Zima 2024, nr 4

Zamów

Powstanie Warszawskie: tylko złe decyzje i wielki wkład w narodową tożsamość

Powstanie Warszawskie: Pułkownik „Monter” (pośrodku, w furażerce) wraz oficerami BIP. Zdjęcie wykonane nieopodal gmachu Poczty Głównej przy pl. Napoleona, 10 sierpnia 1944. Fot. Wikimedia Commons

Bohaterów tamtych wydarzeń została między nami garstka. To ostatni kombatanci wolnej Polski. Możemy czerpać z ich wiary w niepodległość, wolność i suwerenność.

Po 1989 roku pamięć o Powstaniu Warszawskim mogła wreszcie wybrzmieć w sferze publicznej, a sami powstańcy mogli w końcu wyjść z cienia. Ostatnimi laty w debacie publicznej wyraźnie zaistniała jednak kontestacja decyzji o wybuchu Powstania, sensu walki z bronią w ręku w ogóle czy o bezmyślności dowódców. Taka narracja była dominująca w PRL, a dziś powróciła, głoszona głównie przez tzw. realistów, którzy lansują podobny pogląd, rozkładając tylko inaczej akcenty.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.

Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.

Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:

Powstanie Warszawskie: przypominać fakty

Pięć lat życia w okupacyjnej Warszawie mogą zrozumieć tylko ci, którzy tę gehennę przeżyli. Codzienny strach przed łapankami, wywózkami, śmiercią. Okupacji Warszawy nie da się porównać z okupacją Paryża czy Brukseli i innych zachodnich miast. Mimo tego wielu publicystów zastanawia się, kto odpowiada za śmierć niemal 200 tysięcy cywilów i zrujnowanie stolicy. Już samo postawienie tego problemu w ten sposób jest policzkiem dla naszych przodków i zwycięstwem niemieckiej polityki historycznej. Dezawuuje bowiem i zmywa odpowiedzialność za zbrodnie z niemieckich zbrodniarzy.

80 lat od wybuchu Powstania nadal należy przypominać, że za zniszczone miasto i śmierć cywilów odpowiadają Niemcy i ich kolaboranci. Nikt więcej. Nie dało się przecież przewidzieć, że z taką furią Niemcy zniszczą Warszawę, wymordują tak wielką liczbę cywilów, dopuszczą się tysięcy zbrodni. Jeśli uznać wybuch Powstania Warszawskiego za bezcelowy, to podobnie należałoby ocenić również inne wydarzenia z polskiej tradycji niepodległościowej, jak Powstania Listopadowe i Styczniowe albo rewolucję 1905 roku.

Czy byłyby podejmowane kolejne próby walki o suwerenność, gdyby nie było tych poprzednich? Bez walki nie byłoby niepodległości. Józef Piłsudski mówił: „Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi. A niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale bardzo kosztownym!”. I tę cechę widać niestety również dziś. Decyzja o wybuchu Powstania była zła, ale w tamtym momencie żaden krok nie mógł być dobry. Polski dramat zawsze polegał na wyborze „lepszego” – czy też mniejszego – zła, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi.

W okresie PRL dominowała teza o politycznej głupocie dowódców, naiwności, krótkowzroczności, czasem określana mianem warszawskiej awantury. Co byłoby jednak, gdyby Powstanie Warszawskie nie wybuchło? Z pewnością komuniści zbudowaliby mit nieprzydatności Armii Krajowej, braku sensu jej istnienia, skoro nie potrafiła przeciwstawić się Niemcom. Sami tymczasem, poprzez radiostację, kierowaną przez Związek Patriotów Polskich, nawoływali do powstania. Od 22 lipca Józef Stalin miał już swój rząd, a poprzez manifest PKWN dążył jawnie do stalinizacji Polski. Bez powstania komuniści zawłaszczyliby pamięć o polskiej tradycji niepodległościowej, a AK byłaby zmarginalizowana, o ile w ogóle pojawiłaby się w podręcznikach.

Kluczowa kontrowersja dotyczy jednak alternatywnych losów miasta i jego mieszkańców. Czy rzeczywiście nie podejmując decyzji o rozpoczęciu Powstania, kierownictwo AK ocaliłoby Warszawę, a Niemcy nie broniliby miasta przed Armią Czerwoną? Bronili przecież wcześniej dużo mniejszych ośrodków miejskich. Trudno więc sobie wyobrazić, aby podali Sowietom stolicę na tacy.

Na dalekosiężne skutki Powstania można patrzeć z jeszcze jednej perspektywy. Mianowicie, jak wyglądałaby PRL, gdyby nie tradycja powstańcza? W okresie władzy PZPR utarło się powiedzenie, że jesteśmy najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym. Warto podjąć trud i zastanowić się: dlaczego? Może właśnie opór Polaków był ostrzeżeniem dla radzieckiego zwierzchnictwa przed zbyt radykalnymi decyzjami? Stalinizacja w Polsce, choć krwawa i dramatyczna, nie była tak bezwzględna jak w Rumunii, Czechosłowacji czy na Węgrzech. Podobnie sprawa wyglądała z kolektywizacją rolnictwa, którą zrealizowano we wszystkich państwach obozu socjalistycznego. Z wyjątkiem Polski.

Mity założycielskie wolnej Polski

Gdy myślę o upamiętnieniu Powstania Warszawskiego w III RP, przypominam sobie, co było mitem założycielskim II RP. Jednym z głównych jego elementów była pamięć o Powstaniu Styczniowym. Powstańców otaczano powszechnym kultem, cieszyli się szacunkiem społeczeństwa. Ustawą z 18 grudnia 1919 r. wszystkich żyjących weteranów Powstania (żyło ich wówczas 3 644) awansowano na stopień podporucznika, czyli najniższy stopień oficerski, a dotychczasowych oficerów –  na stopień wyższy. 2 sierpnia tego roku przyznano im też stałą dożywotnią pensję, a rozkazem ministra spraw wojskowych z 7 listopada 1922 r. nakazano wojskowym oddawać honory powstańcom równego i wyższego stopnia.

Nadawano także ordery – odnowiony Virtuti Militari i nowo ustanowiony Krzyż Niepodległości. W przeddzień 70. rocznicy Powstania Styczniowego to ostatnie odznaczenie, w najwyższej klasie – z Mieczami, nadano wszystkim poległym i zmarłym powstańcom, symbolicznie dekorując nim Krzyż Traugutta w warszawskiej Cytadeli.

Powstańcy warszawscy na publiczne docenienie ich wysiłku musieli czekać równie długo. Wydaje się jednak, że nie otoczono ich aż tak wielkim szacunkiem państwowym jak weteranów 1863 roku. Społecznie widać olbrzymie zapotrzebowanie na zachowanie pamięci o wydarzeniach z 1944 roku. Od kilku dekad na organizowanych uroczystościach centralnych zjawiają się tłumy mieszkańców Warszawy, a w miastach całej Polski 1 sierpnia o godz. 17.00 oddaje się hołd powstańcom.

Wesprzyj Więź

Bohaterów tamtych wydarzeń została między nami dziś już tylko garstka. To ostatni kombatanci wolnej Polski. Możemy czerpać z ich wiary w niepodległość, wolność i suwerenność, a także z wkładu, jaki wnieśli w budowę narodowej tożsamości. Ich walka była prawdziwa, reszta jest tylko polityką.

Prymas Stefan Wyszyński wspominał: „Już pod koniec Powstania, idąc przez las, zobaczyłem stertę spopielonych kart przyniesionych przez wiatr. Na jednej z nich został niedopalony środek, a na nim słowa: «Będziesz miłował…». Nic droższego nie mogła nam przynieść ginąca Stolica. To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament… «Będziesz miłował…”.

Przeczytaj też: Wybrać kształt katastrofy. Powstanie Warszawskie – próba bilansu

Podziel się

4
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.