By poradzić sobie z problemami natury psychicznej, emocjonalnej czy seksualnej, nie wystarczy zamknąć się w pustelni i więcej się modlić. Sama modlitwa nie uzdrowi człowieka.
Ukazał się tekst, który w założeniu ma służyć formacji duchownych. Chodzi o „Nowennę o czystość kapłanów” autorstwa Karoliny Staszak i Wojciecha Surówki OP. Za pozwoleniem władz archidiecezji poznańskiej materiały te będą przekazane księżom w parafiach.
Dlaczego trzeba o tym napisać? Ponieważ tekst nosi znamiona manichejsko-katarskiego manifestu i oburzenia wobec brudnego świata i świeckich oraz cechuje go wybitna obsesja na punkcie homoseksualności, masturbacji i lęku przed samą seksualnością.
W trakcie lektury nowenny towarzyszyło mi wrażenie, jakbym czytał teksty rygorystów i katarów, tzw. „czystych” w Kościele (to już na szczęście było), którzy w materii, ciele i seksualności postrzegali zarodek wszelkiego zła i grzechu. A świętość – ich zdaniem – mogła kwitnąć wyłącznie w tym, co duchowe.
Bez wątpienia katarzy byli często bardzo surowi, pobożni i rygorystyczni, zwłaszcza wobec innych, ostatecznie też sami umieszczali się poza Kościołem. Poza tym, „czyści” uważali się za lepszych od innych, brakowało im miłosierdzia i zrozumienia wobec słabości innych. Budowali też zamknięte getta odseparowane od zepsutego świata.
W „Nowennie o czystość kapłanów” pobrzmiewa jansenistyczna obsesja czystości i godności człowieka wierzącego, która w gruncie rzeczy miała dotyczyć tylko „nieczystych myśli”. Tam bowiem kryło się największe zło. A pełne lęku, poczucia winy i skrupułów sumienie utożsamiano niemalże z samym Bogiem.
Nowenna autorstwa Karoliny Staszak i Wojciecha Surówki OP zawiera też dwa przekonania, które można odnaleźć niemalże w każdej sekcie. Po pierwsze, źródła złożonego problemu sprowadzone zostają do jednej przyczyny. Takim kozłem ofiarnym w tym tekście – powołującym się na autorytet Benedykta XVI i jego opinię, która nie jest przecież nieomylna, a także na traktat św. Piotra Damianiego o gomorii – stały się powszechne i wręcz masowe, jak zdają się twierdzić autorzy, homoseksualne praktyki, masturbacja i ciągłe oglądanie pornografii przez księży. To jest – zdaniem twórców nowenny – przyczyna kryzysu powołań i życia kapłańskiego. I problem załatwiony. Wystarczy wyplenić złe zachowania seksualne i wszystko pięknie wróci do normy.
Drugi sekciarski element obecny w nowennie to niechęć i podejrzliwość wobec nauki oraz zatrzymanie się w wiedzy o ludzkiej seksualności, psychice i uczuciach gdzieś na etapie XI wieku.
Nie, nie wystarczy zamknąć się w pustelni i więcej się modlić, żeby poradzić sobie z problemami natury psychicznej, emocjonalnej czy seksualnej. Sama modlitwa nie uzdrowi człowieka. Poza tym zdecydowana większość ludzi żyje w świecie i właśnie tam ma uczyć się żyć Ewangelią.
Warto tez dodać, że św. Piotr Damiani nazywał gomorią stosunki homoseksualne, ponieważ sodomia była już zarezerwowana na określenie wszelkich aktywności seksualnych (w małżeństwie, poza nim, w związkach homoseksualnych czy zoofilnych), które nie kończyły się umieszczeniem penisa w pochwie kobiety, lecz wylewaniem nasienia na zewnątrz.
Pod sodomię można też było podpiąć masturbację, z racji tego, że postrzegano ją jako grzech przeciwko piątemu przykazaniu. Uważano bowiem, że to mężczyzna w nasieniu przekazuje niejako „całego” człowieka. Zrozumiałe, jeśli nikt nie miał pojęcia o plemniku i komórce jajowej. Niestety, dla niektórych odkrycie plemnika i komórki jajowej nic nie zmieniło. Dalej mówią i uczą, że sodomią jest współżycie, które nie kończy się w narządach rodnych kobiety.
Gdyby ktoś nie był zadowolony z rozmiarów tej obsesji, polecam „Księgi pokutne”, z których można się dowiedzieć, jak zgrzeszyć seksualnie (tam dopiero jest, co czytać…) albo jak się już zgrzeszyło, ale jeszcze się o tym nie wie.
Za sprawą tego, że przez wieki mnisi kształtowali moralność, także dla świeckich, Kościół cierpi na obsesję związaną z seksualnością. I umęcza nią również wielu dobrych i gorliwych katolików.
Nie powinienem się temu dziwić, zważywszy na fakt, że pewne idee i herezje ciągle krążą w naszej kościelnej rzeczywistości, przybierając jedynie nowe ubrania i zasłony. Jednak tekst „Nowenny o czystość kapłanów”, poprzez zawarte w nim skandaliczne uproszczenia, obsesje i lęki, ubliża samym księżom. I pokazuje, jak daleką jeszcze drogę mamy do przebycia w Kościele w Polsce.
Wypada mi tylko przeprosić osoby LGBT+, boleję, że znowu zostały one wrzucone do jednego worka z pedofilią. Wprawdzie nie są wprost z nią utożsamione, jednak homoseksualizm razem z pedofilią zaliczone zostały w tekście do grzechów przeciw naturze.
Jeśli autorzy nowenny nie widzą różnicy między homoseksualnością (gdzie relacje seksualne dotyczą dorosłych osób, które w wolny sposób się na nie decydują) a pedofilią (gdzie dorosły człowiek wykorzystuje seksualnie dziecko czy nastolatka, a czyn ten jest przestępstwem ściganym przez prawo państwowe), to świadczy o skandalicznej wręcz niewiedzy.
W przypadku księży pedofilia wiąże się też z wykorzystaniem relacji zależności, władzy i zaufania, jakie dziecko okazuje kapłanowi z racji roli i funkcji, jakie pełni on w Kościele. A sugerowanie, że to homoseksualność odpowiada wśród księży za pedofilię, jest haniebne i skandaliczne.
Dziwię się tylko, że ktoś w poznańskiej kurii pozwolił na wydanie i rozpowszechnianie tekstu zawierającego takie treści.
Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Słowa „gej” czy „homoseksualista” wtedy nawet nie znałem