U podstaw myślenia komunistycznego tkwiło redukowanie wyborów i horyzontu poznawczego do nadrzędnego czynnika – uznania niesprawiedliwości społecznej jako zła absolutnego, które może być zniesione jedynie gwałtem rewolucji. Wszelkie informacje przeczące powyższemu przekonaniu odrzucano.
Represje były stałą i właściwie jedyną metodą zwalczania ruchu komunistycznego1. Badający tę kwestię historyk Józef Ławnik podaje, że w 1922 r. tylko do końca lipca aresztowano pod zarzutem działalności komunistycznej 2642 osoby, z tego wobec 100 zastosowano areszt śledczy (czy to znaczy, że pozostałych zwolniono?). Ławnik szacuje liczbę zatrzymanych w całym 1922 r. na 4500 i podejrzewa, że w 1923 r. liczba ta jeszcze wzrosła. Źródła MSW podają, że w 1924 r. zatrzymano 1119 komunistów (według szacunków Ławnika – 3000). W 1925 r. policja doliczyła się 3481 zatrzymanych. Ławnik nie podaje statystyki skazań z paragrafów dotyczących działalności komunistycznej, nie podaje też – bo nie ma takich danych – ile osób aresztowano na Kresach za akty dywersji i organizowanie na tych terenach partyzantki, ile zaś za działalność polityczną, kolportaż nielegalnych wydawnictw itd.
Niektóre z aresztowań mocno uderzały w możliwości organizacyjne partii. 6 sierpnia 1924 r. policja dokonała rewizji przy ulicy Królewskiej 31 w Warszawie i zajęła archiwum KC. Na miejscu aresztowano cztery osoby, a w następstwie zajętych materiałów – dalszych dziesięć. Dwa tygodnie później policja dokonała rewizji w mieszkaniach i lokalach związkowych i zatrzymała 165 osób. 19 grudnia 1924 r. aresztowano posła Łańcuckiego (sejm uchylił mu immunitet). Po jego uwięzieniu komuniści zorganizowali manifestację protestacyjną. Odbyła się 11 stycznia 1925 r. przy ulicy Żytniej, uczestników rozpędziła konna policja, aresztowano 53 osoby. 2 czerwca 1925 r. policja zlikwidowała Centralną Technikę KPP i ZMK, zajęła dużą ilość druków. 5 sierpnia w Królewskiej Hucie w Chorzowie funkcjonariusze wykryli drukarnię KPP, którą obsługiwał Aleksander Fornalski; aresztowano cztery osoby. W sierpniu 1925 r. rozbito organizację KPP w Białymstoku, aresztowano 200 osób, we wrześniu dalszych 206, a w październiku kolejnych 226. Następnie w województwie wileńskim aresztowano 176 osób. Szerokie aresztowania skutkowały paraliżem struktur organizacyjnych, wydawnictw, kolportażu2.
Organizacja próbowała się bronić, zaostrzając środki konspiracji. W MSW zauważano: „Ten cały łańcuch represji rozpatrywany w organizacjach partyjnych pod kątem zdrady niektórych towarzyszy (tzw. wsypy) zmusza partię do jeszcze większego pogłębienia konspiracji. KPRP zastosowała cały szereg ostrożności przy zwoływaniu zebrań i kolportażu. Po pierwsze, zastosowano system tzw. podpunktów, przy którym nawet zaufany członek partii, znając porządek obrad i wiedząc z góry o terminie zebrania, do ostatniej chwili nie wie nic o adresie, pod którym ma się to zebranie odbywać. Dopiero w dniu zebrania udaje się na tzw. „podpunkt” i tu spotyka towarzysza, który go kieruje bądź na zebranie bezpośrednio, bądź przechodzi on jeszcze przez kilka „podpunktów”, zanim trafi na miejsce. Miejsce to jest na zewnątrz strzeżone przez czaty, a sama konferencja odbywa się w warunkach umożliwiających natychmiastowe zniszczenie kompromitującego materiału i ucieczkę”3.
W partii i ZMK co parę miesięcy przerzucano referentów i okręgowców na inny teren, by utrudnić ich rozpracowanie. Ułożono też „bardzo szczegółowe prawidła konspiracji i zachowania się przed policją w razie aresztowania”4.
Los aresztowanych bywał różny, zależał od stosunków panujących w policji danego regionu. Na Kresach zwykle traktowano ich gorzej, częściej dochodziło do bicia, wymuszania zeznań, ale we wszystkich województwach policja próbowała werbować agentów. Nie ma danych pokazujących, jaka była skala i skuteczność pozyskiwania agentów, ale metody zawsze były podobne – zastraszenie uwięzieniem, przekupstwo.
Organizacje konspiracyjne z reguły szukają w policji osób skłonnych do wykonania „przecieku”. Nielojalni funkcjonariusze z życzliwości lub za pieniądze dostarczają konspiratorom informacji o zagrożeniach. Do takich kontaktów kierownictwo KPRP wykorzystywało zaufanych działaczy legalnych. Aleksander Ostrowski działaczem rewolucyjnym został w 1917 albo 1918 r. w Charkowie i od tego czasu znał wielu socjalistów i komunistów czynnych wtedy w Ukrainie. Po powrocie do Polski działał w spółdzielczości robotniczej, a w 1922 r. przeszedł do kierownictwa „Książki”, legalnego wydawnictwa publikującego literaturę przydatną dla rewolucjonistów. W 1922 r. był także pełnomocnikiem komitetu wyborczego Związku Proletariatu Miast i Wsi i choćby z tego tytułu musiał mieć kontakty z policją oraz prokuratorami, by podejmować interwencje w obronie zatrzymywanych i aresztowanych działaczy i kandydatów.
„Ponadto «Hrabia» – [Kazimierz] Cichocki i inni czł. sekretariatu posługiwali się Ostrowskim w kontaktach legalnych. Ostrowski z ramienia Partii utrzymywał kontakt z tow. informatorem opłacanym komisarzem z w[arsza]wskiej defensywy (zdaje się [Stefan] Łęski), który miał dostarczać wiadomości o ewentualnych grożących aresztowaniach. Osobiście celowości tego kontaktu nie podzielałem, informacje na ogół były spóźnione. Informator ten miał również pomagać przy demaskowaniu prowokatorów”5.
Po 1926 r. Ostrowski odsunął się od działalności, po nim „przejął na kontakt komisarza z w-wskiej defensywy [Juliusz] Rydygier”6.
Ten rodzaj „kontrwywiadu” był obciążony zagrożeniami wynikającymi z podatności na dezinformację praktykowaną przez służby specjalne, zwłaszcza możliwość rzucania podejrzeń na osoby, które nie były informatorami policji, by tym skuteczniej kryć informatorów prawdziwych. W kontaktach takich policja mogła „sprzedawać” mniej istotne informacje dla uwiarygodnienia źródła (sprzedajnego policjanta); w zamian uzyskiwała wiadomości może z pozoru nie najważniejsze, ale po skonfrontowaniu z innymi informacjami poszerzające wiedzę o ugrupowaniu konspiracyjnym. Policja polityczna gromadziła bowiem wszelkie druki KPRP, poddawała je analizie i na tej podstawie sporządzała opis stanu organizacyjnego KPRP, treści sporów, dyskusji, odtwarzała podziały w partii, dokonywane zwroty itd.7
Przykładem takiej analizy jest sporządzone w 1925 r. w MSW opracowanie Ruch komunistyczny w Polsce8. Informację, która zapewne pochodziła ze źródeł konfidencjonalnych, podawano następująco: „Charakterystycznym momentem III Zjazdu było wystąpienie nowej grupy tzw. «dwóch», którzy zażądali wprowadzenia do taktyki partyjnej terroru indywidualnego. Żądanie to było w zasadniczej sprzeczności z dotychczasową taktyką KPRP, która kategorycznie potępiała terror indywidualny, uznając w zasadzie jedynie terror masowy. Wystąpienie grupy «dwóch» było wywołane naciskiem dołu partyjnego ze względu na rozpowszechnioną zdradę wśród członków partii i przeniknięcia do partii konfidentów służby bezpieczeństwa. Zjazd zaskoczony tym żądaniem nie uchwalił żadnej zdecydowanej rezolucji w tej sprawie, lecz jedynie zgodził się na stosowanie tzw. terroru obronnego i organizowanie w poszczególnych wypadkach «samoobrony robotniczej»”9.
Pierwszego zamachu na agenta policji dokonano 6 lutego 1925 r. w Dąbrowie Górniczej. Domniemani zamachowcy – Mieczysław Hejczyk i Franciszek Pilarczyk – zginęli w walce z policją. „Czerwony Sztandar” uznał, że „wskazali robotnikom, jak walczyć z prowokacją i zdradą”10. Stein-Domski wyraził zadowolenie: „Robota tam była zupełnie niemożliwa wskutek depresji i sterroryzowania ludzi. Teraz nastąpił tam po prostu przełom moralny, ludzie pchają się do roboty, robota idzie”11. 28 kwietnia w Łodzi Samuel Engel, członek ZMK, zastrzelił człowieka uznanego przez partię za konfidenta policji. 16 maja sąd skazał Engela na karę śmierci, wyrok wykonano. W wydanej ulotce KC KPRP nie zajął jednoznacznego stanowiska: „KPRP uznaje konieczność doraźnej obrony przed prowokacją. Cześć oddajemy bohaterskiej pamięci tow. Engla. Ale poza tą niezbędną samoobroną od gadzin policyjnych, metodą naszej walki nie jest spisek, terror, zamach, lecz masowe walki wszystkich uciśnionych i wyzyskiwanych aż do zbrojnego powstania robotników, chłopów i żołnierzy przeciw kapitalistom i obszarnikom”12.
Podejmowanie zamachów wynikało – jak się wydaje – z przekonania liderów partii, że starcia zbrojne są potrzebne do zrewoltowania mas. Izaak Gordin wspominał, że przed 1 maja 1925 r. „Sekretariat z Domskim na czele zaproponował mi napisanie odezwy majowej, w której ni mniej, ni więcej miało być powiedziane, że nawołujemy uczestników tej demonstracji do stawienia zbrojnego oporu policji, jeśli ta ośmieli się rozpędzić nas”. Gordin odmówił – uważał takie zalecenie za nieodpowiedzialne i awanturnicze. W odpowiedzi Sekretariat, czyli Stein-Domski i Zofia Unszlicht, zawiesili go w prawach członka partii13.
Partyjny wyrok śmierci
Najbardziej znanym przypadkiem zastosowania indywidualnego terroru przez komunistów był zamach na agenta policji, robotnika Józefa Cechnowskiego. W 1921 r. kierował on strajkiem metalowców w Warszawie, wszedł do konspiracyjnych instancji partii w stolicy, nawet został członkiem Komitetu Warszawskiego KPRP. Aresztowany albo zagrożony aresztowaniem, przyjął funkcję jawnego agenta. Na podstawie jego zeznań w 1923 r. sąd skazał Walerego Bagińskiego i Antoniego Wieczorkiewicza. Przypuszczalnie Cechnowski dostarczył też policji wielu informacji o strukturach, w których działał, i ludziach w nich zaangażowanych. Przez podziemny organ KPP „Czerwony Sztandar” został napiętnowany jako prowokator już we wrześniu 1924 r.14
W 1948 r. Henryk Pogorzelski, zajmujący się w warszawskiej policji zwalczaniem ruchu komunistycznego, zeznał, że „Cechnowski znał kilku członków KC KPP, a m.in. i Tomaszewskiego. Zaczął obserwować Tomaszewskiego i ustalił, że przy ul. Dzielnej jest zebranie, na którym i Tomaszewski jest obecny. Razem z Cechnowskim pojechała tam III-cia Brygada i aresztowała wszystkich biorących udział w tym zebraniu, przy czym zabrano też kasę KC KPP”15.
Jak wynika z akt sądowych, 6 maja 1925 r. Cechnowski zawiadomił policję, że w domu przy ul. Dzielnej 59 odbywa się zebranie KC KPP. Na miejsce udali się Pogorzelski z dwoma innymi funkcjonariuszami i obserwując dom, zauważyli próbującego wejść do środka Aleksandra Tomaszewskiego, znanego im wcześniej działacza komunistycznego. Gdy Tomaszewski zobaczył Cechnowskiego, zaczął uciekać, policjanci go jednak złapali. W czasie rewizji znaleziono przy nim sześć tysięcy złotych, kwotę olbrzymią, oraz notatki o wydatkach na sumę 27 tysięcy. Policjanci weszli do mieszkania pod numerem 12, gdzie przebywało osiem osób, w tym dwie legitymujące się fałszywymi dokumentami. Pogorzelski rozpoznał Leona Purmana, który był poszukiwany listami gończymi. Na stole w pokoju, gdzie przebywali, znaleziono notatki, sprawozdania z okręgów KPP, pokwitowania. Aresztowano Purmana, Franciszka Grzelszczaka-Grzegorzewskiego, Gustawa Reichera-Rwala, Henryka Muszkata, Maksa Lapona, Andrzeja Lewandowskiego i gospodarzy lokalu16. Ich proces odbył się w październiku 1926 r. Purman, Tomaszewski, Grzelszczak, Reicher otrzymali wyrok 6 lat więzienia, Stanisław Suski – 5 lat, Muszkat, Lapon, Lewandowski – 4 lata.
Dla komunistów Cechnowski stał się wręcz symbolem zdrady i bezpośrednim zagrożeniem, skoro przed sądem był gotów potwierdzać oskarżenie jako świadek. Sąd partyjny (nie wiadomo, w jakim składzie ani kiedy) wydał na niego wyrok śmierci. Zabicia Cechnowskiego podjęli się warszawscy działacze Związku Młodzieży Komunistycznej Władysław Kniewski i Henryk Rutkowski. Od 1920 r. działali w klubie robotniczym na Woli, współorganizowali sekcję młodych Związku Metalowców oraz pomagali w tworzeniu ZMK. W marcu 1923 r. podczas rozlepiania komunistycznych ulotek zostali aresztowani wraz z Włodzimierzem Aleksandrowem i w lipcu otrzymali wyroki – Aleksandrow trzy lata, Kniewski i Rutkowski po dwa lata.
W marcu 1925 r. Kniewski i Rutkowski wyszli z więzienia i ponownie nawiązali kontakt z partią. Dowiedzieli się o postępkach Cechnowskiego. „Dla Rutkowskiego była to szczególnie wstrząsająca sprawa, żywił szczególną nienawiść do Cechnowskiego, którego znał jako delegata fabryki «Parowóz». Rutkowski w tej fabryce był praktykantem tokarskim i często widywał Cechnowskiego”17. Trzecim zamachowcem miał być Władysław Hibner, rewolucjonista od 1905 r., działacz PPS-Lewicy i związków zawodowych w Łodzi, aresztowany w 1919 r., skazany i w 1921 r. wymieniony na Polaka uwięzionego w Rosji. W Moskwie Hibner pracował w Biurze Polskim KC RKP(b) i Przedstawicielstwie KPRP przy Kominternie. Do Polski wrócił nielegalnie jesienią 1924 r. i został dokooptowany do Komitetu Warszawskiego KPP.
17 lipca 1925 r. trzej komuniści czekali na Cechnowskiego przy ulicy Zgoda, ale zauważyli ich policyjni wywiadowcy kontrolujący teren. „W trakcie legitymowania Hibner postrzelił jednego z wywiadowców, po czym cała trójka usiłowała zbiec. Wywiązał się dramatyczny pościg ulicami centrum stolicy, w czasie którego uciekający, nie bacząc na bezpieczeństwo przypadkowych osób, strzelali gęsto, zabijając policjanta i przypadkowego przechodnia oraz raniąc 8 dalszych osób”18.
Uciekający zostali ranni, ujęła ich policja. W sierpniu odbył się proces, wszystkich trzech zamachowców skazano na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano 21 sierpnia na stokach Cytadeli19.
Partia broniła zamachowców. W kolportowanej odezwie napisano: „Trzem bohaterskim robotnikom, którzy zaatakowani w biały dzień na ulicach Warszawy przez agentów defensywy i policję nie zawahali się bronić swej godności, grozi sąd doraźny, grozi mord. Jak ongi łotry carskie, tak dziś pachołki burżuazji polskiej zechcą ich zohydzić w oczach robotniczych jako bandytów, aby ułatwić sobie rozprawę nad nimi. A przecież aresztowani niezwłocznie oświadczyli, że są komunistami i chwycili za broń, aby usunąć z szeregów robotniczych nasłanego przez burżuazję prowokatora”20.
Autorzy odezwy zwracali uwagę, że Kniewski i Rutkowski w 1920 r. służyli w wojsku polskim przeciw Armii Czerwonej, ale „przeszli tę twardą drogę, jaką przejść musi cała klasa robotnicza – od kłamstw narodowych, od socjalzdrady pod sztandary komunizmu”21.
W sensie propagandowym komuniści wygrali – stworzyli męczenników, których legendę eksploatowano przez kilkadziesiąt lat, ukazując państwo polskie jako zabijające młodych komunistów marzących o lepszej przyszłości
Kiedy stracono trzech zamachowców, Cechnowski już nie żył. Pod koniec lipca wyjechał do Lwowa. Był tam świadkiem w procesie komunistów oskarżonych o przygotowywanie zamachu na prezydenta Wojciechowskiego (nieudaną akcję w rzeczywistości przeprowadziła Ukraińska Organizacja Wojskowa). Partyjne polecenie wykonania egzekucji przekazał Mirosław Zdziarski, ówczesny sekretarz KC Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Zorganizował ją Stanisław Radkiewicz, który po ukończeniu dwuletniego kursu w sowieckim Komunistycznym Uniwersytecie Mniejszości Narodowych Zachodu został przerzucony wiosną 1925 r. do Polski jako członek Sekretariatu KC ZMK Zachodniej Ukrainy. Do wykonania zamachu namówił dwudziestoletniego Naftalego Botwina, syna ubogiego szewca, u którego zamieszkał. Naftali był od dwóch lat zaangażowany w ZMK, brał udział w różnych akcjach, ale strzelać nauczono go w ciągu paru dni przygotowań. 28 lipca z bliska oddał śmiertelne strzały do wychodzącego z sądu Cechnowskiego, zaraz potem został ujęty. Radkiewicz śledził przebieg zdarzeń z pobliskiej ławki, na odgłos strzałów się oddalił. Botwin stanął przed sądem doraźnym, nie wydał współorganizatorów zamachu, winę wziął na siebie. Został skazany na karę śmierci i 6 sierpnia rozstrzelany22.
Partia komunistyczna czciła zamachowców, a ich śmierć przedstawiano jako przejaw białego terroru, skazańców stawiano za wzór poświęcenia i bohaterstwa. Bezpośrednio po wykonaniu wyroku na Botwinie prasa komunistyczna i szerzej lewicowa na Zachodzie podawała to zdarzenie jako przykład brutalnego terroru w Polsce; sprawa była podnoszona w parlamentach, na zjazdach lewicowych organizacji23. W sensie propagandowym komuniści wygrali – stworzyli męczenników, których legendę eksploatowano przez kilkadziesiąt lat, ukazując państwo polskie jako zabijające młodych komunistów marzących o lepszej przyszłości.
Dla przyszłej kariery Radkiewicza, od 1944 r. ministra bezpieczeństwa, udział w zamachu i bezwzględność w jego przeprowadzeniu (nie przygotowano dla Botwina żadnej drogi ucieczki) niewątpliwie miały znaczenie. Zaskakuje natomiast zaangażowanie w ten akt terroru Zdziarskiego – wcześniej wykazywał umiarkowanie i zaliczał się do działaczy raczej pragmatycznych. Tym razem przekazał polecenie zamachu, bezpośrednio uczestniczył w przygotowaniach i dostarczył broń oraz naboje. Najwyraźniej mechanizm bezwzględnej walki, w której stawką było wieloletnie uwięzienie towarzyszy (tym właśnie groziły zeznania Cechnowskiego), doprowadził do usprawiedliwienia zbrodni i udziału w niej.
Strzelaniny na ulicach Warszawy nie dało się usprawiedliwić, oburzenie wyrażali też niektórzy działacze partii, na przykład Adolf Warski. Zadawano pytanie, co by było, gdyby każdy komunista przy próbie zatrzymania odpowiadał strzałami. Głosy takie padały na wewnętrznych naradach, ale zarazem silna była tendencja do budowania kultu straconej trójki jako niezłomnych bohaterów.
Wsiadł do dorożki i odjechał
Do dziś nie wiadomo, czy Julian Leński-Leszczyński uciekł z rąk policji i prokuratury na skutek szczęśliwego dla siebie przypadku, czy policyjnej prowokacji. Mimo że spędził rok w więzieniu w Będzinie, służby nie ustaliły jego tożsamości (posługiwał się dokumentem na nazwisko Juliusz Laskowski). Prowadzący śledztwo Dymitr Przewłocki postanowił przekazać więźnia sędziemu Sądu Okręgowego w Warszawie; polecił przy tym zastosowanie nadzwyczajnych środków ostrożności.
14 października 1925 r. Leński został przewieziony do stolicy i osadzony na Pawiaku. 19 października pod eskortą dwóch policjantów zawieziono go do Sądu Okręgowego przy placu Krasińskich na konfrontację. W gmachu sądu policjanci zaprowadzili oskarżonego do poczekalni przy gabinecie sędziego, po czym usiedli z dala od niego, pomiędzy świadkami przybyłymi w sprawie identyfikacji więźnia. Zaprowadzono Leńskiego nie do sędziego Stranzmana, lecz do aplikantki, która miała sporządzić protokół. Doszło do konfrontacji z majorem Romanem Starzyńskim (bratem Stefana), z którym przed laty Leński studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim i działał w studenckiej „Spójni”. Starzyński rozpoznał Leszczyńskiego, ten gwałtownie zaprzeczył. Aplikantka kazała Leńskiemu zaczekać na kolejną konfrontację. Wyszedł z pokoju bez eskorty, niepilnowany, i zamiast usiąść w poczekalni, opuścił gmach sądu, wsiadł do dorożki i odjechał. Dorożkarzowi podał adres Ceglana 10. Mieszkali tam Klemens i Ludwika Ludkiewiczowie oraz Leon i Natalia Fersztowie (Leński musiał pamiętać ten adres jako „awaryjny”)24. Fersztowa z pomocą Ludkiewicza skompletowała Leńskiemu normalne ubranie, przewieźli go do „czystego” mieszkania, a w listopadzie zbieg – przypuszczalnie z pomocą sowieckiego wywiadu – przez Zakopane, Pragę i Berlin wyjechał do ZSRR.
Ucieczka, a właściwie wyjście z gmachu sądu jednego z najbardziej znanych komunistów, byłego komisarza sowieckiego, w 1924 r. wyznaczonego na szefa partii, świadczy o nieprawdopodobnych wręcz zaniedbaniach i zlekceważeniu obowiązków przez policjantów i sędziego. Mogła to być również gra obliczona na zasianie u przeciwnika podejrzeń co do wiarygodności Leńskiego. Ta druga interpretacja wydaje się jednak mało prawdopodobna. Policja szukała Leńskiego w mieszkaniu jego siostry przy ulicy Elektoralnej (w tym czasie ukrywał się kilka domów dalej). Wystawiono za nim listy gończe, a wiadomość o ucieczce podawały gazety, dziennikarze nie szczędzili ataków na policję, sędziego i aplikantkę za nieudolność. Sędzia Stranzman został zawieszony i przekazany do dyspozycji prokuratora25.
Historia nierozpoznania Leńskiego w ciągu roku od aresztowania i zlekceważenie sprawy w Warszawie świadczy o ograniczonych skutkach działań wywiadowczych i miernym spenetrowaniu kręgów kierowniczych KPRP/KPP.
Niejasność tej sprawy jeszcze bardziej komplikuje zeznanie Leona Ferszta złożone po wojnie w śledztwie przed organami UB. Napisał je osobiście i odręcznie. Oświadczył w nim, że przygotował ucieczkę Leńskiego z więzienia, ale krótko przed podjęciem akcji „nadeszła do Warszawy z Moskwy szyfrówka nadana przez Józefa Unszlichta (zastępcę szefa GPU), aby akcję uwolnienia Leńskiego zaniechać. Odpowiedziałem, że wszystko jest przygotowane już i nie można tego dalej odkładać. Nadeszła druga szyfrówka, w odpowiedzi na moją, która kategorycznie zabraniała wykonania tej akcji”26. Nie ma pewności, czy Ferszt pisał prawdę, ale sytuacja więźnia UB nie skłaniała do konfabulacji. Sens stanowiska Unszlichta trudno wytłumaczyć, Leński był z nim politycznie blisko związany. Interesujące jest ujawnienie przez Ferszta możliwości porozumiewania się szyfrówkami z Moskwą, skoro formalnie był zwykłym obywatelem zajmującym się handlem. W istocie był zaufanym kontaktem Unszlichta w Warszawie, ten zaś – jednym z organizatorów i szefów sowieckiego wywiadu.
*
Dziwi udział w akcjach terrorystycznych ludzi o wysokich walorach moralnych, a przecież wśród komunistów takich osób nie brakowało. Nie sposób zrozumieć ich wyborów, decyzji, postępowania, bez przypomnienia zasad: „gwałt niech się gwałtem odciska”, „fizyczna eliminacja szpicla jest obroną towarzyszy, których już wydał lub by wydał”, „dobro partii jest wartością nadrzędną”. U podstaw myślenia komunistycznego tkwiło redukowanie wyborów i horyzontu poznawczego do nadrzędnego czynnika – uznania niesprawiedliwości społecznej jako zła absolutnego, które może być zniesione jedynie gwałtem rewolucji. Wszelkie wątpliwości, rozważania i informacje przeczące powyższemu przekonaniu odrzucano.
1 Publikowany tekst jest fragmentem książki Andrzeja Friszkego Czekanie na rewolucję. Komuniści w II Rzeczypospolitej 1921–1926, która ukaże się tej jesieni nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
2 J. Ławnik, Represje policyjne wobec ruchu robotniczego 1918–1939, Warszawa 1979, s. 187–192, 197.
3 AAN, MSW 1187, k. 60.
4 Tamże.
5 IPN BU 01222/2656/j, k. 113, Protokół przesłuchania R. Jabłonowskiego z 19 lutego 1952.
6 Cyt. za: A. Friszke, Państwo czy rewolucja. Polscy komuniści a odbudowanie państwa polskiego 1892–1920, Warszawa 2020, s. 162 i in.
7 Opracowania w AAN MSW 1185, 1186, 1187 i nast.
8 K. Sacewicz, Organizacja i działalność ruchu komunistycznego w Polsce w latach 1918–1925 w świetle raportu Wydziału Bezpieczeństwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, „Echa Przeszłości” 2009, t. 10.
9 Tamże, s. 374–375. W relacji nagranej w 1961 roku Tadeusz Wojszcz mówi, że w latach 1922–1923 istniała grupa „terrorystów”: Wasilewski, Kucharski, Dąbrowski, Machniewicz, Krasiński i Pietrzak. „W 1923 roku wywiezieni zostali do Związku Radzieckiego i nie ma już po nich nawet śladu”. AAN PZPR, Relacje, R. 11. Wasilewski był szewcem, Krasiński (ps. „Blondyn”) – stolarzem. Tamże.
10 Z Zagłębia Dąbrowskiego, „Czerwony Sztandar” 1925, nr 2, s. 4. W istocie zabójcą był członek ZMK Józef Pietras, ale podejrzenia policji padły na dwóch wymienionych członków ZMK. A. Molenda, Ruch komunistyczny w Zagłębiu Dąbrowskim w latach 1918–1939, Katowice 1983, s. 81.
11 Cyt. za: IV Konferencja Komunistycznej Partii Polski (24 XI – 23 XII 1925). Protokoły obrad i uchwały, cz. 2, oprac. H. Gruda i in., Warszawa 1972, cz. 1, s. 330 (wystąpienie F. Fiedlera).
12 AAN, MSW 1162, k. 57. Odpis odezwy wydanej w lipcu 1924. Por. L. Krzemień, Związek Młodzieży Komunistycznej w Polsce, Warszawa 1972, s. 180.
13 AAN PZPR, Teczka osobowa 4478, Relacja A. Lenowicza (I. Gordina) z 1960.
14 Zza kulis defensywy, „Czerwony Sztandar”, wrzesień 1924, nr 1 (14).
15 IPN BU 0330/103/4, k. 18, Protokół przesłuchania podejrzanego H. Pogorzelskiego z 26 maja 1948.
16 AAN. Archiwum T. Duracza 105/727. A. Tomaszewski, działacz SDKPiL, KPRP, w 1919 r. Warszawskiej Rady Delegatów Robotniczych, kierował w 1920 r. Wydziałem Opieki nad Więźniami, jedną z centralnych komórek KPRP, w okresie 1922–1925 był skarbnikiem partii. AAN, PZPR. Teczka osobowa 9248. Por. A. Friszke, Państwo czy rewolucja…, dz. cyt., s. 403.
17 AAN, PZPR, Teczka osobowa 6667, Zapis rozmowy W. Aleksandrowa-Zawadzkiego z R. Toruńczyk (1962). Por. T. Monasterska, biogram Władysława Kniewskiego, w: Słownik biograficzny działaczy polskiego ruchu robotniczego, t. 3, Warszawa 1992
18 T. Monasterska, biogram Władysława Kniewskiego, w: Słownik biograficzny działaczy polskiego ruchu robotniczego, t. 3, dz. cyt. Por. E. Kowalczyk, Komuniści w Warszawie. Działalność Komitetu Warszawskiego KPRP/KPP (1918–1938), Warszawa 2022, s. 542–543.
19 Tamże.
20 AAN, MSW 1162. Odpis odezwy KC KPP.
21 Tamże.
22 M. Piotrowska, Sprawa zabójstwa Józefa Cechnowskiego w 1925 roku a rola Stanisława Radkiewicza, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne” 2017, nr 144, z. 4, s. 645–667; AAN PZPR, Relacja S. Radkiewicza (1963), Teczka osobowa 7776.
23 M. Piotrowska, Sprawa zabójstwa…, dz. cyt., s. 660–661. Por. L. Krzemień, Związek…, dz. cyt., s. 187–188.
24 S. S. Nicieja, Ucieczka Juliana Leszczyńskiego-Leńskiego z gmachu Sądu Okręgowego w Warszawie, „Z Pola Walki” 1978, nr 3, s. 294–296. Por. J. Leszczyński, Bezczelna ucieczka, „Więzień Polityczny”, styczeń 1926, nr 1 (9).
25 S. S. Nicieja, Ucieczka…, dz. cyt., s. 296–297.
26 IPN BU 01251/249/j, k. 435.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” jesień 2023