Zima 2024, nr 4

Zamów

Bp Ważny: Wykorzystywanie seksualne jest zabijaniem za życia

Bp Artur Ważny, czerwiec 2024. Fot. EpiskopatNews

To wielka wina nas jako Kościoła, że zajmujemy się cierpieniem osób skrzywdzonych z obowiązku, bo zostaliśmy do tego zmuszeni – mówi bp Artur Ważny w książce „Bóg odrzuconych”.

Fragment książki „Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2024

Piotr Kosiarski: Mówi się, że osoby wykorzystane seksualnie są ranione trzykrotnie.

Bp. Artur Ważny: To prawda. Pierwszy raz przez samego sprawcę, drugi – przez tych, którzy powinni wziąć odpowiedzialność i rozstrzygnąć tę kwestię, ale tego nie zrobili. Po raz trzeci osoby wykorzystane seksualnie są ranione, gdy rozgrywa się nimi w politycznych czy antykościelnych działaniach – robią to media, adwokaci, czasem nawet psychologowie i psychoterapeuci.

To musi być ogromny ból…

– Po wysłuchaniu wielu świadectw osób skrzywdzonych mogę powiedzieć, że ich cierpienie przypomina ból podobny do tego, jaki odczuwa się po oparzeniu, tyle że pochodzi on z wnętrza ciała. To pieczenie, fizyczny wstręt do siebie, który czasem wiąże się z samookaleczaniem. Gdy widzę na rękach osób skrzywdzonych blizny czy tatuaże, to dla mnie znak, że coś może być na rzeczy. Wykorzystywanie seksualne to ślad, który zostaje w człowieku na zawsze – to zabijanie za życia, którego nie można wykrzyczeć ani nikomu o nim powiedzieć. Zostaje się z nim samemu, często z poczuciem opuszczenia przez Boga i bliskich, którzy „nie rozumieją”, oraz przeświadczeniem, że jeśli komuś się o tej krzywdzie powie, „będzie się cierpiało jeszcze bardziej”.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Wspomniał Ksiądz Biskup, że na początku spotykał głównie osoby skrzywdzone w kontekście rodzinnym i środowiskowym.

– Wykorzystywanie seksualne to problem społeczny i warto o tym mówić. Nie chodzi tu w żadnym wypadku o uciekanie od odpowiedzialności, którą Kościół musi wziąć za własne grzechy. Powinniśmy jednak pamiętać, że jako wspólnota możemy się zetknąć z tymi grzechami również w rodzinach ludzi wierzących i ochrzczonych. Poszerzenie tematu wykorzystywania o ten aspekt jest bardzo istotne.

Jeszcze raz podkreślam – to nie ucieczka od odpowiedzialności, ale zwrócenie uwagi na ludzi wykorzystanych przez ojca, brata, wujka, konkubenta czy inne bliskie osoby. To wielki dramat skrzywdzonych, którzy często nie potrafią nawet jednoznacznie rozstrzygnąć, kto jest katem, a kto ofiarą. Oczywiście to wielka wina nas jako Kościoła, że zajmujemy się cierpieniem osób skrzywdzonych z obowiązku, bo zostaliśmy do tego zmuszeni.

Niemniej czasami w człowieku rodzi się bezradność, że to wszystko skupiło się na Kościele – a przecież problem wykorzystywania seksualnego jest szeroki i dotyczy wielu cierpiących ludzi, którzy nie wiedzą, do kogo pójść. Czasem nawet zdarza się, że osoba skrzywdzona na przykład przez kogoś z rodziny mówi do osoby zranionej w Kościele: „Masz lepiej, że skrzywdził cię ksiądz – przynajmniej ktoś ciebie wysłucha. A ja nie mogę z tym nic zrobić, bo mi nie uwierzą i wyrzucą z rodziny”.

A jednak to na Kościele skupiła się największa fala krytyki za przestępstwa seksualne. W konsekwencji – nawet jeśli było to wymuszone – powstały konkretne inicjatywy wspierające zranionych. Jak to możliwe, że osoby skrzywdzone przez księży znajdują pomoc właśnie w Kościele?

– Pamiętam historię kobiety, która bardzo chciała uwierzyć w Chrystusa, ale nie miała łaski wiary. Pewnego dnia wspólnie z mężem poszła na mszę świętą i była świadkiem, jak celebrował ją nietrzeźwy kapłan. Mąż, który bardzo pragnął, żeby żona uwierzyła, był przekonany, że ta sytuacja już na dobre zniechęci ją do Kościoła. Tymczasem kobieta właśnie wtedy ze łzami w oczach powiedziała: „Tylko prawdziwy Bóg oddałby siebie w ręce kogoś takiego. Chcę przygotować się do chrztu”.

Kiedy słucham ludzi gotowych wybaczyć swoim oprawcom, wiem, że oni są do tego stopnia przesiąknięci Ewangelią, że nie myślą już o swoich ranach, ale o osobach, które ich skrzywdziły. Aż ciarki przechodzą, kiedy człowiek tego słucha

bp Artur Ważny

Udostępnij tekst

Rany Chrystusa są dziś obecne w Kościele, Jego mistycznym Ciele. Zadają je grzechy – moje i innych ludzi. I właśnie po tych ranach poznajemy prawdziwy Kościół. Święty Tomasz rozpoznał Chrystusa po ranach i wierzę, że jest to możliwe również w przypadku osób skrzywdzonych. Prawdą jest, że wielu ludzi zranionych przez księży znajduje ratunek w Kościele.

Oczywiście, część z nich odchodzi ze wspólnoty, bo krzywda, która została im wyrządzona przez osobę duchowną, dotyka także sfery religijnej i relacji z Bogiem, często blokując dostęp do Jego ojcowskiego serca. Dlatego odpowiedzialność, która spoczywa na księżach dopuszczających się grzechu wykorzystania seksualnego, jest ogromna. Niemniej w Kościele są środowiska osób skrzywdzonych – konkretnie mogę powiedzieć o jednym takim środowisku, które wyraziło wolę spotkania i współpracy z biskupami.

Jak do tego doszło?

– Wszystko zaczęło się oddolnie, dzięki kontaktom osób skrzywdzonych z jednym czy drugim księdzem, który później komunikował różnymi kanałami, że zna temat, że jest on ważny i należy się nim zająć. W ten sposób zrodziło się środowisko kilkudziesięciu osób, które nawiązały kontakt z kilkoma biskupami, także i ze mną.

To właśnie w tym środowisku narodził się pomysł „talerza skrzywdzonych”?

– Tak. Inicjatywa ta wyraża głębokie pragnienie dialogu i spotkania z biskupami. Wiele osób wykorzystanych czuje, że są w Kościele niewidzialne, jakby przezroczyste… Nie chcą również, by nazywano je „ofiarami”. Ponieważ miałem kontakt z jedną z osób z tego środowiska, zostałem poproszony, by wręczyć ten „talerz” biskupom w czasie listopadowych rekolekcji episkopatu w Częstochowie.

Był to rok 2023. To właśnie ja stałem się tym „tajemniczym biskupem” (śmiech), przekazicielem „talerza”. Talerz to naczynie, którego zwykle używa się przy stole, dlatego miał on być symbolem wołania o spotkanie.

„Talerz skrzywdzonych” jest jednak inny – nie da się go wykorzystać do posiłku, bo wystają z niego kolce. Osoby skrzywdzone mają świadomość, że czasem nie jest łatwo z nimi rozmawiać, bo różne okoliczności, sytuacje, słowa utrudniają kontakt. Są one jak ciernie – wspomniane kolce – wyrastające z tego talerza. Zranieni zdają sobie sprawę, że zadane im krzywdy są wciąż świeże i niektóre sytuacje mogą powodować u nich niespodziewane reakcje.

Jak na „talerz” zareagowali biskupi?

– Muszę przyznać, że jego odbiór wśród biskupów był pozytywny. Owszem, część z nich nie do końca rozumiała, o co chodzi – być może przez nieznajomość tematu. Często właśnie to wzajemne niedoinformowanie sprawia, że różnie reagujemy. Niemniej chcę mówić o tym, co pozytywne.

„Talerz skrzywdzonych” stał się inspiracją do kolejnego kroku, jakim było spotkanie z Tośką Szewczyk, autorką książki „Nie umarłam”. Tośka, chociaż sama została skrzywdzona w Kościele, postanowiła w nim pozostać, ponieważ jest on jej wspólnotą i domem. Ma ona wielkie pragnienie, by – wspólnie z biskupami i całym Kościołem – głosić Ewangelię miłosierdzia także tym, którzy ją i inne osoby skrzywdzili.

Jak wyglądało spotkanie biskupów ze środowiskiem, które Tośka reprezentuje?

– Zostaliśmy zaproszeni, ale postawiono pewne warunki. Mieliśmy przyjechać na cały weekend (a nie na „wizytację”, jak to biskupi mają w zwyczaju), być bez stroju duchownego (ponieważ spotkanie z człowiekiem w sutannie dla osób skrzywdzonych często wiąże się z traumą) i mówić sobie po imieniu (bo wszyscy jesteśmy dziećmi Boga).

W innym czasie odbyliśmy piękną, szczerą rozmowę, i opowiedzieliśmy o towarzyszących nam emocjach, co w gronie biskupów jest wielką sztuką. Podziwiam swoich współbraci i chylę przed nimi czoła, że potrafili mówić o własnych uczuciach jako mężczyźni i biskupi, że nie prowadzili pouczającej, moralizującej narracji, ale rozmawiali z poziomu spotkania z własnymi sercami.

To było bardzo wzruszające. Na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów i Tośka Szewczyk zdradziła nam swoją prawdziwą tożsamość. Jest więc wielkie pragnienie, by iść wspólnie w jednym kierunku. W dodatku przygotowujemy rekolekcje, które osoby skrzywdzone będą głosić duchownym. Część biskupów już się na nie zapisała. Chcemy te rekolekcje przeżyć wspólnie i zobaczyć, że Ewangelia jest dla wszystkich, nie tylko dla wybranych.

A jednak nie każdy biskup chce słuchać rekolekcji głoszonych przez osoby skrzywdzone.

– Niedowiarkowie, osoby myślące, że problem wykorzystywania seksualnego jest wyolbrzymiony, znajdą się zawsze. Tymczasem nawet jeśli nie jest on w Kościele powszechny, to pozostaje bardzo ważny. W dodatku stosunek do osób skrzywdzonych buduje naszą wiarygodność.

Nie ukrywam, że przed tym spotkaniem obydwie strony miały wątpliwości. Wiem od samej Tośki, że perspektywa rozmów z biskupami, trudny do przewidzenia sposób, w jaki będziemy reagować, były też dla niej wyzwaniem. Rozmowa z przedstawicielami Kościoła w postaci biskupów nie jest prostą sprawą. To wielki akt odwagi skrzywdzonych i dlatego należy się im szacunek. Ich gotowość na takie spotkanie pokazuje wielką miłość do Kościoła.

Bóg odrzuconych
Bp Artur Ważny, Piotr Kosiarski, „Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2024

Z naszej strony również pojawiła się niepewność, ale ostatecznie to spotkanie bardzo wiele wniosło. Dziś wiem, że jest kilku, nawet już kilkunastu biskupów, którzy o problemie wykorzystywania seksualnego będą mówić w swoich środowiskach i przełamywać kolejne bariery. Potem przyjdzie pora na dalszy krok i następny. Nie mogę mówić za wszystkich, ale chcę wierzyć, że biskupi są gotowi. A jeśli ktoś nie jest, być może wynika to z tego, że nie spojrzał skrzywdzonym w oczy, nie zobaczył ich twarzy. To konkretne osoby, nie jakieś statystyczne liczby czy ludzie chcący wywołać w Kościele niepotrzebny skandal lub go zniszczyć.

Niestety właśnie to im się zarzuca.

– Faktem jest, że część osób skrzywdzonych w Kościele rzeczywiście w niego uderza. Nie chcę oceniać dlaczego; każda historia może być inna. Ale w przypadku Tośki Szewczyk i środowiska, które reprezentuje, na pewno tak nie jest. Ci ludzie paradoksalnie odkryli na nowo Boga w Kościele: tej samej wspólnocie, która dla wielu – zamiast być znakiem spotkania z Bogiem – stała się tego zaprzeczeniem.

Nigdy nie zaangażowałbym się w tę inicjatywę, gdybym nie miał pewności, że nie jest ona przeciwna Kościołowi. Bardzo ważną rolę odegrało w tym wszystkim zaufanie – to, które zostało mi udzielone, i to, którego ja udzieliłem. Właśnie dzięki temu zaufaniu mogłem stać się pośrednikiem między osobami zranionymi a moimi braćmi biskupami, których bardzo cenię i szanuję. Każdy z nich ma swoją historię, wrażliwość, doświadczenia lub ich brak. Dziś potrzeba świadectwa nas, biskupów, że w sprawie osób skrzywdzonych chcemy iść do przodu. Nic jednak nie zmieni się w Kościele bez zaangażowania samych zranionych. To oni muszą być głosem Kościoła we własnej sprawie. Kiedy biskupi będą zabierać głos za skrzywdzonych, nic z tego nie będzie.

Ta zależność musi działać w obie strony.

– Dlatego środowisko Tośki Szewczyk usłyszało, jak to wygląda z naszej perspektywy. Wśród biskupów nie ma złej woli; są za to nieświadomość, niewiedza, nieumiejętność spojrzenia na pewne rzeczy… Tylko wtedy, gdy będziemy się nawzajem słuchać, obierzemy drogę, która rozpocznie na nowo proces uwiarygodniania Kościoła. Jedynie w ten sposób znów staniemy na nogach i zaczniemy powtórnie realizować naszą misję. Skandale staną się szansą na rozlanie się Bożej łaski.

Powiedział Ksiądz Biskup, że Tośka Szewczyk jest gotowa wybaczyć swojemu oprawcy.

– Po naszym spotkaniu okazało się, że wiele osób z tego środowiska jest gotowych pójść z Ewangelią miłosierdzia do swoich krzywdzicieli i powiedzieć, że im wybaczają. To dowód na to, że Kościół nie chce wykluczyć nikogo. Dla wielu to jest szokujące, niezrozumiałe, może nawet przerażające. Ale taka jest miłość Boga.

Wesprzyj Więź

Ktoś, kto tego prawdziwie doświadcza, nie może inaczej myśleć. Kiedy słucham ludzi gotowych wybaczyć swoim oprawcom, wiem, że oni są do tego stopnia przesiąknięci Ewangelią, że nie myślą już o swoich ranach, ale o osobach, które ich skrzywdziły, tak jak Jezus wiszący na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). W ten sposób doświadczamy namacalnie wcielenia Ewangelii. Aż ciarki przechodzą, kiedy człowiek tego słucha i widzi, że to jest prawdziwe. To czysta Ewangelia.

Artur Ważny – ur. 1966, biskup diecezji sosnowieckiej. Stoi na czele Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji. Przez kilkanaście lat uczestniczył w Ogólnopolskiej Inicjatywie Ewangelizacyjnej „Przystanek Jezus”. Prowadził m.in. duszpasterstwa dla osób żyjących w małżeństwach niesakramentalnych oraz osób żyjących z traumą aborcji.

Przeczytaj też: Jak biskupi zareagowali na „talerz skrzywdzonych”?

Podziel się

1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.