Zima 2024, nr 4

Zamów

Cnota oszczędności wiedzie do wolności. Fenomen Stefczyka

Franciszek Stefczyk. Fot. domena publiczna

Stefczyk zainicjował wielki ruch społeczny ludzi, których nikt paternalistycznie nie wyzwalał – zaoferował wsparcie i pokazał skuteczne narzędzia, aby o własnych siłach odbili się od dna.

30 czerwca minęła setna rocznica śmierci Franciszka Stefczyka. Przeszła właściwie bez echa. Tymczasem mało kto tak bardzo zasługuje w Polsce na huczne i szeroko zakrojone upamiętnienie w okrągłą rocznicę śmierci. W dodatku można byłoby to zrobić ponad wieloma podziałami nie tylko politycznymi, ale także sięgającymi głębiej, do samego rdzenia krajowych postaw i orientacji ideowych.

Dzieło organizacyjne i materialne Franciszka Stefczyka pochłonęły dziejowe zawieruchy i przeobrażenia ustrojowe – okupacja hitlerowska oraz lata PRL-u. Jego idee zostały zmarginalizowane najpierw przez „realny socjalizm”, a następnie przez liberalny kapitalizm, jako sprzeczne czy tylko odległe od dominujących wzorców i systemów wartości. Było to jednak dzieło wielkie, a sferze wysiłków oddolnych – jedno z największych w Polsce.

Przyszedł na świat 2 grudnia 1861 roku w Krakowie jako jeden z siedmiu synów Franciszka i Wiktorii Stefczyków. Rodzice mieli chłopskie pochodzenie, jednak ojciec zdobył wyższe wykształcenie i opuścił rodzinne gospodarstwo pod Wadowicami. Przez wiele lat był sekretarzem Rady Powiatowej w Krakowie, a także aktywnie udzielał się w Towarzystwie Szkoły Ludowej – organizacji propagującej edukację i samokształcenie warstw plebejskich.

Syn imiennik otrzymał staranne wykształcenie w elitarnym krakowskim gimnazjum św. Anny, w którym z wyróżnieniem zdał maturę. W trakcie nauki planował wraz z kolegami „spisek patriotyczny”. Inicjatywę przekształcono w jawną grupę samokształceniową oraz w środowisko „oświaty ludowej”. Młodzi prenumerowali czasopisma przeznaczone dla ludności wiejskiej, a następnie podczas pieszych wypraw rozprowadzali je wśród chłopów z podkrakowskich wsi.

Chłopca wychowywano w duchu religijnym, co nie pozostało bez znaczenia w jego późniejszych wyborach ideowych. Po maturze podjął studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przygotował rozprawę poświęconą Bolesławowi Śmiałemu. Jej rozszerzona wersja stała się fundamentem pracy, na której podstawie Stefczyk uzyskał w roku 1887 tytuł doktora nauk historycznych. W międzyczasie uczęszczał na wykłady na Uniwersytecie Wiedeńskim.

Ruch spółdzielczy, aczkolwiek bardzo mocno akcentujący korzyści pragmatyczne, był także ruchem rozwoju moralnego.

Remigiusz Okraska

Udostępnij tekst

Po powrocie do kraju rozpoczął pracę w Krajowej Średniej Szkole Rolniczej w podkrakowskim Czernichowie. Prowadził zajęcia m.in. z ekonomii społecznej i statystyki rolniczej. W połowie przedostatniej dekady XIX w. zaangażował się w działalność miejscowego kółka rolniczego. Inicjatywy takie miały wspierać prowadzenie gospodarki rolnej przez niewielkich posiadaczy, których w ubogiej Galicji, nękanej plagą rozdrobnienia gruntów, była znakomita większość.

Dzięki działaniom kółek rolniczych można było na przykład ominąć pośredników w handlu zbożem i innymi produktami rolnymi, aby chłopi mogli zyskać lepsze ceny. A także hurtowo sprowadzać artykuły niezbędne w gospodarstwach (nasiona, nawozy, narzędzia itp.). Wkrótce Stefczyk został wybrany w skład Zarządu Głównego Towarzystwa Kółek Rolniczych.

Na ratunek

Właśnie w środowisku „kółkowym” Stefczyk podjął się działalności, z której później zasłynął.

Wiosną 1889 r. członkowie czernichowskiego kółka rolniczego zmagali się ze skutkami nieurodzaju. Niewielkie zbiory z poprzedniego sezonu oznaczały wyjątkowo ciężki przednówek. W obliczu głodu i niemożności wykarmienia zwierząt hodowlanych, chłopi planowali sprzedać inwentarz żywy. Stefczyk nakłaniał ich do zmiany decyzji, widząc w tym chwilowy ratunek za cenę długofalowego osłabienia kondycji gospodarstw. W trakcie dyskusji chłopi uświadomili młodemu społecznikowi, jak bardzo są zależni od lichwiarskich pożyczek zapewniających kapitał obrotowy za cenę wysokich odsetek, pochłaniających gros zysków z produkcji rolnej.

Zdarzenie to, a także niedawna lektura głośnej wówczas „Nędzy Galicji w cyfrach” Stanisława Szczepanowskiego, skłoniły Stefczyka do utworzenia spółdzielczej kasy oszczędnościowo-pożyczkowej według modelu Fryderyka Wilhelma Raiffeisena. Były to inicjatywy znane mu z wykładów w Wiedniu.

Latem 1889 r. wybrał się do Münster w Westfalii – centrali „raiffeisenek”, jak je potocznie zwano. Odbył wiele spotkań instruktażowych, otrzymał też liczne materiały informacyjne. Po powrocie napisał tekst pt. „O spółkach systemu Raiffeisena”. Był to pierwszy w zaborze austriackim obszerny i fachowy materiał prezentujący ten model spółdzielczości oszczędnościowo-kredytowej.

W Galicji funkcjonowały już spółdzielnie wzorowane na pomyśle Schulzego z Delitzsch. Model ten był wcześniejszy o kilkanaście lat w swej ojczyźnie – Niemczech. Był dogodny dla miejskich rzemieślników i zamożnego chłopstwa, ale „omijał” potrzeby i możliwości drobnych ubogich rolników. A to oni stanowili ogromną większość ludności wsi galicyjskiej.

Naprzeciw takim realiom wychodził model Raiffeisena. Jego główne cechy to: niewielki zasięg terytorialny spółdzielni (wieś, parafia, niewielka gmina); symboliczna wysokość udziałów członkowskich (możność akcesu nawet osób ubogich); dogodne zasady oszczędzania (wpłaty nawet bardzo niskie i w dowolnym momencie); kredyt długoterminowy i dostosowany do rytmu gospodarki rolnej; nieograniczona odpowiedzialność członków za operacje finansowe (bazowanie na silnej nieformalnej kontroli społecznej i wzajemnym zaufaniu, co skutkowało niskim odsetkiem kredytów niespłacanych), nieodpłatna praca zarządów spółdzielni (niskie koszty własne inicjatywy).

W początkach 1890 r. z inicjatywy Stefczyka utworzono w Czernichowie pierwszą w Polsce spółdzielnię według modelu Raiffeisena – „Spółkę oszczędności i pożyczek”. „Spółka” w nazwie jest myląca – tak nazywano wówczas spółdzielnie. Ich członkowie mieli równy głos niezależnie od ilości/wielkości udziałów, a wszystkie decyzje podejmowano demokratycznie.

Do współpracy Stefczyk pozyskał m.in. miejscowego księdza-społecznika Edwarda Królikowskiego. Ułatwiło to przekonanie lokalnych gospodarzy do nowej inicjatywy. „W ciągu niedzielnego popołudnia parafianie czernichowscy złożyli wkładek oszczędności około siedmiu tysięcy złotych reńskich” – wspominał Wincenty Badura. Na skarbonkach rozdawanych członkom umieszczono napis „Cnota oszczędności wiedzie do wolności”. Zebranie założycielskie uchwaliło oprocentowanie kredytów na poziomie 6 procent, natomiast wkłady oszczędnościowe były oprocentowane w wysokości 4,5 procent.

Przez pierwszych osiem lat Stefczyk pełnił funkcję kasjera spółdzielni, a od roku 1893 był także przewodniczącym Rady Nadzorczej. Obie funkcje sprawował nieodpłatnie, podobnie jak jego współpracownicy. Dziś to trudne do wyobrażenia, prawda?

Już po kilku miesiącach okazało się, że czernichowska „kasa” zarazem jest rentowna, jak i udziela chłopom kredytu dogodnego i przydatnego w ich działalności. Do końca pierwszego kalendarzowego roku istnienia spółdzielni udzielono 117 pożyczek, a ich spłaty były dokonywane sumiennie i terminowo, przynosząc zysk i przyrost kapitału obrotowego.

Ziarnko do ziarnka

Zachęcony sukcesem, Stefczyk propagował tworzenie podobnych inicjatyw. Napisał fachowy podręcznik „Przewodnik dla spółkowych kas oszczędno­ści i pożyczek systemu F. W. Raiffeisena” oraz wiele tekstów popularyzujących takie inicjatywy, jeździł także z prelekcjami i poradami.

Początkowo szło jednak opornie. W ciągu dekady powstało 26 kas oszczędnościowo-pożyczkowych tego typu w Galicji i na Śląsku Cieszyńskim. Nie chodziło przy tym, wbrew stereotypom, o chłopską „ciemnotę” czy „bierność”. Chętnych do zakładania spółdzielni było znacznie więcej, ale biedni chłopi nie mieli kapitału nawet na skromny rozruch.

Choć jedną z naczelnych zasad spółdzielczości jest poleganie na własnych siłach członków – na zbiorowej samopomocy – to Stefczyk pragmatycznie uznał, że jej ortodoksyjne stosowanie będzie na długie lata barierą w rozwoju ruchu. Dlatego rozpoczął starania o wsparcie publiczne.

W 1899 r. Sejm Krajowy (parlament regionalny ziem zaboru) po jego apelach powołał Biuro Krajowego Patronatu dla Spółek Oszczędności i Pożyczek z siedzibą we Lwowie, a wnioskodawcę uczyniono dyrektorem instytucji. Dzięki publicznej dotacji każda z powołanych i zweryfikowanych spółdzielni otrzymywała bezzwrotnie 400 koron kapitału obrotowego.

Nie tylko pieniądze miały znaczenie. Stefczyk wystosował do biskupów apel o pomoc w propagowaniu kas spółdzielczych. Zaowocowało to masowym zaangażowaniem księży – po kolejnej dekadzie zasiadali oni w zarządach lub radach nadzorczych 75 proc. „kas Stefczyka”. W podobny sposób pozyskał do współpracy duchowieństwo grekokatolickie na terenach zamieszkiwanych przez ludność rusińską i ukraińską.

Objęcie funkcji kierownika biura pozwoliło też zintensyfikować działalność popularyzatorską, wyjazdy instruktażowe, kontrole i porady.

Wielka budowla z drobnych kamyków

W efekcie tego wszystkiego rozwój „kas Stefczyka”, jak zaczęli je nazywać sami spółdzielcy, znacznie przyspieszył. W latach 1902–1912 każdego roku powstawało od 70 do ponad 150 nowych inicjatyw. W momencie wybuchu I wojny było już niemal 1500 „kas”, zrzeszających ok. 300 tysięcy członków. Wraz z rodzinami oznaczało to zasięg przekraczający prawdopodobnie milion osób czerpiących bezpośrednie korzyści z udziału w systemie stworzonym przez Stefczyka.

Ponad 90 proc. członków spółdzielni stanowili rolnicy, a ponad 4 proc. – wiejscy rzemieślnicy. Spółdzielnie stefczykowskie obejmowały w przededniu I wojny 4280 gmin, czyli niemal 70 proc. ogółu gmin wiejskich i małomiasteczkowych zaboru. Już pod koniec pierwszej dekady XX stulecia Zofia Daszyńska-Golińska – wybitna socjolożka, ale także działaczka ruchu socjalistycznego, konkurencyjnego wobec nurtu ideowego bliskiego Stefczykowi – pisała z uznaniem, że rozwój tych spółdzielni niemal wyeliminował problem lichwy na wsi galicyjskiej.

Stefczyk pozostawał pod silnym wpływem solidaryzmu katolickiego. Były to czasy, gdy kolejni papieże i inne osoby związane z Kościołem opowiedzieli się przeciwko doktrynom leseferystycznym, ale także w kontrze do socjalistycznej koncepcji walki klas

Remigiusz Okraska

Udostępnij tekst

Ale to nie wszystko. Od roku 1911 Stefczyk i współpracownicy inicjowali tworzenie szkolnych kas oszczędności – tzw. groszowych, tj. o bardzo niskich wkładach. Według stanu na koniec roku 1913 miały one 29 tys. członków.

A już w marcu 1891 r. przy czernichowskim kółku rolniczym utworzono z inicjatywy Stefczyka i współpracowników spółdzielnię rolniczo-handlową o nazwie Bazar Kółka Rolniczego. Postulowano uspółdzielczenie handlu wiejskiego. Pod koniec roku 1891 utworzono w Krakowie pierwszą hurtownię spółdzielczą, mającą obsługiwać wiejskie sklepy kółkowe – Związek Handlowy Kółek Rolniczych.

Inicjatywa odniosła sukces. Stefczyk swoim zwyczajem napisał fachowy podręcznik, jak prowadzić spółdzielcze sklepiki, organizowano także z jego inicjatywy kursy handlowe. W roku 1913 przy kółkach rolniczych funkcjonowało już niemal 500 sklepów spółdzielczych, drugie tyle wydzierżawiono kupcom, których ceny kontrolowano; istniało także 86 lokalnych hurtowni kooperatywnych.

Kolejnym polem spółdzielczej aktywności było mleczarstwo. Hodowla zwierząt mlecznych była wśród rolników zaboru austriackiego tyleż popularna, co archaiczna i mało rentowna. Również w tej sferze spółdzielczość miała stanowić remedium – zjednoczyć rozproszone działania gospodarskie i organizować infrastrukturę nadającą sens ekonomiczny takiej aktywności.

W połowie ostatniej dekady XIX stulecia rozpoczął Stefczyk organizowanie pierwszych kursów nowoczesnego mleczarstwa. W roku 1897 ukazała się jego broszura „Wskazówki o zakła­daniu i prowadzeniu włościańskich spółek mleczar­skich”, która zyskała dużą popularność wśród galicyjskich chłopów. Wiele wysiłku włożył wraz ze współpracownikami we wsparcie utworzonej w 1901 r. spółdzielni mleczarskiej w Rybnej nieopodal Czernichowa.

Miała być żywym przykładem sensowności takich działań, a w efekcie inspirować gospodarzy z innych terenów. Po zaledwie kilku latach przerabiała ona ponad milion litrów mleka rocznie z gospodarstw z kilku okolicznych wsi. Szybko poszło z naśladowaniem tego przykładu. Do końca roku 1913 powstały 73 spółdzielnie mleczarskie, posiadające 104 filie i zrzeszające niemal 23 tysiące członków.

Katolicyzm naprawdę społeczny

Wszystko to razem tworzyło wielki ruch społeczny. Zbudowany oddolnie, od zera, o własnych siłach. Ruch ludzi ubogich, zapracowanych, zwykle marnie wykształconych. Ludzi, których nikt paternalistycznie nie podnosił i nie wyzwalał, lecz zaoferował im wsparcie i pokazał skuteczne narzędzia, aby o własnych siłach odbili się od dna.

Nie tylko finansowo-materialnego. Ruch spółdzielczy, aczkolwiek bardzo mocno akcentujący korzyści pragmatyczne, był także ruchem rozwoju moralnego. W dodatku w wymiarze zbiorowym. „Kasy Stefczyka” wspierały nie tylko indywidualne gospodarowanie. Uczyły także solidarności i współpracy. Nierzadko bywały kredytodawcą na rzecz nieekonomicznych czynów zbiorowych, jak budowa domów ludowych, świetlic wiejskich itp.

Twórca „kas Stefczyka” twierdził, iż „Krzewiąc zamiłowanie oszczędności, kasa nie tylko dźwiga zamożność jednostek, ale czyni ludność dzielniejszą, kształci w niej wolę, uczy wstrzemięźliwości i przezorności. Bo oszczędzać, to znaczy wysiłkiem woli zwalczać pokusy ciała, to znaczy rozsądkiem miarkować swoje postępowanie, to znaczy nie tylko widzieć to, co się teraz dzieje, ale mieć także oczy otwarte na przyszłość i pamiętać o jutrze. Przez oszczędność rośnie tedy siła i hart moralny narodu, a to znaczy więcej nawet, niż zamożność. Przy udzielaniu kredytu pyta Spółka przede wszystkim o wartość człowieka; przez to, że między ludźmi zwracającymi się do Spółki, przebiera podług ich osobistej wartości, nie tylko zabezpiecza swoje fundusze, ale wzmacnia i ożywia także moralną opinię publiczną w okręgu swej działalności”.

Ten moralistyczny ton nie był przypadkowy. Stefczyk pozostawał pod silnym wpływem solidaryzmu katolickiego. Były to czasy, gdy kolejni papieże i inne osoby związane z Kościołem opowiedzieli się przeciwko doktrynom leseferystycznym, ale także w kontrze do socjalistycznej koncepcji walki klas. Mocno akcentowali postulaty solidarności i miłosierdzia, które w wydaniu praktycznym przybierały postać pochwały inicjatyw oddolnych (zasada pomocniczości), solidaryzmu społecznego itp.

Janusz Skodlarski, jeden z biografów Stefczyka, stwierdzał: „Z doktryny Raiffeisena […] przejął przede wszystkim chrześcijańskie aspekty programu gospodarczego. Z tych również zasad wywiódł Stefczyk koncepcję harmonii społecznej, głosząc niezmiennie postulat solidaryzmu we wszystkich możliwych jego przejawach”. Ustrój własności prywatnej wymagał w tej wizji dopełnienia przez instytucje spółdzielcze, mające chronić mniejszych i słabszych dzięki ich dobrowolnemu zrzeszaniu się.

Stefczyk pisał: „Obok spółdzielczości pozostaną niewątpliwie, jako czynnik równouprawniony, także i nadal kapitalistyczne formy organizacji pracy gospodarczej, ponieważ liczyć się trzeba z naturą ludzką, w której interes własny i miłość własna są i pozostaną silnym, a nawet cennym motorem pracy i twórczości. Ale nie mniej uprawnioną jest taka organizacja i praca, na których dnie tkwi przykazanie: «Kochaj bliźniego, jak siebie samego»”.

Michał Doskocz konkludował: „Stefczyk był katolikiem z głębokiego przekonania. Wszystkie zatem jego czyny były wyrazem niezaprzeczenie dobrze pojętej miłości bliźniego. […] Nie tylko poczynania Stefczyka na polu działalności spółdzielczej były przeniknięte ideą religii katolickiej, lecz wszystkie inne posunięcia na szerszej arenie życia społeczno-politycznego. […] zasada miłości bliźniego złagodzi samolubstwo, przeciwieństwa partyjne i narodowe”.

Nadszedł czas spłaty długu

Choć ruch „kas Stefczyka” stanowił wręcz modelowy przykład pracy organicznej, Stefczyk w przełomowym momencie dziejów pokazał, że ortodoksja jest mu obca. Ten cichy, skromny pozytywista i realista, dał się wówczas poznać jako zwolennik opcji aktywistycznej. Po wybuchu wojny opublikował bowiem apel o finansowe wsparcie Legionów.

Sugerował, że każda spółdzielnia powinna przekazać odrodzonemu wojsku polskiemu przynajmniej 400 koron. Była to kwota identyczna jak ta, którą przed laty każda nowa kasa otrzymała jako dotację publiczną. Nadszedł czas spłaty długu wobec społeczeństwa. Niemal 500 spółdzielni przekazało ponad 310 tys. koron – jak szacował Stefczyk na podstawie kosztów wyekwipowania żołnierzy, „wystawiły one do boju za wolność i niepodległość Polski oddział z 2000 legionistów”.

Choć wojna mocno nadszarpnęła dorobek materialny i możliwość działania „kas Stefczyka”, w lutym 1918 r. ich lider był inicjatorem zwołania w Lublinie „Zjazdu przewodników polskiej spółdzielczości” ze wszystkich zaborów i branż ruchu kooperatywnego. Inicjatywa ta była ważnym etapem przyszłej konsolidacji takich inicjatyw, a Stefczyk należał do grona osób najmocniej akcentujących konieczność przełamywania barier organizacyjnych i terytorialnych, ze względów zarówno patriotyczno-propaństwowych, jak i z uwagi na korzyści i rozwój spółdzielczości.

Rozwój spółdzielni stefczykowskich niemal wyeliminował problem lichwy na wsi galicyjskiej

Remigiusz Okraska

Udostępnij tekst

Apelował podczas obrad, aby „Nie mówić nic o tym, co nas dzieli, lecz wydobywać to, co nas łączy, z przekonaniem, że tego wystarczy nie tylko dla dorywczego współdziałania, lecz i dla tworzenia wspólnych instytucji”.

Po odzyskaniu niepodległości objął w lutym 1919 r. stanowisko dyrektora Centralnej Kasy Spółek Rolniczych w Warszawie. Współtworzył też Państwowy Bank Rolny i został jego dyrektorem. 1 sierpnia 1919 r. otrzymał od premiera Paderewskiego nominację na stanowisko wiceministra i prezesa Głównego Urzę­du Ziemskiego. Przygotował wtedy koncepcję reformy rolnej – „Projekt ustawy w przedmiocie parcelacji większych posiadłości ziemskich” – którym to tematem zajmował się już przed wojną.

Choć wyznawał poglądy solidaryzmu klasowego, to uważał, że liczebność i znaczenie społeczne warstwy chłopskiej powinny wymusić priorytetowe traktowanie jej interesu jako tożsamego z kondycją państwa. Już w roku 1909 w broszurze „W sprawie organizacji krajowego rolnictwa” pisał, że mają miejsce „bałamutne, naiwne lub przewrotne zabiegi ludzi i partii politycznych, aby obrona i popieranie zawodowych interesów ludności rolniczej nie stanęły przypadkiem w poprzek innym interesom, dla których obrony nadużywa się haseł narodowych, a szkodzi temu najważniejszemu interesowi narodowemu, jakim jest wzmocnienie sił i stanowiska naszego ludu rolniczego”.

Niepodległa i spółdzielcza

Dzięki staraniom Stewczyka powołano w 1919 r. Spółdzielczy Instytut Naukowy. Został pierwszym prezesem jego zarządu. Placówka stanowiła zaplecze intelektualne i badawcze ruchu spółdzielczego. Stefczyk miał też wielki wpływ na kształt ustawy o spółdzielczości z 1920 r. Na jego wniosek utworzono Radę Spółdzielczą przy Ministerstwie Skarbu.

W 1924 r. doprowadził do zjednoczenia sześciu największych organizacji systemu Raiffeisena z terenu całej Polski. Powstało wówczas Zjednoczenie Związków Spółdzielni Rolniczych RP, zrzeszające niemal 2300 spółdzielni z ponad 600 tys. członków. Jak na realia dopiero odzyskanej niepodległości i ubóstwo ziem polskich była to wielka instytucja finansowa – i nie mniej godna podziwu inicjatywa społeczna. Stanowiąca zresztą, co warto przypomnieć, tylko część wielobranżowego ruchu spółdzielczego, który w II Rzeczypospolitej zrzeszał kilka milionów osób.

Tuż po tym sukcesie odnowiła się choroba trapiąca Stefczyka od wielu lat. Długie tygodnie spędzał w szpitalu. Rada Wydziału Rolni­czego UJ zdecydowała 30 czerwca 1924 r. o przyznaniu mu habilitacji z zakresu spółdzielczości. W tym samym dniu Franciszek Stefczyk zmarł w krakowskim szpitalu wskutek powikłań pooperacyjnych. Pochowano go na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.

Wesprzyj Więź

Pośmiertnie odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Po jego śmierci spółdzielnie oszczędnościowo-kredytowe systemu Raiffeisena, zrzeszone w ZZSR RP, oficjalnie przyjęły nazwę „Kas Stefczyka”, dotychczas używaną potocznie.

Źle świadczy o państwie polskim, że takiego człowieka nie potrafiliśmy odpowiednio uhonorować w setną rocznicę śmierci. Katolika nie tylko z deklaracji, ale także z wielu czynów. Pozytywisty i orędownika legionowego czynu zbrojnego. Zwolennika gospodarki rynkowej, ale także solidarności ze słabszymi. Osoby krzątającej się przy lokalnej inicjatywie oraz twórcy jednej z największych instytucji finansowych swojej epoki. Wizjonera lepszego świata i autora podręczników o rentownej hodowli bydła mlecznego. Człowieka propagującego indywidualną zaradność i odpowiedzialność – ale także zbiorową solidarność, samopomoc i współdziałanie na rzecz wspólnego dobra.

Przeczytaj też: Trzeba nam samym robić nasze życie

Podziel się

7
5
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.