Wcale nie ma dylematu: albo 800 plus, albo podwyżki dla nauczycieli. Sytuacja budżetowa pozwala na to i na to – mówi ekonomista Michał Możdżeń w rozmowie dla gazeta.pl
Przywołany przez Sroczyńskiego Tweet wiceszefowej PO Izabeli Leszczyny, która pisała w nim, że PiS miał ukrywać przed wyborami „gigantyczną dziurę Morawieckiego” w tegorocznym budżecie, ekonomista komentuje następująco: „Nie ma czegoś takiego jak dziura Morawieckiego”.
Możdżeń wyjaśnia, że dla ekonomistów wysokość tegorocznego deficytu budżetowego była jasna. Szacowano go na 100 mld zł. W przyszłym roku ma wynieść ponad 200 mld zł. „Rynki to wszytko wiedzą, zaakceptowały to, rentowności obligacji są stabilne i o wiele niższe niż jeszcze rok temu” – mówi ekonomista.
Dodaje również, że narracja opozycji jakoby przyszły rząd miał dostać finanse publiczne w ruinie, nie jest uzasadniona. Uważa natomiast, że mamy tu do czynienia z chaosem, ponieważ część pieniędzy budżetowych zostało przesuniętych do Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego.
Zdaniem Możdżenia zaplanowany na przyszły rok wysoki deficyt – 4,5 proc. PKB – również ma ekonomiczne uzasadnienie. „W Polsce trwa gospodarcze spowolnienie i warto trochę dosypać do pieca, a nie ciąć wydatki. Podejrzewam, że każdy rząd robiłby podobnie” – tłumaczy.
Chociaż opozycja obiecała w kampanii bardzo dużo, to w ocenie Możdżenia sytuacja budżetu nie jest tak zła, żeby nowy rząd musiał zaczynać od cięć. 800 plus to przecież w istocie dalej 500 plus po uwzględnieniu inflacji. „To nie jest nowa góra pieniędzy, tylko w gruncie rzeczy waloryzacja. Utrzymujemy wartość tego świadczenia z 2016 roku, tak samo, jak 30 procent podwyżki dla nauczycieli to nie będzie żadna dodatkowa manna z nieba, tylko głównie rekompensata inflacyjna. […] Powtórzę: teraz jest fatalny moment na cięcia, bo igramy z poważnym osłabieniem koniunktury” – dodaje.
Obietnice przedwyborcze opozycji Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA oszacowało na ok. 58 mld złotych. W kwocie tej uwzględniono powrót do ryczałtowych składek NFZ dla przedsiębiorców, podniesienie kwoty wolnej w PIT z 30 do 60 tysięcy zł oraz tzw. „babciowe” (1500 zł).
Według rozmówcy Grzegorza Sroczyńskiego realizację bardzo szczodrych obietnic opozycji na pewno należy rozłożyć w czasie, a także poszukać stałych źródeł finansowania tych wydatków, czyli pomyśleć o podwyżkach podatków.
KJ
Michał Możdżeń – ur. 1982, ekonomista, adiunkt w Katedrze Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, współzałożycie Polskiej Sieci Ekonomii (PLSE).
Przeczytaj też: Rodzicielstwo luksusem dla bogatych? Dyskutują Maria Rogaczewska i Marcin Kędzierski
Czy katolicka nauka społeczna uzasadnia powyższy lub przeciwny pogląd? Jeśli nie, to w ramach wspólnoty katolickiej lepiej się drugorzędnymi z jej perspektywy sprawami, które mogą dzielić, nie zajmować. Niech każdy katolik myśli co chce, a wspólnie przejdźmy do spraw zasadniczych. Wynik wyborów to szanse i ryzyka dla spraw najważniejszych, a tego jeszcze gruntownie nie przerobiliśmy.
Nas to interesuje z co najmniej dwóch perspektywy: polityczno-społecznej, która jest jednym z trzech filarów naszego portalu. Czyli pytania o spójność społeczną, sprawiedliwość, nierówności i ich niwelowanie, a także kulturę dialogu i medialne odpowiedzialność za rozliczanie polityków z ich obietnic.
Część z tych kwestii jest też kluczowa z perspektywy nauki społecznej Kościoła
– sprawiedliwej gospodarki, dbania o najsłabszych i wykluczonych itd.
Rozumiem. Problem, który stawiam, to priorytety. Nie wierzę w połączenie zajmowania się sprawami społeczno-politycznymi i Kościołem bez szkody dla Kościoła. Sami Państwo tak uważacie domagając się od biskupów nie zajmowania się sprawami politycznymi. Trzeba wybierać, co ważniejsze. Może więc powinniście się Państwo zredefiniować jako środowisko katolików na rzecz takich a nie innych rozwiązań społeczno-politycznych, a nie na rzecz Kościoła? Sprawiedliwość to bardzo relatywne zagadnienie i zasadniczo nigdy nie będzie konsensusu w jej sprawie, tylko podziały. Nawet, jak się zgodzimy, poróżnią nas metody osiągnięcia sprawiedliwości. Jedni będą odmawiać katolickości drugim, bo na szczyt będą wchodzili odmiennymi szlakami.
Różnica chyba polega na oczekiwaniach wobec naszego portalu. Definiujemy się raczej jako portal, który zajmuje się sprawami społeczno-politycznymi, religijnymi i kulturalnymi, a inspiruje nas personalizm, chrześcijaństwo i postawa dialogowa. To jednak trochę co innego niż bycie portalem katolickim – tym nie jesteśmy i nie należy tego od nas oczekiwać. Innymi słowy: mamy politykę redakcyjną jak każdy inny portal.
Fajny artykuł, ale czy tutaj potrzebny? Czytelnicy Więzi to raczej inteligentni ludzie, którzy dobrze wiedzą albo czują, że opozycja zmyśla na temat dziury. To Gazeta Wyborcza powinna publikować takie teksty.
Z całym szacunkiem, Panowie komentatorzy i panie autorze tekstu powyższego,
ale poczekajmy do pełnego audytu tego co Morawiecki zostawia po sobie, a potem sobie porozmawiamy o kondycji finansów publicznych i stanie budżetu naszego państwa.
Nie zrozumiał Pan osi sporu. Uważam, że medium które ma aspiracje kształtowania Kościoła lepiej by nie zabierało głosu w sprawach, co do których katolicy mogą się różnić bez wchodzenia w konflikt z katolicką nauką społeczną, bo z tego wynikają często podziały utrudniające debatę o sprawach ważniejszych. (Nie)Sporządzenie audytu po rządzie Morawieckiego niczego tu nie zmieni. No, chyba żeby audyt wiarygodnie wykazał naruszenie zasad etycznych, ale Autorowi nie o ten aspekt chodzi.
Ja sądzę, że nawet jeśli Donald Tusk wyzna, że dziury nie ma, to Michał i tak nie uwierzy.
Mamy bez liku wizjonerów w polityce, w Kościele zresztą ich też nie brakuje. Swe wizje głównie opierają na wróżeniu z „fusów”. Co do jednego można być pewnym, inflacja nie wyhamuję tak prędko. Gdy to już się stanie, ceny nie spadną. Zarobki na najniższym szablu darniny finansowej, czyli budżetówka i emeryci pozostaną daleko w tyle za sferą produkcyjną. Nie zmienią tego żadne programy socjalne, ani rewaloryzacje. To najsłabsi zawsze ponoszą największy ciężar eksperymentów w gospodarce. Podpiera się Pan katolicką nauką społeczną, jednak bez odniesienia do historii i praktyki w tych sprawach, jest to tylko pusty slogan. Przypomnę, katolicy są dominującą formacją od ponad 1500 lat w Europie. Setki lat dzierżyli bezkonkurencyjnie władze świecką i duchową. Dysponowali środkami i możliwościami niespotykanymi w historii naszej planety. Wybudowano niezliczona ilość kościołów, pałaców, oszałamiająca ilość dzieł sztyki. Jednocześnie prowadzono wojny i podboje, w imię wątpliwych racji, złożono przerażającą daninę z ludzkiego życia i cierpienia. Czy nasz Kościół mógł uczynić ludzkie szare życie lepszym, znośniejszym, godniejszym? Czyżby wówczas aż tak opatrznie czytano Ewangelię? Wszystkie zrywy nędznego głodnego pospólstwa hierarchia wespół z tronem krwawo dławiła. Historia Rewolucji Francuskiej jest tego najlepszym przykładem, Nawet Kościuszko pozwolił, na rynku w Krakowie trzech biskupów powiesić za kolaborację. Powie Pan, to było minęło, teraz Kościół dba o maluczkich, mamy encykliki, wytyczne. Ciekawe w którym miejscu to ma miejsce, może wtedy gdy opiekunowie niepełnosprawnych w Sejmie domagali się sprawiedliwości? Ale jest Caritas, Szlachetna Paczka, wielkanocne śniadanie i wigilijna wieczerza dla ubogich. Jest i co z tego, coś to zmienia czy tylko służy kreowaniu wizerunku.
Wywodowi brakuje uprawdopodobnienia, że bez chrześcijaństwa byłoby mniej krzywd. Czy tam, gdzie chrześcijaństwo nie dotarło żyje się ludziom szczęśliwiej? Na ile niedoskonałości są rezultatem chrześcijaństwa, a na ile jego niedoskonałego wprowadzenia, niezakończonego zmagania się z religijnością naturalną, zwierzęcością człowieka? Nikt tego nie wie, więc to są tylko Pana intuicje. Ja mam inne.
Czy bez chrześcijaństwa świat byłby lepszy? Można pogdybać, jednak nic konstruktywnego to nie wniesie. problem nie w tym, że mogło być jeszcze gorzej, a w tym, że w niczym nie poprawiło ono bytu prostego ludu. Hierarchia wraz z władzą świecką wzajemnie się wspierała w pasożytniczym eksploatowaniu ludu. Ewangelia wtedy jak i dzisiaj jest jedynie narzędziem, nie celem. Postęp cywilizacyjny wymuszany był i nadal jest oddolnym buntem maluczkich, Nawet rewolucja październikową i komunizmem, wojny światowe, strajki i przewroty wymuszają zmiany, te dają nadzieję na postęp, zazwyczaj okupiony wysoka ceną. Kościół Katolicki zawsze stał po stronie stagnacji, utrwalania istniejącego porządku rzeczy, który gwarantował mu władzę polityczna i duchową. Czy chrześcijanie żyją lepiej? W krajach zachodnich zdecydowanie tak, głownie w sferze materialnej. Jest to jednak efekt dobrostanu wypływającego nie z religii, lecz kolonializmu i niewolniczej eksploatacji reszty naszego świata. Jakoś udało się nam w tej kwestii obejść dekalog. A co z krajami trzeciego świata? Tam mimo ogromnych nakładów na ewangelizację, samoistnie rozprzestrzenia się Islam, i oczywiście kultywuje się religijność naturalną, zwierzęcą jak ją Pan nazywa,. Być może właśnie ona jest bardziej autentyczna od naszej.
Cytat z powyższego artykułu: „Uważa natomiast, że mamy tu do czynienia z chaosem, ponieważ część pieniędzy budżetowych zostało przesuniętych do Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego.”
Chaos w finansach kraju, to zjawisko wysoce nie dopuszczalne, groźne i świadczące o nie odpowiedzialnej polityce wydawania nie swoich pieniędzy.
Skoro sam Autor informuje czytelników o chaosie w finansach naszego kraju, to skąd optymizm, że nie jest źle, a nawet jest dobrze i w dalszym ciągu można spokojnie uprawiać radosne rozdawnictwo pożyczonych lub/i dodrukowanych pieniędzy