Po zmaganiach z „mistrzami nieufności” potrzebujemy tego, czego krytyka dać nie może – zaufania, bliskości, zawierzenia, podziwu.
Edytorial do wydania tygodnika „Więź co Tydzień” z 19 kwietnia 2024:
Taki był „zaściankowy”, że najdłuższą w swoim życiu podróż odbył z Królewca do Gołdapi. Zaledwie 150 kilometrów… Ale za to zapisał się na stulecia w historii ludzkiej myśli. „Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” oraz imperatyw kategoryczny – przynajmniej tyle z Immanuela Kanta pamięta prawie każdy, kto choćby odrobinę zapoznał się z rozwojem filozofii. Jego trzechsetne urodziny to dobra okazja, by zatrzymać się nad dziedzictwem tego wielkiego myśliciela.
W cyfrowym tygodniku „Więź co Tydzień” wzięli się za to zadanie młodzi znawcy filozofii. Bartosz Wesół wskazuje, że dla Kanta realność Boga to postulat rozumu praktycznego. Myśl filozofa z Królewca jest zachętą, że powinniśmy żyć tak, jakby Bóg rzeczywiście istniał. Może ktoś powiedzieć, że wydaje się to sprzeczne z refleksją Dietricha Bonhoeffera, o którym pisałem na tych łamach przed tygodniem. Zamordowany na rozkaz Hitlera luterański teolog zastanawiał się nad życiem „tak, jakby Boga nie było”.
Ale przecież pastor Bonhoeffer nie był ukrytym ateistą. Nikt lepiej tego nie wyraził niż Jacek Kuroń, który w jego deklaracji znalazł „szansę dla siebie” jako człowieka niewierzącego. Skoro Bonhoeffer wzywa, by „żyć w świecie bez Boga zgodnie z Jego prawem, a więc ja mam żyć, jakby Bóg był” – pisał Kuroń przed laty w „Znaku”. I, jak widać, wróciliśmy do Kanta.
Szczególnie polecam Państwu esej Karola Grabiasa „Oświecenie jako źródło cierpień”. Mój redakcyjny kolega błyskotliwie i przekonująco analizuje konsekwencje kantowskiego zwrotu krytycznego w myśli europejskiej. Postulowane słusznie wyjście z niepełnoletniości okazało się wejściem na pustynię krytyki, która z kolei doprowadziła do chorobliwej nieufności.
Dla Grabiasa wniosek z krytycznego zmagania się z „mistrzami nieufności” to przekonanie, że „bez pewnej dozy tego, co jest postawie krytycznej przeciwne – zaufania, bliskości, zawierzenia, podziwu – fundujemy sobie publicznie uzasadnioną formę paranoi”. Dlatego właśnie – zwłaszcza w aktualnej międzyepoce –potrzebujemy pomysłu na myślenie, jakie przychodzi „po krytyce”.
Zachęcam do lektury – rzecz jasna, krytycznej.
Przeczytaj też: Formacja dorosłych. Jeśli ma być robiona źle, lepiej nie robić jej wcale?