Jesień 2025, nr 3

Zamów

Przemoc duchowa to mówienie komuś czego Bóg od niego chce

Konfesjonał. Fot. Pixabay

Nieraz mam wrażenie, że już sam sposób budowania konfesjonałów jest przemocowy. Oto na tronie sędziowskim siedzi ksiądz, a u jego podnóżka klęczą penitenci.

Tekst ukazał się na stronie wiam.pl. Obecne tytuł i lid od redakcji

„Pokora to trudna cecha” – mawiał pewien wysoko postawiony funkcjonariusz (świecki i zarazem duchowny). Brzmiało to jak oczywista oczywistość, mająca zachęcić słuchaczy do wysiłków w celu zdobycia większej pokory. Jednak ów ktoś dodawał: „Ale ja ją mam!”. I wtedy słuchacz zastanawiał się, czy ta pokora jest pokorna. Najprawdopodobniej chodziło o autoironię. Miało być śmieszne. A jednocześnie okazało się, że pokora bywa pyszałkowata.

Gdy zastanawiamy się nad tym, czym jest przemoc duchowa i jak jej unikać, warto chyba przypatrzeć się pewnej pułapce czyhającej na nie dość pokornych. Można wybierać ostatnie miejsca w hierarchii społecznej, można iść do „marginesu” i zasiąść razem z ostatnimi. Można poczuć się ich pokornym sługą, a jednak być przemocowym wobec nich. Zaczyna się to wtedy, gdy zastępuję komuś jego sumienie.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Nie chodzi tylko o sytuację, gdy wykorzystuję czyjeś deficyty, by uzależnić tę osobę od siebie i tym łatwiej ją wykorzystać. Przemoc duchowa może być nawet „bezinteresowna”. Wydaje się, że niczego nie chcę (choć moje ego karmi się tą nierówną relacją). A nawet wydaje mi się, że się poświęcam, czy wręcz marnuję, „rzucając grochem o ścianę”. A jednak jest to nadużycie. Nadużywam swojego autorytetu, urzędu czy stanowiska, mimo że uważam, iż je zużywam. Mam poczucie bycia pokornym (bo mógłbym przecież zaangażować się z wyżej postawionymi, inteligentniejszymi, a nie babrać się z prymitywami). Kluczowe jest to, jak widzę swoją rolę w tym „zniżaniu” się.

Towarzyszenie, nie kierownictwo

Owo widzenie, a właściwie zmiana postrzegania roli kierownika duchowego (zwanego teraz towarzyszem duchowym), zostało mocno rozpowszechnione w ostatnich latach przez „Amoris laetitia” papieża Franciszka. To już nie spowiednik podejmuje decyzję, a penitent. Nie idę do księdza, by mi powiedział co mam zrobić. Raczej szukam wsparcia w procesie dojrzewania do podjęcia decyzji. Wsłuchuję się w głos mojego sumienia przy pomocy wspólnoty, która mi w tym towarzyszy.

Ta zmiana pozostaje dla wielu szokiem. Dla spowiedników, ale także dla penitentów. Nie jest łatwa do zaakceptowania. Prościej usłyszeć zalecenie i złożyć odpowiedzialność na barki kierownika duchowego, niż samemu odpowiadać za swoje decyzje. Łatwiej dostać gotowca (choćby nie do końca zrozumianego), niż napisać własny program działania.

Przyzwyczailiśmy się do świata, gdzie to inni nam mówią, co możemy, a czego nam nie wolno. Ale może właśnie dlatego zwalniamy się od trudu poszukiwania większego dobra lub przynajmniej zrozumienia, dlaczego coś jest dobre albo złe. Wystarczy nam odpowiedź na pytanie, czy jest zakazane.

Pożywka dla przemocy

A taka postawa to pożywka dla przemocy. Można nam wcisnąć wiele nieludzkich sytuacji jako coś normalnego. Propaganda mówi nam, że świat już taki jest, że zawsze tak było. I choć sumienie się buntuje, choć serce krzyczy, że tak nie da się żyć, to jednak ulegamy owemu przymusowi, bo ktoś tak zadekretował.

Przemoc duchowa to m.in. mówienie komuś, że ja wiem, czego Bóg od niego chce. To uzurpacja ze strony kierownika duchowego. Stawia się on na miejscu Boga, na miejscu sumienia. O pokorze nie mówi to, z kim rozmawiam, ale jak mu towarzyszę.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Nieraz mam wrażenie, że już sam sposób budowania konfesjonałów jest przemocowy. Oto na tronie sędziowskim siedzi ksiądz, a u jego podnóżka klęczą penitenci. Właśnie! Kto tu jest sędzią? Wiem, że tradycyjnie patrzymy na spowiedź jako na proces sądzenia. I jakiś osąd się tam dokonuje. Ale wiemy też, że przez wieki spory między chrześcijanami dotyczyły też tego, o jaki sąd nam chodzi. Kto jest najwyższą instancją? Do kogo możemy apelować? Czy nie rozstrzyga sumienie?

Chcemy je formować? Ok. Ale jak? Pisząc gotowce zwalniające z myślenia, czy raczej ucząc brania odpowiedzialności za konkretne decyzje?

Przeczytaj też: Przemoc duchowa po katolicku 

Podziel się

4
1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.