Jesień 2024, nr 3

Zamów

Andrzej Duda i Donald Tusk – nieoczekiwani apostołowie narodowej zgody?

Andrzej Duda, Joe Biden i Donald Tusk w Białym Domu 12 marca 2024 r. Fot. Krystian Maj / KRPM

Zdążyliśmy przez ostatnie lata zapomnieć, że prezydent i premier mogą w sprawach fundamentalnych kierować się polską racją stanu, a nie partyjnymi układami i logiką bezmyślnej polaryzacji. Ale nie dajmy się zmylić: to nie jest zapowiedź polityki miłości.

– Realizujemy politykę budowania bezpieczeństwa Rzeczypospolitej. I robimy to w sposób zgodny, bo to jest kwestia ponad bieżącym politycznym sporem – mówił Andrzej Duda o współpracy z Donaldem Tuskiem w wywiadzie Marcina Wrony dla TVN24 po bezprecedensowej wizycie w Stanach Zjednoczonych. Prezydent mówił o zgodności i komplementarności między nim a premierem, który w tym przekazie zresztą mu wtórował. Portal Politico ocenił z kolei, że w Waszyngtonie doszło do niespodziewanego „zjednoczenia politycznych rywali” z Polski.

Czyżbyśmy byli świadkami niespodziewanego sojuszu dwóch liderów politycznych, wywodzących się ze zwaśnionych obozów? Może doszło do triumfu polskiej racji stanu nad interesami partyjnymi, a my po prostu zapomnieliśmy, że taka sytuacja może mieć miejsce? Albo to tylko kiwanie głowami na pokaz dla międzynarodowych partnerów?

W ogniu polaryzacji

Takiego spotkania jeszcze nie było. Prezydent Andrzej Duda i premier Donald Tusk zostali wspólnie zaproszeni przez prezydenta USA, Joe Bidena, na rozmowy w Waszyngtonie w celu omówienia kluczowych wyzwań związanych z partnerstwem polsko-amerykańskim. Wszystko odbyło się w 25-lecie wstąpienia Polski do NATO, a kontekst był aż nadto oczywisty: dzisiaj w interesie Polski i NATO jest powstrzymanie rosyjskiej agresji na Ukrainę, dlatego naszych sąsiadów trzeba wspierać i bronić, by wojna nie rozlała się na terytoria państw sojuszu.

Ale w otoczce tego spotkania działo się dużo więcej. Andrzej Duda i Donald Tusk od kilku miesięcy są, z racji na uwarunkowania polskiego ustroju, zmuszeni do trudnej współpracy na szczytach władzy. Żaden z nich prawdopodobnie nie życzyłby sobie takich warunków pracy, ale cóż – wyborcy zdecydowali, wyboru nie ma. Między małym a wielkim pałacem doszło w tym czasie do licznych spięć i kryzysów, tyleż na poziomie politycznym, co osobistym.

Także w Stanach Zjednoczonych sytuacja jest napięta. Zbliżają się wybory prezydenckie, w których dojdzie do ponownego starcia Joe Biden-Donald Trump. Ten drugi prowadzi w sondażach i proponuje niezwykle personalną wizję polityki, w której jego własny interes ma być wyznacznikiem interesu Amerykanów, a ze względu na mocarstwowy status USA także interesu obywateli krajów sprzymierzonych. Spiker Izby Reprezentantów Kongresu USA, Mike Johnson, blisko współpracujący z Donaldem Trumpem republikanin, blokuje prace nad pakietem pomocowym dla Ukrainy.

Prezydent Duda i premier Tusk mają wspólnego przeciwnika, a może nawet wroga – Jarosława Kaczyńskiego. To prezes PiS uciął wszelkie kontakty z prezydentem, a Tuska uważa za zagranicznego agenta

Bartosz Bartosik

Udostępnij tekst

Polaryzacja sięga więc zenitu. Tym bardziej należy docenić charakter tej wizyty. Andrzej Duda był przez cały dzień niezwykle zajęty, spotykając się z liderami obu partii w amerykańskim kongresie. Następnie prezydent i premier usiedli do stołu z samym Joe Bidenem, otoczonym przez najistotniejszych sekretarzy stanu: Lloyda Austina i Antony’ego Blinkena. Przed i po tych wydarzeniach trwały liczne wystąpienia dla mediów. Kolejne przystanki na trasie Dudy i Tuska także są nieprzypadkowe: odpowiednio elektrownia atomowa w Georgii i szczyt Trójkąta Weimarskiego w Berlinie.

Gra na wiele fortepianów

Polscy liderzy grają więc na wiele fortepianów – Andrzej Duda mówi w tonie niezwykle proamerykańskim, apelując o „więcej amerykańskiego ducha” w świecie zachodu. Spotyka się z liderami obu partii – choć, co niewątpliwie istotne dla administracji Bidena, nie z Donaldem Trumpem – i skupia się na biznesowym aspekcie relacji polsko-amerykańskich, czyli kontraktach militarnych i elektrowni jądrowej.

Donald Tusk to z kolei gracz europejskiej wagi ciężkiej. Jego autorytet jako obrońcy demokracji i pogromcy populistów jest dziś wyjątkowo silny w europejskich stolicach – musi też inspirować amerykańskich liberałów przed ostatecznym starciem z Donaldem Trumpem i podporządkowanych mu republikanach.

Polska chce zapewnić Ukrainie zdecydowane wsparcie ze strony Europy i USA na kolejnym etapie wojny. Jednocześnie pragnie wzmocnić swoją ochronę w ramach NATO. Na to nakładają się jeszcze starania o inwestycje zagraniczne, a także o wzmocnienie polskiej pozycji międzynarodowej.

Widać w tym wszystkim pewien plan i uznanie wzajemnych kompetencji, możliwości, ale i ograniczeń obu liderów. Ten pokaz komplementarności zrobił duże wrażenia na komentatorach i zachodniej klasie politycznej.

To nie jest zapowiedź polityki miłości…

Kto by się spodziewał takiego obrotu spraw po inauguracji Sejmu X kadencji, gdy Andrzej Duda grzmiał z mównicy sejmowej, rysując całe mnóstwo czerwonych linii dla nowej większości, których przekroczenie prezydent miałby uznać za atak na swoje prerogatywy. W międzyczasie doszło do wielu starć, z których przynajmniej jedno – zatrzymanie przez policję w pałacu prezydenckim Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – Andrzej Duda odebrał jako osobistą potwarz.

Tymczasem, jak opisują m.in. „Dziennik Gazeta Prawna” i Wojciech Szacki z „Polityki Insight”, Duda i Tusk, a także ich otoczenia, są w bieżącym kontakcie. Relacje między tymi ośrodkami mają być całkiem życzliwe, a na pewno znacznie lepsze niż między prezydentem a siedzibą jego macierzystej partii, Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński oczekiwałby od prezydenta pełnej współpracy w antypaństwowej postawie podważania legitymacji obecnego rządu. Tymczasem widzi konstruktywne dyskusje na Radzie Gabinetowej, wspólne podróże zagraniczne i współpracę w sprawach międzynarodowych.

W tym miejscu trzeba powiedzieć sobie dwie kluczowe rzeczy. Po pierwsze, to bardzo dobrze, że prezydent i premier – czyli faktyczni twórcy polskiej polityki – w sprawach fundamentalnych kierują się polską racją stanu, a nie partyjnymi układami i logiką bezmyślnej polaryzacji. Zdążyliśmy przez ostatnie lata zapomnieć, że tak można. A wobec zagrożenia rosyjskim imperializmem nie tylko można, ale także trzeba.

Po drugie, to nie jest zapowiedź polityki miłości i współpracy na każdym polu. Zaraz zacznie się spór, być może bardzo ostry, o obsadę ambasadorów. Na pewno brutalny będzie natomiast spór o praworządność, czyli klejnot w koronie politycznych planów Donalda Tuska. Za tę działkę odpowiada przecież minister Adam Bodnar, który osobiście podpadł Andrzejowi Dudzie w trakcie kryzysu wokół mandatów eksposłów Kamińskiego i Wąsika.

… ale wróg mojego wroga jest moim

Andrzej Duda i Donald Tusk nie zostaną zatem nieoczekiwanymi apostołami pojednania polsko-polskiego. Ale też wcale nie muszą i nie potrzebują tego robić. Z perspektywy polityki krajowej może powinniśmy się cieszyć, że po ośmiu latach zabetonowania sceny mamy dziś realną dynamikę polityczną: zarówno wewnątrz koalicji rządzącej (na czele z wulgaryzmami rzucanymi przez szefową klubu parlamentarnego Lewicy, Annę Marię Żukowską, w Szymona Hołownię), jak też między rządem a partiami opozycyjnymi (z wyjątkiem spektakularnie obrażonego na świat Jarosława Kaczyńskiego), rządem a prezydentem, prezydentem a opozycją parlamentarną.

Słusznie o obecnej sytuacji politycznej jako kinowym przeboju pisze Grzegorz Sroczyński: „Zamiast łapać się za głowy, że Żukowska brzydko powiedziała o Hołowni, albo że hołowniowcy brzydko mówią o lewicy, lepiej kupić duży popcorn i nie grymasić. Ten film przynajmniej jest o czymś, tamten poprzedni – był już od dawna o niczym i wreszcie schodzi z afisza”. Oscara za „Sejmflix” nie udało się w tym roku zdobyć, za to może otwiera się przed nami rzeczywisty spór polityczny. A co najważniejsze – dzieje się to w atmosferze zgody co do polskiej racji stanu w kontekście międzynarodowym i sfery bezpieczeństwa.

Wesprzyj Więź

Wracając jeszcze do relacji prezydenta i premiera – istnieje jeszcze jeden, mało zauważany czynnik, który może tworzyć warunki do coraz przyjaźniejszych stosunków między oboma politykami. Obaj mają wspólnego przeciwnika, a może nawet wroga – Jarosława Kaczyńskiego. To prezes PiS uciął wszelkie kontakty z prezydentem (według prawej ręki prezydenta panowie nie rozmawiali twarzą w twarz od jakichś trzech lat), a Donalda Tuska uważa za zagranicznego agenta (trudno powiedzieć, czy rosyjskiego, czy niemieckiego, a może widzi go jako podwójnego agenta?).

Dodatkowo dla Donalda Tuska dużo ważniejszy będzie konflikt z Szymonem Hołownią, którego popularność na stanowisku marszałka Sejmu zagraża planom obsadzenia pałacu prezydenckiego w przyszłym roku Rafałem Trzaskowskim. Także Andrzej Duda ma istotniejszych przeciwników niż Donald Tusk. A skoro obaj mają przynajmniej jednego wspólnego wroga i różne cele w dłuższej perspektywie, to mogą zdecydować się na bliższą współpracę niż mogliśmy się spodziewać jeszcze kilka tygodni temu. W imię zasady: wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.

Przeczytaj też: Dialog odmieniany przez wszystkie przypadki. Skąd się wzięła tożsamość „Więzi”

Podziel się

1
1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.