Wręcz przeciwnie: przybywa ludzi zmęczonych duopolem, który rządzi nami od niemal dwóch dekad – pisze w „Tygodniku Powszechnym” Jarosław Flis.
Na łamach „Tygodnika Powszechnego” ukazała się analiza przedwyborcza autorstwa Jarosława Flisa, socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zdaniem przekonanie, że w boju o władzę liczą się tylko Prawo i Sprawiedliwość oraz Platformą Obywatelską „rozmija się z rzeczywistością, i to od dość dawna”. „Widać to wyraźnie, jeśli przeanalizujemy tegoroczne lipcowe sondaże, wyciągając z nich średnią i porównując ją z taką samą średnią z lipca poprzedzającego cztery poprzednie wybory parlamentarne od 2007 r.”.
W ocenie Flisa „bezdyskusyjnym faktem pozostaje, iż w okresie letnim, poprzedzającym każde z czterech ostatnich wyborów parlamentarnych, polaryzacja na polskiej scenie politycznej była większa niż w tym roku. Jest więc inaczej, niż chcieliby to widzieć liderzy i najwierniejsi kibice dwóch największych partii. Polacy są coraz częściej zmęczeni duopolem. Zarówno PiS (36 proc. poparcia w sondażach z lipca 2023 r.), jak i PO (30,7 proc.) mają dziś poparcie mniejsze niż ich własna średnia lipcowa sprzed poprzednich czterech elekcji. Obydwu partiom zdarzało się już notować gorsze wyniki, lecz zarazem każdej brakuje dziś kilkunastu procent do swoich najlepszych osiągnięć”.
Socjolog zauważa, że „największym beneficjentem ostatnich miesięcy jest oczywiście Konfederacja”. Zastrzega jednak: „Duet Mentzen-Bosak podniósł od maja swoje notowania o 3 pkt. proc. Czy jednak gorączka facebookowych baniek, twitterowych awantur i tiktokowych zasięgów jest dobrym źródłem prognoz wyborczych? […] entuzjazm liderów Konfederacji, którzy już widzą siebie jako tych, którzy przewracają stolik, ma słabe podstawy. Łatwiej może się wywrócić ich własny stołek – trzecie miejsce na podium nie należy bowiem do najstabilniejszych”.
Obecnie największy popłoch panuje w partii rządzącej. Zdaniem Flisa „PiS znajduje się teraz na bardzo podobnym etapie, na jakim była PO w 2015 r.”. Ostatecznie – zwraca uwagę badacz – „wybory są w pierwszej kolejności wyrazem bieżących ocen rządu. Te zaś są najgorsze od prawie ćwierćwiecza”.
Flis przypomina, że w 2007 r. Jarosław Kaczyński i Donald Tusk „byli w stanie spolaryzować mocno scenę polityczną. Dziś są już o 16 lat starsi, ale i wyborcy są bogatsi o lata doświadczeń z nimi. Czy da się jeszcze ożywić ówczesne nadzieje? Czy można zastąpić je samymi negatywnymi emocjami? Wielu pewnie to wystarcza. Lecz doświadczenia wszystkich tych lat pokazują, że o ostatecznym wyniku decydują głównie ci, dla których ten prosty wybór to za mało”.
Nie jesteśmy bezradni wobec polaryzacji – pomimo tego, że się różnimy – przekonywali twórcy projektu Oczyszczalnia 2020, realizowanego przez Laboratorium „Więzi”.
Przeczytaj też: Polaryzacja rzeczywista czy symboliczna?
DJ