Zima 2024, nr 4

Zamów

Zachwyt i niezgoda. Ankieta „Mój Miłosz”

Zofia Zarębianka. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Dramatyzm i głębia religijnej refleksji wpisanej w wiersze Miłosza nie znajdują sobie równych w całej polskiej poezji XX wieku i dlatego to jego wierszami karmię się i jako badaczka, i jako człowiek.

Tekst jest częścią ankiety „Mój Miłosz”, która ukazała się w kwartalniku „Więź” lato 2024

Gdyby nie obawa przed nazbyt wzniosłym tonem, od razu na początku napisałabym, że Miłosz to w moim odczuciu najważniejszy polski poeta XX wieku, równy dokonaniami i rangą trzem wieszczom, spośród których najbliżej mu do Mickiewicza. Ratuje ten patos jedynie fakt, że to nie tylko moja opinia, aczkolwiek z pewnością opinia coraz to bardziej niszowa.

Cóż jednak mogę poradzić na to, że dla mnie osobiście twórczość Miłosza stanowi nieprzerwanie od ponad czterdziestu lat przedmiot fascynacji, zachwytu, refleksji, ale niekiedy też złości i niezgody. Od momentu, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z jego poezją podczas zajęć z literatury współczesnej na drugim roku filologii polskiej, jego wiersze towarzyszą mi zarówno w wymiarze zawodowym, jak i najzupełniej prywatnym. To ten poeta, którego podczytuję przed snem, który współbrzmi z moją wrażliwością i duchowymi częstotliwościami.

Zawodowo – był przedmiotem mojej pracy magisterskiej, do której materiały zbierałam z najwyższym trudem, gdyż dostępu do jego książek bronił status „rara” nadany im w tamtych czasach przez władze Biblioteki Jagiellońskiej. Po Nagrodzie Nobla tego rodzaju trudności zniknęły, ale przecież dalej nie było w kraju zbyt wielu wydań tej twórczości ani tym bardziej edycji krytycznych. W kolejnych latach wielokrotnie wracałam do jego dzieł, zwłaszcza do poezji, aż w końcu uzbierało się tych artykułów na dużą ponad 500-stronicową książkę.

Teraz też pracuję nad Miłoszem, wciąż odkrywając nowe sensy ukryte w jego wierszach. Wyznam, że bliższy jest mi Miłosz-poeta niż Miłosz-eseista, choć cenię też przecież bardzo myślową rozległość jego refleksji wyrażanej w trybie dyskursywnym. Wiersze Miłosza dźwięczą we mnie jego głosem, niezapomnianym wileńskim zaśpiewem, z którym w jakiś magnetyczny sposób prezentował swoje utwory. Nawet teraz jeszcze, dwadzieścia lat po jego śmierci, gdy czytam jego teksty, to słyszę głos poety, jego intonację. Wciąż jednak nie powiedziałam, dlaczego ta poezja jest dla mnie tak ważna, najważniejsza w mojej czytelniczej biografii…

Jest to twórczość nie tylko piękna, ale i niosąca wielką duchową głębię. Namysł Miłosza nad człowiekiem, nad ludzkim losem i nad kondycją świata odsłania wciąż nowe, aktualizujące się w odmiennych okolicznościach sensy.

Bliskie jest mi katastroficzne odczuwanie rzeczywistości wpisane w jego wiersze. Przejmujące są Miłoszowe rozpoznania dotyczące rozpadającego się paradygmatu kultury śródziemnomorskiej. Ta twórczość w swoim bogactwie problemowym i wewnętrznej komplikacji pulsuje migotliwością znaczeń i sprzecznych racji, pokazuje człowieka uwikłanego w zło, choć pragnącego dobra, pokazuje tragiczne spięcia psychiki rozdartej między pychą a pokorą, między nadzieją a rozpaczą, między wiarą a zwątpieniem, między chrześcijaństwem a gnozą.

Człowiek u Miłosza jest bytem dynamicznym i dialogicznym, nierzadko sprzecznym w sobie, a równocześnie przekraczającym owe napięcia i przeciwności w perspektywie eschatologicznego spełnienia. Dramatyzm i głębia religijnej refleksji wpisanej w wiersze Miłosza nie znajdują sobie równych w całej polskiej poezji XX wieku i dlatego to jego wierszami karmię się i jako badaczka, i jako człowiek, starając się też przekazać studentom, że Miłosz pozostaje żywy, że Miłosz wciąż może być przewodnikiem i nauczycielem życia, że wciąż porusza, konfrontując człowieka z pytaniami o sens ostateczny.

Podziel się

Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.