Przyszli księża nie spadną z nieba. Pomijanie wpływu kultury i internetu na młodych może prowadzić do tego, że będziemy zaklinać rzeczywistość.
Nadszedł czas święceń prezbiteratu w diecezjach i wielu zakonach, gdzie jeszcze jest kogo święcić. Kard. Kazimierz Nycz mówił ostatnio na święceniach jednego jezuity, że ta liczba, czyli jeden, to znak czasu. I pytał retorycznie: może za mało się modlimy? Może za mało dziękujemy Bogu za każde powołanie? Może. Na pewno modlitwy nigdy za dość. Ale chyba modlitwa nie rozwiązuje wszystkiego.
Przyczyn jest wiele, także tych z wnętrza Kościoła – tego, jak żyjemy, jak traktujemy siebie, jak wygląda życie księży, ich formacja, relacje między duchownymi, itd. Jeśli jest ksiądz, który broni wiary i Boga w internecie i używa hejtu, wyzywa innych, brakuje mu kultury, to właśnie takie zachowanie bardzo odpycha. Nie zdajemy sobie sprawy, jak to szybko się rozchodzi w internecie i staje się modelowym zachowaniem księdza. A gdy wychodzi na jaw, że biskup kłamie albo coś tuszuje? Tego modlitwa nie załatwi, choćbyśmy nie wiem, ile się modlili.
Nie wiem, ale chyba wciąż do nas nie dociera, jak wielką rewolucję przyniósł nie tylko internet, ale też wynalezienie smartfona i mediów społecznościowych. Zapominamy nieraz, jak ogromny wpływ na człowieka ma kultura, w której żyje. Jak bardzo oddziałuje na niego to, co czyta, czego słucha i co ogląda.
Trzeba jeszcze dodać za Rene Girardem, że człowiek jest istotą mimetyczną, czyli naśladującą innych, nawet jeśli tego nie wie, nie zdaje sobie z tego sprawy.
Powierzchowna kultura, w której funkcjonujemy, nie promuje wiernego i trwałego małżeństwa. W większości filmów, filmików, reklam, w mediach społecznościowych, wszystko kręci się wokół seksu, ukazywanego jako rodzaj sportu. Z każdym i w każdym czasie. Człowiek, powtórzę, staje się tym, co słucha i na co patrzy. Dla wielu młodych ludzi dzisiaj celibat czy ślub zakonny czystości jest do nie przyjęcia. Nawet nie dlatego, że są jakoś zepsuci czy zdegenerowani. Nie jest to po prostu wartością dla kultury masowej.
Jak młody człowiek ma czuć się pociągnięty do życia w kapłaństwie czy w życiu zakonnym, jeśli dominujący przekaz o księżach jest dzisiaj negatywny? Nawet nie wiem, czy to zawsze jest zamierzone. Po prostu skandale, przekręty zawsze cieszą się zainteresowaniem. Ale jeśli jest to jedyny przekaz, z jakim młodzi stykają się w świecie internetowym (bo tam spędzają dużo czasu), to co ma ich pociągnąć?
I szczerze mówiąc, nie wiem, jakie jest antidotum na to zjawisko. Choćby nie wiem, co Kościół by robił, nie przebije się przez media. Nie wystarczy ogłosić, żeby młodzi przyszli i przyjdą. Nie da się w żaden sposób ograniczyć swobody przepływu myśli, również: fałszu i półprawd.
Kultura, nawet jeśli licha, ma naprawdę ogromny wpływ na nas wszystkich, zwłaszcza na młodych. Trzeba dużej dojrzałości i odporności, by umieć wybierać, czym się karmić. Jak tego uczyć już dzieci? Jak prowadzić do dojrzałości? Bo powołania nie spadają z księżyca. Pomijanie wpływu kultury i internetu na młodych może prowadzić do tego, że będziemy zaklinać rzeczywistość.
Nie twierdzę, że media, internet czy smartfon są złe. I że wszystko, co przez nie przechodzi, okazuje się szkodliwe. Niemniej, łatwiej dociera się do człowieka z czymś negatywnym, łatwiej wpływać na jego emocje, popędy, niż zmotywować do refleksji. Tak, to jest znak czasu. I chyba na razie nie wiemy, jak sobie z tym poradzić…
Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Nabór i rekrutacja czy powołanie?