Franciszek wzywa nas, teologów, do porzucenia komfortu uprawiania teologii według znanych schematów i do wyruszenia w nieznane.
Niewielkim echem odbił się w Polsce wydany pół roku temu list apostolski papieża Franciszka „Ad theologiam promovendam” (dalej: ATP). Tekst ten został opublikowany 1 listopada 2023 r. jako wprowadzenie do zreformowanych statutów Papieskiej Akademii Teologicznej. Franciszek uzasadnia w nim reformę Akademii naglącą koniecznością odnowy teologii.
Według papieża odnowa ta powinna poruszyć fundamenty teologii. Chyba najjaśniej zamysł Franciszka wyraża początek punktu 4 ATP: „Refleksja teologiczna jest zatem wezwana do dokonania przełomu, zmiany paradygmatu, «odważnej rewolucji kulturowej» („Laudato si’” 114)” [ponieważ nie został opublikowany polski przekład tego listu apostolskiego, publikuję tu jego fragmenty w tłumaczeniu własnym – J.S.].
Papież wzywa nie tylko do zmiany paradygmatów przyjmowanych w ramach uprawiania teologii, lecz do zmiany paradygmatu teologii jako takiej. Wzywa wprost do „rewolucji kulturowej”
Jak widać, Franciszek dobiera najmocniejsze frazy, aby trudno było zinterpretować jego zamysł jako wezwanie do reformy „wewnątrz” dotychczasowego modelu teologii, do propozycji zmian może i głębokich, ale niepodważających aktualnych fundamentów gmachu zwanego teologią.
Paradoksalnie, głębię tego zamysłu najlepiej – jak do tej pory – dostrzegli katoliccy oponenci Franciszka. Ich komentarze są liczne i bardzo oskarżycielskie wobec papieża. Nie będę ich przytaczał, gdyż łatwo je znaleźć w internecie. W każdym razie poziom oskarżeń wywołanych tym listem jest wyjątkowy.
Wobec zmiany epoki
O jaką rewolucję chodzi Franciszkowi? Zacznijmy od tego, że papież wzywa do zmiany paradygmatu teologii – a więc nie tylko do zmiany paradygmatów przyjmowanych w ramach uprawiania teologii, lecz do zmiany paradygmatu teologii jako takiej. Wzywa wprost do „rewolucji kulturowej”. Trudno znaleźć mocniejsze słowa.
Konieczność takiej zmiany Franciszek uzasadnia słowami z przemówienia do Kurii Rzymskiej z 21 grudnia 2019 r.: „doświadczamy nie tylko epoki zmian, ale zmiany epoki. Jesteśmy zatem w jednym z tych momentów, w których zmiany nie są już linearne, lecz epokowe”.
Wspomniane już tu i inne, licznie obecne w liście, autocytaty pokazują, że pragnienie głębokiej reformy teologii nie pojawiło się nagle, lecz jest stale obecne w sercu Franciszka. Teologia, tak jak cały Kościół, powinna stać się „teologią wyruszającą w drogę” (zob. tekst o Kościele w adhortacji „Evangelii gaudium” 20).
Na czym zatem ma polegać postulowana przez Franciszka zmiana paradygmatu? Na pewno nie można odpowiedzieć na to pytanie, budując na podstawie tekstów Franciszka projekt hipotetycznego nowego paradygmatu. Gdyby taki projekt był już teraz możliwy do wymyślenia, to nie byłby on żadnym nowym paradygmatem.
Konsekwentnie nie ma zatem sensu szkicowanie kształtów czy struktury owej nowej teologii. Franciszek wzywa nas, teologów, do porzucenia komfortu uprawiania teologii według znanych schematów i do wyruszenia w nieznane. Znajdujemy jednak w tym liście, a także w innych tekstach Franciszka, pewne intuicje odnośnie do tego, co trzeba porzucić i jakie pierwsze kroki wykonać.
Odczytanie Słowa, a nie system
Po pierwsze, teologia powinna stać się „fundamentalnie kontekstualna” (ATP 4). Takie sformułowanie niemal automatycznie wywołuje oskarżenia o sytuacjonizm, relatywizm, subiektywizm…
W pewnym sensie te oskarżenia są trafne. Franciszek przecież już w „Evangelii gaudium” 40 odrzucił ideę „monolitycznej doktryny”. Z przytoczonych słów listu, a także z innych wypowiedzi papieża, możemy wnioskować, że odrzuca on nie tylko koncepcję doktryny nadmiernie monolitycznej, ale samą ideę doktryny, która ma w centrum monolityczny, niezmienny rdzeń.
Krytycy Franciszka obawiają się, że takie odrzucenie idei monolitycznej doktryny może prowadzić do utraty tożsamości, do teologii, która będzie wyłącznie potwierdzaniem czy echem idei, myśli, twierdzeń przychodzących z zewnątrz. Trudno uznać takie obawy za zupełnie bezpodstawne. Ale papież, wzywając do odrzucenia monolitycznej doktryny, jednocześnie wskazuje inne oparcie, inny punkt krystalizacji tożsamości teologii.
Jest nim żywe słowo Boże odczytywane w wierze tu i teraz, każdorazowo w konkretnej sytuacji życia, w konkretnej kulturze. Według Franciszka punktem odniesienia oraz niezbędnym oparciem w rozumieniu i interpretowaniu aktualnej rzeczywistości w świetle Objawienia jest właśnie żywe słowo odczytywane przez teologa, a nie system prawd doktrynalnych i uniwersalnych reguł moralnych.
Słowo jest w tym ujęciu jedynym uniwersalnym kluczem hermeneutycznym. Teologa ma prowadzić słowo żywe, a więc słowo Boże słuchane w wierze, w Duchu, tu i teraz, ciągle od nowa. Słuchanie słowa powinno za każdym razem angażować całą wiarę i wiedzę teologa, jego doświadczenie życiowe, wrażliwość, czyli jego subiektywność.
Żywa pamięć, a nie magazyn niezmiennych treści
Z wezwaniem do porzucenia idei monolitycznej doktryny ściśle wiąże się inne, zawarte w liście „Ad theologiam promovendam”. Otóż Franciszek pisze, aby uprawiać teologię „metodą indukcyjną” (ATP 8), a więc odrzuca dedukcję, myślenie rozpoczynające od doktryny, normy, abstrakcji.
Transdyscyplinarność teologii oznacza także spojrzenie krytyczne, z perspektywy wiary, na poznanie czysto racjonalne. Poznanie pozbawione miłości nie ma bowiem zdolności docierania do prawdy
Tu trzeba znowu dać wyraz rodzącemu się niepokojowi. Otóż tak rozumiana teologia jest, jak się wydaje, bardzo podatna na fundamentalizm, albo, inaczej mówiąc, na subiektywizm absolutyzujący indywidualny punkt widzenia teologa. Skoro obiektywna doktryna traci swoje znaczenie, przestaje też być tym punktem odniesienia, który był antidotum na ów fundamentalizm i absolutyzujący subiektywizm. Wobec tego potrzebne są inne kontrapunkty.
Franciszek je wskazuje. Na pewno jest nim dialog – zarówno wewnątrzkościelny, w tym z innymi teologami i Urzędem Nauczycielskim, jak i wychodzący poza Kościół, niewykluczający nikogo. Wezwania do dialogu, w tym do uprawiania teologii w dialogu, stanowią jeden z głównych motywów nauczania Franciszka. To ma być dialog szczery, a nie tylko taktyczny. Tego tematu nie trzeba rozwijać, powinien być dobrze znany każdemu czytelnikowi tekstów Franciszka.
Po drugie, albo nawet po pierwsze, takim kontrapunktem jest Kościół: zarówno aktualna żywa wspólnota Kościoła wraz z jej instytucjami, jak i żywa Tradycja. Gdy mówimy o Tradycji, ważna jest metafora, którą Franciszek wprowadził w „Lumen fidei” 40 – metafora pamięci. Otóż Tradycja nie tworzy sztywnego monolitu prawd obiektywnych, lecz jest żywą pamięcią Kościoła.
Pamięć człowieka nie jest magazynem obiektywnych, niezmiennych treści. Jest żywa, a niewierność literze faktów nie jest jej wadą, słabością, lecz jej tożsamością. Właśnie taka żywa pamięć człowieka tworzy jego aktualną tożsamość. Tak samo żywa Tradycja – pamięć Kościoła – tworzy jego aktualną tożsamość, właśnie przez to, że jest „żywym kontaktem z początkową pamięcią” (LF 40).
Można też Franciszkowe rozumienie Tradycji opisać, odwołując się do Pawłowego rozróżnienia na literę i ducha (2 Kor 3,6: „litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia”). Otóż zapisane teksty Magisterium, o ile nie są odczytywane w Duchu, pozostają martwą literą. A Duch zawsze działa tu i teraz.
Nie ma prawdy bez miłości
Kolejną istotną wskazówką, jaką Franciszek daje w liście „Ad theologiam promovendam”, jest wezwanie do „transdyscyplinarności, czyli interdyscyplinarności w sensie mocnym, która różni się od multidyscyplinarności, rozumianej jako interdyscyplinarność w sensie słabym. Ta ostatnia z pewnością sprzyja lepszemu zrozumieniu przedmiotu badań poprzez rozpatrywanie go z kilku punktów widzenia, które jednak pozostają komplementarne i odrębne”. Papież chce tu rozumieć transdyscyplinarność „jako umiejscowienie i rozwój wszelkiej wiedzy w obrębie przestrzeni Światła i Życia oferowanej przez Mądrość, która emanuje z Objawienia Boga” (ATP 5).
Teologia nie powinna tworzyć własnego zamkniętego świata. Franciszek przestrzega przez „autoreferencyjnością, która prowadzi do zamknięcia i utraty jakiegokolwiek znaczenia” (ATP 5). Ale nie powinna też budować siebie jako gmachu wiedzy pośród innych konstrukcji tworzonych przez różne dyscypliny naukowe. Nie chodzi o takie otwarcie, które uczyni z teologii naukę pośród innych nauk, jedną z wielu nauk współtworzących na równych zasadach nasze rozumienie świata.
Transdyscyplinarność teologii oznacza zatem uznanie jej radykalnej odmienności od reszty nauk oraz jej swoiste wywyższenie. Naturę tego wywyższenia pokazują ostatnie słowa zacytowanego fragmentu listu. Otóż teologia w świetle wiary ogląda rzeczywistość, w tym sposoby i owoce poznania rzeczywistości przez różne nauki. Światło nie zmienia tego, co oświetla, ale pozwala widzieć – światło wiary pozwala widzieć lepiej, więcej, głębiej.
Transdyscyplinarność zapewne oznacza także spojrzenie krytyczne, z perspektywy wiary, na poznanie czysto racjonalne. Albo też oznacza, co na jedno wychodzi, krytykę wszelkiego poznania z perspektywy miłości. Poznanie pozbawione miłości nie ma bowiem zdolności docierania do prawdy. Z pewnością nie są to wszystkie idee ukryte we Franciszkowym postulacie transdyscyplinarności teologii.
Sięgać bezpośrednio do Pisma
Powyższe postulaty dotyczące nowego paradygmatu teologii zaczerpnąłem z listu apostolskiego papieża. Jest ich tam więcej. Wybrałem właśnie te, bo wydają mi się najbardziej wyraziste. Najlepiej pokazują, że Franciszkowi chodzi nie o korektę, lecz o fundamentalną zmianę paradygmatu teologii. Stają się w ten sposób kluczem hermeneutycznym do odczytywania pozostałych postulatów Franciszka.
Kolejny postulat dobieram już z wprowadzenia do dokumentu Międzynarodowej Komisji Biblijnej Czym jest człowiek? Zarys antropologii biblijnej opublikowanego 30 września 2019 r. W przedmowie czytamy tam, że papież Franciszek „polecił Papieskiej Komisji Biblijnej opracować dokument na temat antropologii biblijnej, będący z założenia wiarygodną podstawą do dalszego rozwoju na polu filozofii i teologii, w duchu pełnej świadomości faktu, że Pismo Święte stanowi «najwyższą regułę wiary» („Dei Verbum”, nr 21) i «duszę świętej teologii» (DV, nr 24)”. Autorzy dokumentu przyznają, że stanowi on „nowość zarówno pod względem treści, jak i pod względem formy wykładu”.
Oznacza to, że Franciszek zadał Papieskiej Komisji Biblijnej lekturę Pisma bez pośrednictwa filozofii i teologii. Jednocześnie lektura ta nie może ograniczać się do przedstawienia wyników egzegezy historyczno-krytycznej. Istotne w tym poleceniu Franciszka jest, jak sądzę, odrzucenie filtra czy klucza filozoficznego.
W tym ujęciu teolog ma sięgać do Pisma bezpośrednio. Wszystkie kolejne warstwy interpretacji filozoficznych, jakie narastały przez minione dwadzieścia wieków, powinny pozostać z boku. Nie oznacza to ich pominięcia, ale ich relatywizację, ustawienie w pozycji ściśle służebnej.
Chodzi zatem o rzetelną realizację postulatów z „Dei Verbum”. Ale taka realizacja wymusza głębszą zmianę paradygmatu teologicznego. Dlatego sądzę, że polecenie Franciszka można zinterpretować szeroko: oto istotnie zmieniona musi zostać relacja teologii do filozofii.
Żadna filozofia nie może być wyrocznią
Filozofia – a tym bardziej żaden konkretny nurt, żadna szkoła filozoficzna – nie może zdominować teologii ani w metodzie myślenia, ani w założeniach ontologicznych. Metafizyka teologii nie może być niewolnicą jakiejkolwiek metafizyki filozoficznej. Przypomnijmy tu postulat Piotra Damianiego: philosophia ancilla theologiae [„filozofia służebnicą teologii”]. Nie trzeba go porzucać, wystarczy tylko wrócić do intencji Piotra Damianiego, który napominał teologów, aby filozofia nie stała się panią teologii.
Nie możemy zatem opierać teologii na filozofii jako racjonalnym fundamencie. Żaden zestaw pojęć, żadne reguły myślenia wypracowane przez jakiś nurt filozofii, ani żadna ontologia nie mogą stać się bezkrytycznie przejmowanym fundamentem intelektualnym teologii czy rozstrzygającą wyrocznią.
Ten ostatni postulat wydaje się wyjątkowo trudny do realizacji i ryzykowny. Jeśli bowiem odmówimy filozofii roli ostatecznej intelektualnej instancji, to musimy zapytać, gdzie takiej instancji szukać. Jedno jest pewne: Franciszek nie szuka i nie wskazuje jej w racjonalności nauki nowożytnej. Ta racjonalność – jako sterylnie neutralna, obojętna na dobro i zło – zupełnie nie nadaje się na racjonalny fundament teologii.
Na pewno takim punktem oparcia jest zatem Pismo Święte czytane w Kościele, odczytywane ciągle na nowo w duchu Tradycji i w żywej wierze. Mają więc znaczenie wszystkie odczytywania Pisma używające różnych tradycji filozoficznych, korzystanie z wyników badań egzegezy historyczno-krytycznej i wszelkiej innej wiedzy dotyczącej Pisma.
Ale żadna pojedyncza metoda interpretacji Pisma nie staje się ostateczna, każda podlega krytyce. Żadna filozofia nie może stać się paradygmatem interpretacji Pisma. W Kościele, sięgając do Tradycji i dziedzictwa intelektualnego, teolog słucha Słowa, czyta Pismo za każdym razem od nowa.
Powiew nieznanego
Zmiana paradygmatu teologii wymaga także zmiany paradygmatu dydaktyki teologii. To nie dzieje się szybko, ale, o ile wiem, watykańska Dykasteria ds. Kultury i Edukacji, której obecnie podlegają programy dydaktyki teologii na wydziałach i instytutach teologicznych, pracuje nad taką reformą.
Zapewne będzie się zmieniał układ wykładanych treści, a zwłaszcza miejsce i sposób wykładania filozofii. W jakiś sposób modyfikowany będzie także wewnętrzny podział wykładania teologii. Ale jak będzie wyglądał ów nowy układ, tego oczywiście na razie nie sposób przewidzieć.
W wypowiedziach i rozproszonych uwagach Franciszka kryje się o wiele więcej wskazówek i intuicji dotyczących teologii, która wyrusza w drogę. Czytając te teksty, czuje się powiew nieznanego, a więc trudno nie odczuwać pewnego niepokoju. Franciszek podważa bowiem dotychczasowe punkty bezpiecznego oparcia: zarówno solidną doktrynę, jak i racjonalność filozoficzną, o racjonalności naukowej nawet nie wspominając. W ten sposób przynagla nas, teologów, abyśmy porzucili ten pewny grunt, nasze poczucie bezpieczeństwa, i wyprowadza nas na ruchome piaski, czyli na pustynię.
Przeczytaj także: Kościół to nie muzeum. Franciszek o Tradycji