Z klerykalnego systemu, który stał się grobem Pana, trzeba po prostu mentalnie wyjść. Jezusa tu nie ma.
Z podziękowaniem dla Sebastiana Dudy, za okruch inspiracji
Zgodnie z tegoroczną agendą liturgiczną fragment Ewangelii na Wigilię Paschalną pochodzi z tekstu Marka. Pierwszych osiem wersetów końcowego rozdziału tej Księgi mówi o przygodzie uczennic Jezusa przy Jego grobie w pamiętny ranek – a zakończenie opowieści brzmi dość frapująco.
Po słowach „młodzieńca w białej szacie”, że Ukrzyżowany „wstał” (ēgerthē) – i poprzedza grupę uczniów w drodze na umówione przed śmiercią spotkanie – kobiety „uciekły od grobu, bo doznały drżenia i zachwytu (ekstasis); i nikomu nic nie powiedziały, bo się bały” (Mk 16,8).
Z grobu religijności jest wyjście do Pana – mieszkającego w codzienności prześwietlonej i nasyconej Jego bliskością
Reakcja pierwszych uczennic wynikła z nadmiaru uniesienia oraz tremendum – „bojaźni” będącej nie strachem, lecz głębokim respektem. Milknąć wobec tajemnicy tyleż ekscytującej, co porażającej, to zdrowy odruch. To znak, że do człowieka dotarło, co się dzieje, kiedy dzieje się coś, co go przerasta.
Warto nie spieszyć się za bardzo z „wesołym Alleluja”, dać sobie moment na rezonans świadomości ze Słowem przełamującym porządek świata, ze Świętością, co przeszyła zwyczajność, z przebłyskiem „nowego nieba i nowej ziemi” (por. Ap 21,1). Gdy poczujemy, że brak nam słów, nasze „Alleluja” nabierze treści.
Jednak wielu uczennicom i uczniom Nazarejczyka w roku 2021 może odebrać mowę coś innego. Słowa więdną dziś na ustach wskutek konsternacji i zniesmaczenia – w związku z tym, kto zastąpił anioła z pustego grobu. Mamy już dość mężczyzn w brokatach głoszących gładkie, pobożne formuły na tle „ohydy spustoszenia” (por. Mt 24,15) zalegającej Kościół.
Jak tu teraz świętować – jak świętować tu i teraz? W społeczeństwie rozdartym przez ciągnący się konflikt, zmęczonym pandemią, sfrustrowanym skandalami w korporacji sług kultu (zachowujących się jak jego włodarze)… Gdzie w tym wszystkim jest Chrystus, ten żywy, a nie zmieniony w hasło?
„Wstał, nie ma Go tu!” (Mk 16,6)
Tak, niech nam to powie intuicja młoda jak właśnie wzięty oddech, ubrana w szatę koloru niewiadomej – niech się odezwie Anioł Słowa bielejącego w grobie, gdzie wcześniej spoczął cały Sens życia. Chrystusa nie ma tam, dokąd Go odesłali kapłani celebrujący siebie oraz dygnitarz poświęcający uczciwość i wrażliwość dla polityki. Nie ma Go tam, dokąd Go wysłał tłum łykający prowokacje. On się nie da na stałe pogrzebać w sloganach, w rutynie kultu będącego parawanem dla zgnilizny, w martwej przestrzeni systemu dławiącego ducha.
Nie da się tam pogrzebać, choć na moment tam spoczął, bo jest bliski również tym, którzy wzywają Jego imienia świętokradczo, bo chce ratować także tych, którzy go skreślają, bo chłonie w siebie naszą wrogość, żeby ją uśmierzyć (por. Ef 2,16). Nawiedza naszą zgniliznę, żeby nas z niej podnieść, wywołać, wyprowadzić.
Ale jeśli czujemy się skazani na pielęgnowanie pamięci Jezusa uśmierconego, usuniętego z realiów życia i traktowanego jak relikwia (nieraz instrumentalnie), okazyjnie nawiedzanego – to Dobra Wiadomość brzmi: „Wstał, nie ma Go tu!” (Mk 16,6). Nie wpatrujmy się w grobowce, nie roztrząsajmy martwych problemów, nie dajmy się zatruwać wyziewami chorej religijności, która morduje Słowo Życia. Ufając Aniołowi Słowa, umiejmy się odwrócić od spiskowych teorii, magicznej dewocji oraz nabożności i prawowierności według litery, która zabija (por. 2 Kor 3,6) – umiejmy bez pogardy i agresji „zostawić obumarłym grzebanie się w martwocie” (por. Mt 8,22).
Nie porzucając tradycji, nie dajmy się w niej uwięzić, bądźmy ludźmi „wydobywającymi ze skarbca rzeczy nowe i stare” (por. Mt 13,52), ale też umiejmy wlać „nowe wino” inspiracji w bukłak nowej świadomości, odrodzonego umysłu (por. Rz 12,2).
Z klerykalnego systemu, który stał się grobem Pana, trzeba po prostu mentalnie wyjść. Jezusa tu nie ma. Nie porzucając iskier Obecności, skarbów słowa, sakramentalnych znaków, więzi z żywymi ludźmi, trzeba się dać poprowadzić ku nowemu ich widzeniu i przeżywaniu. Jeśli damy się poprowadzić Duchowi Słowa, to nowe będzie zarazem pierwotne. Wrócimy do źródła bijącego z „towarzyszącej nam duchowej Skały” (por. 1 Kor 10,4), z Chrystusa będącego fundamentem tyleż stabilnym, co mobilnym…
Byle Go znaleźć. Znaleźć tego, który nas znalazł, odnaleźć się w pustce po naszych złudzeniach, ale zarazem w Jego dynamicznej bliskości, w Drodze, którą On jest (por. J 14,6).
„Poprzedza was do Galilei, (…) jak wam powiedział” (Mk 16, 7)
A zatem dokąd wyjść z grobu religijności, z grobowca świąt? Anioł Słowa odsyła „do Galilei”, tam mamy umówione spotkanie. Galilea to sceneria pierwszych nauk i znaków Jezusa, które teraz trzeba odczytać w świetle krzyża oraz zmartwychwstania – odczytać umysłem przeoranym przez kryzys i dotkniętym przez rozbłysk Przebudzenia.
Galilea to również peryferie żydowskiego świata, kraina styku Ludu Przymierza z „poganami”, ojczyzna am-haaretz – „ludu ziemi”, Bożego plebsu, „ubogich HaSzem”. Galilea to zwyczajność, w której obecnie JEST Chrystus. To odkrywanie, że proza życia jest poetycka, dzięki Słowu, które się w nią wcieliło – które w niej umarło, jak ziarno, żeby wykiełkować i zakorzenić się, opleść wszystko nitkami światła.
Z grobu religijności jest wyjście do Pana – mieszkającego w codzienności prześwietlonej i nasyconej Jego bliskością. Przywykliśmy do słuchania, że „Chrystus mieszka w tabernakulum” i że „przychodzi w czasie Mszy świętej”, ale wypada odkryć całą prawdę: On przebywa dosłownie wszędzie („napełnia wszystko we wszystkim”, Ef 1,23) i przychodzi w każdej okazji do czynienia dobra (por. Ef 2,10), a zwłaszcza w każdym potrzebującym mej uwagi i troski człowieku (por. Mt 25, 40.45).
Jest wiele sposobów dotykania Go i „spożywania”, odnawiania bliskości, „przyjmowania komunii”. Gdy podczas Eucharystii słyszymy: „to jest Ciało za was wydane (…) krew za was wylana (…) to czyńcie na Moją pamiątkę”, to chodzi bynajmniej nie tylko o powtarzanie obrzędu z sakralnym posiłkiem.
Komunia sakramentalna domaga się kontynuacji w przyjmowaniu „sakramentu bliźniego”, a zwłaszcza „sakramentu ubogiego”, jak uczył w czwartym wieku Jan Chryzostom. Domaga się przyjmowania bliźnich, afirmowania ich i przygarniania (por. Rz 15,7). Domaga się też mojego oddania wobec nich, daru ze swej dostępności („ciała”) i tego wszystkiego, czym żyję („krwi”). Chodzi o ucieleśnianie Chrystusa we wzajemnych relacjach, o życie w całości „komunijne”.
Jezus czeka na peryferiach strefy komfortu, ale właśnie tam pulsuje życie. Czeka na styku tradycji Objawienia i ludzkich poszukiwań, odkryć, rozczarowań, zachwytów. Czeka w „Galilei pogan” (por. Mt 4,15), na ziemi współistnienia w różnorodności wierzących z niewierzącymi, na ziemi dzielenia się radościami, smutkami i mądrością. Dzielenia się chlebem wsparcia i winem inspiracji. Czeka na nas Chrystus, który nie jest „duchownym” ani własnością „duchownych”, tylko wszechobecnym Lekarzem rzeczywistości. Jest Bliźnim Absolutnym, Mistrzem człowieczeństwa, a zarazem kosmicznym „Namaszczeniem”, Sensem (Logos) naznaczającym sobą rzeczywistość.
W eseju o ekumenicznych aspektach obecnej pandemii Tomáš Halík pisze o konieczności przemyślenia na nowo chrystologii i eklezjologii, wskazując na „chrystologię kosmiczną” Richarda Rohra oraz na model Eklezji jako szkoły duchowości (wspólnoty życia, nauki i modlitwy) i „polowego szpitala” (jak mawia papież Franciszek), wspólnoty obsługującej chory świat.
Anioł w jaskini grobowej, Słowo Ewangelii nawiedzające pustkę tej Wielkiej Nocy, mówi: „Nie przerażajcie się!” (Mk 16,6). Odsyła nas z miejsc, gdzie nie widzimy Jezusa, bo Go tam nie ma. Odsyła zgodnie z tym, co wybrzmiało już wcześniej, do nauk Pana już przez nas słyszanych, ale jeszcze nie rozświetlonych Przebudzeniem, nie usłyszanych w Duchu. Odsyła do relektury Słowa w bezpośrednim kontakcie z życiem, do przeżywania Rzeczywistej Obecności Chrystusa wszędzie i we wszystkim. Oraz do tego, żeby w „drodze wespół” (syn-hodos, synodalnie), w podążaniu za Słowem, nie tyle szarpać się z systemem, ile „robić swoje”.
Wszechmocny Pan skromnych początków, ukryte Światło naszej pustki, zaprasza do odkrycia, że tu i teraz, gdy opłakujemy śmierć tego, co On ukochał, „Nauczyciel jest i woła” na otwartą przestrzeń (por. J 11,28).
Przeczytaj także: Kościele, zamilcz przed obliczem Pana
🙂 Ograniczenia sanitarne ułatwiają wyjście z grobu religijności, w przestrzeń obecności. Nie koniecznie witualną.