Chrześcijaństwo jest najlepiej nam znaną sferą symboliczną, która daje narzędzia do rozmowy o sprawach fundamentalnych i ugruntowuje wartości w czymś obiektywnym – mówi „Gazecie Wyborczej” Tomasz Stawiszyński.
O świecie w kryzysie Ewa Kaleta rozmawia w sobotniej „Gazecie Wyborczej” z Tomaszem Stawiszyńskim, filozofem, eseistą, autorem książek m.in. o bezradności.
Zwraca on uwagę, że „istnieją takie wymiary istnienia, życia, doświadczenia, które są ciemne i tragiczne i z których nie płyną żadne nauki. Współczesna kultura stara się tych obszarów nie widzieć, udaje, że ich nie ma, a także monetyzuje nasze przed nimi lęki, podsuwając nam różne rzekomo ultraskuteczne sposoby na ich uniknięcie. Tylko że ich się nie da uniknąć, prędzej czy później się o tym przekonujemy”.
– Proponuję, żeby kulturę opartą na efektywności, sprawności i sile, zastępować kulturą opartą na trosce, współczuciu i wspólnocie wynikającej z tego, że wszyscy jesteśmy podatni na przemijanie, choroby i śmierć – zaznacza Stawiszyński.
Zauważa również, że swoją pozycję społeczną utraciło chrześcijaństwo, jednak w pustym miejscu po nim pojawiła się „nie nowa, racjonalna, świecka kultura, lecz narracje tożsamościowe, pseudonauka, teorie spiskowe i skomercjalizowane ezoteryzmy”. – Skądinąd wydaje mi się, że chrześcijaństwo będzie się odradzać i wracać do gry, wcale nie w formie fundamentalistycznej – stwierdza filozof.
Z Tomaszem Stawiszyńskim rozmawia Karol Grabias
– Chrześcijaństwo jest najlepiej nam znaną sferą symboliczną, pojęciową, filozoficzną, która z jednej strony daje narzędzia do rozmowy o sprawach fundamentalnych – życiu, śmierci, sensie, przemijaniu, dobru i złu – z drugiej natomiast ugruntowuje wartości w czymś obiektywnym – dodaje.
Autor „Ucieczki od bezradności” przyznaje: – Szukaliśmy nowych filozofii, nowych źródeł, a okazuje się, że w tych starych, traktowanych pobłażliwie i protekcjonalnie, mamy wciąż żywe przesłanie, które jest właśnie tym, czego uporczywie poszukujemy gdzie indziej.
W ocenie Stawiszyńskiego „tam, gdzie tracimy kryterium prawdy – ba, gdzie tracimy w ogóle świadomość, że prawda jest możliwa – tam wcale nie pojawia się wyłącznie ciekawa, kolorowa różnorodność, lecz przede wszystkim siła”.
Przeczytaj też: Nie „żyj w zgodzie ze sobą”. To zwyczajnie niebezpieczne
DJ