Stwierdzenie, że nawet w najciemniejszych momentach można znaleźć światło i nadzieję, to nie slogan reklamowy, lecz prawda o ludzkiej kondycji.
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 31 maja 2024:
Mam wrażenie, że nie byłbym dobrym mówcą motywacyjnym. Wydaje mi się, że zbyt wielu słuchaczy wolałoby usłyszeć w takiej mowie tezy nawet nieszczere, ale optymistyczne. A ja z bycia niepoprawnym optymistą wyleczyłem się już dawno temu.
Ale o niebo bardziej nie chciałbym zostać mówcą czy wychowawcą demotywacyjnym. Do czego może to prowadzić, opisuje na łamach Więź.pl 16-letnia Sara Gayane Dziarnowska w opowiadaniu o Ikarze z warszawskiego blokowiska, który sam mierzył coraz wyżej, ku słońcu, lecz w szkole „zamiast wsparcia dostał pakiet demotywacyjny”. „Podcinano mu skrzydła. Ci, którzy powinni być dla niego ogrzewającym słońcem, strącali go w ciemność”.
A może jednak dobrzy mówcy motywacyjni właśnie powinni być szczerzy? Da się uczciwie mówić o trudnościach bez strącania w ciemność. Przecież stwierdzenie, że nawet w najciemniejszych momentach można znaleźć światło i nadzieję, to nie slogan reklamowy, lecz prawda o ludzkiej kondycji.
To wcale nie przejaw łatwego optymizmu. To realizm, tyle że głębiej rozumiany.
Codziennie rano towarzyszy mi modlitwa do Boga o to, aby „patrzeć ponad to, co jest tylko pozorem, widzieć Twoje dzieci tak, jak Ty sam je widzisz i dostrzegać w nich to, co dobre”. Takie spojrzenie jest coraz trudniejsze, gdy codziennie stykam się z historiami ludzkich krzywd i trwających koszmarów. Ale jest niezbędne, nie tylko dla własnej równowagi psychicznej. Przecież – jak pisaliśmy tu niedawno wraz z Tośką Szewczyk – wspieranie osób wykorzystanych seksualnie w Kościele byłoby dla nas niewykonalne, gdyby każdego dnia nie działał w tym Kościele także Duch naszego Boga.
„Wszyscy jesteśmy Ikarami i nie tylko od nas, ale także i od Was – dorosłych – zależy, czy Wasze dobro pozwoli nam bezpiecznie zrealizować upragnione marzenia i cele, czy też podetniecie nam skrzydła i zrzucicie w odmęty ikaryjskiego morza” – apeluje współpracująca z naszym portalem licealistka. Przypominamy też teksty autorów, którzy potrafią znajdywać równowagę między szczerością i ukazywaniem trudności a zdolnością budowania silnej motywacji do zmagań o przyszłość.
Magdalenie Bigaj nie są straszni giganci branży nowych technologii, z którymi się dzielnie zmaga, wykazując, że dla nich „dzieci to idealne przedmioty do wysysania uwagi”. Podobnie Konrad Ciesiołkiewicz, który dopomina się – tylko i aż – o uznanie dziecka za równoprawnego obywatela, posiadającego własną podmiotowość i prawa człowieka.
Dobrego Dnia Dziecka!
Przeczytaj także: Nadzieja bez optymizmu