W pięknej przygodzie dawania miłości pomnaża się światło i radość: nie tylko wokół nas, ale także w nas – mówił wczoraj papież Franciszek.
Słowa wypowiedziane przed modlitwą Anioł Pański 21 stycznia 2023 r. w Watykanie:
Dzisiejsza Ewangelia mówi o powołaniu pierwszych uczniów (por. Mk 1, 14-20). Jedną z pierwszych rzeczy, jakiej Jezus dokonuje na początku swojej działalności publicznej, jest wezwanie innych do przyłączenia się do Jego misji: podchodzi do młodych rybaków i zaprasza ich, aby poszli za Nim i „stali się rybakami ludzi” (w. 17).
Mówi to nam coś ważnego: Pan lubi angażować nas w swoje dzieło zbawienia, chce, abyśmy byli aktywni wraz z Nim, abyśmy byli odpowiedzialnymi i abyśmy byli protagonistami. Chrześcijanin, który nie jest aktywny, który nie jest odpowiedzialny w dziele głoszenia Pana, i który nie jest protagonistą swej wiary, nie jest chrześcijaninem, lub jak mawiała moja babcia, jest on chrześcijaninem na „wodzie różanej”.
Bóg sam w sobie nie potrzebowałby nas, ale czyni to, pomimo faktu, że wiąże się to z obarczeniem się wielu naszymi ograniczeniami: wszyscy jesteśmy ograniczeni, co więcej grzeszni, a On się tym obarcza. Spójrzmy na przykład, ile cierpliwości miał dla swoich uczniów: często nie rozumieli Jego słów (por. Łk 9, 51-56), czasami nie dogadywali się między sobą (por. Mk 10, 41), przez długi czas nie mogli zaakceptować istotnych aspektów Jego przepowiadania, jak na przykład służba (por. Łk 22, 27).
A jednak Jezus ich wybrał i nadal im ufał. To ważne, Pan wybrał nas, abyśmy byli chrześcijanami. A my jesteśmy grzesznikami, popełniamy jeden grzech po drugim, ale Pan nadal w nas wierzy. To cudowne.
Istotnie zaniesienie wszystkim Bożego zbawienia było największym szczęściem Jezusa, Jego misją, sensem Jego życia pośród nas (por. J 6, 38), lub jak mówi, Jego pokarmem (por. J 4, 34). A w każdym słowie i czynie, z którym jednoczymy się z Nim, w pięknej przygodzie dawania miłości pomnaża się światło i radość (por. Iz 9, 2): nie tylko wokół nas, ale także w nas.
Głoszenie Ewangelii nie jest więc czasem straconym: to bycie szczęśliwszym poprzez pomaganie innym w byciu szczęśliwymi; to wyzwalanie od siebie samych, pomagając innym w byciu wolnymi; to stawanie się lepszym pomagając innym w stawaniu się lepszymi!
Zadajmy sobie zatem pytanie: czy od czasu do czasu zatrzymuję się, aby przypomnieć sobie o radości, która narastała we mnie i wokół mnie, kiedy przyjąłem powołanie do poznania i świadczenia o Jezusie? A kiedy się modlę, czy dziękuję Panu za to, że wezwał mnie do czynienia innych szczęśliwymi? Wreszcie: czy pragnę sprawić, aby ktoś poprzez moje świadectwo i moją radość zakosztował, zasmakował, jak wspaniale jest miłować Jezusa?
Tłum. ST / KAI
Przeczytaj też: Wciąż szukamy Boga czy już popadliśmy w rutynę?