Zima 2024, nr 4

Zamów

Mała droga. Adwent ze św. Teresą (5)

Karmelitanki z Lisieux podczas prania. Teresa – druga od lewej. Fot. liitleflower.org

Teresa postawiła do góry nogami całą ówczesną duchowość. To, co wcześniej było uważane za przeszkodę do świętości – brak siły woli, słabość, ubóstwo, a nawet grzech – teraz stało się środkiem i drogą uświęcenia.

Dotychczasowe odcinki cyklu „Adwent ze św. Teresą” można przeczytać tutaj.

Teresa z Lisieux radykalnie przekształciła rozumienie świętości oraz drogi do niej wiodącej. W jej czasach powszechnie wiązano świętość z jakimiś czynami heroicznymi, które były poza zasięgiem ludzi „przeciętnych”. Teresa zaś nie szukała niedostępnej świętości chlubnej, niezwykłej i heroicznej, bo odkryła świętość w słabości, zwyczajności i ubóstwie.

Czyż nadal tak nie jest, że wielu z nas utożsamia świętość z bezgrzesznością (jak wiadomo, niedostępną człowiekowi ex definitione)? Może dlatego karmelitanka z Normandii jest wciąż infantylizowana – nazywana Tereską, jak dziecko. Mówi się też o niej lekceważąco, że to mała Teresa – tak jakby małość nie była wystarczająca wielka i święta.

A tymczasem jej uświęcenie toczyło się właśnie „małą drogą”. Zazwyczaj mówi się w odniesieniu do niej o „małej drodze dziecięctwa duchowego”. Ten termin nie pochodzi jednak od niej samej. Po raz pierwszy pojawił się dopiero w jej „Ostatnich słowach”, które redagowała matka Agnieszka od Jezusa. Teresa mówiła raczej o „małej drodze zawierzenia”.

Ufność i zawierzenie

Nigdy w swych wypowiedziach nie podała precyzyjnej definicji „małej drogi”, nie napisała na ten temat żadnego traktatu. W jej pismach i spisanych rozmowach można jednak znaleźć wiele myśli, które pozwalają lepiej uchwycić, co miała na myśli[1]. Na pytania sióstr o tę drogę odpowiadała: „By nią postępować, trzeba być pokorną, ubogą w duchu i prostą”[2].

„Opcja Teresy” nie jest drogą ascezy, lecz mistyki. Nie chodzi tu jednak o nadzwyczajne wizje i wzloty ducha, lecz o najprawdziwszą naturalną mistykę ludzkiego życia

Mateusz Filipowski OCD

Udostępnij tekst

Źródłem inspiracji dla Teresy było nauczanie św. Jana od Krzyża. Od niego zaczerpnęła podstawy małej drogi, jakimi są pokora, ubóstwo ducha, dążenie do Boga drogą czystej wiary, nadziei i miłości. Jednak kamieniem węgielnym dla koncepcji małej drogi są dwa fragmenty zaczerpnięte ze Starego Testamentu. Z Księgi Przysłów: „Jeśli ktoś jest maluczki, niech przyjdzie do mnie” (Prz 9,4) oraz z Księgi Proroka Izajasza: „Jak matka pieści swoje dziecko, tak samo was pocieszę, będę nosił was na swoim łonie i kołysał na kolanach!” (Iz 66,13.12).

Słowa te doprowadziły Teresę do odkrycia matczynego oblicza Boga. Przemieniło to jej relację z Bogiem, gdyż fundamentem tej relacji stały się ufność i zawierzenie.

Wielkie pragnienie świętości towarzyszyło Teresie od dzieciństwa. Z czasem zorientowała się jednak, że – mimo dobrej woli – jej wysiłki są niewystarczające wobec ideału świętości, jaki przedstawiał ówczesny Kościół. Wtedy odkryła – wiedziona przekonaniem, iż Bóg nie daje ludziom żadnych pragnień, których by nie mógł urzeczywistnić – że przecież Bóg zachęca ją do uświęcenia właśnie w małości.

Pokusa świątobliwości

Duchowy świat dzieciństwa i wczesnego okresu dojrzewania Teresy prowadził ją w ślepą uliczkę świątobliwości. Jednak w pewnym momencie Teresa odkryła, że jest to pokusa i stanowczo odwróciła się od niej plecami.

Na początku życia zakonnego nieco ulegała wpływom mentalności panującej w klasztorze. Za przykładem jakichś dziwnych świętych sypała łyżkami sól do swojego południowego posiłku lub rozmyślała o rzeczach odrażających w celu obrzydzenia sobie jedzenia. Po noszeniu krzyża splecionego z ostrego drutu, który kłuł jej skórę, zachorowała.

Te początkowe skłonności do „bohaterstwa” i wyróżniania się umartwieniem zostały jednak bardzo szybko zweryfikowane przez jej genialną intuicję i zdolność obserwacji. Teresa zauważyła, że właśnie te zakonnice, które najchętniej biczowały się do krwi, były najbardziej egoistyczne i wyniosłe w stosunku do swoich współsióstr. A trzeba wiedzieć, że w tamtym czasie Karmel lubował się w najróżniejszych aktach pokuty. Klasztor w Lisieux specjalnie hodował pokrzywy, aby szczególnie zahartowane zakonnice mogły codziennie się nimi biczować.

Tego typu akty pokuty nie dawały Teresie żadnego pożytku duchowego. W zupełności jej wystarczało dokładne zachowywanie reguły zakonnej. Codzienne życie przynosiło bowiem więcej okazji do zaparcia się samej siebie niż wymyślne akty pokuty.

Konsekwentnie później, aż do dnia swojej śmierci, Teresa sprzeciwiała się pokusie świątobliwości, którą narzucało jej środowisko (wiadomo, że Karmel w Lisieux pozostawał pod wpływem rodziny Martinów). Nie zgadzała się na zabieganie o swój wizerunek, na podniosłe i patetyczne słowa, pochwały, pouczenia czy sztuczne pozy. Jej mała droga z konieczności niszczyła wszelkie pozory.

Uważność na tu i teraz

„Opcja Teresy” nie jest drogą ascezy, lecz mistyki. Nie chodzi tu jednak o nadzwyczajne wizje i wzloty ducha, lecz o najprawdziwszą naturalną mistykę ludzkiego życia.

Skromna karmelitanka z Lisieux wielu rzeczy nie potrafi. Wielki heroizm jest w jej przypadku wykluczony, sama bowiem doświadcza kruchości w swoim życiu. Przeżywa też liczne codzienne ułomności i słabości, które łatwo mogą pogrzebać zaufanie do samej siebie. Mała droga rodzi się z całkowitej bezradności wobec własnego ja.

Pierwszą konsekwencją obranej drogi jest przyjęcie rzeczywistości jako takiej. Chodzi o całkowite zanurzenie się we własne życie, bez jakichkolwiek wirtualnych czy marzycielskich „wycieczek” duchowych, które często okazują się zwyczajną ucieczką od tego, co wydarza się w naszym życiu.

Mała droga zakłada wierność, która wydarza się i spełnia każdego dnia. Jest to wierność w małych rzeczach, nacechowana wytrwałością oraz ofiarną miłością. Teresa na swojej drodze odrzuca wszystko, co wielkie i rzucające się w oczy. Jest całkowicie skupiona na tym, co aktualnie się wydarza. Nie pozwala, aby jej codzienne życie ominęło ją.

Wyrazem tej uważności stają się małe akty miłości ukierunkowane na Boga i bliźniego. Prosta akceptacja własnego życia oraz otaczającej rzeczywistości staje się sposobem wyrażenia ufności wobec Boga. Mała droga nie ma więc nic wspólnego z infantylizmem, tchórzostwem czy dezercją z własnego życia.

Teresa nie wybiegała myślami w nieznaną przyszłość, nie zajmowała się jutrem, lecz tym, co jest tu i teraz. Podejmowała drobne usługi w ukryciu, na przykład składając pozostawione przez siostry płaszcze. Była bardzo inteligentna, jej powiedzonka były cięte. Unikała jednak możności błyszczenia – do tego stopnia, że zarówno w oczach sióstr, jak i rodziny uchodziła za kogoś „bez wyrazu” oraz osobę ograniczoną.

Mistyka zwyczajności

Drugim aspektem małej drogi jest konsekwentne wyłączenie z pojęcia świętości wszystkiego, co niezwykłe i nadzwyczajne. Teresa odrzuca wizje, objawienia, zachwyty i ekstazy, a także nadzwyczajne umartwienia i heroiczne czyny.

Życie Teresy było pozbawione wszystkiego, co wykracza poza naturalny porządek stworzenia. To wcale jednak nie znaczy, że nie było mistyczne. Jej mistycyzm nie jest ekstatyczny, lecz bardzo zwyczajny. Mistyk bowiem to człowiek rozkochany w Bogu, a zarazem głęboko zakorzeniony w ludzkiej rzeczywistości.

Widzę w życiu Teresy podobieństwa do 40-letniej wędrówki Żydów przez pustynię. Piach i spiekota słońca, przepiórki i manna z nieba, monotonia stawianych kroków oraz przedłużające się dni drogi uczyły wędrowców, że szare jest piękne, a to, co zwyczajne, prowadzi do zjednoczenia z Bogiem.

Porzucenie nadzwyczajności wynika także z dążenia do czystej wiary. Teresa konsekwentnie pragnęła przeżyć swoje życie w rzeczywistości wiary: czystej, ciemnej i domagającej się całkowitego zawierzenia. Poprzez wierność w doświadczeniach banalnych i codziennych chciała żyć aktem zawierzenia i oddania dobremu Ojcu.

Powierzenie

Trafnie uchwycił sedno doświadczenia Teresy belgijski karmelita Wilfrid Stinissen. Podkreślał on, że mała droga to wyzwalające rozwiązanie nieprzezwyciężonej sprzeczności: „Jest we mnie nienasycona tęsknota za świętością, za Bogiem – to jest teza. Antyteza: równocześnie doświadczam, że nie potrafię zrobić ani kroku w tym kierunku. Synteza: sam Bóg zaniesie mnie do celu. Im silniejsza jest teza (moja tęsknota) i antyteza (doświadczenie własnej słabości), tym prostsza i krótsza staje się mała droga. Bez autentycznej tęsknoty i bez rozpoznania własnej słabości nie wejdzie się na małą drogę”[3].

Teresa odrzuca wizje, objawienia, zachwyty i ekstazy, a także nadzwyczajne umartwienia i heroiczne czyny. Jej mistycyzm nie jest ekstatyczny, lecz bardzo zwyczajny

Mateusz Filipowski OCD

Udostępnij tekst

Dlatego kluczowym pojęciem dla Teresy stało się nieprzetłumaczalne francuskie słowo abandon. W przekładzie bywa ono oddawane jako zawierzenie siebie, oddanie, ufność, swoboda, opuszczenie, pozostawienie, odprężenie, zrzeczenie się. Abandon to nie bierne pogodzenie się z losem czy wiara w fatum, lecz postawa całkowitego zdania się na wolę Bożą oraz ufność wobec życiowych zdarzeń, także tych bolesnych.

Duchowym rdzeniem obrazu relacji dziecko–rodzice, używanego przez Teresę, jest odkrycie ojcowsko-macierzyńskiego oblicza Boga. Ówczesny świat – wychowywany do buntu przez nauczycieli podejrzliwości: Marksa, Nietzschego, później Freuda i Sartre’a  – uznawał, że Bóg jedynie pilnuje, oblega i miażdży człowieka. Teresa przekroczyła nie tylko własną słabość, historię osobistą, środowisko rodzinne i klasztorne, ale również epokę oraz ówczesną myśl teologiczną i filozoficzną. Pozostając absolutną realistką, pokazała, że poprzez pokorną i ufną postawę wobec samej siebie oraz wobec Boga można osiągnąć pełnię człowieczeństwa.

Jak dziecko

Teresa sięgała po przeróżne obrazy, aby opisać wewnętrzną dynamikę małej drogi oraz postawę zawierzenia. Najczęściej używała metafory relacji małego dziecka z rodzicami. Pozostać dzieckiem przed Bogiem to zaakceptować i przyjąć własną słabość oraz nicość, oczekując wszystkiego od Boga, tak samo jak malutkie dziecko jest całkowicie zależne od swoich rodziców.

W postawie tej nie należy przypisywać sobie żadnych zasług, ale również nie wyolbrzymiać i nie zadręczać się swoimi winami, ponieważ natura dziecka jest skłonna do częstych upadków. Brak jakiegokolwiek oparcia na własnych zdolnościach, siłach, kalkulacjach i aspiracjach skłania dziecko w swoim naturalnym ubóstwie do ucieczki w ramiona rodziców. Jedynie od nich dziecko oczekuje pomocy.

Święta karmelitanka porównywała też relację człowieka z Bogiem do małego dziecka stojącego u podnóża schodów, które pragnie dostać się do mamy znajdującej się na samej górze. Długo i bezskutecznie próbuje podnieść swoją małą nóżkę na pierwszy stopień, aż w końcu mama schodzi na dół, bierze dziecko na ręce i sama je wnosi na górę.

Obraz ten wyraźnie pokazuje, co należy do człowieka. Przez wytrwałe, choć bezowocne próby wyrażamy naszą wolę życia z Bogiem i tęsknotę za Nim wraz ze wzrastającą świadomością własnej niemożności zrealizowania celu. Ale tylko ten, kto podejmuje próby, jest w stanie przekonać się o swojej słabości, a tym samym skonfrontować się z własnymi ograniczeniami. W efekcie może stawać się coraz mniejszy, by wreszcie powierzyć się w ramiona matki – czyli Jezusa. Mała droga polega „na usposobieniu serca, które sprawia, że jesteśmy małymi i pokornymi w objęciach Boga, uznającymi swą słabość i ufającymi do zuchwalstwa Jego dobroci”[4].

Nie pragnąć nic widzieć

Teresa postawiła więc do góry nogami całą ówczesną duchowość. To, co wcześniej było uważane za przeszkodę do świętości – brak siły woli, słabość, ubóstwo, a nawet grzech – teraz stało się środkiem i drogą uświęcenia. To, co obciążało, więziło i przygnębiało, teraz dodaje skrzydeł, uwalnia i rodzi radość. Teresa już się nie dziwi swoją nieustanną niedoskonałością, lecz pozwala sobie z tego powodu odnaleźć radość, która cechuje dziecko wpadające prosto w „ramiona Ojca”.

Pragnęła do końca pozostać wierną obranej przez siebie drodze, dlatego też zapewniała swoje siostry: „Nie dziwcie się, jeżeli wam się nie ukażę po śmierci i jeśli nie ujrzycie nic nadzwyczajnego na znak mego szczęścia. Przypomnicie sobie wówczas, że jest to w duchu mojej małej drogi: nie pragnąć nic widzieć”[5].

Po śmierci Teresy jej przykład zawierzenia i całkowitego ukrycia się w Bogu był tak żywy, że Celina otwarcie oświadczyła podczas procesu beatyfikacyjnego, że – gdyby to od niej zależało – wolałaby, aby kanonizowana została mała droga, a nie sama osoba Teresy.

Pragnienie małości Teresy wynikało z ogromnego pragnienia doświadczenia wielkości Boga. Ona sama była świadoma, że nie ma nic do stracenia. Z właściwą sobie nonszalancją potrafiła stwierdzić: „Gram ryzykancko. Jeśli przegram, z pewnością to zauważę. Nie troszczę się o spekulacje. Stara się o to dla mnie Jezus. Nie wiem czy jestem bogata, czy biedna. Przekonam się o tym później”[6].

Wesprzyj Więź

A gdybyśmy my tak zaryzykowali i poszli w nieznane? Zagrali va banque? Rzucili się w otchłań nicości? Opowiedzieli się radykalnie po stronie miłości? Obrali najbardziej paradoksalną ścieżkę we własnym życiu duchowym? Ta gra jest niewątpliwie ryzykowna i to daleko bardziej niż pascalowski zakład. Lecz czyż właśnie to nie ryzyko jest przywilejem miłości?


[1] Istoty myśli Teresy należy szukać w jej pismach i rozmowach. Zob. List do Celiny z 18 lipca 1893 r.; IX rozdział „Dziejów duszy”; XI rozdział „Dziejów duszy”, napisany w formie listu do siostry Marii od Najświętszego Serca; List do Marii od Najświętszego Serca z 17 września 1896 r.; rozmowy z matką Agnieszką od Jezusa, od 3do 6 sierpnia 1897 r.
[2] „Rady i wspomnienia”, w: Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, „Pisma mniejsze”, Kraków 2004, s. 262.
[3] Wilfrid Stinissen OCD, „Prosta droga do świętości śladem Św. Teresy z Lisieux”, tłum. J. Iwaszkiewicz, Poznań 2001, s. 98-99.
[4] „Ostatnie Słowa”, NV (3.08.1897).
[5] „Ostatnie Słowa”, NV (4.07.1897).
[6] Cyt. za: Christian Feldmann, „Czarna noc wiary. Teresa z Lisieux”, s. 123.

Przeczytaj również: Mała droga, czyli bieg olbrzyma. Nowa adhortacja papieska o św. Teresie

Podziel się

1
2
Wiadomość

Dziękuję za cały cykl.
Czytałam w dzieciństwie „Teresa, przyjaciółka na zawsze”
Książka przeczytana. I tyle. A jednak ta Tereska powraca. A jednak wraca z niej cały czas taka scena:
Kiedyś Leonia przyniosła koszyk pełen gałganków, sukienek i lalek, z prośbą, by sobie wybrały, Teresa chwyta cały koszyk z krzykiem:
Ja wybieram wszystko.

Tak. Dziwna ta Tereska dla niektórych i za mało intelektualna. A została doktorem Kościoła.
Może to inny rodzaj doktorów – po prostu lekarze od duszy?
Ten Adwent z Tereską o mocny. O pokutach się nie wypowiem – inna mentalność.
Obecnie niektórzy stosują różne diety w imię czego? Sukces 🙂

„Córko Moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz Mi przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia.”
Czyli powraca pytanie czym jest dla każdego posłuszeństwo – naprawdę Bogu.

To jest pytanie – czym jest posłuszeństwo? Dobre pytanie i Dobrego Bożego Narodzenia.

Karmelitanki podczas prania. Fotografia ta poruszyła mnie (nie wiem czemu akurat ta) w sposób szczególny.

Cały ten cykl adwentowy z Teresą był bardzo odkrywczy, poznawczy…

Kaplica szczecińskiego Karmelu sióstr to miejsce w którym czuję się bezpiecznie, otwarta od rana do wieczora – gdzie Dobry Bóg zachęca do tego, by „W Nim odpocząć”; w miejscu ciszy.

Wyjaśnienie.
„Może dlatego karmelitanka z Normandii jest wciąż infantylizowana – nazywana Tereską, jak dziecko. Mówi się też o niej lekceważąco, że to mała Teresa – tak jakby małość nie była wystarczająca wielka i święta.”
A Tereska piszę nie dlatego, że niby mała i mniejsza niż ta z Ávila.
Tereska – znaczy bliska.