Dzisiejsza niedziela to dla mnie odpowiedni dzień, aby powiedzieć szczere „przepraszam”. Choćby za to, że Wasze wszystkie drzazgi w oczach mamy policzone, a własnych belek nie chcemy zauważyć.
Od kilku lat co roku w Niedzielę Dobrego Pasterza wygłaszam taką nie-homilię. Co roku nieco aktualizuję jej treść. Refrenem jest słowo „Przepraszam”. Jako zakonnik i duchowny potrzebuję jak tlenu tego pokornego wyznania względem współwyznawców. Potrzebuję również każdego roku uczynić sobie samemu rachunek sumienia, aby baczyć, żebym nie upadł jeszcze niżej.
Dzisiaj zapewne padnie w całym Kościele wiele pięknych słów o kapłaństwie, o jego znaczeniu, o wartości życia kapłańskiego. Będzie mowa o powołaniu, jak je rozeznawać, jak szukać, jak odpowiedzieć na głos wołającego Pasterza.
Zawsze lubiłem słuchać homilii o pasterzowaniu. Może dlatego, że sam w sobie od wczesnego dzieciństwa słyszałem głos powołania do prezbiteratu i życia zakonnego, jak i dlatego, że moja rodzinna parafia jest pod wezwaniem Chrystusa Dobrego Pasterza.
Dzisiaj jednak żadnej homilii w klasycznym rozumieniu nie będzie. Myślę i jestem do tego głęboko przekonany, że dzisiejsza niedziela to odpowiedni dzień, aby powiedzieć Wam szczere… przepraszam.
Przepraszam Was w swoim własnym, kapłańskim imieniu, ale myślę też, że niejako w imieniu wielu moich braci kapłanów, którzy myślą podobnie.
Przepraszam, że oczekujemy, żeby nas traktowano poważnie, podczas gdy Was traktujemy jak dzieci
Przepraszam, że nie zawsze jesteśmy dobrymi pasterzami, że często jesteśmy jak najemnicy oczekujący zapłaty, że tak często nie służymy, lecz kupczymy naszą posługą.
Przepraszam, jeśli nie zawsze opatrujemy owce zranione,
jeśli zagubionych nie odszukujemy,
jeśli chorych nie nosimy na swych barkach,
jeśli smutnych nie pocieszamy,
głodnych nie karmimy,
do zagubionych nie idziemy,
a szare, czarne i w cętki tak łatwo wykluczamy,
jeśli przed wilkami Was nie strzeżemy.
Przepraszam, że nie zawsze oddajemy życie swoje za Was, oczekując jednocześnie, że Wy swoje życie poświęcicie w służbie dla nas.
Przepraszam, że za mało się modlimy, choć Wam tę modlitwę nieustannie obiecujemy.
Przepraszam, że często sprawujemy Mszę Świętą tak niedbale i w pośpiechu, że do homilii nie dość pilnie się przygotowujemy, że bardziej nas interesują polityka, sport i plotki eklezjalne niż kontemplacja, dobra teologia i bezinteresowna służba.
Przepraszam, jeśli więcej czasu spędzamy przed telewizorem i internetem niż w konfesjonale i kancelarii parafialnej.
Przepraszam Was, że oczekujemy, żeby nas traktowano poważnie, podczas gdy Was traktujemy jak dzieci.
Przepraszam, że tak często chcemy mieć rację, że nasze ma być na wierzchu, że uważamy, iż wszelkie rozumy zjedliśmy.
Przepraszam za wszystkie słowa raniące, postawy przemocowe i zwyczajny brak kultury osobistej.
Przepraszam za przemoc duchową, psychiczną i seksualną, której bywamy inspiratorami.
Przepraszam za tworzenie sekt i grupek wzajemnej adoracji, w której liczy się jedynie słowo i osoba pasterza.
Przepraszam za nasze wybiórcze traktowanie magisterium Kościoła, za publiczne znieważanie papieża i otwieranie bram Królestwa Bożego jedynie dla wybranych przez nas oraz wrzucanie do piekła tych, którzy myślą inaczej od nas.
Przepraszam za usprawiedliwianie i dorabianie teologicznych uzasadnień do naszego nieposłuszeństwa i duszpasterskiej samowoli.
Przepraszam za tchórzliwe milczenie wobec decyzji naszych biskupów i przełożonych, na które w sumieniu się nie zgadzamy. Za nieszczere pochlebstwa kierowane względem nich dla osiągnięcia własnych korzyści.
Przepraszam za to, że umiłowaliśmy święty spokój i przykazanie jedenaste: nie wychylaj się.
Przepraszam za każdą źle wydaną złotówkę, którą wrzucacie do koszyka i za każdy brak słowa „dziękuję” z naszej strony, gdy uznajemy, że nam pewne rzeczy zwyczajnie się należą.
Przepraszam, że Was w naszym księżowskim gronie obgadujemy i narzekamy na Was; że krytycznym, a wręcz krytykanckim okiem spoglądamy na Wasz duchowy i moralny poziom życia.
Przepraszam, że Wasze wszystkie drzazgi w oczach mamy policzone, a własnych belek nie chcemy zauważyć.
Przepraszam, że nie potrafimy w cztery oczy mówić Wam o sprawach trudnych, bolesnych i wymagających, lecz tak często na ambonie obrywa się Wam za wszystko i za innych.
Przepraszam Was, że czytamy tak mało książek, że nie dokształcamy się nieustannie, choć za lekarzy się podajemy – i tym samym źle Was leczymy.
Przepraszam, że tak trudno nam się przyznawać do błędów.
Przepraszam Was, że władza interesuje nas bardziej niż służba.
Przepraszam, że mamy parcie na szkło i klepiemy w mediach, co nam ślina na język przyniesie.
Przepraszam Was za nasze drogie samochody, ekskluzywne hobby i wakacje, o których wy nawet marzyć nie możecie.
Przepraszam, że częściej pachniemy Calvinem Kleinem niż owcami i sprawami ich pastwiska.
Przepraszam Was za nadużyte Wasze zaufanie i za nadużywanie Waszej dobroci.
Przepraszam Was za zdrady – z kobietami i z mężczyznami.
Bardzo Was przepraszam za ohydną pedofilię, która nigdy nie powinna mieć miejsca, a która woła o pomstę do nieba.
Przepraszam Was za ukrywanie i tolerowanie przestępców w naszym gronie, za brak rozliczeń, za to, że nie jesteśmy przezroczyści w naszym postępowaniu.
Przepraszam, że pod naszymi dywanami odnajdujecie koleiny zamiecionych spraw.
Przepraszam, że katolicką naukę społeczną znamy jedynie na papierze. Za umowy śmieciowe, za brak należytego wynagrodzenia świeckim pracownikom naszych parafii, za naszą łapczywość na pieniądz i zyski, a wszystko kosztem Waszych sił, czasu i domowego budżetu.
Słuchaj też na Soundcloud, YouTube i w popularnych aplikacjach podcastowych
Przepraszam, że nie doceniamy i nie ufamy Waszym zdolnościom, wykształceniu i doświadczeniu.
Przepraszam Was, że za dużo wymagamy od Was, nie wymagając tak wiele od samych siebie.
Przepraszam, że wiecznie jesteśmy zajęci i nie mamy czasu, za brak skupienia wewnętrznego.
Przepraszam, że nie promieniujemy modlitewną ciszą.
Przepraszam za wszystkie nasze duszpasterskie eksperymenty na żywym organizmie – to jest na Was.
Przepraszam, że tak często musicie się nas wstydzić, że dajemy tyle powodów do zgorszenia,
że już zwyczajnie nie macie siły nas bronić.
Przepraszam, że Wam nie wierzymy i nie ufamy, gdy w dobrej wierze przychodzicie porozmawiać o problemach Kościoła.
Przepraszam Was, że tak mało chodzimy w habitach i sutannach, nie dając świadectwa bycia pośród Was.
Przepraszam, że broniąc nierozerwalności małżeństwa, nie bronimy naszej wierności kapłaństwu i tak łatwo odchodzimy, prosząc dla siebie o dyspensy.
Przepraszam Was, że jesteśmy tak blisko ołtarza, a tak często daleko od Chrystusa.
Przepraszam, że między nami, kapłanami, tak często nie ma jedności, że konkurujemy między sobą, zwalczamy siebie i nieustannie podkopujemy własne posługiwanie.
Przepraszam za Wasze wielkie osamotnienie w Kościele. Za te sytuacje, gdy macie w sobie poczucie bycia owcami bez pasterza; gdy boicie się zgubić, bo może nikt Was nie będzie szukać; gdy przechodząc przez ciemną dolinę, panicznie lękacie się zła.
Przepraszam również tych z Was, którzy przez nas odeszli z Kościoła, porzucając sakramentalną więź z Chrystusem.
Przepraszam tych z Was, którzy są dziećmi księży, że wychowywaliście się bez ojców, bez pełnej i stabilnej rodziny, a w konsekwencji żyliście z ciężarem ludzkiego wzroku na plecach lub w aurze gęstej tajemnicy.
Przepraszam, że przedstawialiśmy Wam fałszywy obraz Boga; że byliśmy antyświadectwem działania Ewangelii.
Przepraszam Was, że tak często nie jesteśmy dobrymi pasterzami.
*
W to „Przepraszam” jest zarazem wpisana ogromna prośba do Was. Nie poczytujcie nam naszych grzechów. Wybaczcie nam i pomóżcie nam! Ale na zło nigdy nie przymykajcie oczu i nieustannie wymagajcie od nas życia zgodnego z Ewangelią.
Wierzę głęboko, że nie bez przyczyny Duch Święty na II Soborze Watykańskim wskazał na charyzmaty w życiu ludzi świeckich i na Wasze powołania. To właśnie Wy jesteście szansą dla naszego nawrócenia. My, duchowni, potrzebujemy dziś Was, ponieważ bez Was nasze nawrócenie się nie dokona. Przepraszam i proszę Was o wybaczenie.
I proszę Was: módlcie się za nas, módlcie się wiele za nas. Do Chrystusa Dobrego Pasterza i do Maryi Matki Kapłanów.
Żeby nad trumną można było o każdym z nas powiedzieć, że był dobrym księdzem, takim z powołania, po prostu dobrym pasterzem.
*
Moi drodzy Bracia kapłani! Wy, którzy utożsamiacie się z niniejszym „Przepraszam” i Wy, którzy macie wątpliwości co do kolejnego bicia się w pierś.
Nie oskarżam Was. Jestem słaby tak samo jak i Wy. Słuchając spowiedzi, zawsze w swoich myślach, po każdym grzechu penitenta dopowiadam sobie: Ja też! Bowiem ja też tak grzeszyłem kiedyś, ja też tak grzeszę obecnie i ja również jestem zdolny do takiego grzechu w przyszłości. Ta swoista litania niech będzie nam również niczym rachunek sumienia.
I mam jeszcze prośbę do Was, płynącą z doświadczenia wygłaszania tej corocznej nie-homilii. Proszę Was o pokorne „Przepraszam” wobec tych, których spotykamy w naszym życiu i posłudze. Takiego „Przepraszam” wciąż jest za mało w naszym Kościele.
Gdy przeprosimy za tych, którzy nie przepraszają, nie spadną nam birety, kaptury ani mitry z głów. Ludzie wiedzą, że upadać jest rzeczą ludzką, ale wiedzą również, że miara człowieczeństwa zaczyna się od słów: przepraszam, dziękuję, proszę.
Jezu cichy i pokornego serca – uczyń serce nasze według serca Twego.
Przeczytaj także: Przepraszam za tych, którzy dopuścili się niegodziwości. I za obojętność Kościoła wobec skrzywdzonych