To pozycja nowatorska, pełna wizji i propozycji, co zrobić w Kościele, który obecnie stoi w płomieniach.
Wszystkim wierzącym w Kościele polecam książkę prof. Marka Kity „Zostać w Kościele / Zostać Kościołem”, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Więź. Sam tytuł rzeczywiście w pigułce streszcza treść tej książki, zwłaszcza druga część tytułu.
Przezwyciężyć szkodliwy podział
Kiedy przeczytałem książkę Marka Kity, wzmocniła się trochę moja wiara w działanie Ducha Świętego w Kościele. Cieszę się, że napisał ją teolog i mąż. Przyznam nieśmiało, że obaj myślimy o Kościele bardzo podobnie, by nie rzec, tak samo. To książka nowatorska, pełna wizji i propozycji, co zrobić w Kościele, który obecnie stoi w płomieniach. „Zostać w Kościele / Zostać Kościołem” dowartościowuje i budzi do większej odpowiedzialności i zaangażowania wszystkich uczniów Kościoła. To pozycja antyklerykalna w dobrym sensie tego słowa. Może być dużą pomocą dla tych, którzy obecnie zmagają się z Kościołem, przeżywają kryzys, wątpliwości, być może myślą o odejściu lub już odeszli.
Kita patrzy na Kościół jako na Ciało Chrystusa i wspólnotę, która obejmuje wszystkich. Jego książka jest głęboko biblijna. Autor podaje nawet własne tłumaczenie cytatów z Biblii. Nie będę tutaj streszczał jego tez. Podzielę się paroma refleksjami, które się zrodziły podczas lektury, a jakoś związane są z tym, co obecnie przeżywamy w Kościele, także w Polsce.
Jak dobrze, że książkę tę napisał wierzący – no właśnie! – świecki. Swoją drogą coraz trudniej przechodzi mi przez usta słowo „świecki” w odniesieniu do nie-duchownych i nie-osób konsekrowanych. „Świecki” żyjący w świecie i „duchowni” czy „mnisi” żyjący jakby poza nim, zajmujący się tym, co duchowe. To oczywiście nieprawda, bo jedni i drudzy żyją w świecie. Większość Kościoła to „świeccy”. To podział błędny z punktu widzenia Nowego Testamentu.
Autor mówi o uczniach Chrystusa, o braciach i siostrach w wierze. I słusznie. Tyle że obecnie podział na duchownych i świeckich jest tak silny, także na gruncie językowym i kulturowym, że nie wiem, czy kiedykolwiek go przekroczymy. Co więcej, św. Paweł pisze o uczniach Chrystusa jako o świętych, nie w znaczeniu moralnym, tylko w sensie bycia obdarowanym, włączonym w życie Trójcy Świętej bez żadnych naszych zasług, dzięki wierze.
„Do wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie, którzy są w Filippi, wraz z biskupami i diakonami” (Flp 1, 1). Wszyscy są świętymi, także biskupi i diakoni. Paweł nazywa siebie sługą Chrystusa. Tak bardzo wyeksponowaliśmy w Kościele zachodnim świętość moralną, że dzisiaj powiedzieć z ambony, iż wszyscy obecni w kościele na Eucharystii są świętymi, wzbudziłoby oburzenie albo zdziwienie. A jednak taka jest prawda. Ta redukcja świętości do jednego wymiaru to po części efekt praktycznego pelagianizmu albo jansenizmu. W każdym razie Kościół przyszłości będzie musiał w końcu przezwyciężyć ten szkodliwy podział.
Niestety, smutne jest to, że gdy w Polsce ktoś zaczyna się powoływać na Pismo Święte, od razu słyszy od krytyków: „sola scriptura [jedynie Pismo], a gdzie Tradycja?!”. Kto za bardzo interesuje się Pismem, staje się… protestantem. To absurd. Podobnie jak niektórzy pod mianem Tradycji rozumieją wszystko cokolwiek powstało w Kościele. A to również nieprawda.
„Współodczuwanie z Kościołem”?
Druga rzecz to nawiązanie Marka Kity do ignacjańskiego sentire cum Ecclesia, które znajdziemy w „Ćwiczeniach duchowych”. Autor słusznie interpretuje ten zwrot jako „czucie wespół z Kościołem”. Nie chodzi rzecz jasna o uczucie, ale bardziej jakiś rodzaj duchowej intuicji, połączenia, zestrojenia. Autor książki ma na myśli cały Kościół, wszystkich, którzy tworzą Ciało Chrystusa. Na tej koncepcji opiera się także przekonanie, że każdy członek Kościoła jest istotny, jest podmiotem, jest równy wobec wszystkich innych, nawet jeśli sprawuje różne posługi i urzędy.
U św. Ignacego akcent zostaje położony jednak na posłuszeństwo czy właśnie „czucie” z Kościołem hierarchicznym. W polskim przekładzie wyrażenie sentire cum Ecclesia przetłumaczono jako „trzymanie z Kościołem”, wojującym i hierarchicznym. Było to historycznie uwarunkowane walką i zamętem związanym z Reformacją.
Ignacy pisze m. in. aby „zawsze być gotowym wierzyć że to, co ja widzę jako białe, jest czarne, jeśli tak to określił Kościół hierarchiczny”. Dzisiaj to bardzo ryzykowne stwierdzenie. Wprawdzie mowa tu o „byciu gotowym”, o pewnej postawie, a nie o ślepym posłuszeństwie, ale liczne skandale ostatnich czasów nakazują jednak pewną ostrożność. Nie wiadomo, czy św. Ignacy miał na myśli ustalenia soborów, czy nauczanie zwyczajne biskupów i księży. Ale, jak wiemy, nie można już dziś bezkrytycznie słuchać wszystkiego, co powie ten czy tamten ksiądz.
Wolę „współodczuwanie z Kościołem” jako całością, w którym hierarchia odgrywa swoją właściwą rolę, ale nie jest w centrum Kościoła. W jego sercu pozostaje Chrystus i Duch Święty. To właśnie podział na hierarchię i świeckich – z przekonaniem, że ta pierwsza grupa jest „bardziej” Kościołem – powoduje niewrażliwość i nieczułość na wołanie najsłabszych, skrzywdzonych, zagubionych. Jeśli będziemy współodczuwać z całym Kościołem, czuć się zespolonym z każdym członkiem Kościoła, wtedy skrzywdzony seksualnie, wątpiący, szukający, zmagający się z Kościołem nie będzie wrogiem czy intruzem. I tu w pełni zgadzam się z autorem.
Kompleks niższości
Przy każdej okazji różnych rekolekcji i skupień mówię o tym, że jednym ze skutków klerykalizmu i sztucznych podziałów jest kompleks naszych braci i sióstr w wierze, którzy nie ufają darom otrzymanym od Boga dzięki byciu uczniami. Jest nieufność, niepewność, często wynikające z zaniedbania głębszej formacji i sprowadzenia osób nie-wyświęconych do roli petentów lub „gorszych” chrześcijan.
Tymczasem każdy uczeń Chrystusa otrzymał wszystkie dary, które ma i wyświęcony prezbiter, i biskup, oprócz święceń. Otrzymał Ducha Świętego, Jego dary, udział w życiu wiecznym przez sakramenty, światło Ewangelii, misję świadectwa. Wszystko to oczywiście wymaga rozwoju. Wyświęcony nabył więcej wiedzy teologicznej, która zresztą stała się dzisiaj łatwa do zdobycia. Uczniowie Chrystusa w Polsce muszą iść w kierunku przezwyciężenia kompleksu bycia osobą świecką. Zresztą to się już powoli dzieje w wielu oddolnych inicjatywach i wspólnotach.
Kompleks ten w paradoksalny sposób ujawnił ostatni „List katolików polskich w obronie biskupów”. Niesamowite, że osoby z tytułami naukowymi, ludzie kompetentni i profesjonalni w swoich dziedzinach, reprezentują taką wizję Kościoła i wiary, jakby przybyli z innej epoki. Widać czołobitność, klerykalne podejście i wyobrażenie o swojej roli osób świeckich jako jedynie broniących… duchownych. Tutaj o dziwo niewiele się zmieniło i niewiele pogłębiło.
Niestety tak to często wygląda u wielu katolików, a to nie rokuje nadziei na przyszłość. Taka wizja bycia katolikiem raczej będzie prowadzić do Kościoła getta lub twierdzy, która ciągle się broni. A osoby nie-duchowne nadal całą odpowiedzialność będą zrzucać na… księży i biskupów.
Tyle refleksji, po lekturze „Zostać w Kościele / Zostać Kościołem” jest ich coraz więcej. Polecajcie książkę Marka Kity komu się da, zwłaszcza tym, którzy przeżywają kryzys związany ze swoim byciem w Kościele.
Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł i śródtytuły od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Kościół ma być nie masową organizacją, a siecią otwartych duchowych schronisk