Stworzyliście kosztowne struktury, rady, gremia, komisje. Wiecie, gdzie to mają chore dzieci, ludzie starzy, bezdomni, niezaradni? W nosie. Na dziś potrzebne są pieniądze, uproszczenie biurokracji i zwykła, ludzka solidarność.
Publikujemy „List nie-grzeczny, (prawie) otwarty”, który ukazał się na blogu s. Małgorzaty Chmielewskiej:
Panie i Panowie dzierżący władzę, a co za tym idzie – kasę naszą wspólną: Panie Premierze, Panie i Panowie Ministrowie, Posłowie, Wojewodowie, Starostowie i wszelakie urzędy,
Przestańmy ciągle zrzucać winę na tych innych. Konieczna jest szybka refleksja i czyny. Wspólna: z tymi, którzy na co dzień wspierają i opiekują się ludźmi niepełnosprawnymi, starcami, dziećmi bez rodzin. Bez politycznego żarcia się i wyliczanki kto mądrzejszy albo kto winien. My, organizacje pozarządowe, wspieramy, ale nie możemy zastąpić struktur państwa, którego obowiązkiem jest zapewnić godne warunki życia obywatelom od urodzenia do śmierci. Państwo ma obowiązek udzielać nam wsparcia w wykonywanej pracy na rzecz jego obywateli (konstytucyjna zasada pomocniczości). Na wszystko nie użebrzemy od dobrych ludzi.
Nie może być tak, że najsłabsi obywatele są pozbawieni podstawowych środków do życia.
Rozpaczliwe apele ze strony ss. dominikanek z Broniszewic (niepełnosprawne dzieci) czy Fundacji Brata Alberta z Radwanowic (niepełnosprawni dorośli) to czubek góry lodowej. To domy prowadzone przez organizacje pozarządowe. Te, które są w gestii struktur sektora publicznego, nie apelują z prostej przyczyny: ludzie tam pracujący są zależni od władz. Ale ich sytuacja jest w wielu wypadkach równie dramatyczna. Brakuje pieniędzy na zapewnienie ciągłości pracy.
Podniesiono ustawowo wynagrodzenia personelu medycznego, najniższą krajową, a co za tym idzie – doszło do konieczności podwyżek dla całego personelu, nastąpił wzrost cen energii, inflacja. Firmy mogą się zamknąć (i to robią lub zwalniają pracowników), ale placówki mające dziesiątki osób wymagających opieki, wyrzucić ludzi na bruk nie mogą. Chyba, że uznacie – Wy, trzymający władzę – że właściwie, to mogą. Bo niby co nam zrobią starzy, niepełnosprawni, bezdomni czy dzieci?
Stworzyliście kosztowne struktury, rady, gremia, komisje. Wiecie, gdzie chore dzieci, ludzie starzy, chorzy, bezdomni, niezaradni mają te wasze decyzje, papiery i narady? I wasze polityczne rozgrywki? W nosie. Na dziś potrzebne są pieniądze, uproszczenie biurokracji i zwykła, ludzka solidarność, która obowiązuje nie tylko szarych obywateli, którzy po raz kolejny dają jej wyraz: pandemia, wojna w Ukrainie, powódź, ale przede wszystkim Was – dzierżących większą lub mniejszą władzę.
Jak w rodzinie: jest ktoś chory, to najpierw kupujemy mu leki, a potem, jak starczy pieniędzy – nowy telewizor.
Chcecie konkretów? Oto kilka: proszę sprawdzić, ile wydają niektóre samorządy na bezdomne zwierzęta, a ile na bezdomnych ludzi. Kocham zwierzęta, nie chcę im odebrać. To ludziom trzeba dorzucić.
Na komisję orzekającą o niepełnosprawności czeka się miesiącami. W tym czasie osoba chora nie ma z czego żyć, dziecko nie może dostać niezbędnego wsparcia. Na wizytę u specjalisty – znów miesiące. Wygrywa ten, kogo stać na prywatnego lekarza. Z psychologiem dziecięcym czy psychiatrą jest podobnie. Ile pieniędzy zabraknie do funkcjonowania miejsc, w których opiekę znajdują najsłabsi? Jak można wyżyć za 1000 zł miesięcznie z lekami, czynszem, opłatami, jedzeniem? Tyle wynosi zasiłek dla osoby niepełnosprawnej niemającej prawa do renty. To i tak łaska, bo do końca ubiegłego roku to było 740 zł. I tak można by wyliczać. Silny sobie poradzi. Słaby nie.
Czy znów mamy iść do Sejmu, żeby walczyć o naszych ludzi? Wstyd, Polsko! Ufam, że do tego nie dojdzie. Reformy i refleksji wymaga zresztą cały system pomocy społecznej. Kosztownie przeregulowany i niewydajny.
Przeczytaj też: S. Małgorzata Chmielewska: Sytuacja osób z niepełnosprawnościami to plama na honorze Polski