Jesień 2024, nr 3

Zamów

Laboratorium miłosierdzia. Doświadczenie włoskie

Modlitwa we Włoszech. Fot. Della Conferenza Episcopale Italiana

Kościół w Polsce mógłby naśladować włoskie podejście do duszpasterstwa w czasie pandemii: działać bez przesadnej ostrożności, ale rozważnie.

Kościół rzymskokatolicki we Włoszech stanął w ostatnich tygodniach przed licznymi wyzwaniami natury duszpasterskiej i teologicznej w związku z szerzącą się tam od połowy lutego pandemią koronawirusa. Warto i w Polsce spoglądać na to, co dzieje się nad Tybrem, oraz jakie słowa płyną ze wzgórza watykańskiego. Może być to dobra recepta na duszpasterskie zatroskanie Kościoła w Polsce w czasie nadchodzących świąt wielkanocnych, które – jak wiele na to wskazuje – będą pod wieloma względami wyjątkowe.

Nie być jak don Abbondio

Na zakończenie modlitwy Anioł Pański 15 marca 2020 r. – szczególnej, bo odmawianej w samotności z Biblioteki Pałacu Apostolskiego – papież Franciszek pobłogosławił z okna pusty plac św. Piotra, zamknięty wraz z bazyliką watykańską od 10 marca dla pielgrzymów i zwiedzających. Był to przejmujący i symboliczny widok, dotychczas nieznany tym, którzy śledzą papieską modlitwę południową (zapoczątkowaną 15 sierpnia 1954 r., w Roku Maryjnym, przez papieża Piusa XII, najpierw w Castel Gandolfo, a potem na Watykanie).

W minioną niedzielę w swoim słowie do wiernych Franciszek zauważył trud duszpasterski, podejmowany przez wielu kapłanów w czasie pandemii koronawirusa: „Kapłani obmyślają na tysiące sposobów, jak być blisko ludu, żeby lud nie czuł się opuszczony, kapłani z zapałem apostolskim, którzy dobrze zrozumieli, że w czasach pandemii nie należy zachowywać się jak don Abbondio”.

Kim był wspomniany przez papieża duchowny – don Abbondio? Franciszek odwołał się do jednego z najważniejszych dzieł literatury włoskiej, znanego bodaj wszystkim mieszkańcom Półwyspu Apenińskiego dzieła Alessandro Manzoniego „I promessi sposi”, czyli „Narzeczeni”. Powstawało ono od 1827 r., a ostateczna wersja została ukończona w latach 1840–1842. Ta pierwsza włoska powieść historyczna jest w pewnym sensie kwintesencją opisu Italii. Jej akcja toczy się w Lombardii w latach 1628–1630, przeplatają się w niej wojna, miłość i czas zarazy, a także dyskusja o miejscu Boga w świecie i istnieniu zła. Niewątpliwie papież Bergoglio chciał odwołać się do tej książki, gdyż aktualność jej treści pozwala z nowej perspektywy spojrzeć na znane już ludzkości problemy.

Pandemia sprawiła, że pytania o sens życia i wiarę z ambon kościołów przeszły na ekrany telewizorów, komputerów i smartfonów, gdzie dawno nie gościły

Niedaleko Lecco, w pobliżu urokliwego jeziora Como, miała znajdować się wioska, w której proboszczem był właśnie don Abbondio. Mieszkali tam zakochani Renzo Tramaglino i Lucia Mondella. Na ich drodze stanął szlachcic Don Rodrigo, który zmusił don Abbondia do rozdzielenia narzeczonych. Odnaleźli się potem cudem w czasie strasznej zarazy w 1630 r., w jednym z leprozoriów w Mediolanie.

Pośród wielu pozytywnych postaci duchownych, opisanych na kartach powieści, Manzoni kreśli rys psychologiczny don Abbondia – z jednej strony sympatycznego kapłana, ale równocześnie tchórza, który wybrał ten stan dla wygodnego życia i przywilejów. Ksiądz Abbondio pojawia się już na początku pierwszego rozdziału historii, na każdym kroku uchyla się od swoich obowiązków, ostatecznie jednak może zyskać sympatię czytelnika. Jego imię odnosi się do św. Abbondio (Abundiusza), biskupa Como w V w., patrona tejże diecezji i miasta.

Łącząc dramat i farsę, don Abbondio stał się symbolem człowieka, który kocha spokojne życie. Tymczasem szerząca się epidemia – i wówczas, i dziś – wymaga od kapłanów z jednej strony poświęcenia, a z drugiej: ogromnej roztropności.

Pragnienie sakramentu

Podobnie jak w minionych wiekach, pierwsza w trzecim tysiącleciu pandemia koronawirusa stała się okazją do postawienia wielu pytań nie tylko o stan nauki, zwłaszcza medycyny i innych kierunków sanitarnych, możliwości leczenia i granice działań technicznych, podejmowanych w laboratoriach. Obok tych ważnych pytań naukowych niemniej istotne stały się zagadnienia etyczne, pytania o sens życia człowieka, kruchość i przemijalność egzystencji, a także rolę religii i wiary. Pandemia sprawiła, że pytania te – paradoksalnie – z ambon kościołów przeszły na ekrany telewizorów, komputerów i smartfonów, gdzie dawno nie gościły.

Wśród wielu kwestii teologicznych, jakie powróciły także w świadomości współczesnych wierzących, znalazły się praktyczne sprawy sposobu udzielania sakramentów w Kościele katolickim, ale też kwestie trudniejsze – wydawać się mogło, że już dawno nieaktualne – dotyczące dogmatów i sakramentologii moralnej. Pytania te wybrzmiewały mocno w czasach literackiego don Abbondia, stawiał je sobie Manzoni, gdy pisał „I promessi sposi”. Dziś, po Soborze Watykańskim II, po wielu synodach biskupów i tysiącach napisanych stron książek teologicznych, znowu sięgamy do starych podręczników i katechizmów, szukając odpowiedzi na dręczące nas wątpliwości o naturę zła, działanie Bożej Opatrzności i rolę człowieka w dziejach świata.

Jedną z naglących, ciągle chyba zbyt rzadko podejmowanych w obecnej sytuacji Polski, spraw jest pytanie o rolę sakramentów i sakramentaliów w życiu człowieka. Ogromna liczba chorych we Włoszech, zupełnie zamknięcie ludzi w domach, niemal całkowite zatrzymanie ruchu w kraju, z wyjątkiem dostawców żywności i leków, a przede wszystkim ograniczenia związane z niemożliwością normalnego sprawowania sakramentów w Kościołach, sprowokowały na nowo w Pięknym Kraju (wł. Bel Paese) temat „pragnienia sakramentu”.

Według stanu na 17 marca 2020 r., jak podawał dziennik „La Repubblica”, we Włoszech było: 23.072 zakażonych, 2.749 wyleczonych i 2.158 zmarłych. Zgodnie z kolejnym dekretem premiera Giuseppe Contego z 9 marca – nazywanym potocznie #IoRestoaCasa [„Zostaję w domu”] – do 3 kwietnia zostały zawieszone na terenie całego kraju wszystkie ceremonie cywilne i religijne, łącznie z pogrzebami. Może się odbywać jedynie pochówek ciał, zasadniczo bez udziału rodziny. Postawiło to Kościół katolicki i wiernych w dawno nieznanej sytuacji.

Świadczenie pomocy drugiemu nie może odbywać się bez zachowania i połączenia elementarnych zasad rozumności i wyobraźni miłosierdzia

Kard. Gerhard Müller w monumentalnej „Dogmatyce katolickiej” (przeł. W. Szymona, Kraków 2017) zauważa, że Bóg posługuje się sakramentami i swoim zbawczym działaniem z uwzględnieniem cielesnych, historycznych i społecznych uwarunkowań życia człowieka. „W pewnych okolicznościach – stwierdza teolog – łaska może być jednak udzielana i otrzymywana bez posługiwania się sakramentalnymi znakami i bez widzialnej przynależności do Kościoła. Zakłada się wtedy świadome albo nawet nieświadome pragnienie zbawienia w Chrystusie, wspólnoty Kościoła i udziału w jego liturgii (votum fidei, votum ecclesiae, votum sacramenti)” (s. 652).

Za tą myślą poszli biskupi północnych diecezji włoskich, tłumacząc wiernym, że w szczególnie trudnych okolicznościach, gdy nie można przystąpić do sakramentu pokuty, możliwe jest wyrażenie pragnienia przyjęcia tego sakramentu (łac. votum sacramenti) z postanowieniem przystąpienia do niego w zwyczajnej formie, gdy tylko będzie to możliwe.

Już 13 marca 2020 r., kilka dni po wspomnianym radykalnym dekrecie rządu, pisał o tym do swoich wiernych Pierantonio Tremolada, biskup Brescii, tłumacząc, że „zwyczajna forma spowiedzi indywidualnej w tym czasie zagrożenia zostaje zastąpiona dla wszystkich przez votum sacramenti”. Wyrażenie z wiarą aktu szczerej skruchy (który tradycja nazywa żalem doskonałym) w sytuacji niemożliwości przystąpienia do sakramentu, połączone z wykonaniem jakiegoś czynu pokutnego – tłumaczy bp Tremolada – powinno towarzyszyć wszystkim wierzącym aż do czasu przyszłego sprawowania tego sakramentu w zwyczajnej formie. Kościół w swej mądrości od wieków zna i aplikuje wiernym duchowe lekarstwa na każdą okoliczność, zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych.

Pójdziemy tą drogą?

Sandro Magister, jeden z najlepiej poinformowanych włoskich watykanistów, 17 marca 2020 roku na swoim blogu podał wiadomość o opublikowaniu przez włoski episkopat szczegółowych norm, dotyczących sprawowania sakramentów w czasie pandemii choroby COVID-19 („Suggerimenti per la celebrazione dei sacramenti in tempo di emergenza COVID-19”). Sekretariat Generalny CEI odwołuje się właśnie do wspomnianego teologicznego wyjaśnienia „pragnienia sakramentu” (votum sacramenti), gdy nie ma możliwości dla jego zwyczajnego udzielania.

Jest to, jak wskazuje Magister, roztropna odpowiedź na obawy przez zarażeniem, wyrażane przez niektórych biskupów i kapłanów w związku z udzielaniem zwłaszcza sakramentu namaszczenia chorych. Podobne obawy mogą pojawić się także w innych krajach, warto więc sięgnąć do zapisów włoskiego episkopatu, aby uniknąć postawy wycofania i lęku, której uosobieniem – zauważa Magister – jest literacki Don Abbondio.

W zaleceniach podkreślono, że historia Kościoła potwierdza, jak wiele razy kapłani dbali o zaopatrzenie wiernych w sakramenty święte, jednocześnie przykładając troskę do bezpieczeństwa i higieny. Celem rzeczonego dokumentu jest więc nie tylko zapewnienie wiernych, że otrzymają sakramenty z właściwą ochroną od zakażenia, ale także ustrzeżenie kapłana od możliwych negatywnych konsekwencji takiego kontaktu. W takim roztropnym nastawieniu do rzeczywistości – bez przesadnej ostrożności, ale z rozważnym podejściem do sprawy – może wyrazić się także nasza troska o przyszłość Kościoła w Polsce.

Świadczenie pomocy drugiemu nie może odbywać się bez zachowania i połączenia elementarnych zasad rozumności i wyobraźni miłosierdzia. O takim nastawieniu pisał kard. Peter Turkson, prefekt Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, w niestety mało znanym nad Wisłą „Przesłaniu na czas koronawirusa”: „Osoby, które cierpią, zarówno z powodu zarażenia, jak i z innych przyczyn, stanowią «laboratorium miłosierdzia»; rzeczywiście bowiem wielowymiarowa natura cierpienia wymaga różnych form miłosierdzia i opieki” (11 marca 2020 r.). Co więcej, wskazania te w sposób koncyliacyjny łączą troskę Kościoła o ważność i godziwość sakramentów oraz bardzo rygorystyczne dyrektywy władzy świeckiej, kładąc tym samym nowy kamień pod budowę właściwych relacji państwa i Kościoła.

Kościół od wieków zna i aplikuje wiernym duchowe lekarstwa na każdą okoliczność, zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych

Kościół w Italii w dniach pandemii jawi się niewątpliwie jako prawdziwe „laboratorium miłosierdzia”, nie tylko w zakresie praktykowania chrześcijańskiej caritas, ale również w dziedzinie liturgii i pomocy sakramentalnej człowiekowi. Warto przyglądać się podejmowanym tam rozwiązaniom, bo mogą one okazać się nam bardzo pomocne w czasie szerzenia się pandemii w Polsce. Ich skrupulatność i drobiazgowość tylko na pozór mogą budzić pewne zastrzeżenia, wypływa z nich jednak ogromna troska przełożonych o wiernych, ale i o kapłanów, których w wielu diecezjach włoskich z każdym rokiem ubywa.

Wesprzyj Więź

Watykańska informacja z połowy marca o transmisjach papieskich uroczystości Wielkiego Tygodnia bez udziału wiernych spotkała się z podobną reakcją diecezji włoskich. Na stronie internetowej archidiecezji neapolitańskiej opublikowano program uroczystości paschalnych, które odprawi kard. Crescenzio Sepe w katedrze bez udziału wiernych. „Byłoby pożyteczne – czytamy w nocie – by Czcigodni Proboszczowie nie programowali własnych celebracji w godzinach transmitowania z katedry, by, jak podkreśla Arcybiskup, umożliwić wiernym, w szczególny sposób chorym, starszym i opiekujących się nimi, bliższą możliwość uczestnictwa w rytach Wielkiego Tygodnia”.

W obliczu obecnej sytuacji kryzysowej należy chyba już podjąć podobne kroki i doprecyzować zamiary polskich diecezji (oraz oczekiwania wobec parafii), jak również podnieść temat sposobów sprawowania sakramentu pokuty i możliwości udzielenia absolucji generalnej za pozwoleniem biskupów miejsca.

Przeczytaj także: Sekretariat Generalny Konferencji Episkopatu Włoch, Sugestie do celebracji sakramentów w czasie nagłego zagrożenia COVID-19

Podziel się

Wiadomość

To raczej włoski Kościół powien brać przykład z polskiego. Kościoły mamy otwarte. W kazdym z nich są po trzy dodatkowe msze Święte w niedziele. Dostęp do sakramentu pojednania przed mszą nieograniczony. W wielu kościołach calodzienne adoracje. Tylko wiernych brak.
Kocham moich kapłanów za ich trud i poświęcenie i troskę o nasze zbawienie. Tylko czy my tego chcemy?

To jest brak wiary…to jest porażka kościoła. .Jezus eucharystyczny uzdrawia a nie zaraza .Mamy czas próby naszej wiary…rok eucharystii! Tylko Jezus jest źródłem naszego życia! A we Włoszech wierzą w bożka koronowirusa! Wiele było cudów w posłudze kapłanów podczas różnych epidemii…modlitwy za wstawiennictwem świętych skrucha sreca, pokuta powstrzymywaly epidemie.Epidemia jest konsekwencją grzechów. ..trzeba się nawracać a nie zamykać kościoły! Widać że zanika wiara w Europie i na świecie!

Włosi najpierw zamknęli kościoły, a po czasie restauracje, puby i dyskoteki.. Przepraszam ale mam wrażenie że Papież bardziej martwi się o środowisko niż o ludzi.. nie wspiera ich . Włosi umierają ale się nie modlą. Prawie codziennie rozmawiam z moją koleżanką pielęgniarką z Włoch. Oni wychodzą wieczorami na balkony i śpiewają, nie modlą się. Księża mają głosić Ewangelię i nieść ludziom Jezusa . Nastawać w porę i nie w porę, a nie chować się. W ranach Jezusa jest nasze zdrowie nie choroby. Mam wrażenie że koronawirus najbardziej atakuje Kościół.