rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Droga do Emaus, czyli spotkanie Jezusa z małżeństwem

Mozaika w Katedrze Narodowej w Waszyngtonie, przedstawiająca drogę do Emaus

Wersja ewangelicznej opowieści, w której Jezus towarzyszył w drodze do Emaus Kleofasowi i jego żonie Marii, doczekała się zainteresowania biblistów i artystów.

„Łukasz z Kleofasem, obaj jednym czasem szli do miasta Emaus, spotkał-ci ich Pan Jezus. Alleluja!” – śpiewany radośnie w jednej z piękniejszych wielkanocnych pieśni „Chrystus zmartwychwstał jest”.

Tradycja, a za nią sztuka, rzeczywiście w obrazie wędrówki dwóch uczniów do Emaus utrwaliła dwóch mężczyzn. Ewangelista podaje imię tylko jednego z nich, które w polskich tłumaczeniach brzmi Kleofas. Czy drugim był sam Łukasz?

Mielibyśmy tu do czynienia z podobną sytuacją, jak w Ewangelii według św. Marka, który opisał bezimiennego młodego mężczyznę uciekającego nago z Ogrodu Oliwnego tuż po pojmaniu Jezusa – niektórzy bibliści są przekonani, że ewangelista pisał o sobie (Mk 14,51). Jednak św. Łukaszowi trudno byłoby wędrować do Emaus tuż po Wielkanocy, bo wiemy, że w dziejach Kościoła pojawił się trochę później – był uczniem św. Pawła.

Tymczasem w tradycji padały różne imiona. Orygenes w bezimiennym uczniu widział Szymona Piotra, a komentatorzy i kaznodzieje chętnie przy braku podanego imienia zachęcają, by podłożyć tam swoje i mocno utożsamić się z historią i emocjami danej opowieści ewangelicznej.

Czy Jezus towarzyszył Kleofasowi i Marii?

Co jednak z tym, kogo imię znamy, a więc z Kleofasem? Po grecku zapisano „Kleopas”. Łatwo skojarzyć to imię z Kleofasem, mężem Marii (J 19,25) – jednak czy są podstawy do utożsamienia tych postaci, zwłaszcza że ich imiona w oryginale brzmią inaczej (u Jana czytamy, że Maria była żoną „Klopa”)?

Gdyby jednak przyjąć, że do Emaus szedł Kleofas (w końcu zdarzało się różnie zapisywać imiona, o czym przekonani byli niektórzy Ojcowie Kościoła i pisarze wczesnochrześcijańscy), to dlaczego bezimienna osoba mu towarzysząca nie miałaby być jego żoną Marią? Niektórzy komentatorzy skłaniają się ku takim rozważaniom, nakładając na tę wersję istotne teologiczne znaczenia.

Wskazują na ukazanie się Zmartwychwstałego kobiecie – uczennicy Jezusa – oraz małżeństwu, czasem budując na tym refleksję o kolejnym wskazaniu przez Jezusa, jak ważną sakramentalną rzeczywistością jest ono dla Niego. Biblista dr Tim Gray i ceniony świecki katolicki kaznodzieja Jeff Cavins w swojej książce „Walking With God: A Journey through the Bible” tworzą paralelę do Adama i Ewy – jak oczy prarodziców były otwarte na grzechową śmierć, tak oczy małżeństwa Kleofasa i Marii otworzyły się na Zmartwychwstałego, gdy poznali go po łamaniu chleba.

Wiemy, że Maria była w Jerozolimie, widziała ukrzyżowanie i złożenie do grobu, całkiem też prawdopodobne, że razem z innymi kobietami w wielkanocny poranek była świadkinią pustego grobu i spotkała anioła, który zapewniał: „Nie ma Go tu”. Skoro była w Jerozolimie, czemu miałaby nie towarzyszyć mężowi w drodze do Emaus?

Doceniona w sztuce

Jak mogła wyglądać ta historia? Rano kobiety, uczennice i towarzyszki Jezusa, wśród nich Maria, żona Kleofasa, udały się do grobu Pana. Grób zastały pusty, a anioł zapewniał je: „nie ma Go tu”. Wróciły do apostołów i uczniów, by przekazać, co widziały, czym z pewnością wzbudziły niepokój. Kleofas też może się przestraszył, a nawet rozgniewał na żonę i zabrał do domu w Emaus. Oczywiście po drodze dyskutowali, ostatnie dni to przełomowe wydarzenia budzące dużo emocji. Łukasz napisał, że byli smutni czy markotni, biblistka Amy-Jill Levine wskazuje, że greckie słowo użyte w tym fragmencie Ewangelii wskazywać może też na nutę złości, gniewu.

Argumentem przeciw utożsamieniu bezimiennego ucznia z Marią może być to, że jeśli ona też widziała z innymi kobietami pusty grób, to dlaczego uczniowie w drodze do Emaus mówią do Jezusa: „niektóre z naszych kobiet przeraziły nas”. Czemu Maria nie dała osobistego świadectwa, czemu Kleofas nie powiedział, że i ona też tam była? Może, relacjonując wszystko nieznajomemu Towarzyszowi podróży, nie chciał wstydzić się za swoją żonę? Cała ta piękna ewangeliczna historia ma w sobie elementy komedii.

Dotarli do Emaus, gdzie – jak przystało na pobożnych Żydów – wykazali się gościnnością, zapraszając Towarzysza na wieczerzę. Maria przygotowała stół, zasiedli razem do posiłku. Za nimi „liturgia słowa”, kiedy po drodze Jezus tłumaczył im Pisma. Dotarli do „eucharystycznego” stołu, gdzie przy błogosławieństwie chleba otworzyły im się oczy i rozpoznali Pana.

Wesprzyj Więź

To wciąż mało popularna w kaznodziejstwie i powszechnym odbiorze wersja wydarzeń. A jednak znalazła ona zainteresowanie u chrześcijańskich twórców – małżeństwo w drodze do Emaus ukazano na mozaice w kaplicy zmartwychwstania Katedry Narodowej w Waszyngtonie. Ikonę z takim przedstawieniem namalowała też benedyktynka s. Marie-Paul Farran z klasztoru na Górze Oliwnej.

Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by w swoich osobistych rozważaniach o drodze Jezusa i jego uczniów do Emaus, wybrać właśnie tę interpretację.

Przeczytaj też: Odejście Boga jest tylko pozorne. Lekcja Emaus

Podziel się

2
Wiadomość

5 stycznia 2024 r. wyłączyliśmy sekcję Komentarze pod tekstami portalu Więź.pl. Zapraszamy do dyskusji w naszych mediach społecznościowych.