Jesień 2024, nr 3

Zamów

O. Radcliffe: W Kościele powinniśmy unikać sloganów

O. Timothy Radcliffe, 2010. Fot. Mazur / catholicnews.org.uk

Musimy przestać używać instrumentalnie słów, aby mogły przekroczyć przepaść i dotrzeć do konkretnych osób – mówi o. Timothy Radcliffe.

Podczas Targów Książki w Turynie zaprezentowana została książka „Pytania Boga, pytania do Boga. W dialogu z Biblią”, wydana przez watykańską oficynę Libreria Editrice Vaticana z przedmową papieża Franciszka. Jej autorami są dominikanie: o. Timothy Radcliffe, byłu generał Zakonu Kaznodziejskiego, i o. Łukasz Popko, wykładowca École biblique et archéologique w Jerozolimie.

Vatican News: Czy Bóg zawsze odpowiada na nasze pytania? I jak odpowiada na wielkie pytanie o zło na świecie?

O. Timothy Radcliffe: Bóg słyszy nas i odpowiada nam, a naszym zadaniem jest zrozumieć, w jaki sposób nam odpowiada. Zaproszenia, które Pan kieruje do nas poprzez swoje interwencje w naszym życiu, czasami nie rozumiemy. Czasami myślimy, że Boga tu nie ma, że jest nieobecny, ale, jak mówi Mistrz Eckhart, nawet gdy myślimy, że Go tu nie ma, On tam jest. I nawet gdy myślimy, że nie ma odpowiedzi, odpowiedź istnieje. I zawsze jest w formie, której On chce i która jest lepsza niż to, czego byśmy się spodziewali.

Które pytanie było dla Ojca największym wyzwaniem?

O. Radcliffe: Najbardziej dyskutowaliśmy nad pytaniem z Ewangelii Jana 21. Szymon Piotr jest na plaży z Jezusem, a Jezus pyta: „Czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”. Powtarza to pytanie trzykrotnie. Jest ono najczęściej omawiane, ponieważ pozostaje najbardziej intymne: mamy Szymona Piotra, który trzykrotnie zaparł się Jezusa i dlatego prawdopodobnie czuje się nieco zakłopotany, będąc na plaży i rozmawiając z Jezusem po raz pierwszy od tamtego czasu.

A zatem jest to również moment delikatności, uzdrowienia, moment, w którym mówi mu się, że pewnego dnia będzie musiał pójść tam, gdzie nie chce iść, w którym ponownie deklaruje swoje powołanie. I że okaże swoją miłość i odda swoje życie.

Myślę więc, że Bóg jest łagodny, ale i wymagający. Myślę, że jest to również ważne dla każdego z nas, kiedy być może zaprzeczyliśmy miłości, którą jest Pan.

Ojcze Popko, w jaki sposób wojna w biblijnych miejscach Jezusa stanowi dla ciebie wyzwanie w świetle wiary?

O. Łukasz Popko: Sama Jerozolima to dla mnie ikona świata. Jerozolima jest szczególna dla nas, chrześcijan, dla wierzących. Z socjologicznego punktu widzenia to ziemia, na której krzyżuje się tak wiele napięć: Europa, Azja, Afryka… Tak wiele interesów świata politycznego.

To, co dzieje się w Jerozolimie, jest znakiem wszystkich wojen na świecie. W tak małym miejscu koncentrują się światowe napięcia. Po tylu wiekach Jerozolima nadal jest punktem odniesienia nawet dla międzynarodowych mediów. Wojna jest z pewnością tylko wierzchołkiem góry lodowej: niesprawiedliwości, emocji, niezadowolenia. Wojna jest tylko ostatecznym szokiem. Wielkie nauczanie Soboru Watykańskiego II nie oznacza braku wojny i nie ma pokoju bez sprawiedliwości. Znałem te teksty soborowe, ale będąc w Jerozolimie, przeczytałem je ponownie i jestem zdumiony ich prawdziwością.

Jak wygląda dziś życie w Jerozolimie?

O. Popko: Powiedziałbym, że zaskakująco. Jerozolima jest spokojna, niewielu ludzi chodzi po ulicach, jest niewielu pielgrzymów. Nie ma zorganizowanych grup, co utrudnia życie wspólnotom religijnym, które również żyją z przyjmowania ludzi, nawet my jako szkoła biblijna mamy pewne trudności, ponieważ studenci z rozsądku nie są tu wysyłani. Dominuje poczucie nie tyle niebezpieczeństwa, co niepewności jutra. Znajdujemy się w sytuacji zawieszenia.

Zadawanie pytań zakłada cierpliwe i głębokie wsłuchiwanie się w siebie. Czy tzw. cyfrowy człowiek ma taką postawę?

O. Radcliffe: Myślę, że bardzo tego pragnie i ma na to nadzieję. Szczególnie młodzi ludzie, którzy żyją w świecie cyfrowych treści, również tęsknią za światem, który do nich dociera, szukają i mają nadzieję znaleźć wspólnotę i przyjaźń.

Najpopularniejszym programem dla młodych ludzi w języku angielskim, w Ameryce i Wielkiej Brytanii, jest program „Friends”: tęsknią za słowami przyjaźni, szukają słów, które są intymne, które przemawiają do nich osobiście, ale tak naprawdę nie znajdują ich zbyt często w tym kontekście. Musimy być obecni w cyfrowym świecie, abyśmy mogli ich odnaleźć i aby oni mogli znaleźć nas. Ale komunikacja, której szukają i którą my również chcemy im zaoferować, przenosi nas poza świat cyfrowy, abyśmy mogli spotkać się twarzą w twarz.

Czy sztuczna inteligencja wyczerpuje ludzkie pytania? Czy ogranicza wyobraźnię?

O. Radcliffe: Właściwie to nie wiem. Moje wrażenie jako laika jest takie, że nigdy nie osiągnie kreatywności, która jest głęboko ludzka. Jesteśmy stworzeni na obraz Boga, a to oznacza, że w pewien sposób jesteśmy częścią Bożej kreatywności. Myślę, że sztuczna inteligencja, choć robi rzeczy, które nas zaskakują, nie będzie w stanie wyrazić słów, które są prawdziwie kreatywne. Myślę, że nigdy nie będzie w stanie zaoferować nam na przykład poezji. Nie sądzę, by karała naszą wyobraźnię, ale jest to wyobraźnia wyalienowana. Jeśli używamy sztucznej inteligencji z wyobraźnią, może nam pomóc. Ale sama w sobie nigdy nie będzie obdarzona wyobraźnią.

Słowo i jego polityczne wykorzystanie w konfliktach: potężne w propagandzie, kruche w pracy dyplomatycznej?

O. Popko: Słowo nie może być oderwane od osoby. Śledząc trochę wojnę w Ukrainie, doszedłem do wniosku, że ludzie są skłonni wybierać propagandę, tak jakby chcieli wierzyć w kłamstwo. Prawda jest zbyt trudna do zaakceptowania, propaganda jest narzędziem do tworzenia zbiorowej iluzji. Mamy wiele środków, by słuchać i wybierać prawdę. Problem nadużyć w Kościele, na przykład, był taki sam: problem niechęci do słuchania „trudnych” głosów. W kontekście wojny Słowo Boże może być instrumentalizowane i jest to diaboliczne. To bardzo niebezpieczne.

Jak więc oczyścić wiarę, by nie była manipulowana?

O. Radcliffe: Myślę, że mocne słowo to słowo, które prawdziwe „ja” wypowiada do prawdziwego „ty”. Czasami nawet w kościołach padają słowa skierowane do „kogoś innego”. Zwracamy się do mediów dla własnego dobra. Zamiast tego autentyczne słowo to takie, które naprawdę dociera do drugiej osoby, na przykład tej, z którą jesteśmy w konflikcie. Myślę więc, że musimy uwolnić słowa od ich instrumentalnej funkcji, aby były słowami, które naprawdę przekraczają przepaść, aby dotrzeć do drugiej osoby, co oznacza bycie uważnym na to, kim jest druga osoba, co mówi, prawdę, którą pielęgnuje. Obawiam się, że to nie zdarza się przy dzisiejszych konfliktach, tak jak nie zdarza się czasami w Kościele.

Wesprzyj Więź

Angielski pisarz Ian McGillchrist twierdzi, że dzisiejsza filozofia to ekonomiczny, nacjonalistyczny i religijny redukcjonizm, który niweluje wszelkie niuanse inteligentnej komunikacji zdolnej do wyjścia poza konflikty. Myślę, że wszyscy w Kościele muszą mówić prawdę i uciekać od używania zbyt prostych zwrotów w formie sloganów. Slogan jest aktem wojny.

Rozmowa ukazała się w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej

Przeczytaj też: Podczas komunii „przyjmujemy Jezusa do serca”? To wcześniej w nim nie był?

Podziel się

2
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.