Zima 2024, nr 4

Zamów

Konfederacja warszawska jest pomnikiem tolerancji? Na pewno pomnikiem epoki

Jan Matejko, „Stefan Batory pod Pskowem”

Nie była „wydarzeniem bezprecedensowym” ani „aktem najwyższego rzędu”. Nie wprowadziła też „powszechnej tolerancji wyznaniowej” ani „równości obywateli wobec prawa” – jak czytamy w uchwale Sejmu z okazji 450-lecia podpisania tego aktu.

Upamiętniając jubileusz powstania konfederacji warszawskiej, Sejm RP przyjął w 2023 roku uchwałę następujące treści: „Akt konfederacji generalnej warszawskiej podpisano 28 stycznia 1573 roku. Było to wydarzenie bezprecedensowe, nazywane dziś początkiem końca prześladowań religijnych. Polska aktem najwyższego rzędu wprowadziła powszechną tolerancję wyznaniową oraz równość obywateli wobec prawa. Prawo do wolności religii stało się w ten sposób filarem Rzeczypospolitej, a do jego przestrzegania musiał zobowiązać się każdy nowo wybrany władca”.

W treści uchwały można odnaleźć echa dzieł historyków, chwalących konfederację jako „pomnik tolerancji religijnej”, fundament „państwa bez stosów”, jedynego i nieporównywalnego z innymi państwami nowożytnej Europy. Poniżej postaram się wykazać, że każde zdanie sejmowej uchwały jest błędne albo opiera się na fundamentalnym nieporozumieniu. Aktu konfederacji wcale nie podpisano 28 stycznia. I nie było to „wydarzenie bezprecedensowe”. Nie była ona „aktem najwyższego rzędu”. Nie wprowadziła „powszechnej tolerancji wyznaniowej” ani „równości obywateli wobec prawa”.

Gdyżechmy przyszli na ten nieszczęsny wiek

Historia zaczęła się od śmierci króla Zygmunta Augusta. Gdy zamknął oczy w Knyszynie 7 lipca 1572 roku, kraj pogrążył się w smutku i niepewności. Na firmamencie dostrzeżono wówczas nową gwiazdę, co interpretowano jako zapowiedź nadchodzących klęsk.

Nie wszyscy podzielali jednak te opinie. „Gdyżechmy przyszli na ten nieszczęsny wiek, nie przeto mówię, nieszczęsny, żechmy są bez pana, bo to wielkie szczęście nasze, że wolności, swobody a prawa nasze odnowiemy, w nich się odrodzimy i onych skosztujemy” – pisał autor publicystycznego utworu opublikowanego podczas bezkrólewia. Anonimowy twórca uważał, że bezkrólewie jest dla państwa szczęśliwym okresem, gdyż umożliwi przeprowadzenie fundamentalnych reform ustrojowych.

Pewne reformy były nieuniknione. Śmierć króla zastała bowiem kraj nieprzygotowany do przekazania władzy nowemu monarsze. Brakowało w tym względzie procedur, regulacji czy zwyczajów. W ciągu ostatnich dwóch stuleci wybierano monarchów w obrębie jednej dynastii. Co więcej, prerogatywa ta należała do senatu, w którym zasiadali najwyżsi urzędnicy państwowi, wraz z arcybiskupami i biskupami. Sam Zygmunt August został wyniesiony na tron za życia ojca („vivente rege”), dzięki inicjatywie króla oraz poparciu senatu, co wywołało wówczas wielkie kontrowersje.

Także w lecie 1572 roku senatorzy chcieli przejąć inicjatywę i zorganizować elekcję we własnym gronie. Wysiłki te okazały się bezowocne, gdyż równolegle ze zjazdami senatorów również szlachta rozpoczęła organizować swoje zjazdy. Niekiedy kończyły się one zawiązaniem konfederacji, czyli szlacheckiego sprzysiężenia, któremu przyświecały cele zarówno polityczne, jak i administracyjne.

Aktywność szlachty wymusiła na senatorach zgodę na zjazdy, w których uczestniczyli zarówno przedstawiciele szlachty, jak i senatorzy. Ciągle toczyły się jednak spory, kto i w jaki sposób miałby zdecydować o wyborze przyszłego monarchy. Wreszcie, na przełomie października i listopada 1572 roku, podczas burzliwego zjazdu w Kaskach, ustalono, że elekcja odbędzie się „viritim”, czyli że będzie na nią mógł przybyć każdy szlachcic.

Oznaczało to porażkę senatu. Ustalono także, że w styczniu 1573 roku w Warszawie odbędzie się zjazd zwany konwokacją, który ustali miejsce i czas elekcji. Zdecydowano również, że podczas konwokacji ułożony zostanie kanon praw Rzeczypospolitej, który elekt będzie musiał zatwierdzić. Podczas zjazdu w Kaskach dotarły do Polski wieści o nocy św. Bartłomieja, czyli rzezi dokonanej na hugenotach we Francji dwa miesiące wcześniej. W obliczu tych doniesień kwestia różnic wyznaniowych, która dotąd była marginalna, znalazła się w centrum zainteresowania opinii publicznej.

Gwarancjom swobody wyznania nadano postać przywilejów stanowych, stojącą w jaskrawej sprzeczności z „powszechną równością”

Maciej Ptaszyński

Udostępnij tekst

Podczas konwokacji zdecydowano, że elekcja odbędzie się w kwietniu w Warszawie. Przygotowano dokumenty, których zatwierdzenie miało być warunkiem objęcia tronu przez elekta. W ramach przygotowań do wyborów przedstawiono również dokument, który miał gwarantować pokój religijny, nadając mu postać „konfederacji generalnej”.

Miało to być zatem potwierdzenie dotychczas zawartych konfederacji szlacheckich, do którego dodano artykuł o pokoju religijnym. Tekst został przygotowany między 27 a 29 stycznia 1573 roku przez komisję złożoną z przedstawiciel różnych wyznań, a także środowisk politycznych. Ośmiu członków pochodziło z senatu, a ośmiu – z izby poselskiej. Inicjatorami zawarcia konfederacji byli protestanci Jan Firlej (1521–1574) i Piotr Zborowski (zm. 1580). Przewodniczącym komisji został biskup kujawski Stanisław Karnkowski (1520–1603), który jednak opuścił Warszawę, gdy 27 stycznia przedstawiono pierwszą wersję konfederacji. Jego miejsce zajął wówczas arcybiskup Jakub Uchański.

Dla członków episkopatu praca przy ustawie mającej gwarantować pokój wyznaniowy była stąpaniem po kruchym lodzie. Mimo presji nuncjusza i Rzymu episkopat wolał zachować kontrolę nad układaniem warunków pokoju religijnego.

Wreszcie, mimo protestów biskupów i katolickiej szlachty z Mazowsza, dokument został przyjęty 29 stycznia przez większość obecnych. Z grona episkopatu podpis złożył tylko biskup krakowski Franciszek Krasiński. Ponieważ konwokacja nie była sejmem, nie wymagano jednak jednomyślności. Nie jest więc prawdą, że „dokument podpisano 28 stycznia”.

Nowy król się waha

Czy sygnowanie dokumentu podczas konwokacji, czyli zjazdu ustalającego warunki nadchodzącej elekcji, oznaczało, że dokument stał się obowiązującym prawem? Szczerze mówiąc: nikt tego dokładnie nie mógł wiedzieć. W XIV–XVI wieku szlachta zabiegała o udział w stanowieniu prawa i decyzjach politycznych. Ostatecznie wszystkie prawa w Królestwie Polskim, a następnie w polsko-litewskiej Rzeczypospolitej, były uchwalane na sejmie, czyli w obecności przedstawicieli tzw. stanów sejmujących.

Celem tych zabiegów było ograniczenie samowoli królewskiej, które znalazło wyraz w formule konstytucji z 1505 roku „nihil novi”: nic nowego bez zgody stanów, co wyrażano także maksymą „nic o nas bez nas”. W 1573 roku to samo pytanie postawiono jednak w diametralnie innym kontekście: czy stany Rzeczypospolitej mogą stanowić prawo pod nieobecność króla? W XVI wieku znane były przypadki, gdy sejm obradował pod nieobecność króla (1529, 1534–1535 i 1540–1542), wówczas jednak zawsze wysyłano listę postanowień do zatwierdzenia monarsze. W XVII wieku nawet ciężko chorych monarchów wnoszono na obrady, dbając o ich fizyczną obecność.

Przed elekcją królewską, która odbyła się w Warszawie w kwietniu i maju 1573 roku, konfederacja została potwierdzona przez szereg sejmików szlacheckich, a także wpisana do ksiąg grodzkich, gdzie zwykle umieszczano obowiązujące dokumenty. Zbierano o dalsze podpisy, chcąc udokumentować szerokie poparcie dla dokumentu. Mimo to, gdy w kwietniu w Warszawie zebrał się sejm elekcyjny, konfederacja ponownie wywołała ostry konflikt między protestantami i katolikami.

Po 28 kwietnia doprowadził on nawet do zakłócenia elekcji królewskiej i niemal zerwania obrad. Dopiero groźba niepowodzenia elekcji królewskiej zmusiła katolików do przyjęcia konfederacji. 12 maja została potwierdzona 17 podpisami i 206 pieczęciami, które umieszczono pod pergaminowym dokumentem, datowanym na 28 stycznia 1573 roku. Antydatowanie dokumentu może wskazywać, że za wiążące uznawano decyzje zjazdu konwokacyjnego, a nie sejmu elekcyjnego.

Czy dokument zatwierdzony 12 maja, ale datowany na 28 stycznia (a de facto, jak wspomniałem, przyjęty 29 stycznia) był już prawem? Szlacheccy politycy ciągle nie mieli pewności. Dlatego zatwierdzenie „pokoju między dysydentami” wpisano do warunków przedłożonych nowemu królowi Henrykowi Walezemu. Zmieniono także tradycyjną formułę przysięgi składanej przez króla, dodając do niej analogiczne zobowiązanie do zachowania pokoju „inter dissidentes de religione”.

Na wszystkie dokumenty zgodziło się francuskie poselstwo zabiegające w Warszawie o tron dla Henryka. Następnie, gdy z dokumentami wysłano z Polski legację do Paryża, dwór francuski i król elekt – po żmudnych negocjacjach – ponownie wszystko zatwierdzili.

Gdy jednak Henryk przybył do Krakowa w lutym 1574 roku podjął próbę podważenia konfederacji. 20 lutego, podczas złożenia przysięgi królewskiej w katedrze krakowskiej, królowi podsunięto tradycyjną formułę przysięgi, bez formuły o pokoju religijnym. Wywołał to wzburzenie obecnych. Wówczas Piotr Zborowski miał zawołać: „Jeżeli nie przysięgniesz, nie będziesz królem” („si non iurabis, non regnabis”), choć podobne słowa padły już zapewne także w Paryżu.

Pomnik wystawiony mijającej epoce

Ostatecznie król złożył przysięgę według starej i według nowej formuł. Pokój religijny został więc zatwierdzony mocą przysięgi królewskiej i artykułów henrykowskich, jednak nie mocą konfederacji warszawskiej. Po koronacji, w kwietniu 1574 roku, Henryk wydał bowiem ogólne potwierdzenie praw („confirmatio iurium”), w którym ogłosił, że artykuły wzbudzające tyle kontrowersji w Paryżu i w Krakowie powinny zostać najpierw ponownie zatwierdzone przez sejmiki. Dopiero Stefan Batory, rywalizujący w 1576 roku o polsko-litewską koronę z Habsburgami, zatwierdził konfederację bez żadnych ograniczeń.

Czy konfederacja warszawska wprowadzała „powszechną tolerancję i równość obywateli wobec prawa”? Ta uchwalona w styczniu 1573 roku miała przede wszystkim zapewnić spokojny przebieg elekcji. Winna gwarantować „pokój, sprawiedliwość, porządek i obronę Rzeczypospolitej”, a także zobowiązać nowo wybranego monarchę do zatwierdzenia praw. Ponadto sygnatariusze, „którzy jesteśmy dissidentes de religione”, zakazali stosowania wszelkich represji ze względu na różnice wyznania. Zarazem jednak zapewnili, że postanowienia te nie naruszają „zwierzchności nad poddanymi” w dobrach duchownych i świeckich. Warto podkreślić, że egzekucja wyroków sądów kościelnych w sprawach o herezję została zawieszona, a następnie zniesiona, już w latach 1552–1565. Podobnie jak w przypadku innych artykułów, także gwarancje „pokoju religijnego” były więc potwierdzeniem zachowania status quo.

Konfederacja wprowadzała tolerancję religijną, ale tylko w jej najwęższym wymiarze – jako zniesienie ustawodawstwa przeciw herezji, które wydano w Polsce w XV–XVI wieku. Co istotne, w przeciwieństwie do wielu innych podobnych porozumień wyznaniowych zawartych w Europie, nie wspomniała o żadnym wyznaniu protestanckim ani organizacji kościelnej. Enigmatyczne sformułowanie „dissidentes de religione” oznaczało bowiem zarówno katolików, jak i protestantów czy prawosławnych. Wypowiadali je jednak jedynie wystawcy i sygnatariusze dokumentu: rady koronne, rycerstwa i miasta koronne. Gwarancjom swobody wyznania nadano więc postać przywilejów stanowych, stojącą w jaskrawej sprzeczności z „powszechną równością”.

Wesprzyj Więź

Warto powtórzyć, że uchwała przyjęta 29 stycznia, a datowana na 28 stycznia stała się prawem w Rzeczypospolitej w wyniku długiego procesu. Kamieniami milowymi były sejm elekcyjny w maju 1573 roku, potwierdzenie artykułów henrykowskich przez Henryka Walezego oraz zatwierdzenie konfederacji przez Stefana Batorego w 1576 roku.

Sama konfederacja stanowiła potwierdzenie wolności w sprawach wiary, które szlachta i miasta królewskie uzyskały w czasach panowania zmarłego króla. Nie dawała jednak żadnego oparcia dla funkcjonowania Kościołów protestanckich. Nie ustanawiała także wolności sumienia jako powszechnego prawa. Była pomnikiem tolerancji, ale – pomnikiem wystawionym mijającej epoce.

Przeczytaj też: 450. rocznica konfederacji warszawskiej. Wspólnota Sumienia: Inność nie może być usprawiedliwieniem dla dyskryminacji

Podziel się

6
3
Wiadomość