Wielu mistyków używa określeń, które dla mistrzów podejrzliwości są dryfowaniem w kierunku panteistycznego Wschodu. Ale dla ludzi pochłoniętych osobowym Bogiem to ich doświadczenie.
21 listopada jest Światowym Dniem Życia Kontemplacyjnego. Publikujemy z tej okazji tekst o. Mateusza Filipowskiego, karmelity bosego. To jednocześnie zapowiedź adwentowego cyklu „Nocne wędrówki do świtu”, poświęconego różnym aspektom nocy ciemnej w ujęciu św. Jana od Krzyża. Odcinki cyklu będą publikowane w portalu Więź.pl w cztery kolejne soboty, poczynając od 30 listopada.
Tegoroczne adwentowe wędrowanie kieruję do najodważniejszych duchowo – tych, którzy nie boją się zaryzykować utraty dotychczasowego komfortu życia i pozwolą się porwać ku krainom niekończących się epifanii Boga i Jego tajemnic.
Przez kolejne cztery adwentowe tygodnie będziemy przyglądać się istocie poszczególnych etapów nocy ciemnej, które tak precyzyjnie i unikatowo opisuje św. Jan od Krzyża. Refleksje nad nocą ciemną zmysłów (czynną i bierną) oraz nocą ciemną ducha (czynną i bierną) wskażą wąską ścieżkę prowadzącą na powrót do raju.
To droga, na której przebudzeniu ulegną wszystkie uśpione możliwości człowieka. Przemianą zaś zostanie dotknięte wszystko, co jeszcze nie zostało obmyte przez chrzcielne potoki łaski.
Przemiana roztrzaskanej egzystencji
Własnymi siłami nie jesteśmy w stanie dokonać radykalnego zwrotu ku głębinom prawdy. Potrzebujemy przenikającego światła. Ale nie dokona się to w blasku dnia. Wtargnięcie w nasze życie światła (i to momentami w wielkiej obfitości i nadmiarze) to właśnie duchowa noc.
Owa noc to nie ciemności egipskie, lecz nadmiar światła – oślepiający człowieka, ale ostatecznie powodujący jego przebóstwiające przeobrażenie. Ta przemiana zaczyna się od odnowionego postrzegania rzeczywistości, a doprowadza aż do całkowicie nowego istnienia.
Noc ta – ogarniająca człowieka zanurzonego w świat oraz we własne splątane doczesności – ma jedno zadanie: oczyścić nas ze wszystkiego, co przeciwne jest prawdzie oraz zanurzyć w epifanii niespotykanej dotąd nowości Królestwa, które pośrodku nas jest już obecne.
Nowość przejawia się w stosunku do Boga, do otaczającej nas rzeczywistości, do drugiego człowieka oraz do siebie samych. Przemianie ulega wszystko, co zostało naruszone przez grzech – grzech postrzegany nie jako moralizm religijny, lecz sytuację na wskroś egzystencjalną.
Księga Rodzaju opisuje ten stan roztrzaskanej egzystencji w sposób dramatycznie precyzyjny. Pęknięciu uległo wszystko. Najpierw relacja do Boga – Adam i Ewa skryli się przed swoim Przyjacielem w krzakach. Pękła również relacja człowieka do człowieka. „To nie ja, to niewiasta” – mówi Adam. Zaczęli na siebie zwalać winę, chroniąc własne ego.
Pękła też relacja człowieka do samego siebie, gdy odkrył, że coś się w nim zmieniło. Zaczął bowiem odczuwać wstyd. I ostatecznie pękła również relacja człowieka do całego stworzenia. Pojawiła się przemoc: „ono zmiażdży ci piętę, a ty zmiażdżysz mu głowę”.
Przez noc ku pierwotnemu światłu
Przystosowaliśmy się do nowych warunków, coraz bardziej zapominając o pierwotnym stanie pokoju, światła i rozpoznanej prawdy w otaczającej rzeczywistości. Ojcowie Kościoła bardzo często mówili o patologii naszego poznania oraz konieczności przebudzenia wewnętrznego człowieka, zdolnego do poznania i przeżywania własnej egzystencji w duchu i prawdzie.
Chrystus przyszedł ogłosić nam na nowo, że Królestwo Boże jest pośród nas. To znaczy, że rajski i pierwotny pokój, światło i prawda, nadal są między nami, lecz to my nie potrafimy ich dostrzegać i przeżywać.
Teologie zazwyczaj boją się panteizmu, mistycy są znacznie odważniejsi
Światło ogłoszone i podarowane przez Mistrza z Nazaretu na nowo przywróciło nam zapomnianą drogę do stanu i miejsca sprzed grzechu. Jednak powrót z tego dalekiego wygnania dla każdego homo viator staje się właśnie doświadczeniem nocy, ponieważ z każdym kolejnym krokiem człowiek przybliża się do pierwotnego światła.
Zmysły zewnętrzne i wewnętrzne doznają wtedy przestrojenia. Przychodzi przeczucie o zbliżającym się wielkim niebezpieczeństwie obranej drogi. Dezintegracji zostanie bowiem poddane wszystko, co do tej pory tak sumiennie budowaliśmy i przyjmowaliśmy za pewniki.
W procesie tym na poszczególnych etapach będzie chodziło o uleczenie naszych patologii poznawczych, wygaszenie fałszywego ego, przebudzenie wewnętrznego oka zdolnego do postrzegania rzeczywistości na głębszym poziomie oraz utkanie nowego i przebudzonego ja, które powstaje niczym feniks z popiołów.
„Jesteście bogami”
Śmierci nie ulegnie jedynie głęboko zakorzeniony w nas nietknięty obraz, będący zapowiedzią odzyskania utraconego raju, za którym wszyscy tęsknimy, nawet jeśli jest to tęsknota anonimowa i bezpiecznie ukryta.
W Ps 82,6 Bóg mówi do sędziów Izraela: „Wszyscy jesteście bogami i synami Najwyższego”. Nocny wędrowiec do świtu, który zdecydował się wejść na niebezpieczną drogę przemiany, zostanie ostatecznie poprowadzony w niespotykane dotąd rejony, które pozwolą mu odkryć swoją wszechogarniającą boską tożsamość.
Św. Jan od Krzyża pisze, że „centrum duszy jest Bóg” („Żywy płomień miłości” 1,12). W innym miejscu wyraża to jeszcze dobitniej: „Dusza wydaje się wtedy być więcej Bogiem niż duszą i w rzeczy samej jest Bogiem przez uczestnictwo” („Droga na Górę Karmel” II 5,7). Zresztą św. Augustyn wieki wcześniej mówił, że Deus interior intimo meo, co można tłumaczyć i interpretować jako: Bóg to więcej niż ja sam, Bóg to moje prawdziwe „ja”.
Mój nieoceniony współbrat, wybitny pisarz duchowy śp. o. Wilfrid Stinissen OCD – analizując ten proces, którego dokonuje w nas światło – zadał prowokujące pytanie: czy nie trąci to nieco panteizmem? I odpowiedział: Teologie zazwyczaj boją się panteizmu, mistycy są znacznie odważniejsi.
Wielu mistyków będzie używać takich zaskakujących określeń, które dla mistrzów podejrzliwości okażą się dryfowaniem w kierunku dalekiego panteistycznego Wschodu, zaś dla ludzi pochłoniętych osobowym Bogiem będzie to jednak ich doświadczenie – choć często niewyrażalne, to na wskroś naturalne i oczywiste.
Światło na jeden krok
Będę tu zastanawiał się, czy refleksje Jana od Krzyża o nocy ciemnej zachowują aktualność ponad 430 lat po jego śmierci. O ile jeszcze w niedalekiej przeszłości ludzie przechodzili noce duchowe w klasycznym procesie następstw, o tyle współcześnie sytuacja się zmienia. Można zaobserwować, że noce ciemne często przybierają różne wariacje, w zależności od historii i egzystencji danego człowieka. Przenikają się zarówno w swojej etapowości, jak i w doświadczaniu na poszczególnych poziomach ludzkiej kondycji.
Niezależnie od tego, w którym momencie opowieści swojego życia znajdujesz się, Czytelniku lub Czytelniczko, stawiam sobie jeden, jedyny cel tej wspólnej adwentowej drogi pośród nocy naszych egzystencji. Cel ten przyświecał również św. Janowi od Krzyża.
Chciałbym dać ci nadzieję, że przejście przez wszelkie egzystencjalne noce jest w zasięgu twoich schodzonych i zmęczonych stóp. Nadzieję, która rozprasza lęki oraz z dziecięcą swadą zaprasza do abrahamowego wyjścia w nieznane. Nadzieję, która na newmanowski sposób jest światłem na jeden, kolejny krok w tej powrotnej drodze do rajskiego domu. Zapraszam, ruszajmy!
„Prowadź Światło łagodne
Pośród otaczającej ciemności,
Ty mnie prowadź!
Noc jest ciemna,
a ja jestem daleko od domu,
Ty mnie prowadź,
Strzeż moich kroków!
Nie proszę, bym widział
aż po horyzont;
jeden krok
mi wystarczy”
[John Henry Newman, „Lead, Kindly Light”, tłum. Jerzy Szymik, cyt. za: Jerzy Szymik, „Cierpliwość Boga”, Katowice 2006]
Przeczytaj także: Wyjałowieni chrześcijanie i kontemplacja