Refleksja o Bogu stanowi od wieków podstawowy nerw cywilizacji zachodniej. Ateiści mogą na ten fakt utyskiwać, ale przecież ich supozycje nie mogą mieć wpływu na wolność badań.
Publikujemy poniżej wymianę listów między prof. Markiem Migalskim, znanym politologiem, a prof. Ryszardem Koziołkiem, wybitnym literaturoznawcą i rektorem Uniwersytetu Śląskiego na temat zasadności istnienia Wydziału Teologicznego na katowickiej uczelni (czy też szerzej: zasadności istnienia wydziałów teologicznych w ramach współczesnych instytucji naukowych – szczególnie tych, które są finansowane ze środków publicznych).
Sam często jestem w tej sprawie pytany w różnych mediach. Zazwyczaj widzę, że moi interlokutorzy nie mają świadomości, iż wydziały teologiczne (albo ich odpowiedniki, takie jak „divinity schools” czy instytucje określane pokrewnymi formułami na różnych amerykańskich uczelniach) funkcjonują dziś na najlepszych uniwersytetach świata. Nie wstydzą się ich ani Oksford, ani Harvard, ani też moja macierzysta alma mater w Lowanium (Leuven) w Belgii.
Jeśli zatem występuje się z tak ostrą krytyką obecności teologii w gmachach współczesnych uczelni, jak czyni to w swoim liście do rektora UŚ prof. Migalski, warto wiedzieć, jak się odnośnie przedstawionego przezeń problemu rzeczy mają w placówkach, które, jak mniemam, są przez Migalskiego cenione.
Gdyby z podobną argumentacją prof. Migalski wystąpił w Oksfordzie czy Lowanium (gdzie, nota bene, państwo właśnie z przekonaniem finansuje funkcjonowanie wydziału teologicznego), uznano by ją za kompromitację uczonego, bo nie spełniałaby ona (przynajmniej w treści, którą znamy z listu do rektora Koziołka) rzeczowych i kulturalnych wymogów akademickiej debaty
Dobrze byłoby chyba też nie wychodzić aż z takim tupetem z prezentacją własnego rozumienia racjonalności. Za tym wyjściem kryje się bowiem ciche założenie, że owo własne rozumienie jest niezbywalne i powinno być powszechnie przyjmowane przez wszystkich. Jednak poczucie racjonalności śląskiego politologa również może być poddane krytycznej refleksji i to nie tylko w związku z ignorancją w sprawie obecności badań i edukacji teologicznej na najlepszych uniwersytetach świata.
Refleksja o Bogu (nie tylko w stricte chrześcijańskim czy judeochrześcijańskim kontekście) stanowi bowiem od wieków podstawowy nerw cywilizacji zachodniej i pozostaje nim nawet w czasach postępującej sekularyzacji. Pogrążeni w resentymentach własnych ideologicznych zniewoleń ateiści mogą na ten fakt utyskiwać, ale przecież ich supozycje nie mogą mieć wpływu na wolność badań w obszarze, który – mimo upadku instytucji kościelnych w wielu krajach i rozwoju nauk szczegółowych – wciąż w naszej kulturze pozostaje jednym z podstawowych punktów odniesienia dla humanistycznej refleksji.
Z tego powodu tak samo, jak prof. Migalski może się odnosić w swoich pracach i wypowiedziach do np. „Polityki” Arystotelesa, tak samo inni mają wciąż prawo odnosić się w swych pracach i wypowiedziach do św. Augustyna czy Josepha Ratzingera. Być może osiągnięcia naukowe wielu współczesnych teologów nie zawsze są na miarę wymienionych wyżej wybitnych postaci, ale czy naprawdę prof. Migalski jest pewien, że nie można tego samego powiedzieć o dokonaniach wielu współczesnych politologów w odniesieniu do wielkości Arystotelesa czy Isaiaha Berlina?
Powiem otwarcie: jestem przekonany, że gdyby z podobną argumentacją prof. Migalski wystąpił w Oksfordzie czy Lowanium (gdzie, nota bene, państwo właśnie z przekonaniem finansuje funkcjonowanie wydziału teologicznego), uznano by ją za kompromitację uczonego, bo nie spełniałaby ona (przynajmniej w treści, którą znamy z listu do rektora Koziołka) rzeczowych i kulturalnych wymogów akademickiej debaty. Wyskoki indywidualnej wolności profesorów nie zawsze są bowiem tożsame z poważną działalnością naukową.
Nikt oczywiście nie może prof. Migalskiemu zabronić krytyki prac teologicznych. Ważne jednak, by była to krytyka merytoryczna, a nie oparte na ignorancji ekspozycje jedynie słusznej, zdaniem pana profesora, wizji racjonalności i naukowości. Dobrze zatem, że prof. Koziołek w elegancki i rzeczowy sposób dał odpór naprędkiemu, antyteologicznemu wyskokowi prof. Migalskiego.
List otwarty prof. Marka Migalskiego do Rektora UŚ oraz odpowiedź Rektora w sprawie postulatu likwidacji Wydziału Teologicznego
Szanowny Panie Rektorze,
w czasie gdy świat przyznawał Nagrodę Nobla z fizyki, chemii czy medycy, zajrzałem na stronę internetową Wydziału Teologicznego naszego uniwersytetu i znalazłem tam wiele interesujących prac dyplomowych, magisterskich i doktorskich. Oto tytuły niektórych z nich:
– „Wybrane aspekty istnienia i natury aniołów we współczesnej myśli teologicznej”;
– „Sposoby działania demonów według «Państwa Bożego» św. Augustyna”;
– „Formacja stała dziewic konsekrowanych w świetle instrukcji «Ecclesiae Sponsae Imago»”;
– „Powołanie do dziewictwa w świetle instrukcji na temat ordo virginum «Ecclesiae Sponsae Imago»”;
– „Bezrobocie – zagrożenie czy szansa chrześcijańskiej nadziei. Studium teologiczno-pastoralne na podstawie badań przeprowadzonych wśród bezrobotnych mężczyzn miasta Katowice”;
– „Przygotowanie dzieci do Pierwszej Komunii Świętej w Parafii Chrystusa Króla w Chybiu w latach 1992–2022”.
To naprawdę tylko mały fragment bogatej twórczości naukowej prowadzonej na tym Wydziale, ale wystarcza do pokazania tego, co jest obiektem refleksji naszych Kolegów i Koleżanek tam pracujących (oraz ich studentów). To wstyd, że w XXI wieku częścią wspólnoty akademickiej są teolodzy, powyższe produkcje mają pieczęć państwowej uczelni, a ich posiadacze mogą szczycić się tym samym dyplomem, co studenci i doktoranci, którzy kilka lat spędzili nie na nauce o demonach i aniołach, ale na badaniach kwarków, genów czy aperiodycznego monotylu.
Szanowny Panie Rektorze,
teologia nie powinna gościć w murach państwowych uniwersytetów. Dowody na istnienie bogów są, delikatnie mówiąc, raczej wątpliwej natury, dlatego „nauka” o nich nie może być finansowana i traktowana na równi z badaniami geografów, chemików, prawników, literaturoznawców czy (Pan wybaczy) politologów lub socjologów. To zawstydzające, że muszę o tym pisać, bo wydaje się czymś oczywistym, iż trud włożony w refleksję nad naturą aniołów nie jest tym samym, co zgłębianie tajemnicy czarnych dziur. Mam nadzieję, że podziela Pan moje przekonanie.
Nie powinniśmy mieć żadnych problemów z tym, by działał na naszej uczelni wydział (choć może lepiej instytut) religioznawstwa, bo konfesyjność była ważnym czynnikiem wpływającym na historię ludzkości i kształtującym postawy poszczególnych ludzi. Miała ona swe dobre i złe konsekwencje w przeszłości (uważam, że tych drugich było więcej, choć to temat do dyskusji), ale także obecnie wpływa na zachowania jednostek i grup. Bez uwzględnienia czynnika religijnego ciężko byłoby wyjaśnić wiele wydarzeń historycznych i współczesnych.
Ale tak rozumiane religioznawstwo nie ma niczego wspólnego z wykładaną u nas teologią (i obecną na tym wydziale „familiologią”). Wystarczy przejrzeć siatkę zajęć dostępną na stronie Wydziału. Oto tytuły kilku przypadkowo wybranych przedmiotów:
– Prawo kanoniczne – uświęcające zadanie Kościoła;
– Liturgika pastoralna, sakramenty i sakramentalia;
– Teologia biblijna Starego i Nowego Testamentu;
– Trzy synody kościoła katolickiego;
– Teologia fundamentalna – Chrystologia;
– Chrześcijańska wizja seksualności;
– Kościół wobec rodziny.
Chyba wystarczy. Praktycznie każdy wykładany na Wydziale Teologicznym przedmiot jest wprost katolicką indoktrynacją lub nauczaniem zgodnym z wizją świata Watykanu. I nie byłoby w tym niczego złego (wszak każdy ma prawo do swobody wyznania i głoszenia swej wiary), gdyby nie odbywało się w murach państwowej uczelni i za publiczne pieniądze. Trwanie tego stanu rzeczy obraża elementarne poczucie przyzwoitości i wyobrażenie o tym, czym powinien być uniwersytet w XXI wieku. Wspólnoty religijne mają pełne prawo nauczania podstaw swej wiary, ale niech robią to za własne środki i w swoich obiektach.
Szanowny Panie Rektorze,
w swym niedawnym sążnistym liście do wspólnoty akademickiej pisał Pan o powadze uniwersytetu. Fakt pozostawania Wydziału Teologicznego w ramach naszej uczelni nie jest poważny. Jest kpiną z tych wszystkich, którzy prowadzą rzetelne badania nad istotnymi zjawiskami naszego świata oraz starają się z dobrze udokumentowaną wiedzą dotrzeć do studentek i studentów. Mając świadomość, że nie jest w Pana osobistej mocy zdecydowanie o tym, czy Wydział Teologiczny będzie nadal częścią naszego uniwersytetu, apeluję do Pana o:
– opublikowanie powyższego listu w „Gazecie Uniwersyteckiej”;
– zainicjowanie w ciałach odpowiedzialnych za kształt naszej uczelni dyskusji o sensie pozostawania Wydziału Teologicznego w jej strukturach;
– osobiste ustosunkowanie się do problemu.
Z poważaniem,
Dr hab. Marek Migalski, prof. UŚ.
P.S.
List ten wysyłam do Pana dziś, czyli 13 października, a upublicznię jutro, ze względu na to, że wcześniejsza jego publikacja mogłaby być wykorzystana w kampanii wyborczej, a późniejsza uznana za reakcję na wynik wyborów (którego w chwili pisania listu nie można było znać). Dlatego właśnie zdecydowałem, że najlepszą datą dla jego ujawnienia będzie dzień ciszy wyborczej.
Odpowiedź rektora Uniwersytetu Śląskiego Ryszarda Koziołka na List otwarty prof. Marka Migalskiego
Szanowny Panie Profesorze,
moja odpowiedź na Pański list będzie dwojaka. Po pierwsze, formalna – informująca Pana i Czytelników o prawnym statusie teologii w systematyce dyscyplin naukowych w Polsce oraz w świetle postanowień Senatu Uniwersytetu Śląskiego. Po drugie, nakreślę mój punkt widzenia jako humanisty akademickiego, który w swoich badaniach wielokrotnie korzystał z dorobku myśli teologicznej. Na koniec spróbuję wywieść konstruktywną konkluzję z lektury listu Pana Profesora.
1.
Teologia figuruje w polskich ministerialnych wykazach dyscyplin naukowych od 1965 r. nieprzerwanie po dziś dzień. Na mocy Zarządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 18 czerwca 1986 r. powstała dziedzina „nauki teologiczne” i taki stan rzeczy potwierdzają kolejne akty prawne aż do ostatniego „Rozporządzenia Ministra Edukacji i Nauki z dnia 11 października 2022 r. w sprawie dziedzin nauki i dyscyplin naukowych oraz dyscyplin artystycznych”. Obecnie nauki teologiczne ewaluowane są w dwunastu polskich uczelniach.
Utworzenie Wydziału Teologicznego w naszej uczelni było efektem starań trzech rektorów: prof. Sędzimira Klimaszewskiego, pod którego kierunkiem Senat Uniwersytetu Śląskiego 26 marca 1991 r. podjął uchwałę o utworzeniu Wydziału Teologicznego, prof. Maksymiliana Pazdana, który kontynuował prace przygotowawcze oraz prof. Tadeusza Sławka, który doprowadził do rzeczywistego powołania Wydziału Teologicznego Uchwałą Senatu Uniwersytetu Śląskiego z dnia 7 listopada 2000 r.
W dyscyplinie nauki teologiczne zatrudnionych jest aktualnie 31 osób, w tym 5 profesorów tytularnych, 12 doktorów habilitowanych i 14 doktorów. Teologia na naszym uniwersytecie otrzymała kategorię A.
W świetle obowiązującego prawa, jak również mojego osobistego przekonania, teologia jako dyscyplina naukowa, studia teologiczne, wreszcie teolodzy i teolożki nie goszczą w Uniwersytecie Śląskim, ale są pełnoprawnymi członkami i członkiniami naszej wspólnoty.
2.
Nie jest przypadkiem, że studia teologiczne prowadzą wciąż najznakomitsze uniwersytety w Europie: Oxford, Cambridge, St. Andrews, Nottingham, Heidelberg, Tybinga, Leuven, Humboldta w Berlinie, Sapienza w Rzymie i wiele innych. Stoi za tym tradycja sięgająca początków uniwersytetów europejskich, w których teologia była synonimem dzisiejszej humanistyki. Łączyła tradycję antyczną z kulturą chrześcijańską, umożliwiając tym samym renesans, czyli narodziny nowożytnej nauki. Tam też ukształtował się prototyp intelektualisty akademickiego, który zawodowo myśli i naucza, jak to określił Jacques Le Goff we wspaniałej pracy „Inteligencja w wiekach średnich”.
Jeśli ciągłość tradycji akademickiej nie jest wartością zobowiązującą, to za współczesną obecnością teologii w uniwersytetach przemawiają potrzeby kształcenia, które przygotowuje do wykonywania profesji duchownego, nauczyciela przedmiotów odnoszących się do problematyki religijnej; etyków, kulturoznawców, dziennikarzy. Ale przede wszystkim studia teologiczne zapewniają możliwość realizacji bezinteresownej pasji poznania tej części dorobku kulturowego ludzkości. Podobnie, jak prawo do bezpłatnego studiowania fizyki lub politologii, jest to przywilej każdego obywatela Polski.
Nie jest przypadkiem, że studia teologiczne prowadzą wciąż najznakomitsze uniwersytety w Europie: Oxford, Cambridge, St. Andrews, Nottingham, Heidelberg, Tybinga, Leuven, Humboldta w Berlinie, Sapienza w Rzymie i wiele innych
Ten aspekt obecności teologii wśród dyscyplin akademickich pozostaje dla mnie szczególnie ważki. Refleksja teologiczna jest nie tylko nieusuwalnym składnikiem tradycji humanistycznej, ale jej żywego wciąż rozwoju. Nie sposób sobie wyobrazić humanistyki światowej, a tym samym humanistyki w Uniwersytecie Śląskim, bez obecności myśli Orygenesa, Tertuliana, Augustyna, Tomasza z Akwinu, Jakoba Bohemego, Mistrza Eckharta, Friedricha Schleiermachera, Kierkegaarda, Johna H. Newmana, Dietricha Bonhofera, Clive’a Lewisa, Marcina Lutra, Rudolfa Otto, Karla Rahnera, Simone Weil, Thomasa Mertona, Wincentego Myszora, Paula Tillicha, Leszka Kołakowskiego, Wacława Hryniewicza, Józefa Tischnera, Michała Hellera, Allana Badiou, Chantal del Sol, Agaty Bielik-Robson… Sprowadzenie tak potężnego nurtu humanistyki do funkcji dostarczania „dowodów na istnienie bogów” dowodzi złej woli lub ideowego zacietrzewienia. Bo przecież nie ignorancji, na którą nie pozwalają stopnie naukowe i dorobek Pana Profesora.
Dlatego to styl Pańskiego listu budzi mój głęboki sprzeciw. Lekceważenie czy wręcz szydzenie z pracy koleżanek i kolegów na podstawie wybranych ad hoc tytułów prac dyplomowych nie jest sposobem prowadzenia akademickiej debaty naukowej. Uniwersytet jest miejscem, gdzie można postawić każde pytanie i uzyskać najlepszą istniejącą odpowiedź, którą nazywamy naukową, a więc udzieloną w oparciu o metodologię pracy badawczej oraz metody weryfikacji tez naukowych właściwe dla nauk ścisłych, przyrodniczych, społecznych i humanistycznych.
Nie są one jednakowe, o czym każdy badacz wie. Paradygmaty nauk ścisłych i humanistycznych, przeciwstawiane sobie chętnie w XIX w., uznajemy dziś za współistniejące i odpowiednie dla przedmiotów, które opisują: byty wszechświata oraz tworów człowieka i ich znaczenia. Każda hipoteza, nawet wykpiona przez Pana hipoteza „boga”, może być postawiona na nowo, czego dowodzą rozważania o antropiczności wszechświata prowadzone m.in. przez wybitnych fizyków, profesorów Marka Abramowicza czy Krzysztofa Meissnera. Sąsiedztwo fizyki i teologii w uniwersytecie XXI wieku nie tylko się nie wyklucza – jak Pan twierdzi – ale wzajemnie określa i wzbogaca, ustanawiając nowe warunki dla mających przekonania religijne, zaś dla ateistów badając dawne i tworząc nowe języki refleksji egzystencjalnej. Jak pisze współczesny teolog Clayton Crockett: „teologią jest wszystko to, co dotyczy naszych ostatecznych trosk, czyli porusza podstawową kwestię naszego «być albo nie być»” (za: A. Bielik-Robson).
3.
Sposób organizacji badań teologicznych i kształcenia w tym zakresie należy do autonomicznej decyzji uniwersytetu, a wszelkie zmiany pozostają w gestii Senatu Uniwersytetu Śląskiego. Jako rektor nie będę rekomendował senatowi zmian dotyczących obecnego składu wydziałów naszej uczelni. Uważam natomiast, że w gronie samych pracowników Wydziału Teologicznego powinna rozpocząć się ożywiona dyskusja na temat przyszłości teologii akademickiej w naszym uniwersytecie, m.in. rozszerzenia jej o teologie innych wyznań chrześcijańskich.
Rektor Tadeusz Sławek w artykule „W oczekiwaniu na Wydział Teologiczny w Uniwersytecie Śląskim” pisał: „nie wątpię, iż wszystkie będą reprezentowane na nowym Wydziale” („Gazeta Uniwersytecka” 1999, nr 6). Za równie ważne uznaję dążenie do powiązania badań i kształcenia na Wydziale z dorobkiem innych dyscyplin naukowych – także ścisłych i przyrodniczych. Pozwoli to przesunąć refleksję teologiczną w uniwersytecie poza normę i dogmat, w stronę otwartej refleksji nad kondycją człowieka – jawnie lub kryptoreligijnego. Jak pisał Slawoj Żiżek, „autentyczne chrześcijańskie dziedzictwo jest bowiem zbyt cenne, by pozostawić je fundamentalistycznym dziwakom” („Kruchy absolut”, przeł. M. Kropiwnicki).
Z tych – z konieczności pokrótce przedstawionych – powodów, uznaję obecność teologii w Uniwersytecie Śląskim za uzasadnioną i potrzebną.
Prof. dr hab. Ryszard Koziołek
Rektor Uniwersytetu Śląskiego
Przeczytaj też: Prof. Meissner, Nie mam powodu, by wykluczać istnienie zjawisk „niewytłumaczalnych”
A ja myślę, że główny argument Autora jest nieprawdziwy. Richard Dawkins został mianowany pierwszym profesorem katedry komunikowania nauki na Oksfordzie, chociaż jego bardzo negatywny stosunek do teologii był powszechnie znany, łącznie z sugestiami usuwania teologii z uniwersytetów. I przez 13 lat, aż do emerytury, pełnił tę funkcję.
Poza tym argumenty typu „na Zachodzie Europy jest religia w szkołach” albo „na Zachodnich uniwersytetach jest teologia” przestają działać, kiedy pada argument: „w większości krajów Europy istnieją małżeństwa jednopłciowe, a przynajmniej związki partnerskie”.
I jeszcze jedno: „Pogrążeni w resentymentach własnych ideologicznych zniewoleń ateiści…” – jak się nie ma argumentów, to się obraża.
„“Pogrążeni w resentymentach własnych ideologicznych zniewoleń ateiści…””
🙂
Jest wiele istotnych argumentów po obu stronach sporu i taka dyskusja nie jest chyba czymś obrazoburczym?
Być może problem leży w innym rozumieniu słowa „nauka”?
Walenie w ateistów nic chyba nie da, prawdziwa nauka (jaką sobie wyobrażam) bowiem NIE MOŻE nawet się interesować, czy ktoś sobie prywatnie wierzy w Coś/Kogoś, czy jest oszalałym w resentymentach bezbożnikiem. Czy teolog może być ateistą? O ile wiem, to chyba nie. Co w takim razie z obiektywnością tej „nauki”, skoro jej adept musi spełniać a priori jakieś wyszukane kryteria, ustanowione nie bardzo wiadomo przez kogo i nie weryfikowalne? Nie ma problemu zaś, żeby wielkim fizykiem, matematykiem, czy geografem był wierzący, czy niewierzący, ateusz, czy nawet wyznawca voo-doo.
Czy przypadkiem łatwe porównywanie polskich wydziałów teologicznych do podobnych wydziałów Oxfordu nie jest przesadą? Czy najpierw nie należałoby przeanalizować jakości ich pracy?
Przytoczone tytuły prac wskazują niestety że są one bardziej literaturoznawstwem (żeby nie powiedzieć przepisywactwem) pod zbiorczym tytułem „Coś tam w pismach kogoś”. Naprawdę oznacza to, że poszerzają one nasze rozumienie Boga? Czy przypadkiem nie są elementem taśmy produkcyjnej doktoratów i habilitacji?
Czy rozmnożenie owych wydziałów dało efekty uzasadniające nakłady? Czy środków tych nie dało się wykorzystać lepiej? A może postawmy na mniej ośrodków ale dobrych a nie mnóżmy słabe? Może ową dyskusję należało by najpierw wykorzystać do dokonania remanentu realnych osiągnięć polskiej teologii i określenia jej pozycji na mapie uczelni europejskich?
Duża część filologii (np. klasycznej) to litaraturoznawstwo. Znajomość tego, co przed nami ktoś już na jakiś temat napisał to też nie „przepisywanie” od kogoś, ale poważne podejście do tematu, by nie powtarzać tego samego.
Poza tym wydziały teologiczne – jak każde inne – podlegają merytorycznej ocenie i dostają kategorie.
Tak, oczywiście, merytoryczna ocena… „Studia z Prawa Wyznaniowego” albo „Rocznik Teologii Katolickiej” mają po 200 pkt, tyle samo co „Nature” albo „Science”. To już nawet nie jest śmieszne…
Te dwa listy powinny być początkiem, nie końcem dyskusji o teologii w ośrodkach akademickich w Polsce. W mojej ocenie obaj polemiści w jednych punktach mają rację, w innych nie. Oczywiście nie w tych samych.
Popieram stanowisko profesora Migalskiego . Pisanie prac dyplomowych na temat demonów , dziewictwa , czy skuteczności ochrony przez aniołów małych dzieci, które zostały zamordowane. Za państwowe pieniądze nie wolno uczyć takie indywidua.
List prof. Migalskie rzeczywiście był źle sformułowany i pokazał ignorancką niewiedzę. Ale to nie znaczy że problemu nie ma. Raz napięcie między tzw. humanistami, a przyrodnikami istniało i istnieć będzie. Status teorii humanistycznych (psychologii, socjologii) jest kwestią do dzisiaj sporną. Niemniej jednak nauki te coraz bardziej się rozwijają (chodzi głownie o socjologię i psychologię i pokrewne). Z teorią sztuki i filozofią jest jeszcze większy problem, jest wiele sprzecznych ze sobą szkół na każdą kwestię. Metodologia w filozofii to pole sporów między filozofiami.
Ja bardzo aprobuję ten podział który istnieje w j. ang. na science i humanitas, który j.pol. jest słabo uwypuklony. Ale np. Jan Woleński, filozof jak by nie patrzeć, sam mówi że filozofia to nie nauka. Ale jest to jakaś usystematyzowana działalność rozumu ludzkiego, która jest potrzebna i niezastępowalna. Ja mam podobny pogląd, literaturoznawstwo, filozofię nie nazwałbym bym naukami. Niektó©e nurty psychologii, socjologii i pewnie całą historię (bez historiozofii) nazwałbym naukami w ściślejszym sensie. To co jest kluczowe ( albo jednym z kluczowych aspektów ) w naukowości jest metodologia, która nie może być byle jaka.
I teraz przejdźmy do teologii, w dwóch sensach. Raz będę ją rozumiał jako to wszystko co jest wykładane na wydziale teologii, a raz jako ”naukę” o Bogu jak taką, ściślej można powiedzieć że chodzi mi o Dogmatykę i teologię fundamentalną i to katolicką ze względu że znam ją najlepiej. Powiedziawszy to chcę zapewnić, że nie jestem przeciwny żadnym badaniom na Wydziałach Teologii gdy chodzi o badania nad sprawami religijnymi używającymi metod naukowych używanych też w innych dziedzinach. Np. liturgika, badania naukowe nad symboliką w niej używaną , jej roli w kulturze chrześcijan, jej historii ,etc. można bez kontrowersji uznać za naukowe. Historia myśli to też historia teologii, tu nie ma problemów.
Ale tutaj nie można się zatrzymać. Trzeba zawsze pytać (każdą dyscyplinę która aspiruje do miana nauki) o to jak chce rozwiązywać swoje problemy. Teologia katolicka wymienia 3 główne źródła dla siebie: jedno to Pismo, a drugie cała Tradycja ( tak jak rozumie ją KK) oraz Oficjalne Nauczanie na Soborach i Nauczanie Nadzwyczajne Papieża. Z czego wg. mnie najważniejszy jest ten ostatni punkt, dlatego że to Sobory i Papież roszczą sobie ostateczne prawo do interpretacji pozostałych dwóch. Praca teologa jest znacząco ograniczona przez to co w historii zostało powiedziane przez te instytucje.
Powiem teraz szczerze, że ja nie mogę zaakceptować naukowości takiej dziedziny, która wyprowadza swoje twierdzenia (nawet jeśli w jakiś ścisły sposób) z tego co powiedziała grupa mężczyzn na specjalnym zebraniu i powiedzieli, że są pod natchnieniem, ani nawet z tego że źródłem prawdy jest książka, której części zostały ułożone przez tych samych ludzi w drodze głosowania. Sceptycyzm naukowy jest tym co powinno charakteryzować naukowców, teologia religijna jednak opiera się na wierze w to, że ludzie na soborach błędów nie popełnili. Dlatego teolog katolicki nie może np. być przeciwko dogmatowi chrystologicznemu, pomimo tego, że w historii wczesnego chrześcijaństwa był on przedmiotem gorących debat, a dla laika takiego jak ja uzasadnienie katolickiej wersji nie jest w żaden sposób przekonujące, a już na pewno tak pewne jak mówi o tym KK. A nawet jakby jakiś teolog chciał jeszcze raz rozważyć tę kwestię to dla niego nie ma już miejsca na wydziałach teologii katolickiej, przykładem niech będzie Hans Kung, który targnął się na nieomylność papieską.
Dlatego teologia w tym (jak podkreślam) hard-form, nie jest dla mnie nauką i to nie tylko w takim sensie w jakim nie jest dla mnie filozofia, sytuacja jest jeszcze gorsza. Teologia w takim sensie jest stricte religijną działalnością i daleko temu do nauki. Ma wartość dla wierzących, dla reszty może robić za ciekawostki. Jej miejsce jest w seminariach duchownych nie na katedrach uniwersytetów (moja opinia).
Do tego dochodzi jeszcze problem poziomu teologii w Polsce, ale to już inna sprawa i nie wiele wnosi do tego co napisałem wyżej. Chcę jeszcze raz zaznaczyć, że nie chodzi mi o likwidację całego wydziału, ale o wątpliwości co do naukowego statusu pewnych dyscyplin – jak dogmatyka i teologia fundamentalna.
Naukowcem na pewno jest prof. Niesiołowski-Spano. Polecam jego wykłady o Biblii na Youtubie.
Należy zaznaczyć, że za wiki „polski historyk starożytności, specjalizujący się w tematyce historii starożytnej Palestyny, dziejów biblijnego Izraela oraz Filistynów.” . Nie jest więc ani teologiem ani nawet biblistą. Nawet w jednym z podcastów zażartował, że z jego pracami i przyjętym podejście bibliści się nie zgadzają
Ale ten pan jest historykiem, a nie teologiem! Wykłady o Biblii to biblistyka, absolutnie naukowa nauka. 😉
Nikt jej tutaj nawet nie tyka.
Ale na pewno jest naukowcem w przeciwieństwie do teologów.
„autentyczne chrześcijańskie dziedzictwo jest bowiem zbyt cenne, by pozostawić je fundamentalistycznym dziwakom” Co jest autentyczne i jak to rozpoznać? Czy teologia na państwowych uczelniach temu właśnie służy? Uważam, że studiować można wszystko, oczywiście jeśli kogoś na to stać. Czy przyznawanie tytułów naukowych w dziedzinach, nie wnoszących do wiedzy ludzkości niczego nowego, jest właściwe? Bardzo jesteśmy przywiązani do nadawania sobie godności, które stawiają nas w lepszym świetle, wywyższają ponad innymi. Śmiem wątpić czy studia teologiczne chronią człowieka przed fundamentalizmem. Co do dziwactwa to już zupełnie inna bajka, wszyscy nimi jesteśmy na swój sposób. Listy zamieszczone w tekście są tego dowodem. Czy naukowiec teolog będzie skłonny dociekać prawd historycznych dotyczących oczywistych kontrowersji związanych przykładowo z czasem i miejscem życia Chrystusa, podważać tradycje, niedomówienia, prezentować wątpliwości. Czy można go zaliczać w poczet naukowców jeśli będzie szukać jedynie potwierdzenia doktryny. W ostatnim czasie uruchomiono kierunki lekarskie na prywatnych uczelniach bez zaplecza dydaktycznego. Co chcemy przez takie posunięcia osiągnąć, Tych kierunków nie otwierają ludzie bez wyksztalcenia, pracownicy fabryk, ani uprawiający ogródki przydomowe. To są decyzje polityczne obliczone na pewien doraźny zysk, podobnie jest z tą teologią i podobnym jej kierunkom na uczelniach.
„Dobrze zatem, że prof. Koziołek w elegancki i rzeczowy sposób dał odpór naprędkiemu, antyteologicznemu wyskokowi prof. Migalskiego.”
Prof. Koziołek w istocie napisał „elegancko”, ale czy rzeczywiście odpowiedział „dobrze”?
1. Powołanie się na ustawę jest dość marne – ustawy można zmienić.
2. Argument „bo inni też to mają” też wszak nie najmocniejszy i zręcznie wymija konkretne zarzuty.
3. Bo tradycja – nie wiem, czy to jest jakikolwiek argument, nauka chyba powinna patrzeć w przód, nie w tył? Tradycyjnie, przez wieki, to Ziemia była płaska i podtrzymywały ją słonie…
4. Być może nie ma humanistyki światowej bez obecności myśli Agaty Bielik-Robson (sic!), ale co ma do tego teologia? Są chyba takie przedmioty jak historia idei, filozofia, biblistyka czy etyka?
5. „Sąsiedztwo fizyki i teologii w uniwersytecie XXI wieku nie tylko się nie wyklucza – jak Pan twierdzi – ale wzajemnie określa i wzbogaca, ustanawiając nowe warunki dla mających przekonania religijne, zaś dla ateistów badając dawne i tworząc nowe języki refleksji egzystencjalnej.”
Może i to prawda (choć to raczej pobożne życzenia), ale świeckie państwo nie ma żadnych interesów w „ustanawianiu nowych warunków dla mających przekonania religijne”. Co to w ogóle znaczy? To wręcz obelga dla Kościoła. To Ewangelia ma być weryfikowana na uniwersytetach?
Jest JEDNA nauka, nie ma nauki wierzących i ateistów.
Autor artykułu pisze:
„Refleksja o Bogu (nie tylko w stricte chrześcijańskim czy judeochrześcijańskim kontekście) stanowi bowiem od wieków podstawowy nerw cywilizacji zachodniej.”
Ależ to prawda! Ale pytania o Boga nie są pytaniami naukowymi. Kościół już o tym się dość boleśnie parę razy przekonał. Prof. Migalski nie jest pierwszy, który to zauważył. Ten „antyteologiczny wyskok” nie jest przecież w istocie niczym dziwnym, pragnie tylko oddzielić sprawy nauki, od spraw wiary. A to, że przez wieki teologia była normatywną nauką na uniwersytetach przecież wynika nie z jej niebywałych osiągnięć naukowych (jakiż np. wynalazek, czy prawo odkryła?), tylko z „holistycznej” pozycji Kościoła w średniowiecznym świecie.
Całkiem możliwe, że „Wybrane aspekty istnienia i natury aniołów” to bardzo interesujące zagadnienie dla współczesnej nauki, tyle, czy aby na pewno powinno to być finansowane przez praktycznie ateistyczną większość społeczeństwa? Osobiście nie mam z tym problemu, ale jakoś nie za bardzo przekonał mnie list prof. Koziołka.
Dzisiaj Absolutem zajmują się fizycy i matematycy I to w skali Wszechświata. Teolodzy zajmują się głównie człowiekiem w aspekcie wiary robiąc z teologii naukę humanistyczną, ktorą byc ona nie może.
Jeżeli wydział teologii działa na państwowym uniwersytecie, za pieniądze wszystkich podatników, to powinien podlegać tym samym zasadom, co wszystkie inne wydziały. Tymczasem Wydział Teologii UŚ ma kanclerza, którym z urzędu jest biskup. Przypuszczam (szkoda mi czasu na wgłębianie się w statuty), że wpływ kanclerza na działanie wydziału jest znaczny. Tak być nie powinno. Jedynym kryterium zatrudnienia i awansów w państwowych szkołach wyższych powinny być kwalifikacje i poszanowanie prawa, żadne względy konfesyjne nie powinny być brane pod uwagę.
A ja od niedawna bardzo cenię niektóre wydziały teologiczne w Polsce oraz ich wykładowców: np. prof. dr hab. Kalinę Wojciechowską czy często tu goszczącego prof. Jerzego Sojkę . Korzystając z okazji polecam cykl rozmów dwóch profesorek: biblistki i teolożki oraz pani archeolog z UW, o 7 miastach i Kościołach Apokalipsy Św. Jana : Efezie, Smyrnie, Sardes, Pergamonie, Filadelfii, Tiatyrze oraz Laodycei. https://www.youtube.com/watch?v=-bLIP16syAM
Część argumentów M.Migalskiego wymaga odpowiedzi tych, dla których prawda jest ważna, jednakże mam podstawy przypuszczać, że może sam nie do końca tak uważa i dobiera argumenty pod potrzebę doszlusowania do ducha czasów, zważywszy zwrot jego przekonań od wojowniczych, gdy był europosłem PiS, po obecnie „większościowe”. Nie znam wytłumaczenia tego zwrotu innego, niż popadnięcie jego grupy, w której był wówczas A.Bielan i Michał Kamiński i Z.Ziobro w konflikt z J.Kaczyńskim o sprawy „taktyczne”, a dalej to już były tylko konsekwencje. Czy taki argument ad personam jest uprawniony? Nie, ale inną uwagę będę poświęcał argumentom osób, które żyją zgodnie z przekonaniami, inne pozostałym, nie negując możliwości dotknięcia przez nich prawdy, nawet jeśli tę prawdę traktują instrumentalnie. Takim miarodajnym dla mnie środowiskiem wrogim Kościołowi była pierwsza redakcja kwartalnika „Bez Dogmatu” z udziałem prof.Barbary Stanosz, prof.Chwedończuka, red. Andrzeja Dominiczaka i innych. W czasach, gdy Wyborcza udawała tolerancję dla Kościoła, oni pisali, co uważali psując i na marginesie demaskując „politykę” środowiska Wyborczej do tego stopnia, że odważyła się ogłosić prof.Barabarę Stanosz oszołomką, po czym swoim zwyczajem przemilczać. Ich publicystyka była dla mojej „kościelności” dobrym sparing-partnerem, pochłaniałem kwartalnik od deski do deski. M.Migalski nie ma dla mnie takiego statusu, bo wyczuwam u niego, może błędnie, instrumentalne traktowanie sprawy teologii na uniwersytetach.
Co do meritum, uniwersytety wzięły się z teologii. Właśnie nie z filozofii, a z teologii. Poza naszym kręgiem cywilizacyjnym filozofia też była, ale nie doprowadziła do powstania podobnej instytucji jak uniwersytet. Chociaż może „przestarzała”, jest matką wszystkich nauk, także ścisłych. Zastanawia mnie, dlaczego ci, co postawili na niej krzyżyk nie pomyślą, że przed cywilizacją są dalsze skoki poza widzialny horyzont i teologia mogłaby odegrać podobną rolę, jak przy skoku cywilizacyjnym ze średniowiecza w renesans, czego wówczas np. nie przeszła wszak bardzo, a może nawet wówczas bardziej rozwinięta cywilizacja islamu. Czyżby ci, którzy nie wierzą, że za horyzontem czeka nas coś poznawalnego dziś tylko intuicją wierzyli w zdezawuowany „koniec historii”?
Argument historyczny czy też „z tradycji” jest bez sensu. Równie dobrze można dowodzić, że na współczesnych uniwersytetach nie powinno być np. wydziałów chemicznych, bo kiedyś ich nie było. Istnieje coś takiego jak rozwój i coś, co było wartościowe kiedyś (nie wiem czy było), może nie być wartościowe teraz. I dokładnie taki jest przypadek teologii.
„uniwersytety wzięły się z teologii. ”
Podobnie jak chemia wzięła się z alchemii… Nikt nie umniejsza i nie unieważnia historii i roli teologii, jedynie (i to dla jej dobra) próbuje znaleźć się jej miejsce we współczesnym świecie NAUKOWYM. Jeżeli klasyfikowanie aniołów jest czymś, co napędza dzisiejszą naukę, to rzeczywiście – zwracam honor.
„Część argumentów M.Migalskiego wymaga odpowiedzi ”
No i gdzież one? 3/4 treści o dziwnych politykach i Pańskich problemach z GW.
„dlaczego ci, co postawili na niej krzyżyk nie pomyślą, że przed cywilizacją są dalsze skoki poza widzialny horyzont i teologia mogłaby odegrać podobną rolę, jak przy skoku cywilizacyjnym ze średniowiecza w renesans”
Nikt nie stawia krzyżyka na teologii, po prostu będzie bezpieczniejsza w murach kościelnych szkół. W starciu z metodami naukowymi będzie doznawała zawsze bolesnych ciosów. Po co „jej” to?
Teologia miała istotnie znaczący wpływ na skoki cywilizacyjne, niektóre czasami nawet były …pozytywne. Giordano Bruno, Darwin, czy Galileusz mogliby wiele nam o tym opowiedzieć…
Proszę Pana, popełnia Pan błąd non sequitur, bo z tego że w średniowieczu była teologia, której nie było gdzie indziej oraz to, że ”gdzie indziej” nie było uniwersytetów nie wynika, że uniwersytety wzięły się z teologii? Poza tym samo to zdanie jest chyba wadliwe. Poza tym same założenia są wadliwe, bo chyba nie sugeruje Pan, że islam nie miał myśli teologicznej w średniowieczu. Poza tym akademie istniały już w starożytnych polis. W średniowieczu powstał słynny uniwersytet w Bagdadzie (arabski świat), w Chinach też miano szkoły, ale okay były one poświęcone kształceniu głównie urzędników. Poza tym na uniwersytetach w średniowiecznej Europie istniały sztuki wyzwolone, których też uczono na uniwersytetach. Ja w każdym razie zdania ” uniwersytety wzięły się z teologii” nie rozumiem.
Pyta Pan dlaczego stawiamy na teologi krzyżyk. Dam pewien szkic odpowiedzi. Ale wpierw chciałbym zapytać jaką to rolę odegrała teologia w skoku między renesansem, a średniowieczem. Nie jestem tu największym z ignorantów i wiem, że wtedy argumenty natury fizycznej, filozoficznej i teologicznej były mieszane. Wiem, że Newton uzasadniał stabilność orbit argumentami teologicznymi. Wiem, że myśli o liczbie aniołów na główce szpilki miały swoją heurystyczną rolę w rozwoju nauki, tak jak rozmyślania nad wszechmocą bożą. Historycy nauki mogą tylko mnożyć takie przykłady, ale to nie teologia spowodowała rewolucję. Raz w filozofii nastał kryzys esencializmu , a prace Szkota, Ockhama, i in. przyniosły nowy nurt w filozofii zwany nominalizmem. W dalszych etapach historii nauki realne i przyrodnicze porzuciły wątki teologiczne (choć nigdy do końca, nawet niedawno mieliśmy polemikę fizyków na tematy teologiczne w Polsce), a nawet popadały w ostre konflikty z teologią i Św. Oficjum KK .
Nie chcę się wypowiadać za wszystkich co mają problem z teologią, mogę tylko za siebie. Szybka odpowiedź na pytanie czemu nie wierzymy, że teologia może stać się jeszcze przydatna jest taka. Teologia zawsze jest związana z dogmatami pewnej religii, które dla naukowców są nieuzasadnione w sposób dostateczny by brać je poważnie pod uwagę, mają one wartość tylko dla ludzi wierzących, którzy podpisują się pod różnymi religiami, a dzisiaj nauka jest poza-chrześcijańska, nawet a-religijne (żeby nie powiedzieć anty-religijna), a do tego dochodzi historia po renesansie, w czasie której było mnóstwo rewolucji naukowych i przemian obrazów świata. Śmiem wątpić, że w żadnym z tych przemian teologia nie grała ważnej i pozytywnej roli. A do tego ”skoki poza widzialny horyzont”, cóż jest to zbyt nieokreślona rzeczywistość
Panu Piotrowi C. z sugestią… „Uniwersytety wzięły się z teologii”, ponieważ wyparła ona i częściowo zniszczyła filozofię. A kiedy zabrakło jej narzędzi i pomysłów – do filozofii wróciła; ba, inkorporowała ją, czyli przywłaszczyła na użytek religii/wiary – mniejsza z tym. Przecież Arystotelesa nazywano kiedyś pierwszym filozofem chrześcijańskim, choć nikt go nie ochrzcił.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zarówno prof. Migalski jak i prof. Koziołek nie do końca na serio traktują przytoczoną tu wymianę korespondencji. W liście prof. Koziołka nie ma ironii widocznej w liście prof. Migalskiego, ale wyraźnie omija on sedno sprawy. Argumentację prof. Koziołka można sprowadzić do „wszyscy tak robią, zawsze tak było, a poza tym tak jest w ustawie”. Widać pewne niedowierzanie, że w ogóle ktoś kwestionuje miejsce teologii wśród dyscyplin akademickich („Nie sposób sobie wyobrazić humanistyki światowej, a tym samym humanistyki w Uniwersytecie Śląskim, bez obecności myśli…”). Odebrałem wyższe wykształcenie, ale świat akademicki jest mi obcy. Niemniej jednak wydaje się że zasadnym będzie stwierdzenie, że warto zadać sobie pytanie o podstawy takiego a nie innego miejsca teologii w szkolnictwie wyższym, a odpowiedź „bo zawsze tak było” jawi się jako dalece niewystarczająca. Przy czym, w miarę jak takie dyscypliny jak psychologia czy politologia będą coraz bardziej korzystać z aparatu matematycznego charakterystycznego dotychczas dla nauk ścisłych, ta odrębność teologii (i nie tylko teologii) będzie coraz bardziej widoczna. Krótko mówiąc, kwestia teologii będzie wracać, i prędzej czy później trzeba będzie zmierzyć się z nią na poważnie.
A poza tym, powiem że faktycznie pewnie zakłopotanie może budzić odkrycie, że na współczesnej państwowej uczelni zajmują się naturę aniołów. Rozumiem że prof. Migalski wybrał ów przykład jako szczególnie przemawiający do wyobraźni (na zasadzie „jeżeli badają tam anioły, to co jeszcze?”), niemniej jednak takie jego prawo, a prof. Koziołek jak dla mnie nie znalazł tu adekwatnej odpowiedzi.
Panie Łukaszu, niech pan się przyjrzy twórczości dr hab. Migalskiego Tam pan znadzie6pan odpowiedź, dlaczego M. Migalski zwalcza teologię na uniwersytetach….na postawie analizy tytułów. Czyz tak postępuje naukowiec, i wydaje tak kategorycznie sądy, A zajrzeć do środka nie łaska?
Motywacja prof. Migalskiego jest mi obojętna, ważne czy ma rację. A moim zdaniem ma. Ja też jestem naukowcem i mam dokładnie takie samo zdanie o teologii i o tym, że nie powinno jej być na uczelniach publicznych. Nie zwalczam teologii tak jak prof. Migalski bo nie mam czasu a poza tym na mojej uczelni nie ma wydziału teologii.
Przykład „debaty” między panami profesorami Migalskim i Koziołkiem to wzorcowy wręcz przykład rozmowy głuchych. Obaj mają rację, ale też obaj nie chcą przyznać racji adwersarzowi. Racja Migalskiego polega na tym, że polskie wydziały teologiczne nie mają żadnego związki z religious (czy divinity) studies jakie spotykamy na świecie, tylko są typowymi konfesyjnymi szkołami zawodowymi bez ambicji nawiązania kontaktu z innymi naukami szczegółowymi. I Migalski ma rację, że się z nich naśmiewa. Powinien jednak do swojej uzasadnionej krytyki dołączyć część pozytywną, na co wskazuje Koziołek. Tak więc też uważam, że wymiana tych listów jest nawet nie początkiem tylko hasłem wywoławczym do takiej debaty. Czy do niej dojdzie w Polsce? Może Sebastian Duda, który ma doświadcznie obu światów mógłby takową rozpocząć.
Panie Profesorze, więc chyba prof. Migalski nie jest aż tak ślepy, przecież on proponuje dokładnie to: zastąpić teologię religioznawstwem. I to chyba jest ta część pozytywną jego krytyki.
Jest ślepy, i jest w dodatku zaślepiony. Ja na przyklad mam bardzo krytyczne zdanie na temat politologii, której niektórzy przedstawiciele wróżą z fusów, mówią, że będzie tak, albo odwrotnie, ale nie odmawiam prawa politologii do bycia dyscyplina naukową. Odnosze wrażenie, że nie bardzo pan rozumie czym zajmuje się religioznawstwo. Zastąpić teologię może ponowne, jak już było marksizm-leninizm, albo lepiej ateizm, który będzie dowodził coś przeciwnego niż teologia. Istota wolności akademickiej jest wolność, wolność myślenia, wolność od przesądów, od stereotypów, a pan podaza w kierunku swoistego zModdyxmu.
Ateizm to brak wiary w bogów, nic więcej. Niczego nie dowodzi, nie próbuje udawać nauki jak teologia. Natomiast jako naukowiec uważam, że mam obowiązek wskazywać dziedziny, które udają naukę, a tak naprawdę nią nie są. Są to np. homeopatia, różdżkarstwo, teologia, astrologia i wiele innych.
Jeszcze co do tych „wzorcowych” uczelni: w Oxfordzie, Cambridge i Tybindze.
O ile dobrze doczytałem, to w Oxfordzie badają dogmaty wielu religii, a nie tylko jednej. W Cambridge studia nie są opłacane z państwowej kiesy. W Tybindze zaś zajmują się głównie badaniami języków biblijnych, nie aniołami, czy demonami.
Można by tu jeszcze spojrzeć przychylnym okiem rzeczywiście na tradycje tych wielowiekowych uczelni, ale UŚ liczy sobie lat …55 zaledwie, skąd tam taka tradycja by miała być?
———————————————————————————————————-
Mały cytacik na temat:
„prowadzenie na wyższej uczelni medycznej zajęć z metod postępowania, których skuteczność nie jest potwierdzona rzetelnymi i wiarygodnymi dowodami naukowymi jest nieporozumieniem i działaniem, obniżającym prestiż Uniwersytetu.”
szef Naczelnej Izby Lekarskiej Maciej Hamankiewicz
Ze względu na autocenzurę nie podaję szczegółów tej konkretnej sprawy, ale tyczyło to niedawno również pewnej uczelni ze Śląska i jej nowego wydziału…
———————————————————————————————————–Prof. Koziołek w swojej rispoście sięga po słowa …marksisty (!) Slawoja Żiżka, i nawet podaje konkrety cytat, który jest, mówiąc bardzo łagodnie, niezbyt pochlebny dla teologów („fundamentalistyczni dziwacy”). 😉
Przywołuje też nazwisko prof. Marka Abramowicza, który dość solidnie skompromitował sam siebie pól roku temu kilkoma zadziwiającymi artykułami w GW, a jego objawiona wiara, że „antropiczność wszechświata” czegokolwiek dowodzi została dość brutalnie osadzona przez Michała Hellera – innego z listy „dowodowej”.
Uniwersytet Śląski jest poza pierwszym tysiącem uczelni na świecie, może więc dokooptowanie teologii miało być niczym papieskie relikwie w szpitalach – dać kopa i farta?
Nie umiemy zrobić mikroprocesora, czy samochodu, to może wtargniemy w XXI wiek deklasując świat swoimi wielkimi teologami?
Pod koniec swojego tekstu prof. Koziołek nieśmiało napomknął o bardzo istotnej sprawie: „w gronie samych pracowników Wydziału Teologicznego powinna rozpocząć się ożywiona dyskusja na temat przyszłości teologii akademickiej w naszym uniwersytecie, m.in. rozszerzenia jej o teologie innych wyznań chrześcijańskich”.
Otóż to. Wydział Teologiczny UŚ używa nieścisłej nazwy, a trzeba powiedzieć, że nawet nieuczciwej. Jest to bowiem Wydział Teologii Katolickiej (o ile wiem, dotyczy to też podobnych wydziałów na innych uniwersytetach).
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że wydziały te utworzono nie z chęci poszerzania wiedzy, ale pod presją władz Kościoła, który czerpie z tego źródła spore korzyści.
Myślę,, że nie ma pan zielonego pojęcia o powodach nie utworzenia kierunków teologii ewangelickiej, a może też prawosławnej w Uniwersytecie Śląskim, i przedstawia pan, tak jak Pan Migalski swoje fobie, niechęć i uprzedzenia, tak jak pan Migalski. Trochę się dziwie rektorowi US, ze zareagował na dyrdymały dr hab. MIgalskuego, bardzo słabego politologa, zarazem ignoranta w dziedzinie teologii. To dowartościowywanie osob które miast zajmować się nauka, sami uprawiają wróżbiarstwo, przy okazji innych dyskredytując.
Wiadomość z ostatniej chwili. Dzisiaj 1.11.2023 papież opublikował List Apostolski skierowany do Papieskiej Akademii Teologicznej. Pisze w nim: „ Teologia musi rozwijać się w kulturze dialogu, która obejmuje „różne wyznania chrześcijańskie i różne religie, otwarcie konfrontując się ze wszystkimi, wierzącymi i niewierzącymi”. Franciszek dodaje: „ Refleksja teologiczna zostaje zatem wezwana do punktu zwrotnego, do zmiany paradygmatu, do „odważnej rewolucji kulturalnej” (Encyklika Laudato si’, 114), która zobowiązuje ją przede wszystkim do bycia teologią zasadniczo kontekstualną, zdolną do czytania i interpretować Ewangelię w warunkach, w jakich na co dzień żyją mężczyźni i kobiety, w różnych środowiskach geograficznych, społecznych i kulturowych, mając za archetyp wcielenie odwiecznego Logosu, jego wejście w kulturę, w wizję świata, w religię tradycja narodu. Od tego momentu teologia może rozwijać się jedynie w kulturze dialogu i spotkania różnych tradycji i różnej wiedzy, różnych wyznań chrześcijańskich i różnych religii, otwarcie nawiązując kontakt ze wszystkimi, wierzącymi i niewierzącymi”. Ciekawe jak te wezwanie zostanie podjęte przez polskie szkoły zawodowe, które uczą głównie, co i kiedy kropić swięconą woda.
Zdziwienie
Nikt panu tego prawa nie odmawia, sam nie śmiałbym tego robić, w inie wolności słowa, ale też zestawianie teologii z astrologia itd., nie wytrzymuje próby krytyki Mam nadzieję, że rozwinie pan swoją mysl i w odróżnieniu ośmiu besserwissera Migalskiego w sposób powazny uzasadni swoje stanowisko.