Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wypychanie uchodźców

Od lewej stoją: gen. dyw. SG Tomasz Praga – komendant główny Straży Granicznej, Mariusz Błaszczak – minister obrony narodowej oraz Mariusz Kamiński – minister spraw wewnętrznych i administracji, koordynator służb specjalnych. Konferencja prasowa 27 września 2021 w Komendzie Głównej Straży Granicznej w Warszawie. Fot. MSWiA

Niestety orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie zanegowało jak dotąd praktyki push-backu wobec uchodźców. Co więcej, idzie ono w kierunku uznania jej za tolerowaną.

We wtorek, 5 października, na stronie „Więzi” na Facebooku odbędzie się dyskusja „Kryzys na granicy. Jak działać moralnie i odpowiedzialnie?”. Dzień później zapraszamy na milczący protest – pamięci ofiar na polsko-białoruskiej granicy w Warszawie

Nie da się ukryć, że ostatnie dni wraz z nieszczęsną i etycznie bulwersującą konferencją prasową MSWiA oraz wiadomościami o stosowaniu przez Straż Graniczną praktyki push-backu wobec grup, w których znajdują się również małe dzieci, stwarzają nie tylko bardzo poważne wątpliwości wokół czegoś, co można roboczo nazwać świadomością moralną władzy, ale również budują jej fatalny wizerunek. W taką – całkiem dużą – szczelinę bez żadnych sentymentów wsysa się skrajnie cynicznie ze swoją opowieścią Mińsk. I zupełnie nie widać w obozie rządzącym pomysłu na jakiegokolwiek operacyjne i wizerunkowe wyjście ze ślepej uliczki, w której się znaleźliśmy.

Świadczy o tym późnowieczorna debata w Sejmie nad przedłużeniem stanu wyjątkowego. W komentarzach po niej słyszymy przewidywalne do bólu tyrady prorządowych publicystów przeciwko „totalnej opozycji. Ale – co równie przewidywalne – nie usłyszmy w nich ani słowa o żenujących „pytaniach zadawanych w debacie choćby przez posła Kaletę z rządzącej większości, powtarzającego skandalizujące nagłówki z portalu kanału informacyjnego telewizji publicznej.

Niemniej warto zauważyć, że problem z push-backiem nie jest na poziomie prawnym i instytucjonalnym tylko i wyłącznie winą naszych władz. Bynajmniej – działania takie dopuszcza orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Czyli – co istotne i również koniecznie do podkreślenia – instytucji prawnej nie związanej z Unią Europejską ani nie będącej tym samym bytem co Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE), sąd wewnętrzny Unii z siedzibą w Luksemburgu, orzekający ostatnio w sprawie Turowa.

ETPCz z siedzibą w Strasburgu jest instytucją Rady Europy, orzekającą w ramach europejskiego (a nie unijnego) systemu ochrony praw człowieka. I zajmuje się sprawami naruszeń przez państwa członkowskie Rady Europy (a nie tylko UE) praw, które wynikają z zapisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Z faktu, że wszystkie kraje Unii są równocześnie członkami starszej od UE o kilka dekad Rady Europy, wynika, iż orzeczenia ETPCz obowiązują powszechnie na terenie całej Wspólnoty. Między orzecznictwem ETPCz i TSUE mamy do czynienia z szeregiem relacji, nie zawsze zresztą prostych i oczywistych.

Europejska Konwencja Praw Człowieka jako umowa międzynarodowa powstała jeszcze w 1950 roku i była kilkukrotnie nowelizowana, m.in. w 1970 i 1990 roku. Konwencja zawiera tak fundamentalne zasady naszej cywilizacji jak prawo do życia (art. 2), zakaz stosowania tortur (art. 3), niewolnictwa i pracy przymusowej (art. 4), prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego (art. 5), prawo do rzetelnego procesu sądowego (art. 6), wolność sumienia i wyznania (art. 9), zakaz dyskryminacji (art. 14), a nawet prawo do zawarcia małżeństwa (art. 12). Artykuł 15 Konwencji wskazuje równocześnie, iż w stanie niebezpieczeństwa publicznego, kraje które podpisały dokument (Polska uczyniła to 26 listopada 1991 roku w momencie przystąpienia do Rady Europy), mogą zawiesić obowiązywanie na ich terytorium części zapisów Konwencji, z wyjątkiem naczelnej zasady art. 2, czyli prawa do życia.

Dotychczasowe orzecznictwo ETPCz, poruszające się w granicach Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, niestety w żaden sposób nie zanegowało praktyki push-backu. Co więcej, idzie ono w kierunku uznania jej za przynajmniej tolerowaną i nie wiążącą się z ponoszeniem konsekwencji karnych przez państwa je stosujące.

Przykładem jest orzeczenie Wielkiej Izby ETPCz w sprawie Hiszpanii, która w 2014 roku odesłała z powrotem do Maroka obywatela tego kraju i obywatela Wybrzeża Kości Słoniowej. Sforsowali oni płot oddzielający Maroko od hiszpańskiej Melilli, czyli mówiąc prościej – nielegalnie przekroczyli granicę Hiszpanii, nie prosząc o azyl na standardowym przejściu granicznym lub w konsulacie hiszpańskim w Maroku.

Wiosną tego roku brytyjski dziennik „The Guardian ujawnił z kolei, że od początku pandemii same tylko państwa członkowskie Unii za pomocą push-backu wypchnęły z UE blisko 40 tys. osób, co mogło – zdaniem dziennika – pośrednio przyczynić się do śmierci blisko 2 tys. migrantów. Push-back był zresztą aktywnie stosowany przez Włochy i Grecję podczas poprzedniego kryzysu uchodźczego w latach 2015-16.

Paradoksalnie, tak aktywna (z różnym co prawda skutkiem) w kwestii praworządności Komisja Europejska, w sprawie push-backu raczej milczy, a można odnieść wrażenie, że go toleruje w imię ochrony granic zewnętrznych Wspólnoty i przeciwstawiania się nielegalnym migracjom.

Wesprzyj Więź

W unijnych kuluarach pojawiają się zresztą od dawna pomysły wprowadzenia uproszczonej procedury odrzucania wniosków azylowych już na granicy. Główne pytanie nasuwające się w tej obiektywnie skomplikowanej sytuacji, w której znalazły się władze Polski i innych krajów oraz sama Unia, brzmi: jak wyjść z niej z humanitarną twarzą, ale jednocześnie nie ulegać szantażowi dyktatorów zza wschodniej granicy.

Może jednak wspomniany artykuł 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka o fundamentalnym prawie do życia (a zatem i nienarażania na jego utratę), a nie chęć zbicia kapitału poparcia politycznego i utrzymania się u władzy, powinien być dla polityków główną wskazówką?

Przeczytaj także: Na granicy zaciska się pętla

Podziel się

3
1
Wiadomość

Dziwię się Autorowi, że publikując w Więzi, której zasadą jest otwartość nie stara się przekonywać niezdecydowanych. Nie stara się, bo dostrzegając żenującą wypowiedź posła Kalety z PiS w debacie sejmowej nie dostrzegł innych żenujących wypowiedzi posłów z przeciwnego obozu. Dostrzega motywację rządzących utrzymania się przy władzy, ale nie dostrzega motywacji opozycji by przejąć władzę, instrumentalnie traktując problem na granicy. No i tak ludzie o nie wyrobionym do końca poglądzie widzą, że mają do czynienia z przedstawicielem drugiego plemienia, osobą która raczej nie jest gotowa skorygować swojego poglądu w obliczu kontr-argumentów. No to po co brać na poważnie argumenty Autora, jeśli prawdopodobnie nie szuka prawdy, a ciągnie w swoją stronę?

„(…) 42 Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
43 byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.”
44 Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” 45 Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”

Nie podoba mi się zamienne stosowanie słów „imigrant” i „uchodźca”. Uchodźca ucieka nagle, bo musi i nie ma legalnej możliwości opuszczenia swojego kraju. Imigrant ma wybór i może tę zmianę jakoś zaplanować. Obawiam się, że posługiwanie się w ocenie tej sprawy tylko emocjami doprowadzi w konsekwencji do tego, że osoby w faktycznie beznadziejnej sytuacji, które muszą uciekać nagle tak jak stoją, utracą przysługujące im obecnie prawa.

Sprawa ważna, wymaga bardziej wnikliwego potraktowania, najlepiej przez specjalistę z zakresu praw człowieka i orzecznictwa ETPCz. Dla przykładu, wyrok ETPCz w sprawie 'Ceuty” dotyczył jednostkowego przypadku, a jedną z ważnych przesłanyk był, wedle mojej wiedzy, fakt iż między Hiszpanią a Marokiem jest specjalna umowa regulująca tę kwestię.