Po ataku na WTC postanowiono zbudować w Afganistanie nowoczesne państwo. Okazało się, że Zachód chciał za dużo i za szybko. Sytuacja wróciła do punktu wyjścia, afgańskie społeczeństwo jest podzielone bardziej niż kiedykolwiek, gospodarka stacza się w przepaść, miliony mieszkańców stoją w obliczu głodu.
Mijają lata, a Afganistan wciąż płonie. Wojna w tym niegdyś spokojnym kraju stała się czymś tak normalnym, że samą ideę pokoju uczyniła abstrakcją. Atak na WTC w 2001 r. i późniejsza interwencja koalicji pod przewodnictwem USA sprawiły, że Afganistan stał się na kilka lat jednym z głównych tematów medialnych oraz obszarem szczególnego zainteresowania politologów, ekspertów od bezpieczeństwa, geopolityków i specjalistów od pomocy rozwojowej. Zamachy z 11 września dowiodły, że sytuacja peryferyjnego państwa może stanowić ogromne wyzwanie strategiczne dla świata, zwłaszcza gdy instytucjonalne słabości tego państwa są tak dramatyczne, że zostaje ono zawłaszczone przez organizację terrorystyczną.
Spektakularne fiasko międzynarodowych wysiłków włożonych w budowę afgańskiej republiki zdominowało specjalistyczną debatę zarówno na temat praktycznych działań czy lokalnych uwarunkowań, jak i teoretycznych filarów, na których winna się oprzeć pomoc rozwojowa i interwencja w państwach upadłych. Od pamiętnego ataku na nowojorskie wieże WTC minęło już ponad 20 lat. Dla części Afganistanu było to dwudziestolecie pełne nadziei, wyrażanej przede wszystkim przez młodych ludzi, dla których szansą na godne życie miały być praca i edukacja, a nie walka.
Jednak wydarzenia z sierpnia 2021 r. ostatecznie przekreśliły zarówno rozbudzone nadzieje, jak i dorobek minionych dwudziestu lat okupiony prawie dwustoma tysiącami ofiar łącznie po obu stronach. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że interwencja koalicji międzynarodowej pod przywództwem USA w 2001 r. nie była początkiem nowej wojny, lecz kolejną odsłoną wieloletniego konfliktu wywołanego jeszcze w innej rzeczywistości geopolitycznej, kiedy to realia zimnej wojny sprawiły, że w latach siedemdziesiątych XX w. kraj zmienił się z niezaangażowanego państwa buforowego między konkurencyjnymi blokami w arenę jednego z ich konfliktów zastępczych.
Parada zmieniających się rządów
Specyficzne położenie geograficzne, czyli peryferyjność wobec dawnych i obecnych ośrodków politycznych, górzysty krajobraz i suchy klimat sprawiały, że Afganistan jako państwo praktycznie nigdy w swojej niemal trzystuletniej historii nie cieszył się dłuższym okresem stabilności. Mimo krótkotrwałych zrywów reformatorskich i epizodów gospodarczej prosperity kraj ten nie zdołał stać się sprawnie działającym państwem. Działania modernizacyjne kończyły się z reguły gwałtowną śmiercią ich inicjatora lub rebelią, po której kraj pogrążał się w chaosie.
I tak od obalenia monarchii w wyniku zamachu stanu w 1973 r. Kabul jest świadkiem parady zmieniających się rządów, z których żaden nie zdołał zapewnić krajowi pokoju. Bez względu na formę sprawowania władzy i sposób jej zdobycia każde ugrupowanie szybko było zmuszone stawić czoła zdeterminowanej i zbrojnej opozycji, zazwyczaj kierowanej przez grupę pozbawioną uprzednio wpływów. Zgodnie z tym schematem już pięć lat po zamachu stanu wybuchła rewolucja kwietniowa, zwana też sauryjską, której przywódcy ogłosili powstanie Demokratycznej Republiki Afganistanu (DRA). Władzę w nowym państwie sprawował Nur Muhammad Taraki, który jednak cieszył się nią niespełna rok i już we wrześniu 1979 r. został obalony i zamordowany. Jego następca, Hafizullah Amin, zdołał utrzymać się na fotelu prezydenta jeszcze krócej i zakończył żywot równie gwałtownie.
Afganistan jako państwo praktycznie nigdy w swojej niemal trzystuletniej historii nie cieszył się dłuższym okresem stabilności
W grudniu 1979 r. zaniepokojony sytuacją u południowego sąsiada ZSRR rozpoczął interwencję zbrojną, w wyniku której Amin został zabity przez radzieckich komandosów, a władzę w kraju przejął Babrak Karmal. Obecność militarna ZSRR spowodowała, że afgański konflikt zaczęto na Zachodzie błędnie nazywać wojną radziecko-afgańską, zapominając o rzeszach Afgańczyków walczących wraz z sołdatami przeciwko mudżahedinom oraz o milionach ludzi wierzących w socjalistyczną modernizację. Kraj był głęboko podzielony etnicznie i ideologicznie już od dawna, a z biegiem lat wojna domowa rozdzierała go coraz głębiej, zwłaszcza że nowy przywódca wzmocnił dotychczasowe tendencje zmierzające do centralizacji władzy państwowej, alfabetyzacji i edukacji społeczeństwa, sekularyzacji kraju oraz jego modernizacji.
Zarówno obecność obcych wojsk, jak i reformy uderzające w tradycyjne struktury społeczne wywołały gwałtowny opór, szczególnie na południu kraju. Podsycana przez broń i pieniądze z USA wojna domowa dodatkowo przybrała na sile i brutalności. W obliczu niepowodzeń Karmal został odsunięty od władzy, jednak tym razem obyło się bez rozlewu krwi. W 1986 r. urząd tymczasowego prezydenta DRA objął Muhammad Czamkani, by rok później ustąpić pola Muhammadowi Nadżibullahowi, który okazał się ostatnim komunistycznym przywódcą Afganistanu.
Rosnące koszty przedłużającej się wojny, niesłabnący opór mudżahedinów oraz presja geopolityczna zmusiły ZSRR do przystania na rokowania. W 1989 r. Armia Radziecka wycofała się z Afganistanu po dziesięcioletnich bojach, zostawiając za sobą nierozwiązany konflikt i kraj pogrążony w kryzysie. Wspierany przez Moskwę rząd utrzymał się zaledwie trzy lata, ale jego upadek nie oznaczał zakończenia konfliktu. Kraj został zbyt mocno podzielony ideologicznie i politycznie.
Gdy mudżahedini zdobyli w 1992 r. Kabul, początkowo próbowali osiągnąć między sobą konsensus, jednak zawarte w tym samym roku i już na wstępie zbojkotowane przez jednego z najważniejszych dowódców mudżahedinów, Gulbuddina Hekmatjara, porozumienie peszawarskie – tworzące Islamskie Państwo Afganistanu (IPA) z prezydentem Sibghatullahem Modżaddedim, a następnie Barhanuddinem Rabbanim – pozostało tylko na papierze, a jego sygnatariusze wnet rozpoczęli między sobą walkę o władzę.
Talibowie – z obrońców w oprawców
Jako że po zakończeniu zimnej wojny i rozpadzie ZSRR Afganistan stracił swe strategiczne znaczenie, nie mógł dłużej liczyć na strumień pieniędzy z Zachodu ani Wschodu, ani nawet na uwagę porównywalną z tą z czasów przed 1989 r. Szybko się okazało, że niczym już nie kontrolowana brutalność nowej odsłony konfliktu przewyższa wszystko, czego kraj doświadczył do tej pory. Wojna stała się dla wielu bojowników zarówno koniecznością, jak i wyborem, gdyż wielu z nich nie znało innego rzemiosła poza walką. Komendanci mieli coraz mniejszą kontrolę nad swoimi podwładnymi, a ci coraz częściej z obrońców lokalnych społeczności zmieniali się w ich oprawców. Państwo afgańskie zostało podzielone między walczące strony, które uformowały się wokół charyzmatycznych liderów, a dotychczasowe podziały polityczne zeszły na dalszy plan, ustępując miejsca etnicznym. Bohaterowie jednej grupy byli bandytami dla drugiej. W takich właśnie okolicznościach politycznych narodził się ruch talibów.
Wiele o ówczesnej sytuacji oraz postrzeganiu jej przez zmęczone społeczeństwo mówi mit założycielski talibów. Zgodnie z nim ich późniejszy przywódca Omar żył jako skromny mułła w Sang-e Hisar pod Kandaharem, zyskując swoją działalnością opinię sprawiedliwego i pobożnego sędziego. Rutynę jego dnia codziennego przerwały wieści głoszące, że jeden z pomniejszych lokalnych komendantów porwał i zgwałcił młodą dziewczynę. Inna wersja mówi, że ofiarą padł chłopiec zmuszony do roli bacze-bazi1, a kolejna opowiada o morderstwie podróżnych wracających z Kandaharu do Kabulu lub Heratu. Oburzony bezprawiem Omar postanowił zareagować i zebrał niewielką grupę swoich uczniów, po czym zaatakował posterunek oprawcy. Po krótkiej walce i jeszcze krótszym procesie komendant zawisł na lufie czołgu.
Akcja przyniosła rozgłos Omarowi i grupie jego uczniów. Napływało do niego coraz więcej próśb o rozsądzenie sporu lub interwencję. Z każdym tygodniem jego sława rosła, w związku z tym stawał się zarówno ludowym bohaterem, jak i figurą polityczną. Dzięki temu zwrócił na siebie uwagę uznanych mudżahedinów – Janusa Chalisa i Mohammada Nabiego, dysponujących sporymi siłami oraz siecią kontaktów wśród pakistańskich tajnych służb ISI (Inter-Services Intelligence). Początkowo niewielkie, ale istotne wsparcie pozwoliło karierze nowego lidera błyskawicznie się rozwijać.
Już 3 listopada 1994 r. talibowie zdobyli Kandahar, a do końca stycznia 1995 r. kontrolowali 12 z 34 afgańskich prowincji. Dowódcy podlegający Omarowi byli mieszanką byłych mudżahedinów i nauczycieli madras2, a bojownikami stawali się początkowo głównie młodzi ochotnicy, następnie dawni mudżahedini, członkowie milicji lokalnych oraz zagraniczni ochotnicy zaczynający lub kontynuujący swój dżihad o ustanowienie islamskich rządów.
Na początkowym etapie swojej działalności talibowie byli bardzo popularni, ponieważ zwalczali korupcję, ograniczali bezprawie oraz zapewniali bezpieczeństwo na drogach. Zrazu zajęci wojną i opanowywaniem sytuacji, nie poświęcali zbyt wiele uwagi temu, co w ciągu najbliższych lat zaczęło być określane jako „talibanizacja”3. Na drodze do zdobycia Kabulu stanęły im siły lojalne wobec IPA dowodzone przez Ahmada Szaha Masuda, który pokonał ich w kilku bitwach nieopodal miasta. Niepowodzenia w stolicy powetowali sobie na północnym zachodzie, zdobywając we wrześniu 1995 r. Herat. W tym mniej więcej okresie zyskali zdecydowane i bardzo wymierne wsparcie ze strony pakistańskiego ISI. Dysponując tak potężnym atutem, z powodzeniem kontynuowali wojnę, by 27 września 1996 r. zdobyć Kabul, a wkrótce potem ogłosić powstanie Islamskiego Emiratu Afganistanu.
Wojna domowa jednak wciąż trwała. Talibowie systematycznie i konsekwentnie spychali ku granicom Tadżykistanu siły lojalne wobec IPA. Na zajętych obszarach budowali swoją administrację, ustanawiając surowy i opresyjny nowy ład zgodny z ich literalną, konserwatywną interpretacją słów Koranu. Z racji międzynarodowego ostracyzmu i nader kruchych fundamentów afgańskiej gospodarki talibowie zmuszeni byli coraz bardziej polegać na jedynych sojusznikach, którzy oferowali wsparcie rzeczowe i finansowe, czyli „gościach” oraz towarzyszach broni z krajów arabskich i Czeczenii.
Gościna, jakiej udzielili jednemu z nich – Osamie ben Ladenowi4, okazała się dla nich zgubna. Po ataku na WTC ukrywający się w Afganistanie przywódca Al-Kaidy stał się głównym celem zranionego imperium, które – przy okazji polowania na niego – postanowiło działać z rozmachem i zademonstrować swoją potęgę, rozpoczynając „globalną wojnę z terroryzmem”. Pierwszą jej areną stał się talibski emirat. W 2001 r., po fiasku krótkich rozmów na temat wydania Ben Ladena, USA zaatakowały.
Wbrew optymistycznym opiniom inwazja nie zniszczyła talibów. Jak się okazało, udało się ich zaledwie tymczasowo zepchnąć do głębokiej defensywy oraz doprowadzić do rozproszenia się bojowników wśród ludności cywilnej lub schronienia się ich w sąsiednim Pakistanie. Społeczność międzynarodowa – wciąż częściowo wierząca w triumf i uniwersalność demokracji oraz „koniec historii” Fukuyamy – zdecydowała się na bezprecedensowy w historii krok, jakim był pomysł, by na zgliszczach DRA, IPA oraz Emiratu zbudować nową jakość. 5 grudnia 2001 r. podpisano Porozumienie ws. Tymczasowych Mechanizmów przed Przywróceniem Stałych Instytucji Rządowych w Afganistanie (ang. Agreement on Provisional Arrangements in Afghanistan Pending the Re-Establishment of Permanent Government Institutions), stanowiące „mapę drogową”, według której planowano budowę struktur państwowych.
Amerykanie nawet nie zdążyli się wycofać
W lutym 2020 r., kiedy prezydent USA Donald Trump chwalił się wynegocjowaniem Porozumienia z Ad-Dauhy, wizja przyszłości Afganistanu przeciętnemu obserwatorowi mogła wydawać się może nie świetlana, ale akceptowalna. Wszak w 2019 r. udało się przeprowadzić wybory prezydenckie i zawrzeć porozumienie polityczne w kwestii sprawowania władzy. Donatorzy zadeklarowali długoterminowe wsparcie finansowe i rozwojowe. Siły bezpieczeństwa z dobrze wyszkolonymi komandosami i wciąż rozrastającym się lotnictwem na czele znakomicie prezentowały się na odprawach i w artykułach prasowych. Sektor edukacyjny rozwijał się, a miliony Afgańczyków obu płci mogły się kształcić. Poprawiała się dostępność usług medycznych, a śmiertelność niemowląt i matek spadała. Tyle można było usłyszeć z ust polityków.
Realia wyglądały zgoła inaczej: kraj był fatalnie zarządzany i trawiony korupcją, nepotyzmem oraz trybalizmem. Poza większymi miastami brak było poprawy sytuacji pod względem medycznym czy edukacyjnym. Gospodarka leżała w ruinie, bezrobocie rosło, a kraj był uzależniony od pomocy z zewnątrz.
Pół roku po podpisaniu Porozumienia z Ad-Dauhy Islamska Republika Afganistanu upadła w upokarzający dla jej twórców sposób. W połowie sierpnia 2021 r. klęska stała się faktem, a świat mógł obserwować dwutygodniowy chaos w stolicy spowodowany niedocenieniem przeciwnika i przecenieniem potencjału rządu afgańskiego.
Trzeba jednak przyznać, że nikt nie spodziewał się tak szybkiego upadku republiki. Najbardziej pesymistyczne scenariusze zakładały kilka miesięcy ciężkich walk i osiągnięcie jakiejś formy (wspominanego zresztą w porozumieniu z Ad-Dauhy) kompromisu między samymi Afgańczykami. Scenariusze uznawane za bardziej prawdopodobne wychodziły z założenia, że republika będzie trwać tak długo, jak długo będzie miała zapewnione finansowanie. Większość ekspertów skłaniała się jednak ku opinii, że republika może upaść w ciągu roku od wycofania się wojsk USA. Minęło jednak zaledwie 9 dni od zdobycia przez talibów Zarandżu – pierwszej stolicy prowincji – do wkroczenia przez nich do Kabulu. Przez te dziewięć dni Afganistan – budowany ogromnym wysiłkiem społeczności międzynarodowej i samych Afgańczyków – rozsypał się jak domek z kart. Amerykanie nawet nie zdążyli się wycofać.
Dlaczego do tego doszło?
Przede wszystkim, wbrew optymistycznym opiniom z początków republiki, nie udało się w pełni pokonać talibów. Zdołali oni w większości wycofać się do bezpiecznego Pakistanu i przegrupować, a następnie wykorzystać wszelkie potknięcia i błędy nowych władz oraz koalicji międzynarodowej. A te były liczne.
Poza uleganiem złudnej euforii po szybkim zwycięstwie militarnym poważnym błędem było wybranie dla nowego Afganistanu modelu politycznego, który nie przystawał do lokalnej rzeczywistości. Casus Afganistanu okazał się testem zarówno dla teorii (od)budowy państwa, jak i możliwości ich implementacji. Szacowany na 2,5 miliarda dolarów amerykańskich koszt działań w Afganistanie zmienił ten kraj w najbardziej rozległy eksperyment państwotwórczy w historii. Niestety, był to eksperyment zakończony fiaskiem.
Ten przykry, a dla wielu tragiczny obrót spraw był spowodowany wieloma czynnikami, z których część dotyczy błędnie przyjętych założeń, a część niewłaściwej bądź niewystarczającej implementacji dobrych pomysłów. Od strony teoretycznej koncepcja budowy Islamskiej Republiki Afganistanu koncentrowała się na sferach polityki i bezpieczeństwa, przy czym główny nacisk kładziono na centralizację państwa i tworzenie sił zbrojnych na wzór armii NATO-wskich, z tym że poza warstwą deklaratywną niemal zupełnie pomijano kwestie gospodarcze, a wiele z kluczowych uwarunkowań kraju nie zostało w ogóle wziętych pod uwagę lub było bagatelizowanych. W szczególności na liście tychże uwarunkowań należy umieścić: niski poziom rozwoju społecznego, kolosalne podziały między miastem a wsią, wciąż żywy trybalizm (a co za tym idzie, tradycyjny nepotyzm), warlordyzm5, fiasko działań w ramach DDR (Disarming, Demobilisation, Reconciliation), endemiczną korupcję oraz niezwykle niskie kwalifikacje kandydatów do sił bezpieczeństwa i administracji.
Doskonałym przykładem ilustrującym te kwestie jest analfabetyzm, który w 2001 r. dotyczył niemal 90% społeczeństwa. W ciągu kolejnych 20 lat poczyniono ogromne postępy, ale i tak obecnie około 50–60% Afgańczyków nie umie czytać i pisać. Czy analfabeta może być dobrym policjantem lub żołnierzem? Urzędnikiem? A w szczególności – świadomym wyborcą?
Problematyczne okazały się również forsowane przez donatorów przemiany społeczne, zwłaszcza dotyczące praw kobiet. Kobiety „od zawsze” były tu obywatelami drugiej kategorii, postrzeganymi przez pryzmat męskich członków rodziny – Afganka nie jest „sobą”, jest zawsze tylko czyjąś córką, żoną, siostrą lub matką. Poprawa położenia kobiet była jedną z głównych kwestii, na którą po obaleniu talibów kładziono szczególny nacisk w działaniu oraz dyskursie na temat kształtu republiki. Presja ta, zwłaszcza ze strony czynników zagranicznych, spowodowała, że znaczna część społeczeństwa uznała forsowane przez „obcych” idee za narzędzie kolonizacji lub co najmniej zewnętrznych wpływów, podobnie jak to miało miejsce w czasach reform króla Amanullaha6 czy komunistów.
Poza tym republice nie udało się zwalczyć czy chociaż sprowadzić do akceptowalnych poziomów korupcji i nepotyzmu. Fakt, że społeczność międzynarodowa zmuszona była tolerować skorumpowanych polityków i byłych warlordów, odbierał jej wiarygodność w oczach Afgańczyków. W konsekwencji np. kluczowy dla właściwego zarządzania państwem i postrzegania go przez obywateli wymiar sprawiedliwości był karykaturą samego siebie, o ile w ogóle funkcjonował na danym obszarze, co nawet po 20 latach budowy państwa nie było wcale oczywiste. Szczególnie niebezpieczne dla legitymizacji republiki okazało się to, że na terenach przez siebie kontrolowanych talibowie byli w stanie stworzyć administrację równoległą, która pomimo prostego kształtu efektywniej realizowała swoje zadania, a te z kolei były zgodne z oczekiwaniami lokalnych społeczności, zwłaszcza na południu kraju.
Osobną kwestią jest przygotowanie merytoryczne osób, które ze strony koalicji międzynarodowej, NATO, Unii Europejskiej, ONZ, Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz setek organizacji pomocowych realizowały projekt budowy republiki. Pomimo dobrych chęci większość z nich nie znała afgańskiego kontekstu na tyle dobrze, żeby podejmować odpowiednie decyzje, czy nawet właściwie interpretować fakty i informacje.
Dla przykładu: zbyt mało uwagi poświęcano podziałom etnicznym i klanowym. O ile wyszczególnianie głównych grup etnicznych nie było problemem, to już zejście na poziom klanu lub uwzględnianie w analizie kategorii plemienia było wielką rzadkością. Biorąc pod uwagę wzajemne animozje pomiędzy klanami, zaangażowanie się we współpracę z jednym z nich mogło oznaczać wrogość innego, co z kolei wpływało na realizację projektów rozwojowych i poziom bezpieczeństwa. Niestety, cywilni decydenci i dowódcy wojskowi rzadko kiedy słuchali rad specjalistów od regionu, uznając je za zbyt skomplikowane oraz niemogące zapewnić prostych i szybkich rozwiązań. Co gorsza, z biegiem czasu coraz wyraźniej pomijali oni w procesie decyzyjnym rząd afgański, co pogłębiało problem niewłaściwej alokacji zasobów i chaos kompetencyjny, nie wspominając o kwestii wpływu na legitymizację państwa.
Kolejnym błędem, który przyczynił się do niepowodzenia budowy republiki, okazało się paradoksalnie zbyt duże i liczne zaangażowanie społeczności międzynarodowej, połączone z początkowym oparciem działań koalicji na zdominowanym przez Tadżyków z Pandższiru i Uzbeków Sojuszu Północnym7. W konsekwencji – wraz z podejściem do budowy struktur państwowych, które w dużym stopniu wykluczało stronę pokonaną – podważyło to legitymizację państwa w oczach mieszkańców, w szczególności Pasztunów Durrani8, jak i doprowadziło do zaistnienia tzw. paradoksu suwerenności. Aż wreszcie działania militarne i polityczne koalicji w połączeniu z istniejącymi wcześniej podziałami doprowadziły do pogłębienia istniejącego od co najmniej lat 70. XX wieku pęknięcia wewnątrz cywilizacji.
Zawiódł też prezydent Aszraf Ghani – jego działania osłabiały spójność armii, gdyż często i chaotycznie zmieniał dowódców zarówno podczas wycofywania się sił USA, jak i ofensywy talibów. Przykładowo w ostatnich miesiącach republiki dwukrotnie dymisjonował ministrów spraw wewnętrznych i obrony. Zresztą ministerstwem obrony kierował p.o. ministra, a nie pełny minister. Ofiarą personalnej karuzeli padali też najwyżsi dowódcy armii – i to w sytuacji, kiedy talibowie zdobywali kolejne powiaty.
Niespełnialne obietnice
Spośród sformułowanych powyżej przyczyn upadku republiki większość dotyczy kwestii „technicznych”, jednak już paradoks suwerenności stanowi większe wyzwanie interpretacyjne. Zwraca on uwagę na sprzeczność nieodłącznie związaną ze społecznością międzynarodową obsadzoną w roli budowniczego państwa. Takie inicjatywy nieuchronnie pociągają za sobą sytuację, w której aktorzy zewnętrzni ograniczają prerogatywy krajowych instytucji w celu wspierania strukturalnej reorganizacji upadającego lub upadłego państwa i ustanowienia administracji, która po zakończeniu misji będzie w stanie samodzielnie zarządzać tym „odrodzonym” państwem.
Przystępując do budowy nowego Afganistanu, urzędnicy i decydenci koalicyjni tworzyli podwaliny pod nowy projekt, w większości przypadków opierając się na założeniach „międzynarodowego” podejścia do budowy państwa, które postrzega to budowanie jako działalność jednego kraju w stosunku do drugiego, zwykle po uprzedniej interwencji w konflikcie. Odsuwając na bok przedstawicieli Afganistanu, sprowadzonych de facto do rangi akceptantów, począwszy od 2001 r., zachodni planiści postulowali budowę państwa opartego na wartościach społeczeństwa obywatelskiego, demokracji liberalnej i gospodarki rynkowej – triady aksjologicznej, która (według nich) zapewniła dobrobyt i pokój Zachodowi po II wojnie światowej i która miała w założeniu być aplikowalna w afgańskich realiach roku 2001.
Jednak – jak zauważa specjalista od tego regionu Piotr Kłodkowski, wyjaśniając założenia swojej teorii o wewnątrzcywilizacyjnym pęknięciu – tego rodzaju uniwersalistyczne podejście, bardzo przydatne w prowadzeniu polityki międzynarodowej opartej na dialogu, odwołującej się do wspólnego dla wszystkich kanonu wartości, nie wyjaśnia kwestii bardzo złożonych konfliktów, które w dużym stopniu znajdują swój początek właśnie w odmiennie rozumianych systemach kulturowych.
Niestety, nikt nie brał tego pod uwagę, kiedy po ataku na WTC postanowiono zbudować w Afganistanie nowoczesne państwo. Okazało się, że Zachód chciał za dużo i za szybko. Sytuacja wróciła do punktu wyjścia, afgańskie społeczeństwo jest podzielone bardziej niż kiedykolwiek, gospodarka stacza się w przepaść, miliony mieszkańców stoją w obliczu głodu, a setki tysięcy ludzi, którzy kształceni byli na obywateli republiki, urzędników, żołnierzy, nauczycieli, straciły dorobek życia i po części jego sens, gdyż uwierzyli w niespełnialne obietnice Zachodu.
1 Dosł. ‘zabawa (z) chłopcem’ lub w pewnych kontekstach ‘chłopiec-zabawka’. Praktykowany obecnie głównie wśród Pasztunów zwyczaj prostytuowania nastoletnich chłopców, często połączony z gwałtem.
2 Dosł. ‘szkoła’. W tym kontekście oznacza szkołę koraniczną, skoncentrowaną na nauce religii.
3 Taliban – w jęz. perskim i paszto liczba mnoga od rzeczownika talib. Termin „talibanizacja” oznacza zmuszenie społeczeństwa do przyjęcia radykalnej i fundamentalistycznej wizji islamu, wyrażającej się m.in. w nakazie zapuszczania bród przez mężczyzn, zakazie słuchania muzyki i zakazie opuszczania domu przez kobiety bez towarzystwa męskiego krewnego.
4 Prawidłowa transkrypcja: Usama bin Ladin.
5 Sytuacja, w której realna władza polityczna, ekonomiczna, sądownicza i wojskowa spoczywa w rękach jednostki opierającej swój autorytet na sile zbrojnej i nieposiadającej legalnego tytułu do sprawowania tejże władzy.
6 Amanullah Chan – emir Afganistanu w latach 1919–1926, król Afganistanu w latach 1926–1929, usiłował wprowadzać reformy społeczne na wzór europejski, m.in. reformę rolną, podatkową i obyczajową, obejmującą w szczególności zerwanie z nakazem noszenia przez kobiety tradycyjnego stroju. Szybka modernizacja wywołała sprzeciw i rebelię, która zmusiła go do udania się na wygnanie.
7 Właściwie: Zjednoczony Islamski Front Narodowy na rzecz Ocalenia Afganistanu. Był to militarno-polityczny sojusz ugrupowań afgańskich, utworzony ok. 1996 r., walczący z talibami o kontrolę nad krajem.
8 Jedna z konfederacji pasztuńskich plemion, z której tradycyjnie wywodziły się krajowe elity i rządzący Afganistanem władcy. Ich głównym ośrodkiem jest Kandahar.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2021.