Lato 2024, nr 2

Zamów

Rzecz o miłości do tego, co żyje. Czyli: jak leczyć biofobię?

Siewka rosnąca na martwym pniu. Fot. David Alberto Carmona Coto

Zamieszkujemy planetę w zasadzie niemożliwą. Otaczają nas niemożliwe drzewa, latają nad naszymi głowami niemożliwe ptaki. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej wspaniałego i brawurowego.

W XX wieku z wielkim rozmachem podbijaliśmy kosmos. Te misje wzbogaciły naszą wiedzę i wyobraźnię. A jednak – jak zauważa astrofizyk Aurélien Barrau – obecne przedsięwzięcia tego typu nie wnoszą nic, zaśmiecają tylko przestrzeń okołoziemską i dalszą. Są formą rozbuchanej do niepojętych granic luksusowej konsumpcji. Barrau mówi wręcz o „obscenicznej turystyce nieprzyzwoitego bogactwa”.

Gigantyczne koszty całego ekosystemu ponosi się po to, by wybrać się tam, gdzie nie ma nic – zauważa Barrau. To tu, na Ziemi – maleńkiej, nawet nie mikroskopijnej wobec Kosmosu – jest „coś”. Zgodnie z naszą najlepszą wiedzą, nie ma w przestrzeni kosmicznej podobnego miejsca – w każdym razie nie wiemy, gdzie mogłoby być coś podobnego. Mieszkamy w miejscu niezwykłym, szlachetnym – tu kwitnie życie, prawdziwe bogactwo jego przejawów, miliony gatunków żywych istot, ich organizacje społeczne, więzi ze światem. I to nieprawdopodobne bogactwo, wartość jedyną w swoim rodzaju, poświęcamy, by spełnić kaprys superbogaczy, polegający na wybraniu się donikąd.

Pora przywrócić Ziemi miejsce w środku świata. Nie świata fizycznego, bo nie wiemy zbyt wiele o jego geografii i strukturze. Ale świata żywego – świata wartości.

Fascynacja tym, co martwe

Filozof Frédéric Lenoir twierdzi, że wszelka duchowość sprowadza się do kochania życia – doświadczania radości istnienia własnego w kontekście świata żywego, w sensie ducha i biologii. W wielu religiach Bóg, siła najwyższa, organizująca te przestrzenie, sam jest miłością i życiem. Pragnienie życia Lenoir umieszcza pośród największych dostępnych źródeł energii do działania, tworzenia i budowania więzi.

Te nieokreślone miękkie granice świata – granice, dzięki którym wielki system wszystkiego pozostaje niedomknięty – być może świadczą o jego boskości lub Boskiej naturze. Na pewno łatwiej odnieść się do nich w poezji niż na wykresie czy w definicji

Monika Kostera

Udostępnij tekst

Tymczasem miłość do życia, amor vitae, jest w neoliberalizmie nawet nie tylko zepchnięta na boczne tory, co praktycznie zasłonięta przez głoszone oficjalnie systemy wartości martwych: technologii finansów, rynków, mierników, sukcesów, produktów. Epoka neoliberalizmu choruje na coś, co nazywam biofobią – na odrzucenie, odrazę, strach przed tym, co żywe.

Bardziej fascynuje nas niedający się czytać potok przypadkowych słów wygenerowany przez ChatGPT niż wiersz „ostatniego poety światła”, jak krytyka określała Romana Śliwonika. Bardziej pociąga nas kolorowy bohomaz, bez żadnego uczucia wyrecyklowany przez AI, niż spotkany w lesie muchomorek czerwony. Tymczasem nasza technologia, najbardziej nawet inteligentna, potrafi tylko przerabiać to, co już jest – nigdy nie stworzy czegoś, czego wcześniej nie było, czegoś naprawdę nowego. Wszak życie, także życie twórcze człowieka – artysty od czasów prehistorycznych – umie.

Nasz przemysł, nawet ten najbardziej rozwinięty, potrafi jedynie reprodukować rzeczy w tysiącach, milionach kopii. Im bardziej identyczne, tym wyższa ponoć ich „jakość”. A tymczasem każdy muchomorek jest inny. Każda ścieżka w lesie, każdy idący nią człowiek. Każdy dąb i każdy obraz dębu Théodora Rousseau. Poeta Patrick Boulanger pisze: „morze nas widzi”. Christian Bobin, poeta zafascynowany poczuciem więzi z tym, co nas otacza, zauważa, że przedmioty uosabiają obecność ludzką – o ile są kochane, doświadczane przez nas. Bez miłości w środku są martwe. Biofobia nie idzie w parze z „pragmafilią”, czyli z miłością do rzeczy. Raczej z nekrofilią, jak skwitował neoliberalną turystykę kosmiczną Barrau.

Życie składa się z ewentualności

W aktualnym kryzysie ekologicznym ludzkość popadła w pęd zniszczenia – twierdzi Michel Blay, filozof i historyk nauki. W nowej książce, poświęconej strukturze społecznej zdefiniowanej przez technologie, Blay przekonuje, że wiedza historyczna pomoże nam zrozumieć ten pęd, jego źródła, i dokonać radykalnej reorientacji.

Punktem zwrotnym był przełom XVI i XVII wieku, gdy Natura zaczęła być przedstawiana jako maszyna (Julien Offray de La Mettrie!), a rzeczywistość – jako coś, co daje się zmierzyć i opisać ilościowo. Obecna epoka czyni z niej produkt i obiekt ekonomiczny – coś, na czym można zarobić. Ten sposób myślenia o rzeczywistości ustala porządek, który w końcu zamknął nas w bardzo wąskim rozumieniu świata, w kategoriach maszyn i ich panów. Blay proponuje przełamanie tego schematu przez bardziej wrażliwe i świadome postrzeganie Natury: w działaniach (takich jak praca rolnika), w poezji i sztuce poświęconej naturze. W ten sposób filozof wzywa do ponownego odkrycia życia, czyli wolności, wyzwolenia się z porządku technologii.

Porządek ten nie jest nieuchronny – choć tak bywa często widziany. Taka wizja, sugerująca brak alternatywy, jest polityczna i zarządcza raczej niż przeżywana – nie opisuje istotnego doświadczenia, lecz nakazuje, deklaruje, decyduje. Jest ona kwintesencją ideologii neoliberalizmu, wyrażoną u początku tej epoki przez brytyjską premier Margaret Thatcher: „There is no alternative”. To brzmi jak słaba ideologia, nawet jak ideologia desperacka, którą zapewne jest.

Żywy świat jest bowiem pełen alternatyw, a mówiąc precyzyjniej ewentualności – składa się z nich i niemal całkowicie z nich. Na tym polega życie. Brak alternatywy jest charakterystyką procesu umierania. I faktycznie tak jest – zgadzam się z Zygmuntem Baumanem, który uważał, że neoliberalizm nie jest systemem, lecz fazą wielkiego systemu – jego fazą schyłkową. Można kapitalizm lubić lub nie, ale trzeba przyznać, że bywał (o wiele) bardziej żywotny.

Człowiek żywym elementem polityki Ziemi

Żyjemy obecnie w czasach intensywnej i przyspieszającej entropii, jak głosi filozof Bernard Stiegler. Entropię można pojmować jako dynamiczny proces nieporządku, podczas którego energia jest zużywana i tracona. Jest to nieodwracalne, powoduje utratę złożoności i różnorodności, a ostatecznie – śmierć systemu (wyczerpany stan pozbawiony potencjału). Entropia to jedno z najpewniejszych, najbardziej podstawowych praw fizyki.

Jednak można, wraz z fizykiem Erwinem Schrödingerem, wierzyć w istnienie odmiennego mechanizmu. Negentropia jest cechą charakterystyczną wszelkich systemów żywych, polegającą na generowaniu i regenerowaniu życia. Kiedy organizmy się tworzą, budują potencjał – porządek, który podważa i opiera się entropicznemu dryfowaniu w stronę chaosu. Życie rozwija dynamiki powstrzymywania śmierci i rozpadu.

Filozof i historyk nauki Sébastien Dutreuil w swojej nowej książce przytacza metaforę Gai Jamesa Lovelocka i proponuje szersze oraz głębsze wykorzystanie jej, także do zrozumienia roli ludzkości w żywym ekosystemie. Dzięki przywołaniu imienia Gai możemy zrozumieć więzi żywych ludzkich idei z ekosystemem, którego jesteśmy częścią: wpływ, jaki ma ta więź na wiedzę, filozofię, socjologię i politykę.

Ta nowa filozofia natury pozwala przekonfigurować pewne ważne kategorie, takie jak przyroda, życie, środowisko i zanieczyszczenia. Pomaga patrzeć na środowisko i życie inaczej niż zwykła to czynić biologia ewolucyjna: jako na zbiór lokalnych zasobów zużywanych przez organizmy do wzrostu. Gaja to zbiór zmiennych globalnych, system, na który wpływają działania istot żywych. Człowiek jest jedną z nich. Dobrze byłoby uświadomić sobie właściwe znaczenie roli ludzkości, nie tylko jako niszczyciela i pasożyta, ale jako żywego elementu refleksyjnego w polityce Ziemi.

Bóg, czyli granica świata

Człowiek może wręcz być częścią siły żywotności. Biolog Olivier Hamant widzi ratunek dla planetarnego ekosystemu w niekonsekwencji, niespójności, w tym, co odmienne i marginalne. Tu istoty ludzkie potrafią być mistrzami – każda osoba jest potencjalnie kimś całkowicie niepowtarzalnym, innym, nietypowym. Hamant wprowadza pojęcie „krzepkości” (robustesse). Nazywa tak umiejętność do regeneracji poprzez to, co nietypowe. Krzepkość to zdolność do utrzymania stabilności w zmiennych warunkach, to odwrotność optymalizacji polegającej na zwiększaniu wydajności i liniowego rozwoju.

Krzepkość przedkłada jakość i długotrwałość nad ilość i krótkoterminowość; dzięki różnorodności i niespójności system posiada wysoką zdolność adaptacji. Na krzepkości opierają się systemowe mechanizmy odporności. Tu człowiek może wnieść prawdziwą wartość swoją nieprzewidywalnością, wrażliwością czy poetycką inkoherencją. Jak zwykle uratują nas odmieńcy i dziwaczki. Bo życie to odmienność i dziwactwo.

Pomyślmy tylko – przecież rację mają wszyscy wielbiciele sztucznie powielalnych mechanizmów i surferzy entropii, planujący ucieczkę z tej niemożliwej planety tam, gdzie jest tak, jak być powinno, gdzie jest normalność – czyli nic. Mają rację – głównym prawem świata jest wszak entropia. Życie jest mało prawdopodobne. Ba, jest właściwie niemożliwe.

Dobrze byłoby uświadomić sobie właściwe znaczenie roli ludzkości, nie tylko jako niszczyciela i pasożyta, ale jako żywego elementu refleksyjnego w polityce Ziemi

Monika Kostera

Udostępnij tekst

Zamieszkujemy planetę wybitnie mało prawdopodobną, tak bardzo odmienną od najsolidniejszych praw, że w zasadzie niemożliwą. Otaczają nas niemożliwe drzewa, latają nad naszymi głowami niemożliwe ptaki. Niemożliwa rzeka płynie w niemożliwą stronę niemożliwego morza. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej wspaniałego i brawurowego.

Barrau proponuje: nauczmy się znów kochać życie, nauczmy się żyć poetycko. Poezja i sztuka zawsze są pomocne w nauce życia i miłości, bo polegają na eksploracji granic istnienia, a te przesycone są właśnie tymi dwiema niezwykłymi wartościami. Gdyby nie były, negentropia nie istniałaby – świat byłby systemem zamkniętym, obiegiem informacji różnego typu i rozpad byłby jedynym występującym w nim procesem.

Wesprzyj Więź

Te nieokreślone miękkie granice świata – granice, dzięki którym wielki system wszystkiego pozostaje niedomknięty – być może świadczą o jego boskości lub Boskiej naturze. Na pewno łatwiej odnieść się do nich w poezji niż na wykresie czy w definicji. W jednym ze swoich wierszy („L’Emotion l’Emeute”) Patrick Boulanger pyta: „Dlaczego śmierć miałaby być religią absolutną?”. Przecież „Oka zakrytego powieką nie ma w grobie”.

Życie przekazuje życie, więź przekazuje więź, „Nic nie umiera, co się zaczyna” – pisze poeta. W języku socjologii wyraził to Kacper Leśniewicz, mówiąc: „Życie powstaje tylko z życia, nigdy nie inaczej”.

Przeczytaj też: Apokalipsa – i co potem?

Podziel się

4
4
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.