Zima 2024, nr 4

Zamów

Wolność należy do miłości, a nie neoliberalizmu

„Człowiek rodzi się i żyje wolnym” - hasło na dachu hali stoczniowej, Gdańsk 1980. Fot. Stanisław Szukalski - http://ecs.gda.pl/

„Wolność” i „przyjaźń” mają ten sam rdzeń w językach indoeuropejskich. Zasadniczo wolność oznacza relację. Prawdziwe poczucie wolności pojawia się tylko w owocnym związku – kiedy bycie z innymi przynosi szczęście.

Już w starożytnym Rzymie niewolnicy marzyli o wyzwoleniu. Czasem rzeczywiście były niewolnik stawał się wolnym obywatelem, nierzadko częścią rodziny dawnego pana, który zostawał jego patronem i nabywał wobec niego zarówno prawa, jak i obowiązki. W średniowiecznej Anglii włóczęgostwo było karane, a we Francji król Jan II Dobry zdecydowanie zniechęcał poddanych do dawania datków żebrakom zdrowym na ciele i zdolnym do pracy, co w domyśle oznaczało osoby bez stałego domu i zatrudnienia. Jednak i w tych czasach marzono o wolności: uosabiał ją ideał błędnego rycerza poszukującego przygód lub wędrownego mnicha, pielgrzyma, przemierzającego długie, niebezpieczne szlaki w poszukiwaniu świętych miejsc.

W bliższej historii wolność obiecywały różne role społeczne, mniej lub bardziej dostępne czy atrakcyjne; od członków trupy aktorskiej, poprzez cyrkowców, bardów, a skończywszy na wyklętych poetach. Role te zawsze bywały bardziej dostępne dla mężczyzn niż dla kobiet; czasami – nie zawsze – raczej dla bogatych niż dla biednych. O wolności pisano epopeje, rozprawy filozoficzne i poematy, dedykowano jej dzieła sztuki, wpisywano jej imię w konstytucje, w herby rodowe i miejskie. „Wolność – równość – braterstwo” to narodowe motto Francji i Haiti. Wolność jest ideą, marzeniem, jest także wartością, czyli moralną preferencją, życiowym kierunkowskazem. Wartości, w tym wolność, są dobrem etycznym lub filozoficznym, odzwierciedlają poczucie dobra i zła. To na nich budowane są instytucje i struktury.

Wolność jak ludowość

W okresie intensywnego rozpadu struktur i instytucji, który określam mianem „socjologicznej apokalipsy”, ujawniają się fundamenty, na których spoczywa społeczny gmach uwspólnionej wiedzy, przekonań, działań i dóbr. Naszym oczom ukazuje się to, co na ogół jest niewidoczne, bo instytucje i struktury, które się na tych fundamentach znajdują, są przyjmowane jako oczywiste, konieczne, a zatem niewidoczne, niekwestionowane.

Nierzadko jest to smutny, a nawet przerażający widok, pełen przemocy, niesprawiedliwości i brutalności. Jednak w tych ruinach widoczne są też cenne i rzadkie perły – wartości, na których można będzie zbudować następne działające struktury, gdy przyjdzie czas wielkiej systemowej odbudowy. Warto przyjrzeć się bliżej tym wartościom – podobnie jak Kopciuszek musiał wybierać mak z popiołu, tak i my, szukając cennych wartości, powinniśmy wyostrzyć wzrok i odróżnić je od pyłu, czy też szumu informacyjnego, który je otacza. Co właściwie jest na tyle cenne, że chcielibyśmy zbudować na tym nowe, lepsze społeczeństwo?

Właśnie wolność może być taką cenną perłą, dla której warto jest zachować się podobnie, jak bohater przypowieści – „gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją” (Mt 13, 46). Psycholog społeczny Sławomir Śpiewak definiuje dojrzałość jako zdolność poświęcania innych życiowych celów dla kluczowych wartości. Ale co to właściwie znaczy?

Słowo „wolność” słyszy się stale odmieniane przez wszystkie przypadki, pojawiające się w kontekstach – które wcale nie wpisują się w wizję „nowego, lepszego społeczeństwa” – takich jak wojna, wyzysk, niewrażliwość, egoizm. W neoliberalizmie wolność stała się hasłem-zaklęciem na wzór epitetu „ludowy”, dopisywanego do wszystkiego jak popadło w systemie państwowego komunizmu. To powszechne ideologiczne nadużywanie sprawiło, że słowa „wolność” i „ludowy” w końcu straciły sens i znaczenie. Co więcej, zaczęły irytować i odstręczać.

Wolność jako cel, a nie wybór

Wielkim nauczycielem o sensie wolności jest psycholog Erich Fromm, który w „Ucieczce od wolności”rozważa, jak wolność jednostki może powodować strach, niepokój czy wyobcowanie, a także dlaczego tak często ludzie z tych powodów z niej rezygnują. Fromm mówi o wolności do i wolności od. „Wolność do” to indywiduacja, wzrost duchowy i psychologiczny. By dojrzewać, rozwijać się, człowiek potrzebuje pewnej sfery niezależności, możliwości słuchania głosu sumienia. Taka osoba jest w stanie w pełni angażować się w tworzenie więzi z innymi osobami i społecznościami poprzez czynną solidarność, aktywność i pracę, która nadaje człowiekowi miejsce w większym systemie społecznym.

W neoliberalizmie wolność stała się hasłem-zaklęciem na wzór epitetu „ludowy”, dopisywanego do wszystkiego jak popadło w systemie państwowego komunizmu. To nadużywanie sprawiło, że słowa „wolność” i „ludowy” straciły sens i znaczenie

Monika Kostera

Udostępnij tekst

Człowiek wolny może tworzyć rzeczywiste i trwałe więzi z innymi. Jednak w opresyjnych strukturach politycznych i ekonomicznych ludzie tracą możliwość budowania więzi, bo opresja i zastąpienie spontaniczności narzuconymi przez porządek ekonomiczny i polityczny normami i tożsamościami sprawiają, że ludzie tracą zaufanie do innych. Brak zaufania skutkuje brakiem poczucia bezpieczeństwa – w takiej sytuacji „wolność” staje się ciężarem nie do zniesienia. Stąd bierze się zjawisko ucieczki od niej w stronę autorytarnej władzy, obiecującej uwolnienie od niepewności. To właśnie wolność od – negatywna, oparta na strachu. Jest to wprawdzie dążenie do wolności, ale takie które – paradoksalnie – może ograniczyć lub pozbawić jej osobę. Wspierając autorytarną władzę lub zaciągając coraz większe długi, człowiek de facto ogranicza i wręcz niweczy swoją zdrową, pozytywną wolność.

Wiele osób myli się, zakładając, że „wolność do” można uzyskać, dopiero mając „wolność od”, np. dopiero po osiągnięciu określonego celu finansowego. Psychiatra Viktor Frankl przestrzega przed taką instrumentalizacją systemu wartości: „Pomiędzy bodźcem a reakcją jest przestrzeń. W tej przestrzeni znajduje się nasza moc wyboru reakcji. W naszej odpowiedzi leży nasz rozwój i nasza wolność”. Wolności nie można kupić, należy ją zaprosić do swojej przestrzeni decyzyjnej. Innymi słowy, należy ją połączyć z odpowiedzialnością, bo w takiej filozofii nie chodzi o „wybór”, a już na pewno nie o „wybór konsumencki”, lecz o zadawanie sobie pytania: „Jaki jest cel mojego życia?”.

Prawdziwa wolność oznacza relację

Niemal sto lat temu filozofka Simone Weil rozmyślała nad przyczynami wolności i ucisku społecznego. Zadawała sobie pytanie, czy praca może stanowić czynność wolną. Jej zdaniem problem zniewolenia nie wynika z pracy jako takiej. Nie wyzwolą nas maszyny, mające zastąpić ludzką pracę. Dla filozofki praca jest wartością samą w sobie i potencjalnie daje nam możliwość tworzenia dóbr nie tylko materialnych, ale i duchowych. Może nawet stanowić „duchowe centrum” – dotyczy to także pracy fizycznej, pozbawionej prestiżu i niewymagającej wykształcenia.

Jednak przywrócenie społeczeństwu pracy jako wartości możliwe jest wyłącznie poza neoliberalizmem, gdzie praca traktowana jest jako towar i jako narzędzie wytwarzania wartości dla osób i grup posiadających kontrolę nad środkami produkcji. Wyzysk nigdy nie idzie w parze z wolnością. I odwrotnie – tylko tam, gdzie praca jest duchową wartością, może powstać społeczeństwo wolnych ludzi, bo relacje niewyalienowanej pracy dają wszystkim możliwość zajęcia miejsca w społeczności i w jej wspólnym dziele.

W relacji z innymi człowiek staje się twórczy w sposób rzeczywisty, buduje trwałe więzi z innymi i ze strukturami społecznymi. Taka prawdziwa relacja określa wolność jednostki, przestrzeń między aktem a kierującą go refleksją. Współczesny filozof Frédéric Lenoir uważa przestrzeń relacyjną za szczególnie ważną, wręcz definiującą kondycję ludzką. Ta przestrzeń daje nam szanse na realizację naszego człowieczeństwa, na stanie się bardziej rzeczywistą ludzką istotą. Jego zdaniem po to jesteśmy na Ziemi, by wzrastać w wolności i w miłości. Nie jesteśmy wolni po to, by być wolnymi, a po to, żeby bardziej intensywnie być razem z innymi, nie tracąc nic ze swej odrębności, odmienności, nawet idiosynkratyczności.

Podobną perspektywę przyjmuje filozof Byung Chul Han, który zauważa jednak, że neoliberalny system, w którym funkcjonujemy, bardzo utrudnia nam łączenie wolności i więzi z innymi. Jako przedsiębiorca samego siebie – czyli archetyp indywidualistycznego rozwoju, w którym relacje i wartości spychane są na dalszy plan – pozostający w relacji konkurencji ze wszystkimi i wszystkim, członek neoliberalnego systemu nie jest zdolny do bezinteresownej przyjaźni. A przecież, jak pisze Han w „Psychopolityce”:

„Pierwotnie bycie wolnym oznaczało przebywanie wśród przyjaciół. «Wolność» i «przyjaźń» mają ten sam rdzeń w językach indoeuropejskich. Zasadniczo wolność oznacza relację. Prawdziwe poczucie wolności pojawia się tylko w owocnym związku – kiedy bycie z innymi przynosi szczęście”.

Indywiduacja to nie indywidualizacja

Wolność rozumiana w ten sposób nie jest odrębnością, nie jest też wyłącznie indywidualizacją, polegającą na poluzowaniu więzi społecznych i stawianiu jednostki w centrum. Indywiduacja jest czymś innym niż indywidualizacja – psychiatra Carl Gustav Jung opisuje ją jako stawanie się sobą, realizowanie swej wyjątkowości.

Filozof Gilbert Simondon zakłada, że indywiduacja to proces, w którym osoba prowadzi mediację między dwoma odmiennymi porządkami systemowymi – czyli między bezpośrednimi relacjami z innymi osobami a szerszym systemem społecznym – dzięki czemu staje się coraz bardziej unikalna, niepowtarzalna, oryginalna.

Simondon nazywa to zjawisko współindywiduacją. W relacji między jednostką a środowiskiem zarówno pojedyncza osoba, jak i cały system społeczny, uczą się, dojrzewają, rozwijają i przechodzą niekończący się proces odnowy. Bardziej złożone, bogatsze duchowo społeczeństwo, powstaje wtedy, gdy jednostka zmierza ku tak pojętej własnej wyjątkowości.

Odpowiedzialność to płacenie ceny wolności za siebie, nie zaś nakazanie innym, by płacili ją za nas. Tak postępują osoby gromadzące władzę i różne zasoby – używają innych, zależnych od siebie, by płacili za ich wolność.

Monika Kostera

Udostępnij tekst

„Współwolność” – by podkreślić ten wymiar wspólnotowej wymiany – realizuje się tylko wtedy, gdy jest nierozłącznie związana z odpowiedzialnością. To o tyle ważne, że wolność ma swoją cenę. Bywa ona społecznie poważna: odrzucenie, osamotnienie, wrogość, pogarda, a nawet ostracyzm. Impuls, by pozbyć się tego, co odstaje, co jest odmienne, to potężny mechanizm porządkujący i dyscyplinujący społeczeństwa – prowadzący nieraz, jak przypomina socjolog Zygmunt Bauman, do tragicznej w skutkach ksenofobii, uprzedzeń, a nawet ludobójstwa.

Wysoką codzienną ceną za wolność jest konieczność radzenia sobie w warunkach braku automatycznej akceptacji i bycia ciągle „na widoku” społecznym przy jednoczesnej niemożności czucia się z samym sobą dobrze. Zautomatyzowana konformistyczna moralność nie obejmuje odmieńców.

Odpowiedzialność to natomiast płacenie ceny wolności za siebie, nie zaś nakazanie innym, by płacili ją za nas. Tak postępują osoby gromadzące władzę i różne zasoby – używają innych, zależnych od siebie, by płacili za ich wolność. Sami natomiast czują moralną wyższość przez skazanie innych na indywidualne zmagania z ich własnymi obawami, niepewnościami, problemami z odstawaniem od normy. Taka osoba, która nie pasuje do systemu i nie spełnia konformistycznie wytycznych porządku społecznego, pełni rolę kozła ofiarnego. Tymczasem jej problemy to własny cień i belka w oku możnych.

Przestrzenią, która byłoby bezpiecznym azylem wolności dla wszystkich, mogłoby być miejsce pracy. Jednak w neoliberalnym miejscu pracy człowiek nigdy nie jest u siebie w domu, jak zauważa badacz zarządzania Peter Fleming. W tym znaczeniu wszyscy – prócz oligarchów i miliarderów – jesteśmy pozbawieni miejsca, gdzie możemy realizować swój społeczny sens, gdzie możemy wnieść nasz unikalny wkład w jakąś większą, sensowną całość.

Wesprzyj Więź

To dobry argument za tym, by zatroszczyć się o lepsze wykorzystanie wartości, jaką jest wolność, niż czyni to neoliberalizm. On tylko uzurpuje sobie jej posiadanie, wzywając ją zaklęciami, które od dawna nie funkcjonują. Wolność nie należy do bogatych i możnych. Wolność należy wyłącznie do miłości. Jak powiada poeta Christian Bobin:

„Miłość przychodzi tylko z wolnością. Wolność przychodzi tylko z miłością”.

Przeczytaj też: Pracuje się nie tylko po to, by przeżyć. Jaka praca w sprawiedliwszym społeczeństwie?

Podziel się

6
1
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.