rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Mała droga, czyli bieg olbrzyma. Nowa adhortacja papieska o św. Teresie

Teresa od Dzieciątka Jezus, 1894. Fot. Céline Martin / Wikimedia Commons

Teresa z Lisieux idzie do nieba „z pustymi rękami”. Chce oddać Jezusowi swoje serce, a nie zbawiać siebie. Chce odpowiedzieć miłością na Miłość.

Ukazała się zapowiadana od pewnego czasu adhortacja apostolska papieża Franciszka o św. Teresie od Dzieciątka Jezus i świętego Oblicza. Okazją do jej opublikowania są obchodzone w tym roku rocznice: 150. rocznica urodzin Teresy oraz stulecie jej beatyfikacji. Do tego dodać należy decyzję UNESCO, która wpisała świętą z Lisieux na listę osobistości wspominanych w latach 2022–2023.

Ciekawy jest też kontekst czasowy – adhortacja została przekazana wiernym 15 października br., kiedy to w Rzymie odbywa się Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów oraz na kilka dni przed rozpoczęciem tygodnia misyjnego (przypomnijmy, że w 1927 r. Pius XI ogłosił Teresę patronką misji).

„Wybieram wszystko!” – w tych dwóch słowach streszcza się całe jej przesłanie. Ta młoda Normandka doprowadziła Ewangelię do stanu wrzenia. Choć na zewnątrz wydawać by się mogło, że nie drgnął ani jeden listek

Ks. Andrzej Muszala

Udostępnij tekst

Wszystko to ma swoje niepisane przesłanie: Teresa nie jest zwykłą świętą; jest kimś bardzo ważnym dla Kościoła. Kimś, kto swoją intuicją wybiega daleko w przyszłość, ukazując nowe horyzonty rozwoju wiary w sercu człowieka, w Kościele oraz na terenach, dokąd ewangelia Chrystusa jeszcze nie dotarła.

Wiadomo, że sam Franciszek darzy Teresę z Lisieux dużą estymą i – co przebija z jego tekstu – głęboko jest przeniknięty treścią jej przekazu. Obrazek Teresy leżał zawsze na jego biurku, zaś w słynnej czarnej teczce, którą nosił jako biskup Buenos Aires, znajdowały się m.in. jej „Rękopisy” (znane wcześniej jako „Dzieje duszy”). W jego pontyfikacie spotykamy wiele elementów doktryny Teresy, które upowszechnił niejako mimochodem, bez ujawniania, kto tak naprawdę za nimi stoi.

W adhortacji papież odkrywa swoje karty, wskazując już bezpośrednio na świętą z Normandii. Pozwolę sobie zwrócić tu uwagę na trzy spośród ważnych dla Franciszka elementów doktryny Teresy.

Chrześcijaństwo nadziei

Po pierwsze, Franciszek podkreśla, że prawdziwa duchowość chrześcijańska polega na życiu cnotami teologalnymi (nr 25-41). Wskazuje na to już sam tytuł adhortacji zaczerpnięty z jednego z listów Teresy: «C’est la confiance, rien que la confiance qui peut nous conduire à l’Amour!» (LT 197) – „Ufność i tylko ufność może nas prowadzić do Miłości”.

Nie chodzi zatem o wielość odmówionych modlitw ani ilość odbytych pielgrzymek, lecz o totalną orientację na Boga, który staje się głównym celem dążeń człowieka. Życie duchowe to ciągłe aktywowanie cnót boskich: wiary, nadziei i miłości; trudno wyróżnić, która z nich wysuwa się u Teresy na pierwsze miejsce.

Niewątpliwie wiara prowadzi ją do całkowitej ufności i zawierzenia Bogu, szczególnie podczas nocy ducha, której doświadcza przez ostatnich kilkanaście miesięcy życia. „Nie mając radości, która płynie z wiary, staram się przynajmniej postępować według wiary. Zdaje mi się, że od roku uczyniłam więcej aktów wiary niż w całym życiu” – zapisuje w „Rękopisie C”.

Karmelitanka jest także owładnięta miłością do swojego Boskiego oblubieńca. W akcie ofiarowania się Miłości Miłosiernej stwierdza, że jedynym jej pragnieniem jest kochać Boga i sprawiać, by był kochany. Po przeczytaniu jednego z listów Teresy jej rodzona siostra, a równocześnie matka chrzestna, Maria, zwierza się: „Kochana Siostro, przeczytałam twój list. List płonący miłością do Jezusa. Coś Ci powiem, dobry Bóg Cię opętał, po prostu Cię opętał, dokładnie tak, jak szatan opętuje grzeszników”.

Franciszek pisze w tym duchu: „w centrum moralności chrześcijańskiej znajduje się miłość, która jest odpowiedzią na bezwarunkową miłość Trójcy Świętej, dzięki której dzieła miłości względem bliźniego są bardziej doskonałym zewnętrznym wyrazem wewnętrznej łaski Ducha. Ostatecznie liczy się tylko miłość” (nr 48).

Jednakże biskup z Lisieux, Guy Gaucher, uważa, iż najbardziej charakterystyczną cnotą Teresy jest nadzieja – nie tyle łączniczka wiary i miłości, ile raczej ich suma. Karmelitanka żyje jedną nogą na ziemi, drugą w niebie. Albo lepiej – obiema nogami mocno stoi na ziemi, sercem zaś przebywa już w niebie. Cała i tu i tam. Wszędzie w pełni obecna. Dlatego jest tak pełna entuzjazmu i radości.

Myśl Teresy zbliża się w tym punkcie do myśli ks. Wacława Hryniewicza, który uznawał nadzieję za cnotę najbardziej poszukiwaną przez współczesny świat. Chrześcijaństwo nadziei – tylko takie może pociągnąć dziś ludzi ku Chrystusowi.

Do nieba „z pustymi rękami”

Drugim elementem duchowości Teresy uwypuklonym w adhortacji „C’est la confiance” jest darmowość łaski Bożej (nr 18–22). Teresa żyje w XIX wieku – w epoce szczytowego rozkwitu jansenizmu i doloryzmu cechującego się duchem cierpiętnictwa i wynagradzania za grzechy świata.

Karmelitanki w różnych klasztorach oddają się w tym czasie Boskiej Sprawiedliwości, by powstrzymać rękę Boga przed karzącym gniewem. Godzą się na wielkie cierpienia, traktując je jako swoistą „przeciwwagę” i formę zadośćuczynienia. Wizja piekła jest tak przerażająca, że wiele z nich umiera w strachu oraz przeświadczeniu, że jeszcze nie za wszystko zdążyły odpokutować.

Teresa w ogóle nie idzie w tym kierunku. „To nie moja droga” – mówi. Zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie za nic wynagrodzić, nawet za własne grzechy, a cóż dopiero za grzechy innych. Pamięta słowa św. Pawła: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił” (Ef 2,8-9).  Wie, że żadnymi uczynkami nie jest w stanie zdobyć Królestwa Niebieskiego.

Dla Teresy nadzieja to nie tyle łączniczka wiary i miłości, ile raczej ich suma

Ks. Andrzej Muszala

Idzie do nieba „z pustymi rękami”. Jest świadoma, że Jezus chce jej dać niebo za darmo, to zaś przynagla ją do jeszcze większego daru z siebie. Chce ofiarować Mu o wiele więcej, niż by tego wymagała Boska Sprawiedliwość. Chce oddać Mu swoje serce, a nie zbawiać siebie. Chce odpowiedzieć miłością na Miłość. I w istocie daje o wiele więcej niż ci, którzy sądzą, że wchodzą do nieba ze względu na swe dobre czyny.

Franciszek potwierdza intuicję Teresy: „W chwili powikłań ona może pomóc nam odkryć na nowo prostotę, absolutny prymat miłości, zaufania i powierzenia się Bogu, przezwyciężając legalistyczną i etyczną logikę, która wypełnia życie chrześcijańskie obowiązkami i nakazami oraz zamraża radość Ewangelii” (nr 52).

Pragnienia większe niż słabość

Powyższa myśl staje się podstawą małej drogi, która jest trzecim elementem eksponowanym w papieskiej adhortacji (nr 14–29). Niestety, myśl Teresy jest tutaj szczególnie narażona na niezrozumienie.

Mała droga nie oznacza przeciętności ani zgody na konformizm; nie ma nic wspólnego z małodusznością i bylejakością. To „bieg olbrzyma” (Rkp A, 44v°), który rodzi się z wielkich pragnień. Karmelitanka z Lisieux pragnie oddać się całkowicie Jezusowi. Pragnie wypełnić różne misje w Kościele. Pragnie coraz więcej i więcej.

„Ach, wybacz mi, Jezu, jeśli będę mówić od rzeczy, próbując powiedzieć Ci raz jeszcze o moich pragnieniach, o nadziejach, które sięgają w nieskończoność. Wybacz mi i uzdrów moją duszę, obdarzając ją tym, czego ufnie od Ciebie wyczekuję!” – pisze w „Rękopisie B”.

Równocześnie stwierdza, że jest całkowicie bezsilna. Chciałaby się wzbić ku boskiemu Słońcu, lecz w jaki sposób może to uczynić? Wszak nie jest orłem, nie potrafi latać wysoko. Cóż więc z nią będzie? Czy umrze z żalu i rozpaczy? Nie.

Teresa nie poddaje się, gdyż jej pragnienia są większe niż jej słabość. Wie, że są śladem Boga w jej duszy, który pobudza ją do wyjścia poza siebie. Wie, że winna zwrócić się ku Temu, który jest wszechmocny i oprzeć się na Jego mocy, a nie na sobie. Szuka rozwiązania szczególnie w Piśmie Świętym. Aż w końcu znajduje: skoro nie jest w stanie wdrapać się na szczyt o własnych siłach, musi znaleźć windę. Odnajduje ją w ramionach Jezusa. Oddaje Mu się, by On sam wziął ją w ramiona, jak matka, która tuli swoje niemowlę.

Ruszać skrzydłami, ile się tylko da

Piękny to obraz, lecz równocześnie niebezpieczny. Rozumowanie Teresy może prowadzić do wniosku: „Skoro Bóg jest mocny, niech On przejmie inicjatywę i działa we mnie – ja nie muszę nic robić”. I od razu człowiek czuje się zwolniony od jakiegokolwiek wysiłku. To pułapka kwietyzmu, sentymentalizmu religijnego połączonego z lenistwem duchowym.

Teresa wie, że mimo, iż jest małym ptakiem, ma rozkładać swoje skrzydła i ruszać nimi, ile się tylko da! Bynajmniej nie po to, by unieść się w górę, lecz aby przyciągnąć wzrok boskiego Orła. Innymi słowy, ma podejmować wszystkie możliwe czynności, nawet te bardzo małe, szare, codzienne, a wtedy Jezus zniży się ku niej, weźmie ją na swoje skrzydła i wyniesie w górę. Wykorzystuje każdą nadarzającą się okazję do czynienia dobra, a równocześnie pragnie ukryć się, by tylko Jezus mógł to zobaczyć.

Tak żyje Teresa. Ponieważ spełnia wszystkie pragnienia Jezusa, Jezus spełnia wszystkie pragnienia Teresy. Pragnie, by na obłóczyny spadł śnieg; pragnie, by jej siostra Celina została karmelitanką – jej marzenia zostają spełnione. Pragnie mieć brata kapłana – otrzymuje ich dwóch. Pragnie cierpienia i szybkiej śmierci – Jezus wysłuchuje i tej prośby. Pragnie być apostołem aż po krańce ziemi – jej relikwie pielgrzymują dziś po pięciu kontynentach, a „Rękopisy” czytane są we wszystkich zakątkach świata. Pragnie oddać się cała Jezusowi – On przyjmuje jej dar.

Franciszek przypomina duchowy geniusz Teresy. Stwierdza, że jej wkład „nie jest analityczny, jak mógłby być, na przykład, wkład św. Tomasza z Akwinu. Jej wkład jest raczej syntetyczny, ponieważ jej geniusz polega na doprowadzeniu nas do centrum, do tego, co istotne, do tego, co niezbędne” (nr 49).

I nieco dalej stwierdza: „Jako teologowie, moraliści, badacze duchowości, jako duszpasterze i jako wierzący, każdy w swojej własnej dziedzinie, nadal musimy przyswajać tę genialną intuicję Małej Teresy i wyciągnąć z niej konsekwencje teoretyczne i praktyczne, doktrynalne i duszpasterskie, osobiste i wspólnotowe. Potrzebujemy śmiałości i wewnętrznej wolności, aby móc to uczynić” (nr 50).

Teresa z Lisieux, jak mało kto, może pomóc nam powrócić do śmiałości pierwszych chrześcijan oraz wewnętrznej wolności, do której tak mocno zachęcał św. Paweł w swoich listach.

Kłopoty z przekładem

Na marginesie trzeba tu wspomnieć o kłopotach z przekładem adhortacji. Polski czytelnik podczas lektury papieskiego tekstu dozna, niestety, pewnego rozczarowania.

Tłumacz często używa fatalnego zdrobnienia „Tereska”,  które infantylizuje osobę i przesłanie tej wielkiej świętej. Jest czymś niezrozumiałym, że pomimo licznych apeli o zaprzestanie używania owych nieszczęsnych zdrobnień („Tereska”, „Terenia”) wiele osób, nawet specjalistów od duchowości karmelitańskiej, nadal je stosuje, podczas gdy ona sama nigdy tego nie czyniła. Podpisywała się jako Mała Teresa, ale określenie to ma zupełnie inny wydźwięk – niesie w sobie swoistą moc (w „Rękopisie A” Teresa określa się nawet terminem géant – gigant, olbrzym – Rkp A, 44v°).

Dla porównania: istnieje zasadnicza różnica między określeniem „Mały brat Karola de Foucauld” a „Braciszek Karola de Foucauld”; to drugie wręcz nie przystaje, niesie ze sobą jakieś niezdrowe spoufalenie, połączone z poklepywaniem po plecach. Być może dlatego przekaz Teresy pozostaje w Polsce wciąż tak niezrozumiały, sprowadzony głównie do rzucania płatków róż na jej obrazki oraz traktowania jej jako słodkiej dziewczynki?

Po drugie, autor przekładu cytuje zdania Teresy z przestarzałej wersji „Dziejów duszy” z 1984 roku. Co więcej, stosuje odnośniki do stron owego wydania, a nie paginacji, jaka jest powszechnie przyjmowana, także w adhortacji papieskiej i używana w przekładach na inne języki.

A przecież istnieją późniejsze wydania krytyczne „Rękopisów” Teresy, szczególnie autorstwa Antoniego Bartosza oraz ostatnio Agnieszki Kuryś – dlaczego tłumacz nie posługuje się nimi? Warto w tej kwestii wysłuchać rozważań Krzysztofa Kliche, autora książki „Oczy i serce orła. Rzecz o modlitwie Teresy z Lisieux”, z cyklu „Teresa bez retuszu” na kanale You Tube (wiele wyjaśnia tu Rozmowa 7. „Rękopisy autobiograficzne”).

Szczególnie nieszczęśliwe jest tłumaczenie fragmentu poezji „Dlaczego kocham Cię, Mario” zaczerpnięte z „Pism” wydanych w 1971 roku. Ponieważ jest to tekst o wielkiej sile teologicznej, ośmielam się przytoczyć go w wersji Antoniego Bartosza, która o wiele lepiej oddaje tekst oryginalny:

Wiem, że w Nazarecie, Matko pełna łaski,
żyjesz ubogo, nie pragnąc nadto niczego.
Żadnych cudów, uniesień, ekstaz,
co upiększyłyby Twe życie, Królowo Wybrańców.
Liczba małych wielka jest na ziemi,
bez drżenia mogą ku Tobie wznieść oczy,
gdyż drogą zwyczajną, Matko niezrównana,
podoba Ci się wieść je do nieba.

Wesprzyj Więź

Pomimo tych niedociągnięć translacyjnych adhortacja Franciszka „C’est la confiance”jest godna wnikliwej lektury. Teresa z Lisieux odkrywa na nowo świeżość przesłania Chrystusa i jest jedną z najlepszych twarzy Kościoła w czasach współczesnych.

„Wybieram wszystko!” – w tych dwóch słowach z „Rękopisu A” streszcza się całe jej przesłanie. Nawiązując do słów Pisma Świętego: „Obyś był zimny albo gorący…”, ta młoda Normandka doprowadziła Ewangelię do stanu wrzenia. Choć na zewnątrz wydawać by się mogło, że nie drgnął ani jeden listek.

Przeczytaj również: Św. Teresa z Lisieux. Windą do nieba

Podziel się

13
10
Wiadomość