Choć intelektualnie nie możemy rozstrzygnąć, czy Bóg istnieje, to jednak w praktyce musimy zdecydować, czy postanawiamy żyć tak, jakby Bóg był realny, czy przeciwnie: jakby Go nie było.
22 kwietnia mija 300 lat od narodzin Immanuela Kanta – w opinii wielu osób najważniejszego myśliciela ostatnich stuleci. Jego idee wywarły przemożny wpływ nie tylko na filozofię i naukę, ale także na europejski porządek polityczny czy teologię. To idealna okazja, by przypomnieć to wielkie dziedzictwo (choć nie zawsze jednoznacznie pozytywne – o czym pisze tu Karol Grabias).
Warto nadmienić, że dziedzictwo Kanta jest po części również naszym, polskim dziedzictwem, biorąc pod uwagę jego związki z Warmią i Mazurami oraz m.in. miastem Gołdap, do którego myśliciel z Królewca odbył najdłuższą w swoim życiu podróż. Tam właśnie przed miesiącem odbyła się konferencja poświęcona filozofii Kanta, a poniższy tekst opieram na swoim wystąpieniu przygotowanym na to wydarzenie.
Praktyczna wiara przed teoretyczną wiedzą
Jako par excellence przedstawiciel Oświecenia Kant pokładał nadzieję przede wszystkim w rozumie. Używając nośnego określenia ks. Halíka, można powiedzieć, że jego „prazaufanie” leżało raczej w ludzkiej rozumności niż w osobowym Bogu. I choć z perspektywy osób religijnych stanowi to istotne ograniczenie w zastosowaniu jego myśli, w tym tekście będę próbował spojrzeć jak najbardziej życzliwym okiem na rozważania Kanta na temat istnienia Boga, by w toku interpretacji wyciągnąć z nich konsekwencje ważne również dla wierzących. Skupię się na jego „prymacie rozumu praktycznego” – choć bowiem filozof z Królewca argumentował za tym, że na poziomie teoretycznym istnienia Boga dowieść się nie da, to na gruncie jego filozofii praktycznej sprawa ma się już zgoła inaczej.
W kontekście pojęcia Boga zazwyczaj skupia się uwagę na Kantowskiej krytyce dowodów Jego istnienia. W skrócie sprowadza się ona do tego, że w sposób ściśle rozumowy kwestii tej nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć. Innymi słowy odpowiedź na pytanie: „czy Bóg rzeczywiście istnieje?” leży poza granicami ludzkiego rozumu.
O realności dobra oraz istnieniu Boga przekonujemy się dopiero w działaniu – w działaniu moralnie dobrym
Nic nowego, mogłoby się wydawać, wszyscy wiemy przecież, że Bóg jest transcendentny – absolutnie przekraczający. Warto jednak zwrócić uwagę, że, jak pokazała historia, silne argumenty Kanta, połączone z ogólną atmosferą intelektualną Oświecenia (i m.in. przekonaniem, że wiara religijna to jedynie zabobon, niegodny naukowo zorientowanych umysłów), przyczyniły się znacząco do postępującej na Zachodzie sekularyzacji. Choć nie powinno się zapominać o tym istotnym (pod względem historycznym, kulturowym itp.) kontekście, to nie o nim chcę tutaj pisać, jako że intelektualne zmaganie Kanta z istnieniem Boga na kwestiach czysto teoretycznych się nie skończyło.
Jak wyznaje w „Przedmowie do drugiego wydania” swojego opus magnum – „Krytyki czystego rozumu”: „Musiałem zawiesić wiedzę, aby zrobić miejsce dla wiary”. Artykuły wiary wykraczają bowiem poza dziedzinę rozumu – ale jedynie rozumu teoretycznego, jako że na gruncie filozofii praktycznej, a więc w zasadzie jego filozofii moralności, Kant stara się nie tyle DOWIEŚĆ, ile raczej w rozumowy sposób UZASADNIĆ realność trzech podstawowych „postulatów” moralnych: wolności woli, nieśmiertelności duszy oraz istnienia Boga. Nie ma tu miejsca, by nawet pobieżnie rekonstruować jego argumentację, zatrzymam się zatem na wskazaniu kilku jej frapujących punktów oraz spróbuję przedstawić interpretację jego dosyć zawiłych rozważań.
Realność Boga jako postulat rozumu praktycznego
Zacznę od zaakcentowania dość radykalnego zwrotu w myśli Kanta, na który nie tak często zwraca się uwagę. Chodzi mianowicie o zwrot od teorii do praktyki, wynikający z przyjętego przez myśliciela z Królewca „prymatu rozumu praktycznego”. Być może najważniejszą konsekwencją tegoż „prymatu” jest wspomniany wywód dotyczący trzech postulatów rozumu praktycznego.
Myśl Kanta, którą później kontynuować będą m.in. myśliciele nurtu pragmatyzmu jak Peirce czy James, opiera się na następującym przekonaniu: nawet jeśli pewnych istotnych kwestii nie da się rozstrzygnąć czysto teoretycznie, to jednak trzeba jakoś żyć, jakoś działać. Pytanie zatem: jak działać, skoro nie możemy z pewnością WIEDZIEĆ, czy Bóg istnieje, czy nasza wola jest wolna itd.? Jak przystało na porządnego nowożytnego myśliciela, sprzed czasów postmodernistycznego relatywizmu, Kant odpowiada: żyć dobrze! To zaś oznacza dla niego: „zgodnie z obowiązkiem moralnym”.
Sam Kant być może nie ująłby tego w ten sposób, ale można to rozumieć tak, że mimo iż nie możemy mieć pewności, czy Bóg jest realny, nie powinniśmy pozostawać wobec tej kwestii obojętni i w praktyce jesteśmy zmuszeni jakoś się do niej ustosunkować. W sposobie, w jaki działamy, wyraża się niejako to, czy faktycznie przyjmujemy istnienie Boga. Rzecz jasna, może się to kojarzyć z głęboko ewangelicznym podejściem, że wiara religijna powinna wyrażać się przede wszystkim w czynach (por. np. Mt 7,21; 25,31-46). Choć zatem intelektualnie nie możemy rozstrzygnąć, czy Bóg istnieje, to jednak w praktyce musimy zdecydować, czy postanawiamy żyć tak, jakby Bóg był realny, czy przeciwnie: jakby Go nie było.
Dalej Kant, opierając się na swojej koncepcji prawa moralnego, argumentuje za tym, że istotnie powinniśmy żyć tak, jakby Bóg rzeczywiście istniał. Jego zdaniem rozum praktyczny, który dochodzi do poznania uniwersalnych zasad postępowania, musi – przynajmniej „problematycznie”, na potrzeby działania – przyjąć realność Boga jako ostatecznego gwaranta dobra moralnego.
Gdzie szukać realności dobra, wolności i Boga
W interpretacji tych rozważań można pójść jeszcze dalej, mówiąc, że to właśnie za pośrednictwem działania przekonujemy się o realności dobra moralnego, a co za tym idzie, również Boga. Jedną z fundamentalnych intuicji Kanta (zarówno w jego filozofii teoretycznej, jak i praktycznej) jest przekonanie o tym, że realnych przedmiotów nie jesteśmy w stanie poznać inaczej, jak poprzez ich (przyczynowy) wpływ, oddziaływanie.
W dziedzinie poznania chodzi o wpływ, jaki zewnętrzne przedmioty wywierają na nasz aparat poznawczy, pobudzając nasze zmysły. W dziedzinie działania natomiast chodzi o to, jaki jest nasz wolny (tj. niezdeterminowany przez zewnętrzne przyczyny) wpływ na rzeczywistość. I to właśnie poprzez ten drugi rodzaj wpływu zdaniem Kanta możemy przekonać się o tym, że Bóg jest realny.
Zwróćmy uwagę na jedną z konsekwencji takiego postawienia sprawy. Realności dobra, wolności i Boga nie powinniśmy szukać w świecie zewnętrznym – nigdy bowiem nie znajdziemy w nim przedmiotów, które w pełni odpowiadałyby tym ideom. O tym, czy są rzeczywiste, możemy przekonać się, patrząc nie na to, jak świat wpływa na nas, lecz jak my wpływamy na świat.
Jednocześnie nie może być tu mowy o relatywizmie – ponieważ dobro związane jest u Kanta ściśle z rozumowym, uniwersalnym prawem moralnym, zatem każda istota rozumna posiada według niego tę samą ideę dobra i to samo pojęcie Boga (rozumianego abstrakcyjnie jako „istota najwyższa”, niekoniecznie związana z jakimiś wyobrażeniami religijnymi).
O realności przekonujemy się w działaniu
Ten uniwersalizm zaś wiąże się ściśle z Kantowskim imperatywem kategorycznym, o którym nie sposób nie wspomnieć przy okazji omawiania jego systemu etycznego: „postępuj tylko wedle takiej maksymy, co do której mógłbyś zarazem chcieć, aby stała się ona prawem powszechnym” lub, co według Kanta jest równoważne: „postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w twej osobie, jako też w osobie każdego innego używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”.
Sądzę, że przytaczane tu rozważania Kanta można rozumieć w ten sposób, że o realności dobra oraz istnieniu Boga przekonujemy się dopiero w działaniu – w działaniu moralnie dobrym. Nie możemy mieć pewności, czy idee dobra oraz Boga są rzeczywiste, musimy zatem podjąć fundamentalny wybór – niewolny od ryzyka – czy postanawiamy żyć tak, jakby moralne dobro było możliwe, a Bóg realny.
Następnie, gdy działamy zgodnie z zasadami wypływającymi z tych idei, wcielając je w życie, możemy niejako czynić je realnymi za pośrednictwem naszego działania. Dopiero wychodząc poza bezpieczny grunt teorii, rezygnując z rozumowej pewności i podejmując realne ryzyko w działaniu, możemy przekonać się o realności Boga.
Przeczytaj także: Co filozof wie o zmartwychwstaniu