rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Nie może zabraknąć miejsca na wsparcie państwa dla dobrych czasopism ideowych i kulturalnych

Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński podczas wizyty w Kolegiacie Najświętszej Maryi Panny Królowej Świata w Stargardzie w sierpniu 2021 r. Fot. Danuta Matloch / MKiDN

Przerażająco długa jest lista czasopism, które niewątpliwie warte są czytania, ale nie zostały przez ministerialnych ekspertów uznane za godne przyznania dotacji.

Właściwie co roku po ogłoszeniu wyników konkursu dotacyjnego dla czasopism kulturalnych, organizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (już ponownie bez Sportu, bo niezbędny był fotel ministerialny dla koalicjanta…) przychodzi mi pewna myśl do głowy. Czy nie lepiej by było, gdyby ten „konkurs” był organizowany w formie loterii? Przynajmniej wszyscy mieliby równe szanse.

To oczywiście żart. Od tylu lat bezradnie lejemy łzy nad nieprzejrzystością i stronniczością tych konkursów, że aż nie chce się co roku powtarzać tych samych komentarzy. Ale trzeba.

Nie możemy bezczynnie patrzeć, jak „dziedzictwo narodowe”, na które powołuje się ministerstwo, zmienia się w swoją własną, coraz bardziej zawężaną, tragiczną karykaturę

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst

Kwartalnik „Więź” tym razem znalazł się (tuż) ponad kreską. Otrzymamy z ministerstwa po 80 tys. zł rocznie w latach 2022–2024. To kwota niższa niż ta, o jaką wnioskowaliśmy, ale pozwalająca na stabilizację i gwarantująca ukazywanie się pisma drukiem przez najbliższe lata.

Przerażająco długa jest jednak lista czasopism (drukowanych i elektronicznych), które nie zostały przez ministerialnych ekspertów uznane za godne przyznania dotacji. Wśród pism, które znalazły się w tym roku pod kreską, są m.in. (wymieniam w kolejności alfabetycznej): Dwutygodnik, Kultura Liberalna, „Magazyn Kontakt”, „Nowy Obywatel”, „Pismo”, „Przegląd Polityczny”, „Res Publica Nova”, „W Drodze”, „Znak”.

Łączy te pisma – przy całej ich różnorodności – przede wszystkim fakt, że niewątpliwie warte są czytania. Jest tak niezależnie od ich profilu ideowego czy sympatii politycznych (lub ich braku). Gdy bierze się te pisma do ręki (lub otwiera je na ekranie), zawsze znajdzie się coś godnego lektury. Nawet jeśli z góry wiem, że z pewnymi opiniami się nie zgodzę, wiem jednocześnie, że są to tytuły z górnej półki polskich czasopism kulturalnych.

Dlaczego więc eksperci ministerialni umieścili je tak nisko, że aż pod kreską? Dlaczego oceny o kilkanaście punktów wyższe otrzymały niektóre czasopisma wydawane na (obiektywnie, jak sądzę) dużo niższym poziomie, ale za to gwarantujące, że ich komentarze będą zawsze po linii rządzących?

Wesprzyj Więź

W analogicznej sytuacji w roku 2018 list protestacyjny do ministra Piotra Glińskiego napisali publicyści prawicowi i konserwatywni (ich czasopisma były nieraz pomijane w konkursach organizowanych za rządów Platformy Obywatelskiej), upominając się o tytuły, z którymi często polemizują. Czy również obecnie będzie ich stać na taki gest solidarności?

Zapewne redakcje czasopism pominiętych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego będą składać odwołania. Z całego serca życzę im pozytywnego rozpatrzenia ich aplikacji. Nie możemy przecież bezczynnie patrzeć, jak „dziedzictwo narodowe”, na które powołuje się ministerstwo, zmienia się w swoją własną, coraz bardziej zawężaną, tragiczną karykaturę. W polskim dziedzictwie narodowym nie może zabraknąć miejsca na wsparcie państwa dla dobrych czasopism ideowych i kulturalnych.

Przeczytaj też: Gliński i Smolar: Polska popękana, Polska posklejana?

Podziel się

4
Wiadomość

Doceniam to, że Autor nadmienił, iż za rządów Platformy były te same nieprzejrzyste podziały środków. Jestem w radzie programowej kwartalnika wymienionego przez Autora, który i wtedy, i dziś nie dostaje pieniędzy. Taka jest cena prawdy i niezależności.

Proponowałbym przyjąć do wiadomości i sobie utrwalić, że pieniądze nie należą do tego kto je zarobił, ale do dysponującego nimi. Często tak dzieje się w naszych rodzinach gdzie mąż zarabia, a wydaje gospodaruje kasą żona. W takiej sytuacji oczywiste jest, że chłopu nie kupi motocykla, wiertarki, czy nawet piwa bo tak sobie chce. Nie konsultuje z nim jakie i za ile kupić sobie kosmetyki. Błagam, nie użalajcie się nad sobą. Sposób rządzenia PO i PiS niczym się nie różni, bo i partie są takie same. Pierwsi bardziej może lukrowali, dbali o pozory, tym drugim nie przeszkadza wystająca słoma z butów. Trzeba po prostu z tym żyć.