Po latach krytyki Franciszka Viganò został oskarżony o schizmę. Były nuncjusz w USA podkreśla w oświadczeniu, że nie zależy mu na komunii z Kościołem, a oskarżenia traktuje jako zaszczyt.
Kanoniczne przestępstwo schizmy polega na odmowie uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymu. Karą za schizmę jest ekskomunika, czyli wykluczenie z życia Kościoła. Dykasteria Nauki Wiary postanowiła rozpocząć proces karny wobec abp. Carlo Marii Viganò. Jeśli nie podejmie ze swej strony żadnych kroków do 28 czerwca, zostanie skazany zaocznie.
Proces karny
O tym, że Dykasteria wszczęła proces, poinformował sam zainteresowany, czyli były nuncjusz apostolski w USA. Wydał oświadczenie, w którym zakomunikował, że zarzuca mu się zerwanie łączności z papieżem oraz negowanie nauczania Soboru Watykańskiego II.
„Dykasteria Nauki Wiary poinformowała mnie zwykłym e-mailem o wszczęciu procesu karnego przeciwko mnie w związku z oskarżeniem o popełnienie schizmy. Zarzuca mi się zaprzeczanie legalności wyboru papieża Franciszka, zerwania komunii z nim i odrzucenie nauczania Soboru Watykańskiego II. Zostałem wezwany do stawienia się dnia 20 czerwca w pałacu Świętego Oficjum osobiście lub przez prawnika kanonicznego. Zakładam, że wyrok został już przygotowany, biorąc pod uwagę, że jest to proces pozasądowy” – napisał w swoim oświadczeniu abp Viganò.
– Fakt , że jest to proces pozasądowy, oznacza, że dowody na winę arcybiskupa Viganò są bardzo silne, choć oskarżonemu oczywiście przysługuje prawo do obrony – komentuje Edward Augustyn, dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy „Sala Stampa” Stolicy Apostolskiej. – Znamy oczywiście jego kontrowersyjne wypowiedzi, ale podejrzewam, że Watykan ma dowody także na konkretne czyny Viganò, które z mocy samego prawa usuwają go z Kościoła. Podejrzewam, że potwierdzą się pogłoski z początku tego roku, że abp. Viganò ponownie przyjął święcenia biskupie z rąk bp. Richarda Williamsona (lefebrysty), a ponadto sam w ultratradycjonalistycznym seminarium w Viterbo wyświęcił kilku kleryków, a być może także i biskupa – dodaje Augustyn.
Zarzuty nie robią jednak na arcybiskupie większego wrażenia. Wręcz przeciwnie, przyjmuje on je i uznaje za… zaszczyt. Wpisuje się to w bardzo konsekwentną narrację prowadzoną przez duchownego już od kilku dobrych lat. Hierarcha właściwie sam stawia się poza Kościołem i wytrwale zbiera garstkę swoich zwolenników, którzy swego czasu oczekiwali, że zostanie ogłoszony papieżem. „Zarzucane mi oskarżenia traktuję jako zaszczyt. (…) Sobór reprezentuje raka ideologicznego, teologicznego, moralnego i liturgicznego, którego bergogliowski kościół synodalny jest przerzutem” – uważa Viganò.
„Nie chcę z nimi żadnej komunii”
W wydanym oświadczeniu były nuncjusz zarysowuje swoją wizję tego, w jaki sposób zarządzany jest Watykan. Jest to oczywiście wizja, delikatnie mówiąc, nieprzychylna. Viganò zarzuca papieżowi i jego współpracownikom niszczenie Kościoła oraz odchodzenie od jego nauczania i Tradycji. Podkreśla, że świadomie i dobrowolnie nie chce mieć żadnych związków ze Stolicą Apostolską. Jego zdaniem obecna hierarchia zerwała łączność z Chrystusem, więc jako katolik i biskup ma obowiązek porzucenia takiej wspólnoty.
„Jestem zaszczycony, że nie mam z nimi – i w istocie nie chcę – żadnej komunii kościelnej: to lobby, które ukrywa swój współudział z panami świata, aby oszukać wiele dusz. W obliczu oskarżeń Dykasterii oświadczam, jako Następca Apostołów, że pozostaję w pełnej komunii z Rzymskokatolickim Kościołem Apostolskim, z Magisterium Biskupów Rzymu oraz z nieprzerwaną Tradycją doktrynalną, moralną i liturgiczną, którą wyznają i zachowują wierni. Odrzucam neomodernistyczne błędy nieodłącznie związane z Soborem Watykańskim II i tak zwanym «posoborowym magisterium», szczególnie w sprawach kolegialności, ekumenizmu, wolności religijnej, świeckości państwa i liturgii” – zaznacza Viganò.
Arcybiskup uważa, że należy doszukiwać się analogii między procesem przeciwko niemu a tym, jaki pięćdziesiąt lat temu toczył się przeciwko Marcelowi Lefebvre’owi, który w 1970 r. założył Bractwo Kapłańskie św. Piusa X. Do dziś ma ono nieuregulowaną sytuację kanoniczną – jest przywiązane do tradycyjnej liturgii rzymskiej oraz nauczania przedsoborowego.
„Żaden katolik godny tego imienia nie może być w komunii z tym «kościołem bergogliańskim», ponieważ działa on w wyraźnym braku ciągłości i zerwaniu ze wszystkimi papieżami w historii i z Kościołem Chrystusowym. Pięćdziesiąt lat temu w tym samym pałacu Świętego Oficjum arcybiskup Marcel Lefebvre został wezwany i oskarżony o schizmę za odrzucenie Soboru Watykańskiego II. Jego obrona jest moją; jego słowa są moimi; a jego argumenty są moimi – argumenty, wobec których władze rzymskie nie mogły go potępić za herezję. Zamiast tego musiały poczekać, aż konsekruje biskupów, aby mieć pretekst do ogłoszenia go schizmatykiem. Pośmiertnie cofnięto nałożoną na niego ekskomunikę. Schemat powtarza się nawet po półwieczu, które pokazało proroczy wybór arcybiskupa Lefebvre’a” – twierdzi były nuncjusz apostolski w USA.
„Świadectwo” arcybiskupa Viganò
Aby zobaczyć pełniejszy obraz relacji Viganò z papieżem i Kurią Rzymską należy cofnąć się o kilka lat i przyjrzeć wydarzeniom z 2018 roku. Wówczas, w sierpniu, po ujawnieniu kolejnego skandalu seksualnego związanego z Theodorem McCarrickiem, arcybiskup w swoim „świadectwie” zaapelował do papieża Franciszka, aby ustąpił z urzędu.
Były nuncjusz twierdził, że informował papieża o nadużyciach arcybiskupa Waszyngtonu, ale ten nie reagował. Ponadto, zdaniem Viganò, to obecny papież zdjął sankcje, które na byłego metropolitę Waszyngtonu nałożył Benedykt XVI i „uczynił go swoim zaufanym doradcą”.
W ostatnich latach abp Viganò stawał się coraz bardziej radykalny. Kwestionował pandemię koronawirusa, a także wypowiadał się politycznie, popierając byłego prezydenta USA Donalda Trumpa i prezydenta Rosji Władimira Putina
Raport Watykanu dotyczący działań Stolicy Apostolskiej w sprawie kardynała McCarricka z 2020 roku nie potwierdza tej wersji wydarzeń. Zwraca za to uwagę na niedopełnienie procedur przez arcybiskupa Viganò, który jako nuncjusz w USA powinien żywiej reagować na karygodne poczynania metropolity Waszyngtonu. Tych jednak zabrakło, co każe myśleć, że Viganò przez atak na papieża Franciszka chciał przysłonić swoje własne winy z czasów posługi w Ameryce Północnej.
– Arcybiskup Viganò był dość ważną postacią. Przez wiele lat pracował w Watykanie, był dyplomatą. W 2018 r. po opublikowaniu świadectwa został de facto przez Franciszka zlekceważony. Papież nie odpowiedział na jego „świadectwo” i to uruchomiło w nim jakiś mechanizm odwetu, złości, nienawiści – ocenia Edward Augustyn.
W ostatnich latach Viganò stawał się coraz bardziej radykalny i rozpowszechniał liczne teorie spiskowe. Poza regularnymi oświadczeniami atakującymi Stolicę Apostolską, kwestionował pandemię koronawirusa, a także wypowiadał się politycznie, popierając byłego prezydenta USA Donalda Trumpa i prezydenta Rosji Władimira Putina. W grudniu ubiegłego roku ogłosił zamiar założenia tradycjonalistycznego seminarium duchownego w środkowych Włoszech.
Proces karny wobec abp. Carlo Marii Viganò jest dość przewidywalnym zwieńczeniem jego kilkuletniej działalności. Jeśli zostanie uznany za schizmatyka, a wszystko na to wskazuje, nie będzie to zemsta Watykanu, ani złowieszcza kara. To stwierdzenie faktu, który od kilku lat jest oczywisty, co podkreśla sam Viganò.
Jeśli biskup nie chce być w jedności z papieżem, trudno go do tej jedności przymusić. Pytanie o to, jak duże będzie to pęknięcie w Kościele, pozostaje oczywiście otwarte, bo sytuacja tradycjonalistów jest niemal graniczna. Były nuncjusz ewidentnie zamarzył, aby być drugim Marcelem Lefebvrem. Chyba tylko dlatego, że to jedyne środowisko w Kościele, które traktuje go serio.
Przeczytaj też: Tradycjonaliści. „Nadzwyczajna forma” katolicyzmu czy jego odłam?