Zima 2024, nr 4

Zamów

Judasz Terlikowskiego

Tomasz P. Terlikowski. Fot. Materiały prasowe

Czytając wielopłaszczyznową biografię Judasza – pióra ważnego uczestnika bieżących polskich dyskusji religijnych – nie sposób przestać myśleć o współczesnym kryzysie zaufania do Kościoła.

Tomasz Terlikowski jest człowiekiem bojowym i odważnym. Cechy takie musi posiadać każdy, kto zalicza się do grona świeckich katolików angażujących się – i to ostro – w działania na rzecz oczyszczania Kościoła z brudów natury obyczajowej i finansowej. Antyklerykałowi, ateuszowi czy zwykłemu agnostykowi jest pod tym względem łatwiej. Bulwersujące odkrycia są tylko potwierdzeniem jego intelektualnych i duchowych wyborów. Dla wierzącego katolika, jeśli jest uczciwy, muszą one stanowić moralny wstrząs.

W przeszłości też tak bywało. Świętemu Franciszkowi z Asyżu się udało, ale już świętego Jana od Krzyża jego właśni współbracia, zwolennicy złagodzonej reguły zakonu karmelitańskiego, nazywani w Polsce trzewiczkowymi (w odróżnieniu od surowych wobec siebie samych karmelitów bosych), wsadzili do więzienia.

Jak Savonarola?

Dominikański kaznodzieja z Florencji, Girolamo Savonarola, trafił jeszcze gorzej. Osławiony rozmaitymi ekscesami papież Aleksander VI Borgia doprowadził do skazania charyzmatycznego zakonnika za herezję i skazania go na śmierć. Brat Girolamo został powieszony, jego ciało spalono na stosie, a prochy wrzucono do rzeki Arno, żeby nie pozostała żadna relikwia. O tym, że wyrok był skandaliczny, oparty na fałszywych podstawach, wymuszonych torturami, byli przekonani nawet niektórzy późniejsi papieże, którzy cytowali rzekomego heretyka w swoich dziełach. Jego rehabilitacja od ponad pięciu wieków przebiega jednak ślamazarnie, a pomysły wyniesienia go na ołtarze napotykają opory.

Terlikowskiemu, rzecz jasna, taki los nie grozi, bo czasy się jednak zmieniły. Współbracia Savonaroli, dominikanie, uczynili nawet redaktora Tomasza przewodniczącym komisji, badającej poważne nadużycia w jednej z polskich placówek tego zakonu.

Oczywiście Terlikowski żadnym Judaszem nie jest, chociaż sam zaznacza, że do podjęcia tematu skłoniły go oskarżenia o judaszową zdradę pod własnym adresem

Jacek Moskwa

Udostępnij tekst

Poznałem autora tej ksiązki w 2006 r., podczas pierwszej wizyty Benedykta XVI w Polsce. Świeżo po powrocie z Rzymu prowadziłem studio papieskie w telewizji Puls, na którą koncesję miał zakon franciszkanów. Do studia zapraszano różne osoby. Ktoś polecił mi młodego, żarliwego przedstawiciela „pokolenia JP2”. Interlokutor istotnie przemawiał w tym duchu, co drażniło nieco mój sceptycyzm, podsycany przez lata praktyki watykańskiego korespondenta. Rozmówca jednak mi się podobał, bo widać było, że jest nie tylko wygadany, ale i szczery.

Śledziłem poźniej jego intelektualną i medialną karierę. Grawitował raczej ku katolickiej prawicy, był wśród twórców „Frondy” i Telewizji Republika, czyli twardego nurtu polskiego katolicyzmu. Niewątpliwie stał się w nim ważną postacią, by jednak wkrótce rozstać się z niedawnymi towarzyszami drogi.

Zapewne przyczynił się do tego intelektualny i moralny wstrząs, jakim dla wielu było odkrycie, iż w polskim Kościele źle się dzieje, gdy tymczasem ani rodzima hierarchia (uwikłana zresztą w różne zaszłości), ani Stolica Apostolska nie potrafią sprostać temu wyzwaniu. Tym bardziej tak zwany laikat. Tomasz wraz z żoną Małgorzatą znaleźli się wśród tych, którzy jednak próbują coś zrobić – zaangażowali się szczególnie w zwalczanie i zapobieganie pedofilii wśród kleru.

Jak Maleszka?

Piszę o tym dosyć szeroko, bo intelektualna i polityczna ewolucja Tomasza Terlikowskiego od pozycji integralistycznych ku personalistycznym (czytelnikom „Więzi” to ważne kiedyś rozróżnienie zapewne nie jest obce) stanowi tło najnowszej jego książki. Autor nieco kokieteryjnie temu zaprzecza, ale już sam tytuł musiał sprowokować jego byłych kolegów: „To ja, Judasz. Biografia apostoła”.

Ostatnio rozczytuję się we współczesnych, literackich apokryfach Ewangelii, próbująć zrozumieć intencje ich twórców, więc musiałem wpaść i na tę książkę. Nurt „judaszowy” jest w tym gatunku obficie reprezentowany, o czym za chwilę.

To ja, Judasz
Tomasz P. Terlikowski, „To ja, Judasz. Biografia apostoła”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024

Terlikowski walnął w stół, a nożyce natychmiast się odezwały. „Autor pochyla się nad apostołem, który sprzedał Jezusa za 30 srebrników, odnajduje dla niego współczucie, dalej nawet oskarża otoczenie Jezusa, a nawet samego Mesjasza o tchórzostwo i ignorację” – pisze Jakub Augustyn Maciejewski w tygodniku „Sieci”, opatrzonym w tym numerze okładkowym hasłem „Polacy, idźmy z Trumpem”, ze zdjęciem tegoż pretendenta do Białego Domu, zza którego pleców wychyla się na tle czołgów i sztandarów dobrze nam znany działacz sportowy i bohater lewych kilometrówek w Parlamencie Europejskim, Ryszard Czarnecki.

Dalej może już być tylko mocniej. „Mało to już Polacy usprawiedliwiali zdrajców kraju i Kościoła. Komu jeszcze przysłuży się «zrozumienie» Judasza w społeczeństwie, gdy nadchodzą czasy próby i wierności?” – egzaltuje się Maciejewski. Przytacza nazwiska innych stronników zdrajcy wszechczasów.

Jest więc Lesław Maleszka, swego czasu opozycjonista, zdemaskowany jako wpółpracownik Służby Bezpieczeństwa z lat osiemdziesiątych. Ten ośmielił się zabrać głos przy okazji publikacji w specjalnym dodatku „Gazety Wyborczej” tak zwanej „Ewangelii Judasza” – gnostyckiego tekstu na papirusie w języku koptyjskim, który po perypetiach godnych wypraw Indiana Jonesa ujrzał już w XXI wieku światło za sprawą amerykańskiego „National Geographic”.

Sęk w tym, że Judasz nie jest w tym tekście żadnym zdrajcą, tylko uprzywilejowanym uczniem Jezusa, któremu wykłada on tajemnice zbawienia, dalekie zresztą od wersji prawowiernego chrześcijaństwa.

Jak Panas czy Márai?

Innym podejrzanym jest angielski pisarz Jeffrey Archer, autor głównie wziętych kryminałów, który do spółki z biblistą Francisem Maloneyem SDB napisał „Ewangelię według Judasza”Ten z kolei (pisarz, nie biblista) miał oszukać swoich wspólników i trafić za to do więzienia.

Wystarczy wpisać do jakiejkolwiek wyszukiwarki internetowej powyższy tytuł, aby trafić na kilkanaście innych pozycji tak nazwanych. Autorem jednej z nich był polski pisarz Henryk Panas. Dziś mało kto pamięta jego książki, ale w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych XX w. powieść „Według Judasza” została namaszczona przez samego Jarosława Iwaszkiewicza w jednym z jego felietonów z cyklu „Rozmowy o książkach” w „Życiu Warszawy” i przetłumaczona na osiem języków obcych.

Terlikowski o Panasie nie wspomina. Może szkoda, bo powieść olsztyńskiego literata jest bardzo dobrze udokumentowana od strony historycznej, o czym świadczą motta z traktatów Ojców Kościoła, wymierzonych przeciw gnostykom i samemu Judaszowi.

Nie znalazł też w omawianej pozycji swego miejsca Sándor Márai, węgierski prozaik i poeta. Ów może mógłby zyskać więcej zrozumienia w oczach zapewne antykomunistycznego hurrapatrioty z „Sieci”, gdyż dzielił los wygnańca z naszym Gustawem Herlingiem-Grudzińskim, jak on między innymi w „Wolnej Europie” i w Neapolu. Powieść Máraia „Trzydzieści srebrników” osnuta jest wokół wielkiej sceny rozmowy Judasza z celnikiem Lewim, późniejszym apostołem ewangelistą Mateuszem, o domniemanym mesjańskim posłannictwie Jezusa. Daje też syntetyczny ogląd sytuacji w Imperium Rzymskim w czasach, gdy rozgrywa się ta historia.

Poza tymi w gruncie rzeczy drobnymi pominięciami erudycja autora „To ja, Judasz” budzi szacunek. Mnóstwo jest odniesień literackich, chociaż główną płaszczyzną dociekań pozostaje teologia: od Ojców Kościoła, św. Augustyna i św. Tomasza po ich współczesnych następców.

Jak Amos Oz?

Oczywiście Tomasz Terlikowski żadnym Judaszem nie jest, chociaż w jakiejś wypowiedzi zaznaczył, że do podjęcia tematu skłoniły go oskarżenia o judaszową zdradę pod własnym adresem. Stara się zrozumieć przypadek swojego bohatera, rozważa kolejne wersje jego losu, nierozerwalnie wplecionego w los Jezusa.

Autor książki traktuje swego bohatera z pewną sympatią, podobnie zresztą jak większość autorów literackich rekonstrukcji opowieści ewangelicznych. Powszechnie wiadomo, że dla pisarza zło jest bardziej atrakcyjne od dobra, ale nie powinno być malowane wyłącznie jedną barwą.

Czy w tej książce można znaleźć odpowiedź, kim był Judasz? Teologowie, skrępowani wymogami ewangelicznej egzegezy, niewiele tu mogą pomóc. Rzeźbiarzom i malarzom (np. monografia „To ja, Judasz” ilustrowana jest całą galerią reprodukcji, wśród których nie brakuje arcydzieł), poetom i narratorom przysługuje licentia poetica. Z podejmowanych przez nich licznych prób wyłania się rodzaj zbiorowego portretu osobnika wyrastającego ponad poziom reszty apostołów, prostaków z Galilei. On jedyny pochodził z Judei, gdzie życie intelektualne i duchowe ówczesnych Żydów było na wyższym poziomie.

Czy był zelotą, fanatykiem walki o królestwo Izraela? Może ówczesnym zbuntowanym intelektualistą? Może wierzył tak bardzo w mesjańską misję Jezusa, że prowokował Nauczyciela do wejścia, trochę wbrew woli Jego samego, na drogę krzyża? Takiej odpowiedzi udziela świetny prozaik z Izraela Amos Oz w powieści zatytułowanej, jakżeby inaczej, „Judasz”Można się z niej dowiedzieć również, że dla współczesnych Izraelczyków Jezus pozostaje ważnym punktem odniesienia, chociaż oczywiście nie zawsze pozytywnego.

Judasz po swojemu

W dobie ogólnego zamieszania duchowego i moralnego Ewangelia, łącznie z jej nieortodoksyjnymi wersjami, nie przestaje intrygować. Jej narracji nie sposób zrozumieć bez postaci Judasza. To jedyny poważny antagonista Jezusa, bo nie są nimi ani zatroskani o zachowanie status quo arcykapłani, ani oportunista Piłat.

Wesprzyj Więź

Judasz najpierw – jak inni apostołowie – poszedł za Nauczycielem, a później z niewyjaśnionych do końca motywów wydał Go wrogom. Czytając jego ciekawą i wielopłaszczyznową, w dużej mierze opartą na hipotezach biografię – pióra ważnego uczestnika bieżących polskich dyskusji religijnych – nie sposób przestać myśleć o współczesnym kryzysie zaufania do Kościoła.

Aby zdradzić, Judasz musiał utracić wiarę w Mesjasza. Być może opartą na zbyt wątłych podstawach – wątek ten przewija się w kilku literackich rekonstrukcjach – wiary w ziemską moc Nauczyciela. Nie brakuje takich przypadków także i dzisiaj. Ale to oczywiście tylko jeszcze jedna hipoteza, tym razem moja.

Przeczytaj także: Gdzie jest Judasz. Teologiczne spory wokół apostoła zdrajcy

Podziel się

2
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.