawiać się na wymianę tekstów w swoich publikacjach samizdatowych. Adam Michnik przekonywał Václava Havla, by dla uczczenia pamięci zmarłego w marcu 1977 r., po 11-godzinnym przesłuchaniu, prof. Patočki napisał dla polskiej podziemnej „Krytyki” esej o sensie i możliwościach działania opozycyjnego w realiach komunistycznego totalitaryzmu. Havel wykonał swoje zobowiązanie i przesłał w jakiś czas później do Warszawy jeden ze swoich najlepszych tekstów publicystycznych Siła bezsilnych. Polacy, niestety, nie przesłali swoich obiecanych artykułów do czeskiego samizdatu.
Następne spotkanie zorganizowano na Śnieżce 20 września 1978 r. Tym razem przedstawicielami KOR-u byli Jan Lityński, Antoni Macierewicz, Adam Michnik, Piotr Naimski i Zbigniew Romaszewski. Karta przyjechała dużą grupą z przygotowaną propozycją oświadczenia do dysydentów z innych krajów komunistycznych: „Wspólny los naszych narodów łączy nas dziś bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Dlatego ważne jest, aby ci, którzy starają się ten los polepszyć, połączyli swoje siły”. Podczas spotkania umówiono się również na przekazanie czechosłowackiej opozycji powielaczy.
Coś z ludzką twarzą
Wydawało się, że współpraca rozwija się bardzo dobrze. Skrzydeł dodawała świadomość, że jest się częścią większej wspólnoty, a nawet fascynacja tym, że można się porozumiewać, używając własnych języków narodowych (w zasadzie, bo jak wspominał Petr Uhl, z Adamem Michnikiem prowadził rozmowy po francusku). Tak napisał o tym spotkaniu Jacek Kuroń: „Całe to spotkanie zrobiło na nas wszystkich kolosalne wrażenie. Tam te wszystkie tajne i jawne policje, konfidenci, a my siedzimy sobie przy stole, na którym rum, salami, ser, chleb – wszystko z przepastnej torby Havla – nad nami szumią jodły i zbratani dyskutujemy, jak obalić wspólnego tyrana”.
Inni uczestnicy tego wydarzenia wspominają, że w pewnym momencie Václav Havel wyciągnął z torby butelkę znanego czeskiego likieru „Stará myslivecká” z wizerunkiem myśliwego na etykiecie i powiedział: „Skoro nie możemy żyć w socjalizmie z ludzką twarzą, to chociaż możemy się napić czegoś z ludzką twarzą”. Wydawało się, że otwierają się duże i atrakcyjne możliwości współpracy. Wieść o wydarzeniu rozeszła się szeroko. Rozemocjonowani i pełni optymizmu uczestnicy spotkania od razu umówili się na następne już za 10 dni.
Do tego spotkania już nie dopuściła bezpieka. Jana Lityńskiego aresztowano w Warszawie, kiedy wybierał się na pociąg. Reszta musiała zawrócić, widząc, że droga na Śnieżkę jest obstawiona przez milicję, a wszyscy turyści są legitymowani. Po drugiej stronie granicy czeska bezpieka aresztowała trzy osoby, gdy wysiadały z autobusów w pobliżu początku szlaku na Śnieżkę.
Polska bezpieka dość beznamiętnie zwolniła Lityńskiego po 48 godzinach. Czeskie przesłuchanie było na tyle obcesowe i brutalne, że Jaroslav Šabata (51 lat) wdał się w bójkę z przesłuchującym go funkcjonariuszem. Został skazany za to na 9 miesięcy więzienia, a ponieważ przebywał na zwolnieniu warunkowym, musiał także odsiedzieć 18 miesięcy z poprzedniego wyroku. Tomka Petřivego usiłowano nakłonić do współpracy i obiecywano bezkarność za informowanie o działaniach innych członków Karty. Gdy odmówił, skończyło się to dla niego wymuszonym poborem do wojska i pobytem w szpitalu psychiatrycznym.
Na przełomie lat 1977 i 1978 władze czechosłowackie zdecydowały się na większą skalę zastosować represje – miały miejsce aresztowania i procesy. Dysydenci postanowili wtedy powołać drugą, osobną organizację, dokumentującą prześladowania oraz organizującą pomoc materialną i prawną dla więzionych.
27 kwietnia 1978 r. siedemnaście osób fizycznych, prawie wszyscy sygnatariusze Karty 77, założyło Komitet Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych (czeski skrót VONS). Politycznie ważne było dla dysydentów rozdzielenie aktywności obu grup, aby nie można było oskarżyć Karty 77 o działalność polityczną i opozycyjną. Ważną formą działania było informowanie zagranicy o represjach w Czechosłowacji (w sumie odnotowano 1125 uwięzionych osób).
Karta 77 śledziła regularnie wydarzenia w Polsce: 7 stycznia 1982 r. opublikowała list protestujący przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, w październiku 1983 r. wydała oświadczenie z okazji Nagrody Nobla dla Lecha Wałęsy, w listopadzie 1984 r. – w sprawie porwania ks. Jerzego Popiełuszki, a w roku 1985 opublikowała list solidarności z aresztowanymi: Bogdanem Lisem, Adamem Michnikiem oraz Władysławem Frasyniukiem.
Z kolei KOR w Polsce odnotował śmierć prawie 70-letniego profesora Patočki w marcu 1977 r. w konsekwencji wylewu krwi do mózgu po 11-godzinnym przesłuchaniu. W 1979 r. KOR zbierał podpisy pod petycjami w obronie aresztowanych sygnatariuszy Karty 77, m.in. w sprawie Václava Havla, skazanego wówczas na 4,5 roku więzienia.
Prezydent Havel i obywatel Wałęsa
Kontynuacją współpracy KOR i Karty 77 był w latach 80. ruch Solidarności Polsko-Czechosłowackiej. Powstał w środowisku wrocławskim, tradycyjnie zorientowanym na sprawy czeskie i mającym intensywne kontakty z Pragą. Powrócono do idei spotkań na granicy, nie tylko na Śnieżce, ale także w Beskidach i w Tatrach. Rozwinięto bardzo szeroką współpracę, kreując jej nowe formy i kontynuując ją także w nowej rzeczywistości politycznej wolnej Czechosłowacji i Polski. Można z pełną odpowiedzialnością mówić o stworzeniu ruchu społecznego współpracy polsko-czeskiej, który wyszedł ze wspólnej działalności opozycyjnej i jest zjawiskiem jedynym w skali całego byłego obozu państw satelickich bloku moskiewskiego.
Do historii stosunków polsko-czeskich przejdą takie wydarzenia powstałe w ramach tego ruchu społecznego, jak Festiwal Niezależnej Kultury Czechosłowackiej w listopadzie 1989 r. we Wrocławiu, z historycznym koncertem bardów oraz tysiącami Czechów i Słowaków goszczonych przez Wrocławian. Podobnie wart odnotowania jest wieloletni cykl wydarzeń kulturalnych „Kino na granicy” w Cieszynie i okolicach.
Po upadku komunizmu pojawiały się próby nawiązań do polsko-czeskich spotkań opozycjonistów. Pomimo trudności protokolarnych udało się zorganizować w marcu 1990 r. spotkanie dwóch wielkich symboli wolności: Václava Havla i Lecha Wałęsy. Odbyło się ono tam, gdzie niegdyś spotykali się opozycjoniści – w Sudetach na Śnieżce. Václav Havel był już wtedy prezydentem Czechosłowacji, a Lech Wałęsa był formalnie zwykłym obywatelem. Spotkanie prezydenta Havla z urzędującym wówczas prezydentem RP Wojciechem Jaruzelskim nie miałoby większego sensu. Kolejny paradoks historii… Spotkanie Havel–Wałęsa nie należało do najbardziej udanych. Obu przywódców dzieliło mentalnie zbyt wiele. Ale symbolicznie było to wielkie wydarzenie.
W zachodniej politologii trafiają się już pierwsze próby refleksji nad kwestią, czy Karta 77 i KOR wniosły do historii europejskiej coś przekraczającego ramy narodowe dwóch społeczeństw. Można pokusić się o stwierdzenie, że pomogły one światu zachodniemu wyjść z wąskiego kręgu lewicowych utopii końca lat 60. i wypracować liberalny etos lat 80. Wzbudzając wielką falę zainteresowania i sympatii w Europie Zachodniej, KOR i Karta 77 przyczyniły się znacząco do utrzymywania, a nawet budowy świadomości jedności Europy ponad podziałami z czasów dwubiegunowego świata.
1 Skrócona wersja wystąpienia wygłoszonego 22 września 2021 r. w Senacie RP podczas konferencji „45. rocznica powstania Komitetu Obrony Robotników. Wpływ KOR na sąsiednie kraje obozu komunistycznego”.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” wiosna 2022.