Zima 2024, nr 4

Zamów

Dlaczego Niemcy na wschodzie wybierają radykałów?

Plakat wyborczy AfD z wyborów lokalnych w Szlezwik-Holsztyn w 2018 r. Napisy: „Islam nie należy do Niemiec”, „Wolność kobiety nie podlega negocjacjom!”. Zdj. Creative Commons.

Poczucie marginalizacji wpycha ludzi w objęcia populistów z prawej i lewej strony, którzy obiecują proste rozwiązania – takie jak ograniczenie imigracji czy zakończenie wojny na Ukrainie.

Zwycięstwo AfD w landowych wyborach w Turyngii jest historyczne. Po raz pierwszy od 1945 r. skrajnie prawicowa partia wygrywa w Niemczech wybory i to 1 września. Skąd bierze się poparcie dla ugrupowań skrajnych zwłaszcza na wschodzie? I jaki wpływ mają sukcesy radykałów na politykę rządu federalnego? 

Siłę AfD, najważniejszej partii we wschodnich landach, widać już na moście w Słubicach. Zaraz po przekroczeniu Odry rzuca się w oczy szereg niebieskich plakatów z jednoznacznym przekazem do wyborców: „Zamknąć granicę!”. AfD konsekwentnie buduje swoją pozycję w sondażach, wykorzystując strach oraz błędy w polityce migracyjnej Berlina – bo dla wyborców w Saksonii i Turyngii kwestia uchodźców jest priorytetowa, jak pokazały wyniki głosowania w obu landach.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.

Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

W mniejszej Turyngii AfD zapewniła sobie pewne zwycięstwo, zdobywając jedną trzecią głosów. W Saksonii skrajna prawica o włos uległa rządzącej tam od 1990 r. CDU, zdobywając 30 proc. poparcia. W obu landach do utworzenia rządu politycy AfD będą potrzebować skrajnie lewicowej partii Związek Sahry Wagenknecht, która zdobyła 16 proc. poparcia w Turyngii i 12 proc. w Saksonii. 

Migracje i strach przed wojną

Kampanię wyborczą zdominowały dwa hasła: ograniczenia migracji oraz zaprzestania pomocy Ukrainie. Obecnie w Niemczech przebywa 242 tysiące osób bez prawa do pobytu, z których 80% nie można deportować. Przyczyny są różne: zły stan zdrowia, brak dokumentów, sprzeciw kraju pochodzenia na ich przyjęcie, a także regulacje rządu federalnego, które zabraniają deportacji do takich krajów jak Syria czy Afganistan. Dla większości Niemców nie są to jednak dostateczne powody, co tylko pogłębia frustrację związaną z polityką migracyjną. W efekcie na plakatach wyborczych AfD, ale także CDU, partii byłej kanclerz Merkel, pojawiły się wezwania do zaostrzenia polityki migracyjnej.

Aż 54 proc. Niemców ze wschodu uważa, że RFN jest demokracją tylko teoretycznie, a de facto obywatele nie mają realnego wpływu na decyzje

Kamil Frymark

Udostępnij tekst

Drugim hasłem kampanii, które przyniosło sukces zarówno AfD jak i BSW, było nawoływanie do zaprzestania pomocy Ukrainie. Na wiecach wyborczych obu partii obecne były rosyjskie flagi i hasła wznowienia współpracy z Putinem. Pytani przez demoskopów mieszkańcy Turyngii w większości (62 proc.) wskazują, że pomoc militarna jest zbytu duża. Nakłada się na to zdecydowanie inny niż w Polsce obraz Rosji we wschodnich landach.

Tam dominuje strach przed agresorem oraz poczucie bezcelowości oporu, który zawsze zostanie złamany przez kremlowskie mocarstwo atomowe. Podszyte jest to silnym antyamerykanizmem – a nierzadko wręcz formułowanym wprost sprzeciwem wobec zachodnich wartości, a także wdzięcznością Rosji za „dar zjednoczenia” Niemiec. Na tych nastrojach swoją pozycję buduje AfD i BSW. 

Obywatele drugiej kategorii

Aby lepiej zrozumieć, skąd bierze się tak wysokie poparcie dla ugrupowań skrajnych, warto wybrać się na niemiecką prowincję. Podróżując po miasteczkach Brandenburgii – gdzie wybory odbędą się 22 września, Saksonii i Turyngii – trudno dostrzec biedę, rozpadające się budynki czy słabą infrastrukturę. Wręcz przeciwnie, prędko dostrzeżemy tam setki miliardów euro zainwestowanych po upadku muru berlińskiego, które miały przyspieszyć transformację i wyrównać poziom życia. Te środki miały przynieść „kwitnące krajobrazy”, które tuż po zjednoczeniu obiecywał kanclerz Helmut Kohl.

Mimo to, w rozmowach z mieszkańcami byłego NRD powraca jak mantra poczucie bycia obywatelami drugiej kategorii. Dobrze ujął to Dirk Oschmann w książce „Wschód: zachodnioniemiecki wynalazek”, gdzie wypunktował liczne bolączki, trapiące całe pokolenia na wschodzie. A jest ich sporo. Od braku reprezentacji wśród lokalnych elit – dość powiedzieć, że spośród wszystkich rektorów uczelni wschodnioniemieckich tylko jedna osoba pochodzi z byłego NRD – przez ciągłe pouczanie i przypominanie, że wschód powinien dorównać zachodowi we wszystkich dziedzinach, od demokracji po gospodarkę.

Do tego dochodzi poczucie marginalizacji, zwłaszcza obszarów wiejskich, oraz brak zainteresowania sprawami zwykłych Niemców ze strony polityków z Berlina. To wszystko wpycha ludzi w objęcia populistów z prawej i lewej strony, którzy obiecują proste rozwiązania, takie jak ograniczenie imigracji czy zakończenie wojny na Ukrainie.

AfD doskonale wykorzystuje te nastroje. Partia nie jest fenomenem wyłącznie wschodnioniemieckim, ale właśnie tutaj cieszy się wyjątkowo wysokim poparciem. Wybory pokazały, że nawet wśród najmłodszych wyborców dominuje AfD. Czerpią oni swoją wiedzę o świecie w znacznej mierze z mediów społecznościowych, gdzie AfD porusza się z niebywałą sprawnością.

Starsze pokolenia do skrajnej prawicy zbliża obawa przed utratą mozolnie wywalczonego po latach bolesnej transformacji status quo. Zagrożenie widzą w uchodźcach, w tym w przekazywaniu funduszy na opiekę, integrację czy pomoc socjalną. Chcieliby te środki przeznaczać na lokalne szkoły, drogi czy nowe przychodnie. Mowa tu o niebagatelnej kwocie prawie 30 miliardów euro, które niemieccy podatnicy wydają rocznie na politykę migracyjną. Dochodzi do tego niechęć wobec arbitralnych decyzji Berlina w sprawie przyjmowania azylantów oraz generalny opór wobec zmian. W odczuciu dużej części wyborców AfD Niemcy powinny pozostać Niemcami – najlepiej takimi, jakimi były kiedyś.

Szok transformacji

Lęk przed zmianą nie jest bezpodstawny, co podkreśla Uta Bretschneider, dyrektorka lipskiego Forum Historii Współczesnej. Na tle plakatów ukazujących pierwsze wolne wybory w 1990 r. w Saksonii tłumaczy, że dla mieszkańców wschodu, niemal w jedną listopadową noc 1989 roku, zmieniło się wszystko. Pojawiła się wolność, nowe możliwości oraz przede wszystkim zachodnioniemiecka marka, ale równocześnie przyszła utrata pracy i masowe bezrobocie, które w połowie lat 90. sięgało dwudziestu procent.

Bretschneider dodaje, że wraz z upadkiem muru rozpoczął się masowy exodus najzdolniejszych i najbardziej mobilnych młodych ludzi, zwłaszcza kobiet. Ich brak jest odczuwalny do dziś. Najlepiej widać to w miastach średniej wielkości i na prowincji. Sama Saksonia, największy land wschodnich Niemiec, od czasu zjednoczenia utraciła około 700 tysięcy mieszkańców. To tak, jakby z mapy landu zniknął Lipsk lub Drezno. 

Gdy pytam o przyczyny poparcia dla AfD Ilko-Saschę Kowalczuka, autora niedawno wydanej książki „Szok wolności” (Freiheitschock), wskazuje na dwa kluczowe zjawiska. Z jednej strony mówi o wpajanej przez 45 lat potrzebie rządzenia „silną ręką”. Stąd wynika tak duża wyrozumiałość we wschodnich Niemczech dla Putina i jego zbrodniczych działań. Drugim elementem układanki jest głęboka nieufność wobec państwa, instytucji demokratycznych czy mediów publicznych.

W opublikowanym niedawno sondażu dziennika FAZ, aż 54 proc. Niemców ze wschodu uważa, że RFN jest demokracją tylko teoretycznie, a de facto obywatele nie mają realnego wpływu na decyzje. Dla porównania, na zachodzie kraju ten pogląd podziela tylko 27 proc. mieszkańców. Kowalczuk dodaje, że te nastroje wykorzystuje nie tylko AfD, ale także nowa partia na niemieckiej scenie politycznej – BSW. To efemeryczne ugrupowanie, łączące elementy programów różnych opcji. Partia byłej liderki Lewicy (Die Linke), Sahry Wagenknecht, postuluje zarówno moratorium na przyjmowanie uchodźców, jak i zaprzestanie wsparcia dla Ukrainy oraz współpracę z Rosją. 

Co po wyborach?

Wesprzyj Więź

Zwycięstwo skrajnej prawicy i świetny wynik partii Wagenknecht w landach wschodnich będą miały również przełożenie na politykę federalną. Koalicja SPD, Zielonych i FDP w Berlinie będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jej trwanie służy jeszcze realizowaniu wspólnego programu i czy daje szansę na dobry wynik w przyszłorocznych wyborach do Bundestagu.

Jeżeli liderzy koalicji uznają, że jest inaczej, czeka nas debata o przyspieszonych wyborach. Niemiecka polityka już dawno przestała być przewidywalna i nic nie wskazuje na to, by miało się to szybko zmienić.

Przeczytaj również: Nowe pokolenie niemieckich radykałów

Podziel się

1
1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.