Choć Adwent dotyczy przychodzenia Pana, to oczekiwanie na Niego nie jest statyczne. Jest ono zgodą – zarówno ze strony Boga, jak i Jego ludu – na wyruszenie w drogę.
Publikujemy pierwszy odcinek adwentowego cyklu „Wstań i idź”. Kolejne odcinki cyklu będą publikowane w trzy adwentowe niedziele: 7, 14 i 21 grudnia oraz w Boże Narodzenie.
Dwa lata temu poproszono mnie, bym towarzyszył grupie młodych ludzi podczas kilkudniowego wyjazdu do Utah. Ponieważ żaden z moich wykrętów nie zadziałał, znalazłem się pewnego dnia na skraju pustyni, dostałem ciężki plecak z namiotem i całym potrzebnym sprzętem, pozwoliłem, żeby zabrano mi telefon (i tak nie było zasięgu) i ruszyłem – wraz z innymi towarzyszami – w nieznane. Dowiedziałem się też (dopiero wtedy!), że jesteśmy na obozie przetrwania, a nasi przewodnicy mają czuwać, byśmy, wychodząc ze strefy komfortu, nie wpadli do strefy paniki. Do tej drugiej było mi blisko, gdy do picia wody z potoku i śniegu na pobudkę doszło wspinanie się po skałach i zjazdy na linie z wysokości.
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Gdybym wcześniej wiedział o tym, jaką formę przyjmie nasza wyprawa, przenigdy bym się na nią nie zgodził. Gdy jednak zdobywaliśmy kolejną górę, uświadomiłem sobie, że przecież… zawsze o tym marzyłem. Marzenie – aż do obozu przetrwania w Utah – pozostawało niezrealizowane: najpierw nie było możliwości, potem byłem zbyt zajęty, aż wreszcie stałem się, jak mi się wydawało, za stary.
Ten wyjazd uruchomił jednak we mnie drogę. Rok później – pierwszy raz w życiu – wyruszyłem z namiotem na samotną wyprawę do Montany. Była to droga podwójna: jedną mierzyć można było w milach i kolejnych postojach; na drugą, istotniejszą, nie ma odpowiedniej jednostki miary. Trwa ona jednak do dzisiaj i ciągle nie wiem, dokąd mnie zaprowadzi.
Zawracanie serca
„Radosne oczekiwanie” – ta dość popularna definicja Adwentu zakłada pewną statyczność: jestem na swoim miejscu i czekam na Pana, który przyjdzie właśnie tutaj. Mogę już od pierwszej niedzieli Adwentu tworzyć dla Niego żłóbek, a On z każdym dniem zbliża się o jeden krok. Mogę też przeżywać ten czas – i ruch z nim związany – w metaforze adwentowego wieńca: jako zamknięty krąg powtarzalnych, z góry wiadomych zachowań. Nawracanie wygląda wtedy raczej na zawracanie – niezależnie od tego, czy jest ono nostalgiczne, lękowe, rutynowe czy po prostu bezrefleksyjne, bo „tak zawsze było”.
Myślę jednak, że choć Adwent dotyczy przychodzenia Pana, to oczekiwanie na Niego nie jest statyczne. Jest ono zgodą – zarówno ze strony Boga, jak i Jego ludu – na wyruszenie w drogę. To dlatego Izajasz woła: „Przygotujcie na pustyni drogę dla Pana, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu!” (Iz 40,3), ale także: „Budujcie, budujcie, przygotujcie drogę! Usuńcie przeszkody z drogi mojego ludu!” (Iz 57,14).
Spotkanie dwóch tęsknot
Obie te drogi – a może lepiej: ta jedna droga, na której szukamy się wzajemnie, Pan i Jego lud – wydają się bardziej szkicem niż precyzyjnie wytyczonym traktem. To dwie tęsknoty, które szukają swojego spełnienia: ta pierwsza, Boga zakochanego w człowieku, i ta druga, człowieka, błąkającego się jak oblubienica z Pieśni nad Pieśniami: „Wstanę, obejdę miasto, po ulicach i placach szukać będę Ukochanego mej duszy” (Pnp 3,2).
Tęsknotą jest przecież wspomnienie domu przez syna, który roztrwonił wszystkie dobra. Jednocześnie w domu spotyka on drugą, ojcowską, tęsknotę: „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,20). Tęskni też w swojej ciekawości Zacheusz, który robi z siebie wariata, wdrapując się na drzewo, by zobaczyć Jezusa – a jednocześnie czy to nie z tęsknoty Jezus szuka właśnie jego? To kolejne spotkanie dwóch przemożnych pragnień: „Dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” (Łk 19,5).
Najbardziej – z mojego punktu widzenia – niezwykłe spotkanie dwóch tęsknot miało miejsce pod Damaszkiem. Czy Szaweł nie szukał Boga? W Liście do Galatów wyznaje przecież: „W żarliwości dla judaizmu przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, bo byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków” (Ga 1,14). Nawet dla walczących z Bogiem gorliwców jest nadzieja na spotkanie.
Podróż w nieznane
Choć tak odmienne, wszystkie te historie wzajemnego poszukiwania się i odnajdywania dzieją się na drodze, w ruchu. Czy słowa Jezusa: „Szukajcie, a znajdziecie…” (Mt 7,7) nie są zaproszeniem do wyruszenia w drogę? To droga Abrahama, który „wyszedł, nie wiedząc dokąd idzie” (Hbr 11,8). To droga apostołów, której mapę kreśliły słowa: „Pójdź za Mną”.
Kościołowi, który kontempluje chwalebne karty swojej historii, grozi pokusa zamknięcia się w swoich pałacach i konsumowania własnych zwycięstw z zupełnym pominięciem ludzi, którzy ciągle zmagają się i giną
Henryk Cisowski OFMCap
Udostępnij tekst
Zdarzyło mi się kiedyś jechać w ostatnim wagonie pociągu, który kończył się przeszklonymi drzwiami. Stojąc przed nimi, wpatrywałem się w przebytą drogę, układającą się w dwie równe linie torów. Mogłem jedynie założyć, że podobna droga istnieje także przede mną i prowadzi do celu, choć mnie nie było dane ani jej widzieć, ani kontrolować.
W adwentowym poszukiwaniu moja tęsknota sprawia, że odważam się wsiąść do tego pociągu; tęsknota Boga jest z kolei powodem, dla którego trzyma On do końca otwarte drzwi – tak, żebym zdążył wskoczyć do środka. On jednak prowadzi ten skład. A jeśli ja widzę drogę, to jedynie tę, którą już przejechaliśmy.
Pułapka postoju
Chrześcijanin jest „skazany na drogę”, na której postoje są niewskazane – co więcej, okazują się niebezpieczne! Zastanawiam się, czy największy, tak detalicznie opisany grzech króla Dawida, nie wynikał z faktu, że pozostał on w swoim pałacu, gdy jego wojska walczyły z nieprzyjaciółmi Izraela (por. 2 Sm 11,1). Przecież to właśnie w tamtym czasie zauważył on kąpiącą się Batszebę. Dawid robiący nieplanowany postój przestaje być sobą: znika gdzieś mężny, charyzmatyczny przywódca, który walczył ramię w ramię ze swoimi żołnierzami.
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Ta historia to przestroga zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i wspólnotowym. Z jednej strony droga wiary każdego chrześcijanina jest jak jazda na rowerze – albo jedziesz naprzód, albo się wywracasz. Z drugiej strony – Kościołowi, który kontempluje chwalebne karty swojej historii, grozi pokusa zamknięcia się w swoich pałacach i konsumowania własnych zwycięstw z zupełnym pominięciem ludzi, którzy ciągle zmagają się i giną.
Adwent to nie statyczne czekanie. To wezwanie do drogi. Jezus lubi przyłączać się do ludzkiej wędrówki – nawet jeśli jest nią ucieczka do Emaus.
kapucyn, współzałożyciel i wieloletni dyrektor Dzieła Pomocy św. Ojca Pio w Krakowie. Obecnie jest dyrektorem Capuchin Community Services w Milwaukee (USA).