Możemy się Go spodziewać wtedy, gdy najbardziej się Go nie spodziewamy.
„Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”. Gdy ludzie usłyszeli słowa z pierwszego zdania, na pewno skojarzyły im się one z początkiem działania Mesjasza, na którego czekali. Miał on być wybawcą, także od politycznego ucisku Rzymian. Miał coś zrobić, aby żyło się lepiej.
Dlatego druga część tego wezwania mogła słuchaczy bardzo zdziwić. Dowiadują się bowiem, że to oni mają coś zrobić: zmienić swoje myślenie i uwierzyć w Ewangelię, a więc w to, na co wskazują słowa i czyny Jezusa.
Bóg nie jest po naszej stronie w taki sposób, że powoduje tylko zewnętrzne zmiany, aby nam się lepiej żyło. Nie na tym polega mesjanizm według Jezusa. Raczej na tym, by dokonać w nas takiej zmiany, że będziemy mogli żyć z Bogiem i z pokojem w sercu w każdych okolicznościach.
Interesująca jest scena powołania pierwszych uczniów, właśnie dlatego, że to nie ich pierwsze powołanie. Jan zapisuje, że Piotr i Andrzej zostali już wcześniej powołani na uczniów, ale w Judei i…. nie przy pracy. Teraz są wezwani na swojej ziemi, nad swoim jeziorem, w ich łodzi i to dokładnie w momencie, gdy „zarzucali sieci” albo je „zszywali”.
Jedno powołanie w Judei, być może w samej Jerozolimie, miejscu świętym, nieopodal Jordanu. Drugie w domu, w miejscu pracy, w zwyczajności, pośrodku śmierdzących od ryb sieci. Piękne połączenie. Tylko Jezus tak potrafi i tak czyni.
Wyobraźmy to sobie – jesteśmy czymś bardzo zajęci, akurat nasza uwaga skierowana jest na to zadanie i działanie. Dokładnie w tym momencie, nie po pracy, nie w chwili odpoczynku, przychodzi Jezus i powołuje. Przecież normalnie taki powoływany mógłby sobie pomyśleć: „Człowieku, nie teraz, nie widzisz, że jestem w pracy, daj mi spokój teraz, przyjdź później, jeśli chcesz, to pogadamy”. A jednak nie, Jezus powołuje właśnie w tym momencie.
Co to mówi nam o sposobie działania Boga? Ano to, że możemy się Go często spodziewać wtedy, gdy najbardziej się Go… nie spodziewamy. I nie wtedy, kiedy nam pasuje, gdy mamy czas, odpowiednie warunki, skupienie konieczne, uporządkowanie, uwagę niepochłoniętą innymi sprawami. Jezus niejako „wpycha się” w pracę powoływanych, zajmuje ich uwagę, odwraca od tego, co robią.
I tak sobie myślę – jak reaguję, gdy nagle jakiś człowiek przychodzi z jakąkolwiek potrzebą i zakłóca mój rytm, moją pracę, moją uwagę? Czy go przyjmuję, czy raczej traktuję jak intruza? Dokładnie taki sam jestem wobec Boga.
Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł od redakcji
Pan Bóg nie jest ani ochroniarzem ani czy złotą rybką do spełnienia życzeń.
To działa inaczej.