Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Abp Ryś o nominacji kardynalskiej: To było jak grom z jasnego nieba

Abp Grzegorz Ryś podczas zakończenia roku akademickiego w WSD w Łodzi, czerwiec 2023. Fot. Archidiecezja Łódź

Decyzję papieża czytam w kluczu wielkiej wdzięczności, a z drugiej strony wielkiej odpowiedzialności. Nie wiem, dla jakich powodów papież widzi we mnie kogoś, kto może z nim współpracować – mówi metropolita Łodzi.

Papież Franciszek ogłosił w niedzielne południe nazwiska 20 nowych kardynałów. W tym gronie jest abp Grzegorz Ryś, metropolita Łodzi. O tym, jak odebrał tę decyzję, mówił w rozmowie z biurem prasowym Archidiecezji Łódzkiej.

Kardynał nominat przyznał, że moment, w którym dowiedział się o swoim nazwisku wyczytanym przez Franciszka, był „porażającym doświadczeniem”, czymś „jak grom z jasnego nieba”. – Nie oglądałem niedzielnej modlitwy Anioł Pański. W wąskim gronie odbywaliśmy wtedy zebranie na temat 600-lecia Łodzi, które przypada 29 lipca. Dziesięć minut po dwunastej zaczęły się jakieś dziwne esemesy i telefony, nic nie rozumiałem. W końcu ktoś mi wyraźnie napisał, że Ojciec Święty mianował mnie kardynałem. Mój brat lekarz mówi, że serce nie boli, ale mnie rozbolało, usiadłem mocno w fotelu – powiedział.

– Decyzję papieża czytam w kluczu wielkiej wdzięczności, a z drugiej strony wielkiej odpowiedzialności. Nie znam żadnego powodu tej decyzji. Nie wiem, dla jakich powodów Ojciec Święty widzi we mnie kogoś, kto może z nim współpracować – zaznaczył metropolita Łodzi.

Jednocześnie podkreślił, że nie zgadza się z głosami, które określają jego diecezję jako szczególnie trudną do pracy duszpasterskiej. – Każdy Kościół ma swoje trudności, nie ma łatwych Kościołów. Mały wskaźnik praktykujących dotyczy większości dużych miast w Polsce. Kościół w Łodzi nigdy nie miał takiej pozycji jak Kraków, Poznań czy Warszawa, gdzie biskup kształtował sytuację miejską, społeczną i polityczną. Tu nigdy nikt nie oczekiwał tego od ordynariusza – zauważył.

Zwrócił też uwagę, że w Łodzi od XIX wieku silny był ruch robotniczy, socjalistyczny, rewolucyjny. – Nasz Kościół rodził się w odmiennych kontekstach niż działo się to w innych polskich miastach. Nie wiem, czy te konteksty nie okażą się jego siłą w najbliższych dziesięcioleciach. Może sposób, w jaki Kościół łódzki funkcjonuje, będzie sposobem zadanym wszystkim Kościołom w Polsce – mówił.

– W Łodzi mamy ekumenizm, mamy mocne środowisko ewangelizacyjne, wiele wspólnot, sporo duchownych i świeckich, którzy nie boją się sięgać po nowe metody docierania do ludzi z Ewangelią. Niedzielna decyzja Franciszka może pokazywać, że to, co tu robimy, jest właściwe – stwierdził abp Ryś.

A na pytanie, czy wkrótce zostanie zabrany z Łodzi, odpowiedział: – Nikt nie zna odpowiedzi. Sam nigdzie się nie wybieram. W Kościele żyje się dniem dzisiejszym, jestem metropolitą łódzkim, bardzo się z tego cieszę. Chcę tu jeszcze wiele rzeczy zrobić.

Wesprzyj Więź

O tym, że Archidiecezja Łódzka pozostaje terenem trudnym i wyjątkowym, pisze w swoim komentarzu na Więź.pl Sebastian Adamkiewicz: „W Łodzi wskaźniki pobożności zawsze były niższe niż w innych częściach Polski. Nawet górka lat 80., która miała swoją przyczynę w wyborze Wojtyły na papieża, była mniej spektakularna niż w innych dużych miastach”.

Przeczytaj też: Franciszek radykalnie zmienił mapę kardynałów

DJ

Podziel się

1
1
Wiadomość

Wniosek, że wiara na Zachodzie zanikła z powodu liberalizmu jest bezpodstawna. Kościół w krajach zachodnich upadał z różnych przyczyn, ale z reguły wspólnym mianownikiem było zgorszenie postawą Kościoła na przełomie XIX i XX wieku.

No właśnie nie. Wspólnym mianownikiem wszystkich trendów wyznaniowych obecnie jest fakt, że wspólnoty konserwatywne rosną w siłę a wspólnoty liberalne topnieją. Tak to się zazwyczaj kończy gdy ludzie dają sobie wolną rękę w ustalaniu granic tego co jest dobre i tego co jest złe. Samo pojęcie prawdy jest dziś błędnie opisywane. Efekt ten można np zobaczyć w islamie, który ze swej natury jest konserwatywny. meczety rosną jak grzyby na deszczu, a kościoły chrześcijańskie stawiające wyżej „ja” od Boga zamieniają się w dyskoteki lub muzea. Przykład – radykalni lefebryści w trakcie pandemii mocno urośli w siłę bo kościoły katolickie, nazwijmy to regularne, były pozamykane. Człowiek potrzebuje Boga, który daje mu jasne granice. Tych granic człowiek nie może sobie sam ustalać bo ze swej natury jest w pewnym sensie ułomny, łatwo popełnia błędy. A Boże prawa są niezachwiane i jasne, niezmienne, wieczne.

Wybacz, ale się mylisz. Lefebryści to troszkę folklor, trudno mówić o jakimś „rośnięciu w siłę” grupki o liczebności na świecie porównywalnej ledwo z moją diecezją.

Mylisz się też w temacie islamu. Islam jest ekspansywny tam, gdzie działają jego odłamy liberalne, np. w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie notuje największy przyrost konwertytów. Konserwatywny islam traci wyznawców, chyba, że stosuje siłę. Nie zauważyłem też, by gdziekolwiek meczety „rosły jak grzyby po deszczu”.

Mylisz się też w kwestii „jasnych” i „wiecznych” zasad, Kościół swoje zasady zmienia dość często.

Jak mawiał klasyk, trudne czasy rodzą silnych ludzi, który czynią łatwe czasy, które rodzą słabych ludzi, którzy czynią czas trudnym. I tak historia kołem się toczy. Mieliśmy w Kościele złote czasy, które rozleniwiły ludzi. Słabi ludzie doprowadzili do tego, że czas jest trudny dla wszystkich. Mam nadzieję, że zrodzi on silnych ludzi. W naszym kraju mamy szczególną (narodowo)chrześcijańską skłonność do robienia rachunku sumienia, koniecznie publicznie i koniecznie bliźnim. Z jednakową siłą nie znosimy tego, jako narzekania. Tak się jednak składa, że wyjątki od reguły narzekania i utyskiwania docierają najdalej. Nie ma dla mnie większego znaczenia, ile niedoskonałości i potknięć arcybiskupa Rysia troskliwe oko i ucho rodaków zanotowało. Mam w pamięci radosną twarz dziecka, któremu tenże (jako biskup) zgotował przejmujące kazanie w życiu i na całe życie: co trzeba , by miejsce, w którym mieszkam, Kościół, był i pozostał moim domem- gdy mam 9, 29 czy 69 lat. Jeśli arcybiskup Ryś ma szansę wspierać papieża, zostać kiedyś papieżem lub współdecydować, kto nim zostanie, to ja się cieszę.