Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Coming out 120 niemieckich księży i pracowników kościelnych. Biskupi za postulatami zmian

Kościół, w którym ludzie muszą się ukrywać z powodu swojej orientacji, nie może być w duchu Jezusa – uważa abp Stefan Hesse z Hamburga.

Nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu i tożsamości płciowej musi się zmienić, a niemiecka Droga Synodalna to właściwy środek do osiągnięcia tego celu. Takie jest główne hasło kampanii „Out In Church” z udziałem ponad 120 niemieckich księży i pracowników kościelnych, którzy ujawniają swoją homoseksualną orientację. Na inicjatywę składają się m.in. manifest, nagrania, reportaże i wywiady w mediach publicznych. Telewizja publiczna ARD wspiera inicjatywę poprzez emisję filmu „Takimi, jakimi stworzył nas Bóg: Coming out w Kościele katolickim”, przygotowanego przez dziennikarzy śledczych trzech regionalnych stacji niemieckiej telewizji RBB, SWR i NDR. Z kolei gazeta „Bild” zamieściła w poniedziałek artykuł, w którym przedstawiła pracowników kościelnych w związkach homoseksualnych, w tym księży.

„To my! Wiele o nas powiedziano. Teraz my zabieramy głos. My, to znaczy obecni i byli etatowi pracownicy Kościoła rzymsko-katolickiego, a także wolontariusze. Pracujemy i angażujemy się m.in. jako nauczyciele szkolni i akademiccy, w katechezie i w instytucjach wychowawczych, opiekuńczych i leczniczych, w administracji, w pracy socjalnej i charytatywnej, jako muzycy kościelni, w strukturach władzy w Kościele i w duszpasterstwie. Identyfikujemy się m.in. jako lesbijki, geje, osoby bi-, trans-, interseksualne, queer i niebinarne” – piszą o sobie sygnatariusze manifestu „O Kościół bez lęku” (publikujemy go w całości na dole).

Ich zdaniem dyskryminacja ze względu na orientację seksualną „jest zdradą Ewangelii i stoi w sprzeczności z ewangeliczną misją Kościoła”. „Wzywamy do korekty mizantropijnych twierdzeń Magisterium – z uwagi odpowiedzialność Kościoła za prawa człowieka osób LGBTIQ+ na całym świecie. Domagamy się zmiany dyskryminującego kościelnego prawa pracy, wraz z wszelkimi zawartymi tam poniżającymi i wykluczającymi sformułowaniami”.

„Do tej pory wielu z nas nie mogło w sposób otwarty żyć zgodnie ze swoją tożsamością płciową i/ lub orientacją seksualną w środowisku kościelnym. Według kościelnego prawa pracy konsekwencją tego mogła być bowiem utrata pracy. Niektórzy z nas znają sytuacje, w których biskupi, wikariusze generalni lub inne osoby zarządzające zmuszały ich do ukrywania swojej orientacji seksualnej i/lub tożsamości płciowej. Tylko pod tym warunkiem pozwolono im na kontynuowanie kościelnej posługi. W ten sposób powstał system przemilczania, podwójnej moralności i braku szczerości” – czytamy.

Na kampanię i sam manifest reagują biskupi. Wczoraj Konferencja Episkopatu Niemiec opublikowała oświadczenie biskupa Helmuta Diesera z Akwizgranu. W imieniu episkopatu wyraził zadowolenie z akcji, mówiąc, że jest ona „znakiem, iż pracujemy nad tym, by klimat wolności od strachu powstał i zapanował w naszym Kościele”.

„Nikt nie powinien być dyskryminowany, dewaluowany czy kryminalizowany z powodu swojej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej” – podkreślił hierarcha. „Na Drodze Synodalnej uczymy się głębiej rozumieć, że orientacja seksualna i tożsamość płciowa są częścią osoby, mamy obraz człowieka, który mówi nam, że osoba jest absolutnie kochana przez Boga. Na tym fundamencie na nowo podchodzimy do tematów orientacji seksualnej, tożsamości, ale także pomyślnej seksualności” – dodał.

Również diecezja Essen ogłosiła wczoraj wieczorem, że popiera inicjatywę „Out In Church”. Biskup Franz-Josef Overbeck „już dwa lata temu wezwał Kościół do «odpatologizowania» homoseksualizmu” – czytamy w oświadczeniu.

Podobne nastawienie ma biskup Osnabrück Franz-Josef Bode. Stwierdził, że docenia kampanię jako „odważny krok pracowników Kościoła katolickiego z całego kraju”. Wezwał do zmiany prawa pracy. „Niezawodne rozwiązanie może przynieść Droga Synodalna” – uważa.

Akcję popierają również biskupi Würzburga, Drezna oraz Hamburga. Arcybiskup tego ostatniego, Stefan Hesse, jest zdania, że postulaty kampanii powinny być realizowane na Drodze Synodalnej, zaś debata „doprowadzić do dalszego rozwoju kościelnej moralności seksualnej, a także kościelnego prawa pracy”. „Kościół, w którym ludzie muszą się ukrywać z powodu swojej orientacji seksualnej, nie może być, moim zdaniem, w duchu Jezusa. Zawsze jesteśmy wezwani do autentyczności i przejrzystości przed Bogiem i, oczywiście, przed sobą nawzajem! Nie wolno i nie należy się tego obawiać” – powiedział arcybiskup.

Manifest „O Kościół bez lęku”

To my! Wiele o nas powiedziano. Teraz my zabieramy głos.

My, to znaczy obecni i byli etatowi pracownicy Kościoła rzymsko-katolickiego, a także wolontariusze. Pracujemy i angażujemy się m.in. jako nauczyciele szkolni i akademiccy, w katechezie i w instytucjach wychowawczych, opiekuńczych i leczniczych, w administracji, w pracy socjalnej i charytatywnej, jako muzycy kościelni, w strukturach władzy w Kościele i w duszpasterstwie.

Identyfikujemy się m.in. jako lesbijki, geje, osoby bi-, trans-, interseksualne, queer i niebinarne.

Nasza grupa jest zróżnicowana. Obejmuje osoby, które już w przeszłości wykazały się odwagą i z własnej inicjatywy wyautowały się w kontekście kościelnym. Obejmuje również osoby, który dopiero teraz zdecydowały się na ten krok, a także i te, które z różnych powodów nie mogą lub nie chcą tego uczynić. Łączy nas jedno: wszyscy zawsze byliśmy częścią Kościoła i do dziś go współtworzymy.

Większość z nas wielokrotnie doświadczała dyskryminacji i wykluczenia – także w Kościele.

Magisterium Kościoła twierdzi między innymi, że nie możemy budować „poprawnych relacji z mężczyznami i kobietami”[1] z powodu naszych „obiektywnie zaburzonych tendencji”[2], że minęliśmy się z naszym człowieczeństwem i że związki osób tej samej płci „nie mogą być uznane za obiektywnie ukierunkowane według objawionych planów Bożych”[3].

W świetle badan nauk teologicznych i humanistycznych tego rodzaju twierdzenia są nie do utrzymania i nie podlegają dyskusji. Zniesławiają one queerową miłość, orientację, płeć i seksualność oraz pomniejszają naszą osobowość.

Tego rodzaju dyskryminacja jest zdradą Ewangelii i stoi w sprzeczności z ewangeliczną misją Kościoła, która polega na byciu „sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego”[4].

W obliczu tego stanu rzeczy nie chcemy już milczeć. Wzywamy do korekty mizantropijnych twierdzeń Magisterium – z uwagi odpowiedzialność Kościoła za prawa człowieka osób LGBTIQ+ na całym świecie. Domagamy się zmiany dyskryminującego kościelnego prawa pracy, wraz z wszelkimi zawartymi tam poniżającymi i wykluczającymi sformułowaniami.

Do tej pory wielu z nas nie mogło w sposób otwarty żyć zgodnie ze swoją tożsamością płciową i/ lub orientacją seksualną w środowisku kościelnym. Według kościelnego prawa pracy konsekwencją tego mogła być bowiem utrata stanowiska pracy. Niektórzy z nas znają sytuacje, w których biskupi, wikariusze generalni lub inne osoby zarządzające zmuszały ich do ukrywania swojej orientacji seksualnej i/lub tożsamości płciowej. Tylko pod tym warunkiem pozwolono im na kontynuowanie kościelnej posługi. W ten sposób powstał system przemilczania, podwójnej moralności i braku szczerości. Oddziałuje on toksycznie, zawstydza i wpędza w choroby; może mieć negatywny wpływ na osobistą relację z Bogiem i duchowość.

Wszyscy, a zwłaszcza biskupi, ze względu na ich władzę w Kościele, odpowiadają za stworzenie kultury różnorodności, tak, aby osoby LGBTIQ+ mogły wykonywać swój zawód i powołanie w Kościele oraz żyć otwarcie i bez lęku, i były poważane.

Orientacja seksualna albo tożsamość płciowa oraz otwarte przyznanie się do nich przez wspólne życie w związku nieheteronormatywnym lub zawarcie małżeństwa nigdy nie powinno być uważane za naruszenie lojalności i w konsekwencji przeszkodę w zatrudnieniu lub przyczynę wypowiedzenia z pracy. Osoby LGBTIQ+ powinny mieć swobodny dostęp do wszystkich zawodów duszpasterskich.

Ponadto obrzędy i uroczystości kościelne powinny dać wyraz temu, że osoby LGBTIQ+, niezależnie od tego, czy żyją samotnie, czy w związku, zostały pobłogosławione przez Boga i że ich miłość przynosi wielorakie owoce. Dotyczy to jako minimum błogosławieństwa par tej samej płci, o ile o takie błogosławieństwo proszą.

Wszystkie te żądania podajemy do wiadomości publicznej. Czynimy to dla nas oraz solidaryzując się z innymi osobami LGBTIQ+ w Kościele rzymskokatolickim, które (jeszcze) nie mają na to siły albo już ją utraciły. Czynimy to w solidarności z wszystkimi ludźmi, którzy doznają stereotypizacji i marginalizacji przez seksizm, ableizm, antysemityzm, rasizm oraz wszelkie inne formy dyskryminacji.

Ale robimy to także dla Kościoła. Jesteśmy bowiem przekonani, że tylko prawdomówne i szczere działanie może sprostać temu, po co jest Kościół: głoszeniu dobrej i wyzwalającej nowiny Jezusa. Kościół, który w istocie dyskryminuje i wyklucza mniejszości seksualne i płciowe, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy może powoływać się przy tym na Jezusa Chrystusa.

Plany życiowe i doświadczenia osób queer to różnorodne źródła wiary i odkrywania działania Bożego. Jesteśmy o tym przekonani i doświadczamy tego, że nasza różnorodność sprawia, iż ​​Kościół jest bogatszy, bardziej kreatywny, ludzki i żywotny. Jako osoby zaangażowane w Kościele chcemy, aby nasze doświadczenia życiowe i charyzmaty traktowane były na równi z innymi, i chcemy dzielić się nimi ze wszystkimi chrześcijanami i niechrześcijanami.

Nowe otwarcie możliwe będzie tylko wówczas, gdy sprawujący władzę w Kościele wezmą odpowiedzialność za ogrom cierpienia osób LGBTIQ+ doznanego w Kościele, rozliczą się z historycznej winy Kościoła i będą wspierali zmiany, o które apelujemy.

Walka o równe prawa i przeciw dyskryminacji nie może być powierzona jedynie marginalizowanym mniejszościom. Ona obchodzi wszystkich.

Tym manifestem opowiadamy się za wolnym i opartym na uznaniu godności wszystkich współtworzeniem naszego Kościoła i współpracę w nim. Zapraszamy zatem wszystkich, w szczególności osoby odpowiedzialne za Kościół i sprawujące w nim władzę, do poparcia tego manifestu.

24.01.2022

Wesprzyj Więź

[1] Kongregacja ds. Duchowieństwa, „Dar powalania do kapłaństwa. Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis”, (2016), nr 199.
[2] M.in.: Kongregacja Nauki Wiary, „Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi” (2003); Katechizm Kościoła Katolickiego (1997), nr 2357.
[3] „Responsum ad dubium Kongregacji Nauki Wiary odnośnie udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci” (2021).
[4] Sobór Watykański II, „Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium”, nr 1.

Przeczytaj też: Porozmawiajmy o homoseksualizmie

KAI, DJ

Podziel się

8
3
Wiadomość

No to przedstawiaj argumenty, jakie masz przeciw. Kwestią jest tylko czasu ( i sądzę niedługiego) gdy zapędzony do narożnika hierarchiczny Kościół zaakceptuje homoseksualizm tak jak wcześniej heliocentryzm, wolność wyznania, słowa, szczepionki, piorunochrony i inne osiągnięcia cywilizacji i nauki…

Jak nie ma się czego czepić, to łapiesz się za nieścisłość: chociaż tak, jest „osiągnięciem nauki” skreślenie homoseksualizmu z listy chorób i uznanie za normalną formę miłości. Może 20 lat temu miałem problem z zaakceptowaniem tego, po propagandzie PRL-u, ale szybko mi przeszło po zaznajomieniu się z badaniami naukowymi na ten temat. „Wszystko wszystkim ” – co to znaczy? To po prostu prawda – nie zaprzeczyłeś.

@Bertrand, nie ma się co obruszać. Homoseksualizm nie jest niczym nowym ani dla nauki ani dla prostego człowieka. Stąd te porównania są kompletnie nietrafione. Jest znany co najmniej od czasów Abrahama (jakieś 4000 lat). Masz prawo mieć swoje zdanie i żyć jak sam chcesz. Jednak Biblia wypowiada się w tym temacie jednoznacznie choć przecież już kilka stuleci przed Jezusem oświeceni Grecy uznawali homoseksualizm za formę rozrywki czy wręcz „rozwoju”. Wszystko zależy od uznawanych norm. Jeden przyjmuje te biblijne, drugi t.zw. „postępowe”. To nie powód by kogokolwiek nazywać „tęczową zarazą” ale normy biblijne są tu jednoznaczne.

Jakich osiągnięć nauki? Jakich badań? Nie mamy nawet obiektywnego sposobu na określenie orientacji seksualnej. Jedyne, co mamy, to subiektywne stwierdzenia jednostki, ewentualnie pewne reakcje fizjologiczne w trakcie badań eksperymentalnych, które zresztą zsumowane sugerują zależności wskazujące na dokładnie NIC. Podejście do związków innych niż „hetero” to nie jest kwestia nauki, tylko konsensusu społecznego. Przy obecnej histerii dotyczącej całego obszaru zjawisk LGBT+ (przy czym mam tu na myśli zarówno histerię negatywną, jak i prezentowaną w Twoich wpisach histerię pozytywną) prowadzenie rzetelnych badań naukowych, a zwłaszcza szerokie komunikowanie ich wyników jest praktycznie niemal niemożliwe. I jest to niekorzystne, najbardziej dla samych osób identyfikujących się z szeroko pojętym środowiskiem LGBT+.

Można być osobą o skłonnościach homoseksualnych i jednocześnie chrześcijaninem, ale powyższy manifest chrześcijański nie jest. „Telewizja publiczna ARD wspiera inicjatywę …”. Czyli nie kryją się, że zapraszają obce wojska do Ojczyzny, by wymusić zmiany pod siebie. Jak myślicie, ilu z tych biskupów popierających najazd i dywersję robi to z przekonania, a ilu z oportunizmu i tchórzostwa?

A Pan Piotr jak zawsze musi wszędzie doszukiwać się zła, tym razem oportunizmu i tchórzostwa. Wiem, że ufność to dla niektórych synonim naiwności. Nie ośmielam się Panu tego, znaczy tej ufności, sugerować, ale życzyć mogę.

Kościół, w którym ludzie muszą się ukrywać z powodu relacji pozamałżeńskiej nie może być w duchu Jezusa. Przecież żonie/mężowi/osobomalzonkowi nic nie ubędzie. A co, jak szaleć, to szaleć.

No właśnie głos rozsądku bez cudzysłowu. Wiem, że to trochę populistyczne, ale Biblia kazała, i to z całą powagą, kamienować cudzołożników, dość drastyczne kary były też za niedostosowanie się do rolniczych przepisów. Jeśliby przyjąć nauczanie doktorów Kościoła i świętych w sprawie seksualności ludzkiej, a przecież wypowiadali się w imieniu Kościoła, to „Teksańska masakra piłą mechaniczną” to mały pikuś. Czy to co wygaduje Jędraszewski to też Biblia? Przecież on jako biskup ma pełne prawo ją interpretować. Nie rozstrzygając niczego może jest czas, by potraktować poważnie słowa świętego, że to człowiek jest drogą Kościoła, a nie odwrotnie. Formuła, że to Kościół jest drogą człowieka, oględnie mówiąc, nie sprawdziła się. Czas obronnych warowni też dawno się skończył. Po Soborze Watykańskim otworzono „płotki” oddzielające ołtarz od wiernych, to piękny symbol, ale może trzeba też otworzyć zamknięte na głucho drzwi Kościoła. Nie jestem za tym, aby każdy stanowił swój osobisty Dekalog, bo to byłoby zaprzeczeniem naszej wiary. Dialog i odkrywanie znaków czasu nie jest zaprzeczeniem wiary, ale jej pogłębieniem. Czy nasi biskupi to zrozumieją – nie sądzę, myślę raczej, że będzie tak jak z ludem wybranym. Do Ziemi Obiecanej doszli ci, którzy urodzili się w wolności i nie mam tu na myśli tylko wolności politycznej.

Slowo Boze jest jasne: „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.” A pseudo-medrkowie moga sobie mowic, co chca. Prawdy nie zmienia.