Zima 2024, nr 4

Zamów

Stanisław Michno. Ciemność, ból i nadzieja na nieśmiertelność

Stanisław Michno podczas jubileuszu 60-lecia pracy scenicznej. Kraków, 17 czerwca 2017 r. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Głębia uczyniła go wielkim artystą i szczerym chrześcijaninem.

Homilia wygłoszona na pogrzebie Stanisława Michny 10 grudnia 2021 r. w Krakowie:

Sięgamy dzisiaj po starożytną biblijną Księgę Mądrości, aby odnaleźć światło w dniu pogrzebu Stanisława Michny. Głosi ona, że człowiek schodzi z tego świata, ale nie zostaje unicestwiony, jego nadzieja jest pełna nieśmiertelności. W samej śmierci jest ciemność i ból. Światło nie bije prosto w oczy, choć jest niewidzialne, jest już obecne jak iskry, które rozbiegną się po ściernisku. 

Nadzieja wybucha płomieniem, jeśli potrafimy ją rozniecać z mozołem i cierpliwością. Żywi się ona naszą wiarą i miłością. To o miłości mówi Pieśń nad Pieśniami, że jest silniejsza niż śmierć. Staszek Michno kochał i był kochany, żył i umierał otoczony miłością. Księga Mądrości głosi, że Bóg doświadcza nas jak złoto w tyglu. Staszek wycierpiał wiele, ale Bóg go nie opuścił. Dniem i nocą w czasie jego długiej choroby opiekowała się nim jego żona Zosia. Dosłownie jak Cyrenejczyk dźwigała go pomiędzy łóżkiem, fotelem, stołem, łazienką. A gdy już sama nie dawała rady, z pomocą przychodzili bliscy, rodzina, przyjaciele.

Pasją Staszka był teatr. Wbrew potocznemu mniemaniu teatr jest czymś najbardziej autentycznym pośród spraw ludzkich, jest poszukiwaniem ludzkiego i Boskiego oblicza

ks. Alfred Wierzbicki

Udostępnij tekst

Umarł na początku Adwentu. Czy to ma jakieś znaczenie? Śmierć zawsze jest wydarzeniem adwentowym i paschalnym. I w życiu, i w śmierci spotykamy się z Jezusem, który w pełni uczestniczy w ludzkim losie, przychodzi do nas i nas przeprowadza do Ojca. Dlatego słuchamy dziś ewangelicznego opisu Jego śmierci i pogrzebu, stajemy wraz z niewiastami przy Jego pustym grobie.

Wtedy i dziś słyszymy to samo orędzie posłańców w lśniących szatach: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj: zmartwychwstał”. Na te słowa pałają nasze serca. Zmartwychwstały Chrystus żyje pośród nas, odsłania prawdę o naszym życiu i przemijaniu. Jest Drogą. Jest Światłością. Jest Miłością, która ocala.

Razem ze Zmarłym z głębokości zwracamy się dziś do Boga. W głębi ludzkiego ducha ukryte jest podobieństwo do Stwórcy. Człowiek jest bowiem – jak mówi św. Augustyn, niezrównany znawca ludzkiego wnętrza – głębiej związany z Bogiem niż z samym sobą. Dzięki niemu istniejemy, każde nasze tchnienie – także to ostatnie – jest z Boga. W Bogu jest nasza nieśmiertelność. Duszę człowieka przenika tęsknota za Bogiem – ta sama za życia i po śmierci, a po śmierci zapewne jeszcze większa, bo śmierć jest ogołoceniem z Boskiego daru istnienia, odbiera ona człowiekowi samego siebie. Co pozostaje? Tęsknota i ufność w Boże Miłosierdzie, naga prawda naszego istnienia, które jest łaską. „Dusza moja oczekuje Pana, bardziej niż strażnicy poranka”. Tylko On jest Światłem, tylko w Nim jest Pełnia, tylko On nie przemija, tylko On daje życie i je odradza. 

Stanisław Michno nie zadawalał się życiem powierzchownym, stale szukał głębi, chciał się jak najpełniej wyrazić. Jego pasją był teatr. Wbrew potocznemu mniemaniu teatr jest czymś najbardziej autentycznym pośród spraw ludzkich, jest poszukiwaniem ludzkiego i Boskiego oblicza. 

Nieprzypadkowo w intuicji wielkich teologów chrześcijańskich greckie słowo „maska”, obecne w języku teatralnym, nabrało nowego sensu, użyto go na określenie osoby. Być osobą to spełniać swoją rolę w relacji do drugiego, to ukazywać drugiemu swoje oblicze i zarazem radować się jego obliczem. Tematem teatru, tak jak tematem życia, są więzi i charaktery, z których rodzi się napięcie między prawdą a fałszem, dobrem a złem. Teatr świadomie, a czasem tylko podświadomie, jest z gruntu religijny, mierzy się bowiem ze sprawami ostatecznymi, dotyka granic ludzkiej kondycji. Gra toczy się zawsze o czystość naszego widzenia. Takiego teatru pragnął Stanisław Michno i taki próbował tworzyć. 

Grał na scenach w Grudziądzu, Olsztynie, Tarnowie i wreszcie w pełni rozwinął się w Krakowie. Tu jego wrażliwość spotkała się z geniuszem Tadeusza Kantora. Dzięki temu spotkaniu ukształtowała się jego aktorska i później reżyserska osobowość. Szedł konsekwentnie drogą teatru awangardowego i alternatywnego. Stworzył własny teatr o enigmatycznej nazwie MIST. 

Był to teatr autorski, jego teatr. MIST to skrót od Michno Stanisław. Ale nazwa ta może kojarzyć się ponadto z angielskim słowem „mist”, mgła. Chodzi zarówno o niewyraźność konturów, wręcz bezbarwność, jak i o to, co się z niej może wyłonić, kształty nieoczekiwane, horyzonty zaledwie przeczuwane. 

Ten angielski mist może być ukrytym dialogiem z Szekspirem jako twórcą teatralnego uniwersum. Można w nim dostrzec także pokorę poznawczą, którą wyrażał inny wielki Brytyjczyk, bł. John Henry Newman. Stwierdzał on, że jeden krok wystarczy, gdy prowadzi niewidzialne światło. Przygotował napis na swoim nagrobku: ex umbris et imaginibus ad veritatem. Drogą cieni i wyobrażeń do prawdy. Właśnie to dążenie ożywiało teatralny zamysł, jakim był MIST.

Prawie dekadę temu Stanisław Michno zrealizował spektakl oparty na „Dzienniku duszy” Jana XXIII. W wywiadzie mówił, że szedł pod prąd bylejakości i ogłupienia w kulturze: „W tym zalewie i dążeniu do komediowego repertuaru, który szaleje na scenach, a na który większość ludzi chodzi oraz wobec tego chłamu, który panuje niejednokrotnie w różnych miejscach – te tańce na lodzie, pod wodą i na ziemi i w powietrzu – chciałem przypomnieć, że człowiek jest istotą duchową posiadającą wrażliwość. Ma w sobie dobroć, a papież Jan XXIII zarażał nas swoim dobrem i swoją duchowością”.

Dodawał, że duchowość Jana XXIII jest wielkim ideałem, rzadko realizowanym przez ludzi Kościoła. „Z radością to cytowałem właśnie tutaj na scenie. Kościół ma łagodzić, a nie konfliktować. Kościół powinien nawoływać do miłości i wybaczenia, a nie do konfliktów, bo to, co dzieje się teraz na świecie to ciągłe konflikty. I ten konflikt niestety przenosi się też do Kościoła. A Kościół ma być wzorcem”.

To właśnie ta głębia Staszka uczyniła go wielkim artystą. To ona uczyniła go szczerym chrześcijaninem poszukującym pokoju i łaski, chrześcijaninem żyjącym pragnieniem, aby Kościół nie trwonił skarbów, złożonych w kruchych glinianych naczyniach. Za to wszystko go kochaliśmy i kochamy nadal. 

Wesprzyj Więź

Odszedł wspaniały człowiek, przeżył 85 lat życia w radości i utrapieniu. Dziękujemy Bogu za niego i polecamy go Bogu. Naprawdę umarł. Niech na drogę ku innemu życiu towarzyszy mu mądry, paradoksalny, wypowiadany z samej głębokości wiersz dośmiertny Zofii Zarębianki:

Chodzi o to
Aby umrzeć
Dokładnie
Tylko tak da się
Przeżyć śmierć
Inaczej
Wszystko
Na marne
[1]


[1] Zofia Zarębianka, „Wiersze dośmiertne”, Kraków 2017, s. 17.

Podziel się

5
Wiadomość