Ten papież zainicjował bezprecedensowy rachunek sumienia Kościoła przed rokiem 2000. Dlaczego nie miał odwagi mówić o grzechach współczesnego Kościoła i piętnować zła biskupów i kardynałów, którym sam powierzył kościelne urzędy?
Obejrzałem cykl reportaży „Bielmo” Marcina Gutowskiego, przeczytałem również książkę pod tym samym tytułem. Ich rzetelność nie pozwala na przejście obok i pozostawienie ich bez komentarza. Gutowski jest dociekliwym dziennikarzem, wcale nie chce zniszczyć kultu św. Jana Pawła II, nawet nie chce obalać jego mitu. Chce wiedzieć, jak było naprawdę.
Nie da się obronić Jana Pawła II, nie pozwalając na dociekanie prawdy
Autor zebrał świadectwa ludzi, którzy przekazywali papieżowi informacje o nadużyciach seksualnych popełnianych przez wysoko postawionych hierarchów. Nie można nie pytać: dlaczego papież nie reagował, a jeśli reagował, to dlaczego jego reakcje były spóźnione, zazwyczaj wymuszone przez media?
Papieska enigma
Reportaże Gutowskiego nie dają wyczerpującej odpowiedzi na enigmę, jaką było tolerowanie, awansowanie i zatrzymywanie na biskupich i kardynalskich stanowiskach duchownych wykorzystujących seksualnie swych podwładnych. Abp Juliusz Paetz i kard. Theodore McCarrick uprawiali ten proceder także wtedy, gdy osiągali kolejne stopnie kościelnej kariery – wskutek nominacji Jana Pawła II. Drapieżcy seksualnemu, jakim był meksykański zakonnik Marcial Maciel Degollado, papież nadal okazywał swe względy, gdy było już głośno o skandalicznym życiu założyciela Legionistów Chrystusa. Odwoławszy z urzędu metropolitę wiedeńskiego Hansa Hermanna Groëra, w liście do biskupów austriackich Jan Paweł II stwierdził, że odejście hierarchy zostało spowodowane przez nieusprawiedliwiony atak na Kościół. Nie można udawać, że zachowanie papieża nie rodzi pytań.
Mocną stroną reportaży Gutowskiego jest zebranie świadectw osób, które próbowały informować papieża o ciemnych stronach życia hierarchów. Najbardziej wstrząsająca jest opowieść Jamesa Greina, który w osobistej rozmowie miał powiedzieć, że był wielokrotnie wykorzystywany przez McCarricka i że zaczęło się to w czasie, gdy był jeszcze małoletni. Zabrakło mu słów współczucia ze strony papieża, a milczenie Jana Pawła II do dzisiaj go boli.
O tym spotkaniu można przeczytać także w watykańskim raporcie dotyczącym sprawy (dziś: już nie tylko nie kardynała, ale nawet nie księdza) McCarricka opracowanym na polecenie papieża Franciszka. Gutowski informuje, że w raporcie zaznaczono brak potwierdzenia w innych źródłach faktu takiej rozmowy. Relacja Greina przed kamerą ma wszystkie cechy szczerości i autentyczności. Zapewne reporter zapytałby kardynała Dziwisza o tę relację i poprosił o odniesienie się do niej (według Greina był on obecny przy jego rozmowie z papieżem), ale kardynał nie chce już rozmawiać z dziennikarzami.
W reportażach padają różne hipotezy tłumaczące postawę Jana Pawła II. Miało rzutować na nią jego polskie doświadczenie. Pamiętał, że jednym ze środków dyskredytowania Kościoła przez władze komunistyczne były oszczerstwa o niemoralnym życiu kapłanów. Ale pewnie Karol Wojtyła jako biskup zetknął się również z takimi przypadkami, kiedy zarzuty wobec kapłanów okazywały się uzasadnione. Wiedział też zapewne, że częstym sposobem pozyskania księdza do współpracy przez bezpiekę był szantaż obyczajowy. Trudno uwierzyć, że świadomość licznych upadków duchownych była mu obca. Czy uważał, że jest to kwestia marginalna wobec misji Kościoła, dla której należy podtrzymywać wzniosły, nieskazitelny wizerunek kapłana?
Pewne cechy myślenia Karola Wojtyły mogą wskazywać, że dominowała u niego tendencja normatywna i idealizująca. Ale chyba i to nie wystarczy, aby zrozumieć, dlaczego z takim oporem przyjmował informacje o niegodziwym życiu Paetza, Groëra, Maciela, McCarricka.
Nie mam kompetencji biografa Wojtyły. Zajmowałem się przede wszystkim analizą i interpretacją jego filozofii oraz niektórych wątków nauczania papieskiego, a to zupełnie inna sfera niż tajemnice samej osoby, która była wybitnym myślicielem i wielkim papieżem. Na pewno miał ponadprzeciętną wrażliwość moralną. Już od młodości wybijał się chęcią pomagania, są autentyczne świadectwa o jego pomocy Żydom w czasie II wojny światowej. Wielką pasją jego myśli była godność osoby i prawa człowieka. Hipoteza, że tak bardzo ufał ludziom, wobec których odczuwał duchowe, intelektualne i pastoralne pokrewieństwo, że nie potrafił o nich myśleć inaczej, jak tylko dobrze – pozwala coś zrozumieć, ale niczego nie wyjaśnia ani tym bardziej nie usprawiedliwia.
Dlaczego musiała zwyciężyć druga strona?
Gutowski w swych reportażach sugeruje, że nie tylko w osobowości św. Jana Pawła II trzeba szukać zrozumienia jego postawy wobec drapieżników seksualnych, ukrywających się pod godnościami kościelnymi. Dziennikarz zebrał sporo materiału obciążającego funkcjonowanie kurii rzymskiej w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Nie tylko istniał filtr blokujący informacje, jakie otrzymywał papież, ale działały również „strony”, z których jedna była zaangażowana w ukrywanie nadużyć seksualnych hierarchów.
Do wyjaśniania sprawy „brudu w Kościele” dążył kard. Joseph Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Mówił o tym m.in. w rozważaniu Drogi krzyżowej 23 kwietnia 2005 r.: „Ile brudu jest w Kościele i to właśnie wśród tych, którzy poprzez kapłaństwo powinni należeć całkowicie do Niego! Ileż pychy i samouwielbienia!”. Niestety jego realizm i pokora przegrywały z zeświecczoną logiką władzy w Kościele.
Z reportaży Gutowskiego wyłania się dyskretny portret kardynała Ratzingera opowiadającego się za oczyszczeniem Kościoła. Zagadką pozostaje, dlaczego w tej sprawie nie znalazł on wystarczającego zrozumienia u Jana Pawła II. Dlaczego musiała zwyciężyć (przynajmniej do czasu, gdy Ratzinger został Benedyktem XVI) druga strona?
Jan Paweł II uczynił przecież ważny krok na polu wyznania grzechów Kościoła z przeszłości, inicjując bezprecedensowy rachunek sumienia Kościoła przed Jubileuszem roku 2000 (i to przy teologicznych oporach tegoż Ratzingera!). Dlaczego nie miał odwagi mówić o grzechach współczesnego Kościoła i piętnować mocą swego papieskiego autorytetu zła biskupów i kardynałów, którym sam powierzył kościelne urzędy?
Postawa Jana Pawła II wobec spraw, o których mówią reportaże z cyklu „Bielmo”, ulegała jednak przeobrażeniom. Szkoda, że dziennikarz nie wyostrzył tego procesu. Po ujawnieniu w mediach skali przestępstw pedofilskich duchownych w Stanach Zjednoczonych i skali ukrywania tych czynów przez biskupów – zgodnie zresztą z wcześniejszymi watykańskimi instrukcjami – Jan Paweł II w 2002 roku ogłosił politykę „zero tolerancji”.
Był to zwrot w dotychczasowej praktyce Kościoła, który umożliwił dalsze działania papieży Benedykta XVI i Franciszka na rzecz zwalczania pedofilii w Kościele. Dostrzegając u Jana Pawła II takie pragnienie radykalnej walki z pedofilią wśród duchownych, tym bardziej trudno zrozumieć, że nadal przychylnie traktował Maciela i Groëra, którym zarzucano (a po pewnym czasie również udowodniono) notoryczne przestępstwa pedofilskie.
Występujący w reportażach świeccy przyjaciele Jana Pawła II – Anna Karoń-Ostrowska i Karol Tarnowski – uświadamiają sobie wiele wymiarów osobowości swego przyjaciela. Wielkość i świętość nie chronią przecież człowieka przed słabościami i błędami. Ich szczere wyznania o własnym zmaganiu się z tajemnicą św. Jana Pawła II ukazują rzadką dotychczas perspektywę spojrzenia na papieża z Krakowa. Wydają się konsekwentnie realizować jego przesłanie „nie lękajcie się”, bo nie zamykają się na prawdę.
Karoń-Ostrowska i Tarnowski mówią do kamery bardzo osobiście, bez koturnów i pozowania. Nie mówią tego wprost, ale to właśnie dociera do widza – zdobycie się na krytyczną ocenę świętego jest możliwe dlatego, że nadal trwa ich głęboka więź z nim, jaką przeżywali w promieniowaniu jego niezwykłej osobowości.
Z tym przesłaniem „Bielma” kontrastuje jego „antyprzesłanie”. Jakże zarazem śmiesznie i żałośnie wyglądają duchowni, bliscy współpracownicy Jana Pawła II w Watykanie oraz kapłani odpowiedzialni za proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny. Unikając wypowiedzi, uciekając przed dziennikarzem, wymawiając się zapracowaniem, pouczając reportażystę, wcale nie służą dobrej pamięci o Janie Pawle II. Ich uniki – niezależnie od tego, jak sami patrzą na kanonizowanego papieża – rodzą podejrzenie, że chodzi im o ukrycie czegoś, co ich zdaniem nie powinno być przedmiotem dociekania.
A przecież nie da się obronić Jana Pawła II, nie pozwalając na dociekanie prawdy.
Więcej na ten temat pisaliśmy w tekstach:
Anna Karoń-Ostrowska: Oddzielne zamknięte światy Jana Pawła II
Henryk Woźniakowski: Jan Paweł II, czyli świętość niedoskonała
Tomasz Polak w rozmowie ze Zbigniewem Nosowskim: Abp Paetz, papież Jan Paweł II i odpowiedzialność
Tomasz Krzyżak: Dlaczego Wanda Półtawska przemycała list do papieża pod bluzką?
Michnik, Nosowski, ks. Szostek: I wielki, i omylny. Jakim przywódcą był Jan Paweł II?
Prawa człowieka nie interesowały Jana Pawła II skoro zaostrzył nauczanie w sprawie aborcji, osób LGBT+ i nie zgadzał się na prezerwatywy jako metodę zapobiegania zarażeniem HIV gdy w Afryce wybuchła pandemia AIDS
„Jakże zarazem śmiesznie i żałośnie wyglądają duchowni, bliscy współpracownicy Jana Pawła II w Watykanie oraz kapłani odpowiedzialni za proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny. Unikając wypowiedzi, uciekając przed dziennikarzem, wymawiając się zapracowaniem, pouczając reportażystę, wcale nie służą dobrej pamięci o Janie Pawle” Powiedzmy otwarcie, nie miał on dobrej prasy na zachodzie i to od dawna. Tylko my Polacy zaślepieni mitem budowanym na siłę i bez umiaru, patrzymy na to dzieło bezkrytycznie i z uwielbieniem. Wyniesienie na ołtarze w tak krótkim czasie, samo w sobie jest podejrzane i się nie dziwie tym, którzy brali w tym udział , że milczą. bardzo bym prosił nie wciskać nam, że dobre z niego chłopisko było, wrażliwy, mądry, czuły i roztropny. Tylko te wilki go oszukiwały, nie informowały, spreparowane gazety podrzucały, internet cenzurowały. Człowiek niezwykłej mądrości dał się otumanić, oczadzić. Na „wnuczka” go zrobili? Z drugiej strony, komu do czego jest potrzebna ta prawda, czyja prawda.
Co jednak się dzieje, kiedy fakty zupełnie nie zgadzają się z wersją, w którą święcie wierzymy?
Z pomocą znów przychodzą nam mechanizmy psychologiczne zapewniające spójność naszej wizji
świata. Jednym z nich jest ignorowanie niewygodnych faktów – przyjmujemy do wiadomości
tylko te, które pasują do naszych przekonań. Naukowcy mówią w tym przypadku o tak zwanym
błędzie afirmacji.
Pan też jeden błąd afirmacji popełnia „internet cenzurowały”. JPII nie miał internetu jeśli się nie mylę. Dostęp do gazet faktycznie ograniczony. Serio miał ograniczoną informację, ale nie jako biskup w Krakowie i wtedy powinien się pierwszy raz zetknąć z problemem i na niego uwrażliwić.
Basiu, ależ skąd! Od czasów Jana XXIII system nuncjuszów działa tak, że papież dostaje na biurko „prasówkę” z całego świata, zawierającą artykuły dotyczące Kościoła. Na podstawie tych informacji bardzo szybko reagował na nawet drobne wystąpienia teologów z drugiego krańca globu. Żeby nie mieć informacji o pedofilii musiałoby dojść do spisku WSZYSTKICH nuncjuszów z całego świata.
Wystarczy sekretarz.
To nie tylko kwestia prawdy o konkretnym człowieku. To kwestia prawdy o całej Instytucji, o całym Systemie, w którym Karol Wojtyła wyrósł, który go ukształtował.
To pytanie, na ile ten system nadal trwa i czyni wciąż swoich wychowanków ślepymi na ludzka krzywdę? jak odziera ich z moralności, z empatii, z miłości?
Młody człowiek błaga go o interwencje, a on daje różaniec….
Ile słów, ile czynów ilu ludzi złożyło się na taka znieczulicę, na taka pogardę dla Osoby? Osoby o godności której Karol Wojtyła tyle pisał… Jak Jędraszewski o Levinasie.
Czemu ta wiedza pozostała w książkach, czemu ustąpiła tyranii Dobra Korporacji?
Bo nikt bardzo długo nie miał odwagi krzyknąć „Król jest nagi”?
Levinas każe w Twarzy Innego szukać Boga. Czemu tylu księży woli szukać tam za wszelką cenę Szatana?
Mnie zastanawia trochę inna kwestia. Czy gdyby okazało się jednak, że Jan Paweł II święty nie był, że naprawdę przyczynił się do zła i nie powinien być wzorem, co dalej? Nie istnieje możliwość „dekanonizacji”, ogłoszenie świętym jest aktem nieomylnym. Stwierdzenie, że nie powinniśmy się bać prawdy jest z, jednej strony słuszne, z drugiej może wysadzić Kościół, jeśli prawda okaże się zbyt bolesna.
@ Wojtek: Ten pomysl nie bylby taki zly. Po prostu uznac, ze przy tej kanonizacji nie zostaly dopelnione „wzgledy formalne”, jak np. nie uwzgeldniono zarzutow wobec ks. Odera, ktory prowadzil ten proces, albo profesorowi z KUL-u majacego pelnic role „advocatus diaboli” udostepniono tylko oficjalne dziela JPII, dajac mu na to tylko trzy miesiace i nie dopuszczajac do tajnych archiwow. Przeciez to byla zwykla chucpa, a nie powazny proces beatyfikacyjny (a potem kanonizacyjny). I to mozna calkiem normalnie udowodnic…
Co dalej? Nic?
Za pięćdziesiąt lat już to nikogo nie będzie obchodzić. 🙂
A jakby zdekanonizować jednego to znalazłoby się więcej kandydatów do tej procedury.
@Wojtek
Być może się zupełnie nie znam i to jest złe porównanie. Ale przecież w Kościele istnieje coś takiego jak stwierdzenie nieważności małżeństwa, które może być np. stwierdzone, gdy małżonek zataił jakąś informację o sobie, np. o chorobie psychicznej. Nie jest to rozwód, gdyż małżeństwo nie ustało, lecz nigdy go nie było (jakby zostało zawarte tylko pozornie). Czy coś stoi na przeszkodzie, by w podobny sposób myśleć o kanonizacji?
W przeciwieństwie do małżeństwa kanonizacja ogłoszona jest traktowana jak dogmat. W teorii można by było podważyć całość kanonizacji wprowadzonych po zmianach Jana Pawła II, co by nie było takie złe. Znikł by problem choćby Matki Teresy, czy inne kontrowersje.
To ja poproszę definicję co to jest dogmat (a Ty jeszcze Wojtek mówisz „traktowana jak dogmat” – to juz wogóle, co to oznacza? nieomylność Kościoła? sądziłam że ta nieomlyność jeśli już to dotyczy tylko stwierdzeń o prawdach wiary).
Żeby nie mnożyć wpisów na forum chciałam to znaleźć w wikipedii i tym bardziej jestem zdziwiona, bo pod hasłem „dogmat” można przeczytać m.in. taki wpis w obrębie chrześcijaństwa
„Rozumienie „dogmatu” jako wyrazu ortodoksji zaczęło funkcjonować dopiero od czasu sporów wywołanych przez Reformację (XVI w.). Wcześniej, w okresie patrystycznym, pod pojęciem dogmatu rozumiano po prostu określoną doktrynę.
Podobnie w średniowieczu mianem dogmatów określano także poglądy uznane za herezję[2].”
Ostatnie zdanie jest szczególnie ciekawe. Wiem, że wikipedia to może średnich lotów źródło wiedzy teologicznej, ale jednak w innych dziedzinach można polegać na niej.
Wobec tego co tam powyżej napisane, to jednak słowo „paradygmat” wydaje się dużo bardziej na miejscu niż „dogmat”. Zresztą na wiki pod hasłem „paradygmat” od razu jest odniesienie do Thomasa Khuna, o którym niewiele wiem, ale tyle ile doczytałam to bardzo ciekawa postać.
Anna2, mówiąc tak najprościej, dogmat to coś, co w teologii zamyka dalszą dyskusję. Na zasadzie „tak jest i już”.
W tym kontekście kanonizacja jest aktem nieomylnym, więc nie wolno jej podważać. Choćbyśmy znaleźli film, na którym okazuje się, że Jan Paweł II był przestępcą, to nadal nie wolno powiedzieć, że to uderza w jego świętość.
Dla mnie niezwykle szokujace bylo postawienie na czele papieskiej Rady ds Rodziny zwyrodnialca seksualnego kardynała Alfonso López Trujillo -kierowal radą 16 lat.To on odpowiadal za stosowanie prezerwatyw w Afryce podczas epidemii aids,to on był wspolautorem wszystkich działan papieza w kwestii rodziny.Zwyrodnialec i rodzina-tragiczne zestawienie.
@Tadeusz
Fakt, to się nie mieście w głowie
a jeszcze jedno się nie mieści:
Sekretarzem Truijllo był obecny bp Kaszak… który między innymi tak mówi:
„Biskup Grzegorz Kaszak do środowisk LGBT: „nie ściągajcie na nas wszystkich gniewu bożego”. Zadziwiające, że o tym, co może rozgniewać Boga, mówi dawny sekretarz jednej z najmroczniejszych postaci Kościoła katolickiego – brutalnego kardynała Alfonso Lópeza Trujillo, któremu dostarczano zarówno seminarzystów, jak i naganianych przez księży chłopców wprost z ulicy.”
„Tego hierarchę urodzonego w Kolumbii, zanim Jan Paweł II ściągnął go do Rzymu, dobrze poznali wierni z Medellin. Miał tam, poza oficjalną siedzibą, intymny apartament, do którego – jak ustalił Frédéric Martel zbierając materiał do książki „Sodoma” i prześwietlając mroczną postać kardynała – trafiali nie tylko seminarzyści (szczególnie lubił chłopców z nowicjatu, „najdelikatniejsi, najmłodsi, najbardziej podatni”). Świadkowie, do których dotarł Martel, twierdzą, że poniżał, znieważał, był perwersyjny i agresywny. „Kończył swój seks biciem, z czystego sadyzmu”. Nie miał żadnych względów, szczególnie dla ciał, które mu dostarczano z miasta. Alvaro Leon, były ceremoniarz hierarchy, opowiedział, że „naganiacze” (a byli to najczęściej księża, w tym biskup) „znajdowali dla niego chłopców, podrywali ich dla niego na ulicy i przyprowadzali do tajnego apartamentu. To nie działo się od przypadku do przypadku, to była prawdziwa organizacja”.
https://www.newsweek.pl/tematy/kim-jest-biskup-grzegorz-kaszak/cnr3sfs
„An article (republished from The Telegraph, UK) in The Sydney Morning Herald stated, referring to Frédéric Martel’s book In the Closet of the Vatican, „According to the book, a leading figure in this hidden world was Alfonso López Trujillo, a Colombian cardinal who in public was stridently anti-gay and pro-family but in private slept with male prostitutes.”[8] A further article in The New York Times reviewing Martel’s book suggests Trujillo „prowled the ranks of seminarians and young priests for men to seduce” and „routinely hired male prostitutes, sometimes beating them up after sex””
https://en.wikipedia.org/wiki/Alfonso_L%C3%B3pez_Trujillo#Allegations_of_homosexual_promiscuity
polecam poszukać informacje o Trujillo. Jeden z najbardziej wyuzdanych hierarchów. A jakie poniósł konsekwencje ? Żadne. On przecież „żył w celibacie”
A Kaszak ? Pewnie nic nie wiedział co robi jego szef, nic nie słyszał, a może w ogóle nie pamięta żadnego Trujillo ?
Przypomina to jak nic pana Jędraszewskiego, który obraża osoby inne niż heteroseksualne a jego własny kumpel był aktywnym homoseksualistą i molestatorem.
Hipokryzja i obłuda level hard.
A może ci, którzy lękają się prawdy o Janie Pawle II boją się przede wszystkim zmiany prawdy o sobie samym?
Boją się prawdy o swoim zaślepieniu, o zwycięstwie myślenia plemiennego nad zdrowym rozsądkiem? Może broniąc nieskalanej pamięci Papieża bronią siebie?
Dla mnie nieważne są dokonania JPII na żadnym polu – pobłażliwość dla zboczeńców w sutannach dyskredytuje go całkowicie i nieodwracalnie.
Albo się jest świętym, albo nie. Nie można być trochę dobrym człowiekiem: pomagam bliźnim a że kogoś zabiłem, no cóż, zdarza się, ale poza tym jestem taki dobry i piszę mądre książki… JPII WIELOKROTNIE nie reagował na doniesienia, a któż, jak nie on, mógł położyć temu kres???
Rację ma Autor, gdy pisze, że bez jawnego postawienia wszystkich zarzutów i odpowiedzi na nie, nie uda się obronić Jana Pawła II. Ale nie domaga się równego sprawdzenia wiarygodności oskarżycieli – wszystkie zastrzeżenia wobec nich również powinny być weryfikowane. Pod innym materiałem postawiłem zarzuty wobec wiarygodności najwiarygodniejszego zdaniem ks.Wierzbickiego świadka – Jamesa Greina. McCarric podczas rozmowy z najważniejszą osobistością w jego uniwersum jakoby wyszedł na siku albo na papierosa i wtedy właśnie Grein w cztery oczy miał powiedzieć papieżowi prawdę. Kto nie widzi uprawnionych wielu pytań wobec tej relacji, albo wystawia swojej inteligencji świadectwo, albo ściąga na siebie zarzut instrumentalnego wykorzystywania niewyjaśnionych – owszem z winy otoczenia papieża, a pośrednio jego samego – spraw dotyczących tuszowania nadużyć seksualnych w Kościele w ramach agendy pisanej przez tych, którym Kościół przeszkadza. Rzetelne dziennikarstwo nakazuje stawiać takie pytania, dlatego red.Gutowskiego nie mam za rzetelnego i robienie z jego „ustaleń” punktu wyjścia do debaty o porażkach Jana Pawła II, którą owszem należy odbyć, za wpisywanie się w tą agendę. Nie ma naprawy Kościoła w sojuszu z wrogami Kościoła.
Piotr Ciompa, temat wiarygodności Greina poruszono. Bez wymieniania Greina z nazwiska sprawa jest opisana w raporcie dotyczącym McCarrica. Zaskakujące jest, że raport nie przesądza, czy takie spotkanie się w ogóle odbyło. Jest to kuriozalne, bo WSZYSTKIE audiencje papieskie są odnotowane, a tylko w przypadku tej jednej nagle jest problem, by ustalić, czy się odbyła? Przecież wystarczy powiedzieć tak, lub nie.
Poza tym Grein to tylko wierzchołek góry lodowej. Był przecież raport Doyle’a, ze świadectwami ofiar, co do którego jest oficjalne potwierdzenie, że papież się z nim zapoznał. Było oficjalne wystąpienie ofiar Degollado przed ONZ (a same zarzuty wobec Degollado, to jeszcze lata 40, 70 i 80). Była opisana sprawa Groëra, z świadectwami wielu ofiar. Udowodniona wina Lawa, spotkanie z biskupami USA i Irlandii.
Osobiste próby przekazywania Janowi Pawłowi II informacji też były częste. Był choćby Juan Vaca i inni skrzywdzeni, którzy wystosowali list otwarty do Jana Pawła II, który osobiście wręczył papieżowi abp. Mullor. Jest też niedawna relacja dotycząca nadużyć w Bufallo, gdzie zachowało się nawet nagranie z przekazania informacji papieżowi.
Tak więc dowody są liczne i pozwalają z całą pewnością powiedzieć, że Jan Paweł II o pedofilii w Kościele wiedział, ale przez dekady nic z tym nie zrobił. A kardynał Ratzinger mówił wprost ofiarom, że trzeba poczekać na „lepszy czas”, czyli na śmierć papieża.
A skąd informacja, że kardynał Ratzinger mówił wprost ofiarom, że trzeba poczekać na “lepszy czas”, czyli na śmierć papieża?
Zbigniew Nosowski, od Juana Vaca. Z jego relacji wynika, że odbijał się od bram Watykanu, ale udało mu się dotrzeć do Ratzingera. Który go wysłuchał, ale polecił poczekać na „lepszy czas”. Jak wiemy, „lepszy czas” nastał po śmierci Jana Pawła II, kiedy to Benedykt wznowił sprawę Degollado.
@Piotr
Degenerat o którym pan pisze nie dość, że nie jest już kardynałem, biskupem, to nawet nie jest już duchownym katolickim. Uważam, że i przywilej bycia rzymskim katolikiem także powinien być temu panu zabrany.
To co odwalił jest najgorszym z możliwych zgorszeń. Rzekomy „książę” kościoła katolickiego wykorzystywał seksualnie kleryków !
To jest nie do pojęcia.
Raport na jego temat jest mega obszerny. Czytał pan ?
Zarzuty wobec tej osoby datują się na lata przed tym zanim został mianowany.
Grein to tylko jeden z wielu skarżących.
Decyzja Watykanu jednoznaczna a pan akurat wiarygodności jednej osoby musi się czepić.
Kogo pan teraz broni ? Świeckiego ? Pana McCarricka ?
Twierdzi pan, że wszyscy są niedoinformowani i że ten pan nie wykorzystywał kleryków w domku na plaży ?
Wszyscy mają jakieś zwidy ? A w Watykanie panuje pomroczność ?