Problem powstaje, gdy chłopcom nieustannie się mówi, że „prawdziwy mężczyzna” nie płacze, ma wybujałą, niemalże zwierzęcą seksualność i wszystko, co staje mu na drodze, musi samodzielnie usunąć
Fragment książki „Wysoko wrażliwi mężczyźni. To nie słabość, a siła” Toma Falkensteina w tłumaczeniu Piotra Napiowidzkiego, Wydawnictwo Mando, 2024. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
Mające długą tradycję Brytyjskie Towarzystwo Psychologiczne (BPS – British Psychological Society), założone w Londynie już w 1901 roku, w 2014 roku po raz pierwszy poświęciło całe wydanie swojego miesięcznika „The Psychologist”(ukazującego się od 1988 roku) kwestiom dotyczącym psychicznego zdrowia mężczyzny.
Toksyczna męskość
Już rok wcześniej w brytyjskiej polityce i w mediach szeroko dyskutowano o panującym w kraju „kryzysie męskości”. To pozornie na nowo odkryte zainteresowanie męską duszą i męską tożsamością nie jest jednak tylko zjawiskiem europejskim.
Także w USA od pewnego czasu pojawia się pojęcie toxic masculinity, które opisuje niezdrową formę męskości. Również jeden z najbardziej wpływowych psychologów naszych czasów, Amerykanin Philip Zimbardo, który zyskał światową sławę dzięki przeprowadzonemu w 1971 roku stanfordzkiemu eksperymentowi więziennemu, dotyczącemu agresywności ludzkich zachowań, głównym tematem swojej ostatniej książki uczynił kryzys męskiej tożsamości. Autor Jack Urwin w swojej książce „Boys Don’t Cry – Identität, Gefühl und Männlischkeit” także pisze o toksycznej męskości, jak również „Der Spiegel” porusza ten problem w swojej rubryce „Es ist ein Junge”.
W języku angielskim istnieje pojęcie „toxic masculinity” oznaczające formę męskości bazującą na dominacji i przemocy, a przy tym niedopuszczającą uczuć. Problem powstaje wówczas, gdy chłopcom i mężczyznom nieustannie się mówi, że „prawdziwy mężczyzna” nie płacze, ma wybujałą, niemalże zwierzęcą seksualność i wszystko, co staje mu na drodze, musi samodzielnie usunąć – to problem tak dla kobiet, jak i dla mężczyzn. To ta forma męskości, którą musimy się zająć. To, że jest szeroko rozpowszechniona, nie oznacza, że leży w czyjejkolwiek „naturze”
W aspekcie genderowym
Trzeba więc stwierdzić, że na całym świecie o „kryzysie męskości” mówią nie tylko politycy, pisarze i dziennikarze, lecz także liczni naukowcy. Argumentują, że współczesna, aktualna forma męskości znajduje się w kryzysie ze względu na poważne społeczne przemiany. Jest to kryzys naznaczony niepewnością mężczyzn co do ich roli i zadań, tożsamości, wartości, seksualności, życia zawodowego i relacji międzyludzkich.
Chociaż w całej Europie więcej kobiet niż mężczyzn miewa zaburzenia lękowe i epizody depresyjne, to jednak mężczyźni zdecydowanie częściej odbierają sobie życie
Równocześnie spotykamy się jednak także z opinią, że z perspektywy naukowej „wiedza na temat psychicznego i fizycznego zdrowia mężczyzny jest mocno niewystarczająca w porównaniu z wiedzą dotyczącą kobiet”. Z czym to jest związane? Michael Addis, profesor psychologii i czołowy badacz tematu męskiej tożsamości i zdrowia psychicznego, relatywny deficyt wyników badań dotyczących na przykład chorób depresyjnych u mężczyzn w porównaniu z wynikami badań depresji u kobiet przypisuje przyczynom kulturowym, społecznym i historycznym.
Ujmując rzecz precyzyjniej: gdy chce się lepiej zrozumieć depresję w aspekcie genderowym (a więc z perspektywy płci społecznej i kulturowej) i dowiedzieć się, czy istnieją różnice w przeżywaniu, w wyrażaniu i radzeniu sobie z zachorowaniem na depresję pomiędzy mężczyznami a kobietami, to szybko można się przekonać, że tutaj pojęcie gender przez długi czas odnosiło się w pierwszej kolejności do kobiet, a nie do mężczyzn.
Według Addisa jest to spowodowane faktem, że historycznie mężczyzn postrzegano jako grupę społecznie dominującą i ustalającą normy, a tym samym kobiety stanowiły grupę oddzielną, niedominującą, którą należało badać i rozumieć.
Pojawia się tu jednak problem związany z tym, że doświadczenia, przeżycia i charakterystyczne wyzwania członków „grupy dominującej”, a więc mężczyzn, by posłużyć się ujęciem Addisa, pozostają w dużej mierze nieznane i przykryte zasłoną pozornej oczywistości ustanawiającej normę.
Obecnie wydaje się to jednak zmieniać przez fakt, że sami mężczyźni stali się przedmiotem badań i publicznego zainteresowania. Nagle kwestionuje się to, co przez długi czas uważano za oczywiste. Być może zatem właśnie to kwestionowanie i związane z tym identyfikowanie, analizowanie i przedefiniowanie postrzega się obecnie jako kryzys męskiej tożsamości czy też zachwianie „silną płcią”. Badacz staje się po raz pierwszy tym, który jest badany – a wyniki badań są częściowo rzeczywiście bardzo niepokojące.
Autodestrukcyjny styl życia
Chociaż w całej Europie więcej kobiet niż mężczyzn miewa zaburzenia lękowe i epizody depresyjne, to jednak mężczyźni zdecydowanie częściej odbierają sobie życie. […] Mężczyźni cierpią częściej na choroby związane z uzależnieniami, częściej chorują i umierają na raka oraz częściej niż u kobiet diagnozuje się u nich poważne zaburzenia osobowości.
Gdy zarówno mężczyźni, jak i kobiety omawiają objawy depresji ze swoimi lekarzami, to w przypadku mężczyzn rzadziej diagnozuje się depresję i w związku z tym rzadziej otrzymują oni adekwatną pomoc farmakologiczną czy psychoterapeutyczną.
Młodzi mężczyźni uczęszczający do szkół średnich wykazują gorsze rezultaty nauki niż młode kobiety. Liczba mężczyzn ubiegających się o przyjęcie na uniwersytety w Wielkiej Brytanii jest od wielu lat niższa od liczby kobiet; mężczyźni także zdecydowanie częściej rezygnują ze studiów w czasie ich trwania. W Niemczech jest wprawdzie więcej studentów niż studentek, ale i tutaj częściej mężczyźni przerywają naukę. Mężczyźni częściej niż kobiety wchodzą w konflikt z prawem. W marcu 2012 roku z 57 600 osób osadzonych w niemieckich więzieniach 54 300 stanowili mężczyźni. […]
Nawet w bogatych, uprzemysłowionych krajach mężczyźni umierają z reguły 5–6 lat wcześniej niż kobiety. Chociaż przyczyny tego zjawiska mogą być bardzo różne, to obecnie przyjmuje się coraz częściej, że chodzi przede wszystkim o styl życia, sposób zachowania i środowisko, a w mniejszym stopniu o różnice biologiczne pomiędzy płciami.
Profesor medycyny dr Thomas Perls, który od wielu lat bada temat oczekiwanej długości życia, uważa, że około 70 proc. różnicy zależy od stylu życia, sposobu zachowania i środowiska, a reszta, czyli około 30 proc., ma podłoże genetyczne bądź biologiczne.
Fakt, że raczej styl życia i sposób zachowania, a nie różnice biologiczne sprawiają, iż mężczyźni wyraźnie szybciej umierają, dr Marc Luy potwierdza dzięki wynikom tzw. studiów klasztornych. Badania te ukazują, że oczekiwana długość życia mnichów i mniszek, żyjących w niemal identycznym środowisku i prowadzących bardzo podobny tryb życia, jest prawie taka sama. Ponadto oczekiwana długość życia mnichów poddanych badaniu jest do czterech lat dłuższa niż w całej populacji mężczyzn.
Powodów takiego stanu rzeczy upatruje on w klasztornym trybie życia, naznaczonym przez uregulowany i świadomie kształtowany program dnia, zachowania prozdrowotne i mniejsze obciążenie stresem.
Jeśli sposób zachowania i styl życia mają tak decydujący wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne mężczyzny, a wpływ biologii jest wyraźnie mniejszy, to pojawia się pytanie, co ma wpływ na męskie zachowania i wynikający z nich,przynajmniej w części autodestrukcyjny styl życia. Odpowiedź, a w każdym razie istotna jej część, wiąże się z socjalizacją mężczyzny i wypływającymi z niej „męskimi” wartościami i normami, które mężczyźni interioryzują, a następnie wyrażają w swoim zachowaniu.
Przeczytaj też: Kobieta ma widoczne stany depresyjne, a mężczyzna tylko gorszy dzień?